Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

K.O.N.I.E.C

2039

Wczytywanie,

misja Klanu na drzewie,

operacja- K.O.N.I.E.C,

- Kontynenty ogarnięte niebezpieczną iskrą energicznego ciepła

 

Koniec transmisji...

Minęło dziewięć lat. Na świecie pozostało niewielu ludzi. Uczestnicy drużyny, Wilczki mieli po piętnaście lat, oprócz Lorelai. Ich rodzice niestety umarli. Kristine, Eleonore, Jasmine, Alexandra, Terrisa, Michael, Lorelai i Robert podawali do publicznej wiadomości, że zbliżają się fale gigantycznych: trzęsień ziemi, erupcji wulkanów, powodzi, nawałnic, Tsunami wzrostów poziomu, wód. Ptaki odleciały. Ryby odpłynęły. Zwierzęta migrowały. Rośliny więdły. Lodowce topniały. Dotychczasowy świat tworzyło kilka wysp. Drużyna, przyjaciół umiała żyć w lesie z tego, co może zaoferować. Wkrótce nie mieli, z czego korzystać. Wszyscy obrońcy, przyrody opróżnili spiżarnie, silosy i popłynęli łódkami do Chile. Rozbili się na plaży, Playa Junquillar i doszli do miejscowości, Vaqueria. Tam w lesie zbudowali trzy duże domy. Rozbili namioty. Wykopali doły na toalety. Zrobili spiżarnie. Poszewki z lnu wypchali piórami, ptaków. Wszyscy zebrali jadalne rośliny. Zbudowali szafy na ubrania, które szyli z: wełny kokonu, jedwabników i lnu. Jass wyrzeźbiła z gliny totem z wizerunkiem, wściekłego wilka. Wszyscy wykopali fosę z jednym przejściem. Dorobiono wysokie ogrodzenie z włóczniami u dołu po wewnętrznej stronie, osady. Kristine wróciła z grzybobrania, topless.

- Cześć, macie ochotę na grzyby?

Terry ją przytuliła też odsłoniętym biustem.

- Wsyp do misy! Mike już wzniecił ogień.

Alex przecięła im drogę.

- Ja przyniosę wodę. Tylko węgiel drzewny uzyskamy dopiero po 6 godzinach.

Jass przyłączyła się do rozmowy.

- Widziałam: jałowiec, pokrzywę, gorczycę i palmy kokosowe.

Mike wziął osiem koszy wiklinowych i wręczył je każdemu.

- To chodźmy!

Eleonore spojrzała mu prosto w oczy z wdzięczności.

- Kiedy ty to uplotłeś?

- Wczoraj.

Podczas wycieczki Lora wyczuła osobę, spoza plemienia, Wilczków.

- Czekajcie! Ktoś nas obserwuje.

Robby obejrzał teren.

- Gdzie?

- Tam cześć, zabłądziłeś?

Jass wyprowadziła go zza krzaków.

- Jak masz na imię?

- Armin.

- Czemu nas obserwujesz?

- Jesteście piękne.

Eleonore ukucnęła.

- Gdzie ty mieszkasz?

- Tutaj.

- Gdzie są twoi rodzice?

- Pojechali do Usa. Wczoraj moja babcia umarła w szpitalu.

Aleksandra usiadła na pieńku.

- O stary, jest potop w Ameryce.

Terrisa dodała, on mówi prawdę.

Alex przeszła kawałek.

- To chodź z nami!

- Jak wy żyjecie w lesie?

Mike uśmiechnął się.

- Dopiero dobiliśmy do brzegu, Chile w ucieczce przed kataklizmami.

Robbie odciął dziesięć aloesów. Lora zerwała berberysy. Eleonore zebrała bez czarny. Kristine sięgnęła po bluszcz zwyczajny. Terry kucnęła po bluszczyk kurdybanek. Robbie wyciął korę, brzozy. Jass zerwała liście, buku. Mike zerwał chabry bławatki. Lorelai zerwała kwiaty, czeremchy. Jass znalazła czosnek niedźwiedzi. Robbie zerwał kilka łodyg, czyśćca błotnego. Jass wzięła owoce, dębu. Terry zerwała owoce, jałowca. Mike zerwał liście, klonu. Robbie znalazł krwawnik. Eleonore zerwała lebiodę. Kristine odcięła łupian większy. Mike dorzucił mahonię. Robbie zerwał mniszki lekarskie. Lora wzięła kilka nasturcji. Alex zerwała piwonię. Mike zerwał podbiał. Eleonore odcięła pokrzywę. Lorelai zerwała gorczycę z poplonu. Mike odciął słomę. Jass zerwała stokrotki. Przyjaciele nazrywali szałwii. Jass znalazła targanek szerokolistny. Robbie wyciął wierzby wiklinowe. Armin przyglądał się temu. Dotykał roślin i ich wąchał. Wrócili do osady z nowicjuszem. Umyli rośliny i zjedli. Czerpali wodę z ziemi i ją uzdatniali. Po wypaleniu węgla z drzew rozwinęli lecznictwo i higienę.

Przed świtem Armin wziął dwa kosze i zebrał rośliny, które reszta zrywała poprzedniego dnia. Po ulewnej nocy przelał deszczówkę z wiader wypełnionych węglem drzewnym przez lejek pokryty ścierkami do butelek. Przyrządził sałatkę z roślin jadalnych. Wykuł na kamieniu mapę, roślin jadalnych w tym lesie, czym zbudził resztę. Mike wyszedł z domku z przymkniętymi oczami.

- Co tu się dzieje?

- Zrobiłem śniadanie.

Mike przyjrzał się.

- Ty, to jest wszystko, co wczoraj zbieraliśmy. Ty jesteś jakimś geniuszem?

Wyszła Jass.

- Co, dlaczego?

- On zebrał rośliny jadalne i wykuł mapę, roślin w kamieniu.

- He.

- Ja tylko was naśladuję.

Wszyscy zjedli. Eleonore odeszła od stołu.

- Dzięki, idziecie ze mną się wykąpać? Czekaj przystojniaku!

Eleonore ukucnęła. Pocałowała Armin’a, opierając na nim wielki biust.

- To idziesz?

- Ja nie mam kąpielówek.

- Nikt z nas nie ma.

Kriss dodała.

- My nie mamy ubrań.

Po powrocie do osady z towarzyszami, Armin zobaczył długie paznokcie u dziewczyn. Znalazł najtwardsze kamienie, które tarł o inne do upadłego. Mimo wieku dziesięciu lat, robił to siedem godzin. Motywował go wygląd, dziewczyn bez prób zaspokojenia ich potrzeb. Było w dziewczynach za mało swobody. Armin wręczył każdej, pilniczek do paznokci. Podszedł do Alex.

- Cześć Armin, gdzie ty byłeś cały dzień?

- Szukałem kamieni.

- Po co?

- Dla higieny

- Co ty kręcisz, przystojniaczku?

- Trzymaj!

To, co zobaczyła wprawiło Aleksandrę w zdumienie. Podniosło ją na duchu i wzruszyło do łez. Dziewczyna przytuliła Armin’a.

- Jesteś super.

- Gdzie są pozostali?

- Masz tego więcej? Słuchaj, przybij piątkę!

Chłopak nie dał rady.

- Wszystko jasne, wypij trochę!

Armin wręczył prezenty wszystkim dziewczynom i zemdlał. W ostatniej chwili złapała go Eleonore, by nie uderzył głową. Zaniosła go do domku, gdzie położyła się z innymi dziewczynami obok niego. Nadmiar wysiłku sprawił, że Armin przez sen położył dłoń na biuście, Terry. Wszystkie towarzyszyły mu z drobnymi przerwami przez trzy dni, aż się ocknął. Myły go. Masowały i przewróciły na bok, by się nie obsikał. Odświeżały pokój. Same się załatwiały i myły się. Karmiły go. Cały czas pozostawały nago. Po trzech dniach się ocknął. Od tamtego czasu w osadzie dziewczyny się nie ubierały w ogóle. W tamtych rejonach nigdy nie było zbyt zimno.

Mike później podszedł do Jasmine.

- Gdzie wy byłyście?

- Towarzyszyłyśmy sułtanowi.

Mike uśmiechnął się.

- Kto to jest?

- Trudno mi wymówić jego imię. To jest Armin.

- Co tak podniosło wartość, jego osoby?

- Ułatwił nam, życie.

- Co to znaczy?

Alex wyjaśniła.

- Zrobił nam pilniczki do paznokci, aż zemdlał z wycieńczenia.

Podeszła Terry.

- Złapała go Eleonore.

Kristine dodała, kochamy go.

Armin wrócił, gdy znalazł długi, cienki kamień i szpikulec. Wykopał basen z Robertem i Mike’em, gdy dziewczyny szukały jedzenia w lesie. Zrobili piec pod piętrem z otworami mniejszymi od gałęzi, by wypełnić je węglem drzewnym z ziołami, by zasilić wodę nad dnem basenu.

Robby zaakcentował.

- Ty naprawdę jesteś wodzem.

- Już zabrał nam dziewczyny i je rozebrał.

- One to same robią.

- Ty jesteś przyczyną.

Robby zakończył.

- To się nazywa szacunek.

- One są nim zniewolone.

- Wygląd dziewczyn przyśpiesza moje myślenie, a nie myślę o czerpaniu korzyści, tylko o dawaniu.

Robby uzasadnił.

- To podbiło ich serca.

- Jedną sztuczką sprawiłeś, że wszystkie oczy są skierowane na ciebie.

- To nie jest sztuczka, tylko warunkowanie porządku.

Dziewczyny wróciły. Poszły do domku Armina, by zdjąć spódniczki.

- Co to jest?

- Armin wykopał piec, piętro z węglem drzewnym i piętro z dziurami, co zalał wodą.

Jass dodała.

- Mike, nie śpię już z tobą.

Michael dociekał, a gdzie.

- Z wodzem.

Reszta, dziewczyn dodała, my również.

- Spoko, odniósł się chłopak.

Mike z Robertem i Lorą poszli, rąbać drzewo. Potem dziewczyny wzięły kąpiel po zapaleniu drzewa w piecu. Przeniosły swoje łóżka do domku, Armin’a. Zbudowały tipi na wszelki wypadek.

Wszystkie zasnęły u boku, chłopaka.

O świcie wstał Armin, by uzdatnić wodę i zebrać rośliny. Umył zęby, mieszaniną: mięty, pokrzywy i olejku z kokosa. Napełnił nią dziewięć wiader. Zaostrzył krzemień, który obmył jako brzytwy i napełnił wiadro, olejem kokosowym jako pianka do golenia. Wstał Robby.

- Co tak pachnie?

- Zaostrzyłem brzytwy, tobie i Michael’owi z pianką do golenia z oleju kokosowego, poza pastami do zębów z: mięty, pokrzywy i oleju.

- Tak się zapuściłem, a nawet nie pomyślałem, dzięki.

Potem dziewczyny znalazły: simondesię kalifornijską, palmę kopernicji woskodajnej i wilczomlecz. Zrobiły gliniane butle. Rośliny zmieszały w wodzie, by powstał krem do masażu. Wieczorem każda indianka masowała Armina: dłońmi, biustami, stopami i tułowiem. Był to masaż głęboko erotyczny oparty na przyjaźni. Dziewczyny zapewniły chłopca o możliwości zaufania i bezwzględnym bezpieczeństwie. Wpadły w lekki trans, prymitywizmu, a wdzięczność odbierała im mowę. Rytuały odbywały się co tydzień za obecność, Armin’a. Nie było w tym żadnego nacisku. Dziesięciolatek miał znaczne rozmiary, jak na swój wiek. Nie dochodziło do seksu, jedynie do zapewnienia, że są. Wszyscy zapewniali sobie sytość. Nikt nie był zwodzony. Nikt nie roztaczał kontroli, tylko dziewczynom uginały się nogi pod wpływem, Armin’a. To było w granicach, rozsądku. Każdy dbał o pozostałych, choć na początku Armin uległ urokowi, dziewczyn. Wtedy nikt nie musiał się martwić o niedostatek. Nadeszła susza, a każdy podlewał las. Współplemieńcy radzili sobie w przeciwieństwie do roślin i zwierząt. Po dniu pełnym pracy dziewczyny pomasowały trzech facetów i siebie wzajemnie. Eleonore padła z wycieńczenia. Armin pomasował jej piersi, tułów i nogi dla odprężenia. Była bardzo napięta. Lekko masował jej twarz, gładkim krzemieniem. Całował się z nią przez pół godziny. Potem powoli ssał jej brodawki, aż gładził biust Eleonore, tulipanem. Potem położył się obok niej. Ona zwróciła głowę do Armin’a.

- Dzięki, nigdy nie czułam się lepiej. Ty masz 10 lat, a czuję się przy tobie, jak z mężczyzną.

- Fajnie, że mogłem ci pomóc.

- Ty mnie uratowałeś. Skąd ty znasz strefy erogenne, kobiet?

- Odkąd mieszkam z wami, doszukuję się przyczyn. Znajduję zależności i rozwiązania bez dedukcji z powodu świeżości, lasu. Nieważne jest, co widzę tylko to, co za tym się kryje.

- Dlaczego tak nam pomagasz?

- Nie ma powodu.

- Ty wiesz: co zrobić, co powiedzieć, jak zadziałać.

- To wszystko może wynikać z braku pieniędzy. Nie ma czasu na zawahanie.

- My potrzebowaliśmy danych, by znaleźć sposób. Ty masz świetną intuicję. Jesteś bohaterem.

- Sytuacje wymagają reakcji dla podołania wyzwaniom. Ty jesteś mną. Ja jestem tobą, a mamy tylko las i plażę, Playa janquillar.

Następnego ranka policja zatrzymała Eleonore napełniającą wiadro wodą, nago w towarzystwie dziesięciolatka.

- O co chodzi?

- Dlaczego nie jest pani ubrana?

- Ja mam 15 lat. Taki jest standard w naszym plemieniu.

- To jest twój brat?

- To jest mój wódz.

- Dlaczego?

- Zrobił mi pilniczek do paznokci, basen i pastę do zębów. Przybyłam tu z Oak Hill z zespołem.

- Gdzie są twoi rodzice?

Utonęli podczas potopu. Rodzice, Armin’a też tak skończyli.

- Gdzie jest wasze plemię?

- Mieszkamy w lesie w Vaquerii.

- Jak się żywicie?

- Zbieramy jadalne rośliny i uzdatniamy wodę.

- Totem z wilkiem nie jest żartem.

- Możemy iść?

- Dobrze, nie chcę mieć na karku wojowników z waszej wioski. Ja dałbym ci 38 lat.

- Jedenaście lat żyłam w lesie z lasu, a teraz jestem tu. Dołączył do nas Armin.

Chłopak podał rękę.

- Do widzenia.

Po odjechaniu policjantów jeden zaczął rozmowę.

- Gdybyśmy poznali rośliny jadalne, to stworzylibyśmy plemię indiańskie.

- Zjednoczyłby nas dziesięciolatek, przed którym rozbierałyby się indianki.

- Trzeba wyrzeźbić totem z groźnym wilkiem.

- Panny padną nam do stóp, jak damy im pilniczki do paznokci.

- Trzeba mieć charyzmę i autorytet. Chłopak do niczego nie zmuszał indianki.

- No, ona czuła się swobodnie w samej spódniczce.

- Jakie ona miała mięśnie?!

- On ma jeszcze cały harem.

- To chyba była główna strażniczka.

- On sam ma wyposażenie godne pozazdroszczenia.

- Oni byli bardzo pogodni. Jak przyjdzie jego czas, na pewno go użyje.

- Ja mu gratuluję.

Po powrocie do lasu Armin wyciął jałowce, by naciągnąć sznurek na wygiętych gałęziach. Zaostrzył strzały. Wygładził deski z gałęzi. Wyciął fragmenty koła. Zebrał zboże, które zmielił kamieniami po oderwaniu pszenicy. Otrzymaną mąkę zmieszał z wodą, by otrzymać klej i połączył tarcze. Zrobił wiele tarcz do strzelania z łuku. Z drugiej strony strzał wyciął paski, by opierać je na cięciwach. Usłyszał, że szerokie kamienie brzmią inaczej od wąskich, więc ułożył z nich gamę c dur. Wszyscy strzelali, albo grali pałeczkami na kamieniach. Wieczorem, dziewczyny otoczyły Armina, piersiami z: przodu z tyłu, u góry i u dołu. Lora i Kristine położyły dłonie na brzuchu, chłopaka. Wszyscy zasnęli.

Rano Lorelai spotkała Armina i zaproponowała mu masaż na lnianym materiale. Usiadła klęcznie na jego pośladkach. Masowała mu plecy.

- Nigdy nie czułam się, tak przytulnie.

- Wywołała to praca zespołowa i komunikacja.

- Dzięki temu nie ma niedomówień.

- Trzeba warunkować marzenia.

- Co było twoim marzeniem?

- Kiedy?

- Przed spotkaniem w lesie.

- Chciałem ukryć się w lesie, by nikt mnie nie znalazł.

- To ci się udało. Co znaczy, że ty jesteś Eleonore, a ona jest tobą?

- To, co przytrafia się jednemu ma wpływ na pozostałych.

- Czy ty lubisz piersi?

- Podnoszą mnie na duchu, co ułatwia mi przewidywanie następstw.

- Która z nas ma najpiękniejszy biust?

- Eleonore.

- Widziałam, że spędzasz z nią dużo czasu.

- Ona mnie chroni bez powinności.

- Nie interesują cię Chilijki?

- Nie, ja należę do tego lasu, a tu jest trochę strasznie.

- Każdy omija to miejsce przez nasze totem.

- Nas jest dziewięcioro i tak pozostanie, a nie ma przymusu.

- Co to znaczy?

Po czyimś odejściu zwerbujemy nowych współplemieńców.

Przy śniadaniu Mike powiedział.

- Chcę znaleźć pracę?

Armin odstawił wodę.

- Czy masz coś na oku?

- Zorganizowano nabór na kurs ratowników wodnych.

- Po co ci zatrudnienie?

- Chcę jeść coś więcej, niż rośliny i szukam dziewczyny.

Zatrudnienie wymaga adresu. Chcesz nas opuścić?

- Tak.

- Zostań do pozytywnej rekrutacji!

Mike zakwalifikował się. Do kursu dołączyli też Lorelai i Robert. Po połowie roku kupili mieszkanie przy plaży. Po pewnym czasie Armin spotkał na plaży 3 bezdomne dziewczyny. Podszedł do nich.

- Cześć, jestem Armin. Czy chcecie zamieszkać w mojej osadzie.

- My widziałyśmy ciebie z dziewczynami. One odsłaniają biust. Gdzie jest ta osada?

- Widziałyście totem z wilkiem?

- Tak.

- Osada jest w głębi, lasu.

- Czy my też musimy się rozebrać?

- Nikt nie musi.

- Czemu chodzą nago?

- Ułatwiłem im życie.

- Jak?

- Zrobiłem im pilniczki do paznokci.

- Mnie też się przydadzą. Jestem Jane. Tu jest Bety, a tu Kate. Co wy jecie?

- Zbieramy rośliny jadalne i uzdatniamy wodę.

- Czy zrobiłeś inne ułatwienia?

- Mamy: basen, instrumenty, łuki i pasty do zębów. Są tam trzy domki, ale dziewczyny śpią ze mną.

- Dlaczego?

- Trzeba ich spytać.

- Cześć, tu jest Jane, to jest Bety, a tu jest Kate. Oprowadź dziewczyny po bazie! Powiedz im, co muszą wiedzieć i zapoznaj je z codziennymi zadaniami!

Po przedstawieniu warunków, mieszkania w osadzie, Alex zapytała, czy chcecie coś wiedzieć.

- Dlaczego jesteście nagie?

- Dlaczego jesteście ubrane po wejściu do osady? Jesteśmy zjednoczeni z naturą prymitywnie, by pozbyć się oporów i utrudnień dla pracy.

- Czy mamy inne cele, niż zbieranie jedzenia i wody?

- Dbamy o las.

- Czy mogę prosić o pilnik do paznokci?

Alex podała dla Jane dwa kamienie.

- Co ja mamz tym zrobić?

- Potrzyj kamienie! Jestem Alex. Zdejmijcie ubrania!

Eleonore podeszła do Bety.

- Cześć, jestem Eleonere widzę, że zraniłaś się w pierś. Czy mogę usunąć ci tą bliznę?

- Jak?

- Ja zrobiłam maść z: palmy sabalowej, smondesji kalifornijskiej, kopernicji woskodajnej i wilczomlecza z wodą. Dodałam: jałowca, gorczycy i pestek dyni, poza olejem kokosowym z sokiem z aloesu. Jest tam trochę soku z brzozy.

- Co to wywoła?

- Wygładzi skórę, powiększy biust i postawi sutki.

- Będę miała, co pokazać. Jak ty osiągnęłaś swój rozmiar?

- Od dziecka chronię las.

Poszły do lasu i Eleonore wykonała zabieg kosmetyczny. Miała: silne, gładkie i delikatne dłonie z mocnymi, obciętymi paznokciami. Po masażu zabandażowała cały biust, Bety. Po tygodniu dziewczyna nie mogła wyjść z podziwu.

- Czy mogę ci jakoś się odwdzięczyć?

- Przynieś dziesięć wiader, wody z oceanu do basenu! Narąb brzozy i przygotuj węgiel drzewny!

- Ty żartujesz.

- Nie, ja to robię codziennie. Wszyscy się kąpiemy.

- Dobrze, to idę.

- Może zasłoń łono!

Przyniosła i wszyscy wzięli kąpiel. Zaczęła Bety.

- Wodzu, dlaczego dwa domki i trzy tipi stoją puste.

- Wystarczy Armin.

- Można by je wynajmować.

- Świetny pomysł, ale kto tu przyjdzie?

- No tak, ja znam wiele bezdomnych dziewczyn.

- Ile?

- Kilkaset.

- Czy one są pracowite?

- Tak, muszą walczyć.

- To zapraszam. Pomogą nam. Musimy się zorganizować.

- Co masz na myśli?

- Każda z was przypilnuje stu dziewcząt. Jest zbieranie: wody, jedzenia, ziół, miodu, grzybów. Kasztelanki dbają o zdrowie, wszystkich. Zbieramy kamienie. Łowimy ryby. Rozróżniamy wszystko. Dbamy o las. Bierzemy wspólne kąpiele. Masujemy się wzajemnie. Pływamy. Robimy ognisko. Gramy muzykę. Tańczymy. Myjemy się rano i wieczorem. Przynosimy glinę i słomę. Połączone z wodą mielimy w betoniarce i odlewamy w formach, by otrzymać cegły. Potem palimy cegły i ochładzamy. Roztapiamy wapień dla cementu w temperaturze 2000 stopni w takiej rolce z kamieniami, żelaza palonego w temperaturze 1620 stopni. Obracamy rolkę, by to rozgnieść. Go też mieszamy. Potem ostyga. Rolkę popychamy poprzez przyciąganie i odsuwanie tej płyty.

Jane niedowierzała.

- Czy to działa? Kto to wymyślił?

- Powstały proch mieszamy w wodzie, a ta masa mocno łączy cegły.

Jane pocałowała Armin’a.

- Co jest Janifer?

- Ty jesteś wspaniały.

- To nie jest nic wielkiego.

Jass dodała.

- To jest nasza rutyna.

- Tak zrobimy domki dla reszty.

Bety wyszła z inną propozycją.

- Możemy zrobić jeden wielki pałac z podwórkiem.

- Masz świetny pomysł. Jutro: Jane, Beth i Kate przyprowadzą koleżanki, a my zbierzemy: glinę, krzem, wodę, słomę, granit, wapień i żelazo. Trzeba dorobić formy.

- Fajnie, że z nami jesteś.

- Kristine, narysuj projekt na piasku!

Po pięciu latach tysiąc kobiet zamieszkało z szesnastoletnim Arminem. Las poszerzył się, dzięki przesadzaniu roślin. Wszystkie współlokatorki w wieku od 19 do 23 lat zrobiły odlew, własnej: szyi, barków, rąk, piersi, tułowia, pośladków, nóg i stóp. Odlewy łączyły, wypełniały gliną z wodą i rzeźbiły twarze. Wypalały to. Po jednej rzeźbie ustawiły w osadzie, a kolejne sprzedawały, by otworzyć sklep survivalowo-rzeźbiarsko-zielarski. Zaczęły szyć sobie ubrania do sklepu. Stały się miliarderkami. Terry odlewała formy, wszystkich elementów, lasu. Pomogło to, szkołom. Eleonore udzielała wywiadów. Kristine występowała w radiach. Alex dawała konferencje. Terrisa udzielała wykładów. Jass masowała klientów. Inne osadniczki robiły zabiegi kosmetyczne. Armin sadził i pielęgnował rośliny. Indianki wyrabiały cegły i cement.

W 2045 roku Armin ubrał się pierwszy raz od 6 lat. Poszedł do ratusza, by zatwierdzić własność do lasu z pewnym terenem.

- Dzień dobry, byłem umówiony z Petter’em Grey.

- Proszę poczekać. Jak pan ma na imię?

- Jestem Armin.

- Co dalej?

- To wszystko, jestem wodzem plemienia, Wilczków.

- To napiszę, Armin Wolves.

- Dobrze, czy ma pan dowód osobisty?

- Tak, proszę.

- Tu nie ma nazwiska. Naprawdę masz 16 lat? Co znaczy, że mieszkasz w lesie?

- Tam jest mój pałac.

- Czy mieszkasz sam?

- Mieszka ze mną 1000 indianek.

- Ojej, aż tyle, czy znasz ich imiona?

- Tu jest lista z portretami.

- Czemu są nagie?

- Tak chodzą w lesie. Ubierają się, gdy go opuszczają.

- Jak się utrzymujecie?

- Jemy rośliny.

- Kto zbudował pałac?

- Ja z dziewczynami.

- Czym, to bardzo solidnie wygląda?

- Robimy cegły z: gliny, wody i słomy. Cement powstaje z palonego wapnia. Roztapiamy krzem do szkła. Mamy formy. Dach okładamy korą, brzozy. Rzeźbimy różne rzeczy.

- Co robi ta dziewczyna?

- To jest posąg.

- Jest dobrze zrobiony.

- Moje przyjaciółki odlały swoje ciała.

- To jest świetne.

Jaką nazwę przyjmie ta osada?

- Las Wilczków.

- Kto jest właścicielem?

- Jestem Armin.

- Proszę podpisać. Ja skseruję akt własności. Czy wy zarabiacie?

- Tak, jesteśmy miliarderami.

- He, w jaki sposób?

- Mamy sklep zielarsko-survivalowo-rzeźbiarski. Jesteśmy producentami, materiałów budowlanych. Mamy salony: masażu, kosmetyczne i fryzjerskie. Niektóre indianki robią imprezy w klubach.

- Jak powstało to plemię?

- Sześcioro imigrantów z Usa do Chile spotkało mnie w lesie. Ja im trochę pomogłem, a dziewczyny uznały mnie za wodza.

- W czym pomogłeś?

- Zrobiłem pilniczki, basen i pasty do zębów. One zaopiekowały się mną. Jedni odeszli, inne przyszły.

- Czy mogę was odwiedzić?

- Kiedy?

- Kończę za pół godziny.

- Dobrze.

- Jak masz na imię?

- Jestem Aileen.

Po godzinie sekretarka przyszła. Otoczyło ją 10 indianek.

- Cześć Aileen, jestem Eleonore.

- Czy ja też muszę się rozebrać?

- Możesz to zrobić, jak nasze zwyczaje ci odpowiadają. Powinnaś to zrobić, jak zostaniesz na dłużej.

- Naprawdę mogę? Stąd mam bliżej do pracy.

- Jasne, wymaga to zbierania roślin i wody. Sadzimy rośliny w lesie.

- Macie piękne biusty.

- Co jest nie tak z twoim?

- Mam mniejszy.

- Chcesz powiększyć piersi, naturalnym kremem?

- Ja nie mam pieniędzy.

- Twoja pomoc nam wystarczy.

Aileen spotkała Armina.

- Cześć, łatwo dotarłaś?

- Jasne, czy mogę tu zostać? Stąd mam bliżej do pracy.

- Dobrze, na ile?

- Myślałam o czasie nieokreślonym.

Po godzinie znów się spotkali.

- Dlaczego wszystkie kobiety są nagie? Czy to jest potrzebne?

- Ja nikogo nie zmuszam. Ich byt tutaj nie wynika z mojej obecności, ale ja zawdzięczam im bezpieczeństwo, autonomię i odrębność.

- Przecież robią to dla ciebie. Czy nie wykorzystujesz tego?

- Ja jestem, dzięki nim nie one, dzięki mnie. One lubią mieć powód.

Następnego dnia Aileen zbierała rośliny jadalne od świtu. Potem poszła do pracy.

- Dzień dobry, zmieniam miejsce, zamieszkania. Chcę sprzedać moje mieszkanie. Czy ktoś jest zainteresowany?

- Ja, za ile?

- 1000 $, masz dziś czas po pracy. Umówię nas z notariuszem.

- Strasznie ci się śpieszy. Gdzie ty zamieszkasz.

- U klienta.

- Kogo?

- Wodza, Armin’a Wolves w w lesie, Vaqureia.

- Słyszałem, że tam są kanibale, a kobiety chodzą nago wokół dziesięciolatka.

- Ja tam byłam, ten dziesięciolatek ma 16 lat. Jest: wodzem, konstruktorem, zielarzem, wydobywcą i producentem. Zazdrościsz mu, że chronią go nagie indianki?

On objął las z kawałkiem, własnością po sześciu latach.

- Czego?

- Mieszka tam 6 lat z dziewczynami.

- Tam pewnie są ciągłe orgie.

- Jest taka możliwość, jak ktoś umówi się z kimś. Tam jest 1001 kobiet i jeden facet.

- Tak, to byłby wysiłek.

- On ma 16 lat. Będzie miał jeszcze czas.

- Jak oni żyją?

- Wszystko zapewnia im las. Poza tym składam wypowiedzenie.

- Co będzie, jak tamto nie wyjdzie?

- Tam nauczę się więcej, niż tutaj.

- Dlaczego?

- Więcej informacji z tamtąd uratuje mi życie.

- Tam nie ma waluty, choć indianki są miliarderkami.

Aileen podjechała pod las, ciężarówką z pięciomaset taczkami i dwustoma korzeniami, roślin. Kupiła wiele ziół. Indianki wwiozły taczki do pałacu. Aileen sprzedała ciężarówkę na wysypisko, śmieci. Od razu wzrosły zbiory. Armin podszedł do Aileen.

- Czy możemy pogadać?

- Dobrze, o co chodzi?

- Wszystkie indianki traktują cię z wielką czcią i są na twoje wezwania. Przy tym wszyscy chodzą nago, co bardzo mi się podoba. Ufacie sobie bezgranicznie. Macie niezwykłą kondycję. Rysujecie i rzeźbicie erotykę, a nie dochodzi, między wami do zbliżeń.

- Każdy musi być na chodzie.

- Ty sprawiasz, że świat jest lepszy, a sex apeal indianek sięga zenitu. Ty pozostajesz niewzruszony.

- Dlaczego cię to dziwi?

- Ja chcę z tobą.

- Kiedy?

- Masz dziś czas?

- Wieczorem przyrządzę krem do masażu.

- Ja przyniosę tulipany.

- Ja uszyję pościel i poszewki.

- Zacznijmy w basenie po odejściu pozostałych! Przygotujesz mój tyłek, plecy, szyję i łopatki. Ja się pochylę. Potem stanę przodem. Przejdziemy do sypialni.

- Rozluźnię cię, tulipanem, dmuchaniem i pocałunkami. Po masażu będę cię przyciągał na łóżku.

- Ja usiądę klęcznie na tobie.

- Wygładzę twój biust, dłonią.

- Chcesz skończyć, czy nie?

- Co to znaczy?

- Czy chcesz mieć ze mną dziecko?

- Teraz nie chcę.

- Dobrze, bądź delikatny!

Po dzikiej przygodzie Aileen straciła orientację w terenie. Następnego dnia była pełna energii.

2046

Był ciepły poranek. Jass przechadzała się lasem. Nagle usłyszała niespotykany ta szelest traw i pomruk. Spojrzała na ziemię i zobaczyła tam odciski łap, wilków. Rozejrzała się, jednak nic nie widziała. Zaczęła wnikliwie wąchać teren. Poczuła: znanego, zdyszanego i brudnego wilka. Odgarnęła krzewy i zobaczyła wykończonego Dragona z rodziną. Zaskoczona indianka ukucnęła.

- Jak ty tu dotarłeś?

Po założeniu spódniczki zaprowadziła wilki na plażę. Wczasowicze wystraszyli się. Na wieży, ratowników siedziała Lorelai. Zobaczyła wilki i zaniemówiła. Podeszła, usiadła klęcznie, zdjęła stanik i przytuliła Dragona.

- Kocham cię.

Została zwolniona. Przyszła do Armin’a.

- Cześć, czy coś się stało?

- Znalazł mnie mój syn i zwolniono mnie, bo to jest wilk. Czy mogę zbudować osadę w twoim lesie?

- Jasne, tylko nie wyrywaj roślin bez potrzeby! Chodź za mną!

- Ja odłożyłam pieniądze.

- Sadź i pielęgnuj rośliny! Czy masz plemię?

- Nie miałam czasu się tym zająć.

- Na plażę przychodzą bezdomni.

Po połowie roku osadę, Dragon zasiedliło 21 osób, poza Lorelai- 10 kobiet i jedenastu mężczyzn. Wytyczono ścieżki. Zrobiono stawy, sady i warzywniki. Skruszono wapień. Zmieszano: wodę, glinę i słomę. Uformowano cegły i fundamenty. Lora ułożyła ognisko. Zrobiła boisko i piłki. Wykopała toalety i basen. Wszyscy dobrali się w pary przeciwnej płci. Czterdziestodwuletniej Lorze przypadł osiemnastoletni Yerko. Lorelai wyglądała bardzo młodo. Funkcjonowano tak, jak w Oak hill z doświadczeniem wyniesionym z Vaquerii. Pewnego dnia Lorelai zwijała się z bólu z powodu kobiecych spraw. Yerko znał to z ulicy i wiedział, jak temu ulżyć. Zagotował wodę do wrzenia, wrzucił tam owoce jałowca i odczekał.

- Co ty wyrabiasz?

- Chcę ci pomóc i sobie przy okazji. Zaciśnij ten liść, zębami!

- Co ty robisz?

- Leż i zaufaj mi!

Sebastian przeniósł garnek. Lora chwyciła jego nadgarstek.

- Wiesz, że ja jestem starą babą.

- Jesteś w sam raz.

Chłopak chwycił obie ręce, Lory i przeniósł je nad jej głowę. Drugą rękę zanurzył we wrzątku i gładził łono, Lory. To dało jej ulgę.

- Odpoczywaj!

- Łał, dziękuję. Skąd to znasz?

- Z ulicy.

- To jest wrzątek. Wystarczyłaby para.

- Ja cenię swój czas.

- Jasne, jesteś super.

Maki zapytała cześć, co robisz?

- Zmywam z siebie krew.

- Co?

- Nie chcę o tym mówić.

Lora zebrała wszystkich.

- Wiecie, że mam 42 lata, ale mam jeszcze rozeznanie. Poznałam bezkompromisowego i walecznego przywódcę bez skrupułów. On korzysta z cudzej wiedzy, albo stawia na swoim. To jest Yerko.

- Zaskoczyłaś mnie. Proszę was o zebranie kamieni i ich podzielenie ze względu na rodzaje. Poza tym przyniosłem rośliny i wodę. Zbiera ten, kto pierwszy wstaje. Dragon jest naszym radarem. Ja dziś zrobię mapę, lasu. Tutaj kładę pierwsze: krzem, krzemień, żelazo, wapń, granit, złoto i srebro. Tu położymy miedź. Tutaj wrzucimy platynę, a tu rtęć. Antymon wrzucimy tu. Tutaj kładziemy siarkę. Tu zbieramy grafit, tu dyskrazyt. Tutaj jest miejsce fornitu, a tu argentytu. Tutaj dajemy sfaleryt, a tu chalkopiryt. To jest miejsce, tetraedrytu, stranninu i wurcytu. Tutaj położymy cynober, galanit, a tam kowelin i antymonit. Tu pakujemy piryt. Tu nosimy kobaltyn i pirotyn. Tam pakujemy arsenopiryt i markasyt. Tam wrzucamy molibdenit, rammelsbergit i prustyt. Tu oddzielamy pirargyryt, stephanit, bournonit i aurypigment. Tutaj kładziemy haueryt, ullmannit, bizmutyn i sylvanit. Tu składamy realgar i wiliomit. Tu wrzucamy: fluoryt, kryolit i halit. Tu kładziemy karnalit. Do roboty!

Przed świtem Yerko znalazł i zmieszał po rozłupaniu: Siarkę, Fosfor , Węgiel, Sód, Potas, amon, Magnez, Wapń, Stront, Mangan, Żelazo, Krzem, Glinę, Borowinę, Torf, Ił i Potas. Wstała Makarena.

- Co robisz?

- Mieszam błoto.

- Dlaczego?

- Po gorącej kąpieli: ujędrnia, pielęgnuje, wygładza, regeneruje i leczy.

- Słyszałam o tym, ale już nie ma morza Martwego.

- Są minerały.

- Czy ty je znasz?

- Znam.

- Mogę to zastosować?

- Jasne, też to sprawdzę?

- Ciepła, to dobrze.

Maki chwyciła udo, Yerko i całowała go. On ssał jej brodawki. Rotował jej piersi. Makarena przeniosła kolano nad wodzem i usiadła na nim klęcznie. Opadała i wznosiła się. Zadzierała głowę i zatrzymywała otwarte usta.

- Słuchaj Maki, trzeba zebrać rośliny i wodę!

- Zmieszajmy wodę z owocami!

- Jasne, weź trochę grzybów!

- Podniesiesz mnie?

Przeszli się nago po lesie.

- Czy nie chciałbyś zamieszkać razem ze mną?

- Ty mieszkasz z Robertem.

- Mieszkamy z partnerami zadaniowymi, nie seksualnymi.

- Tym jestem?

- Jesteś świetną przyjaciółką, mieszkającą osobno ze mną. Oboje potrzebujemy sił codziennie. Poza tym na razie nie chcę mieć dzieci. Mamy po 18 lat.

Yerko znalazł owoce, liczi i kaki. Lorelai przy śniadaniu zamknęła oczy i odchyliła plecy, zadzierając głowę.

- Co ci jest?

- Od lat nie czułam niczego, poza neutralnym smakiem. Kocham cię, Yerko.

- Chciałaś, żebym zadbał o was.

- Ty robisz dla nas luksus raz, kąpiele błotne, raz soki. Co to za smak?

- Owoc kaki, Maki to wymyśliła.

- Tylko rzuciłam temat, zmieszania wody z owocami.

Duża część, Chile wokół Vaquerii została wykupiona przez Armin’a i posadzono wszędzie drzewa i rośliny z dostępem do wody. 30 metrów kwadratowych stanowiło pole, lasu.

Armin i Yerko się spotkali. Armin chodził w kółko z opuszczoną głową, aż ją podniósł.

- Słuchaj, cały świat nawiedzają tsunami! Większość obszarów już zatonęła. Wkrótce może to dotknąć Chile. Jak możemy ochronić plemiona?

- Zróbmy statki!

- Jak?

- Do wręg przybijemy poszycia, mocując listwami odbojowymi na zewnątrz, poza wzdłużnikami. Węzłówki przybijemy wzdłużnikami do wręg wewnątrz. Potem przybijemy lewe postronne nadstępki. Tam przymocujemy kolumnę. Potem zrobimy denniki, by przewlec drugie kolumny, przybijając do pokładników, wzdłużnikami. Potrzebujemy nadstępek. Przybijamy pokładniki na górze do wzdłużników pokładowych. Robimy trzy wzdłużniki, między poszyciem i wręgą. Przybijamy mocnice pokładowe na górze. Potem przybijemy do kadłuba: dno, pokład i rufę. Wszystko złączymy wzdlużnikami.

Atmin dociekał.

- Z czego zrobimy poszycie?

- Obłożymy wręgę, materiałem. W mojej osadzie są szwaczki.

- No tak, trzeba wywiercić dziury dla steru. Jaką długość powinny mieć statki.

- 100 metrów...

- Ilu mamy osadników?

- Tysiąc dwadzieścioro czworo, potrzebujemy 21 statków.

- Warto jest dorobić: nadburcia, maszty i żagle.

- Jaką szerokość będą miały statki?

- 100 metrów na 10 metrów wystarczy.

Obaj wodzowie wydłubali projekt, statku na kamieniu.

- Gdzie je ustawimy?

Yerko odstąpił miejsce.

Wspólnymi siłami, obu plemion statki zbudowano w pół roku.

Pewnej ulewnej nocy, latem 2048 wszyscy osadnicy wnieśli na palach, statki do oceanu Atlantyckiego. Zauważył to chłopiec.

- Dokąd płyniecie? Mogę płynąć z wami?

Zmęczona Eleonore spojrzała na niego.

- Mały, nie przeszkadzaj!

Yerko podszedł do niego.

- Czekaj na brzegu, żeglarzu!

Po skończeniu roboty, Yerko znalazł chłopca.

- Cześć, jak masz na imię?

- Jestem James Gun.

- W czym nam pomożesz?

- Trochę: łowię, pływam wpław i mam dobry wzrok.

- Chodź! Przypilnujesz dziewcząt. Gdzie płyniemy?

- Nie wrócimy z oceanu.

Weszli na statek.

- Dlaczego?

- Chile zostanie zalane.

Indianki wniosły donice i wiadra: roślin, kamieni, ryb, past i kremów. Wniosły kosze: owoców, grzybów i węgla drzewnego. Zajęły tym połowę burty w każdym statku. Obok spiżarni była jedna kajuta z pięćdziesięcioma łóżkami, 10 metrów na 50 metrów. Wstawiono toalety z szambami. Yerko przedstawił, James’a Gun’a. Wszyscy zasnęli, prócz: Yerko, Armin’a, dziesięciu mężczyzn i dziewięciu indianek, którzy odpłynęli statkami. O świcie wstał James.

- Yerko, idź spać! Ja cię zastąpię.

- Na pewno dasz radę? Tu masz kompas.

 

Szymon „Żółwik” Kaczanowski

 

Poprzednia część ma tytuł, Po złomowaniu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania