Koniec jest bliski

- Wujku, a ty kim jesteś?

- Powiedzmy, że uczę innych o tym, co jest napisane w książkach.

- Jesteś nauczycielem?

- Nie do końca, ja uczę trochę starsze osoby niż zwykły nauczyciel. No i robię przy okazji mnóstwo innych, ciekawych rzeczy.

- To kim dokładnie jesteś? Jak to się nazywa?

- Dokładnie? Literaturoznawcą.

- Litelatulo co?

- Li-te-ra-tu-ro-zna-wcą. Zapamiętaj, będziesz mógł się w przedszkolu pochwalić.

***

- To powiedzcie kochani, kim chcielibyście zostać w przyszłości? Kto się zgłosił pierwszy? Tomek? Proszę, powiedz.

- Ja chciałbym zostać li-te-la-tu-lo-zna-wcą. Mój wujek jest i mówi że to baldzo fajna placa. Czyta książki i opowiada innym bzdety (nie wiem do końca co to, ale się dowiem). Oni to muszą notować i potem zdawać e…egzaminy chyba.

- Dziękujemy ci, kto następny?...

***

- Tomek, do odpowiedzi!

- Ale już mnie pan dzisiaj pytał!

- A czy to komuś przeszkadza? Może tobie, bo mi nie. Wstawaj! I opowiedz mi o pracy organicznej w Dziadach II.

- Mickiewicza?

- A kogo innego? Conrada?! Jeszcze jedno głupie pytanie i skończysz jak poprzednio, z kolejną jedynką w dzienniku! Praca organiczna w Dziadach.

- Ale pan nic nie mówił o Dziadach ani tym bardziej o pracy organicznej – stwierdził pan przecież, że na egzaminie ósmoklasisty z Mickiewicza przyda nam się tylko Pan Tadeusz. Poza tym, z tego co mi wujek mówił, to praca organiczna to okres pozytywizmu, a nie romantyzmu…

- Nie kwestionuj mojej wiedzy! Siadaj, pała! Jak nie weźmiesz się do nauki, w życiu nie zobaczysz na oczy nawet świadectwa siódmoklasisty, nie mówiąc już o egzaminie na koniec podstawówki!

***

- Mamo…

- Nie.

- Ale…

- Przecież wiem, o co chcesz spytać. Czy nie dałoby się przenieść cię do innej szkoły. Męczysz nas z tatą o to parę miesięcy. I nasza odpowiedź ciągle brzmi: nie. Tak, znam wszystkie twoje argumenty i owszem, są one dla mnie ważne. To po prostu zbędne: wytrzymasz ostatni rok z tym nauczycielem, a potem pójdziesz do szkoły średniej i będzie dobrze.

- Tia, jasne. Tylko że nic nie będę wiedział z literatury. I moje marzenia runą.

- Mówiłam ci przecież, kariera profesorska nie jest taka kolorowa. Lepiej zostać na przykład programistą: zarobki wyższe i praca łatwiejsza…

- Super, że wiesz, co dla mnie będzie najlepsze!

***

- Tomek, wiesz już co chcesz zdawać na maturze?

- Co chcę, czy co będę?

- A to nie to samo?

- Niestety nie.

- Czemu?

- Bo chciałbym pisać polski rozszerzony i iść na UJot, ale ostatecznie pewnie będę pisać matmę i skończę na polibudzie.

- Stary, to co ty robisz w technikum?

- Też się zastanawiam. Od czterech lat tu gniję. A wiesz czemu? Bo jakiś pieprzony polonista w podstawówce uparł się, że mnie ugnoi. Typ totalnie nie umiał uczyć, ale gówno go to obchodziło. Wiedziałem więcej od niego, ale gościu wstawiał mi pałę za pałą, na pewno modląc się, żebym nie zdał klasy. Na szczęście byłem na sukinsyna za inteligentny i jakoś przeżyłem. Niestety przez niego nic nie umiałem ani to z polskiego, ani z innych przedmiotów – bo próbowałem przeżyć tą jedną waloną lekcję. Od początku chciałem, jak to mówią, iść w profesory, ale teraz nie ma szans – skończę jako marny informatyk, jeśli tylko wyjdę z tej budy z jakimś sensownym papierkiem.

***

- Tomek, coś taki smutny?

- A nic…

- Ile dostałeś z próbnej?

- Z polaka?

- No a z czego, przecież to teraz gościu oddawał.

- 28.

- Ile?!

- Tyle ile słyszysz. A to też na farcie, bo jedno zamknięte strzelałem.

- Ale jak, czemu? Przecież mówiłeś, że kiedyś to było twoje wielkie marzenie?

- Kiedyś. Teraz już nie. Ten co nas uczy może jest lepszy od gnoja z podstawówki, ale też nic nie umie. Mówię ci, nie zdam nawet podstawowej matury.

- Zdasz, pomogę ci, zrobimy wszystko, żebyś zdał.

- Ale czy ja chcę zdać? Musiałbym czytać lektury i się starać, a po co?

- Jak to po co? Żeby mieć maturę. Żeby się dostać na studia. Żeby cokolwiek osiągnąć w życiu.

- Moje ambicje zginęły wraz z nadziejami. Po co?

- No ale nawet jak nie możesz zrobić jednego, to możesz co innego. A może kiedyś jeszcze powrócisz do wcześniejszych marzeń? Weź się za siebie. Mam jeden ciekawy pomysł, dzięki któremu możesz sobie znacząco ułatwić pracę…

- Jaki? Na co?

- Na wypracowanie.

- Trzeba czytać lektury. A ja nie już nie lubię. Kilka jest fajnych, jakaś jedna pewnie trafi się do tematu, ale co z drugim tekstem? Nie czytam już książek.

- No właśnie na to mam pomysł.

- A to mnie zaciekawiłeś… Mów.

- Wiesz zapewne, że możesz odwołać się do dowolnego tekstu kultury, co nie? Nawet do własnych opowiadań, co kiedyś wrzucałeś do neta, pamiętasz, mówiłeś mi.

- No tak, pisałem, nadal czasem piszę, ale to jest całkiem poza tematami maturalnymi. Jakieś głupiutkie, prościutkie fantasy, czy coś w tym stylu.

- Dobra, słuchaj dalej. Robisz tak: na egzaminie piszesz cokolwiek. Odnosisz się do wymyślonego dzieła; dowolny tytuł, bohater i wydarzenia – wszystko, tak, żeby pasowało ci do tematu. Tylko musisz zapamiętać, co tam naskrobałeś. Po maturze przychodzisz do domu i piszesz opowiadanie; o tym tytule, z tymi bohaterami i z przebiegiem zdarzeń takim, jakie opisałeś na wypracowaniu. Jak się pomylisz, jesteś trupem, ale jeśli nie, masz maturkę w kieszeni.

- Niekoniecznie jestem trupem, egzaminator raczej nie przeczyta tego opowiadania. Poza tym nie wie, że ja to ja, podpisujemy się tylko peselem.

- I tu słuszność wędruje do ciebie. Zastanawiałeś się jednak, że przecież sprawdzający twój test może wejść na wattpada, na którym udostępnisz to opowiadanie? Sprawdzi datę publikacji i zrozumie, co jest grane.

- Nie wierzyłbym zbytnio w jego inteligencję, jednak jakieś ryzyko pozostaje… Myślałeś już o tym, co nie?

- Oczywiście że tak. Spokojnie, zaraz będziesz mi dziękować na kolanach, ale teraz mnie jeszcze posłuchaj. Na koniec tekstu piszesz, że udostępniasz je ponownie, bo musiałeś poprawić jakieś drobne błędy lub trochę przeredagować.

- Jesteś genialny!

- Wiem.

- Ej, a pomyśl, co można by napisać w tym opowiadaniu – jak idziemy na całość, to trzeba zaszaleć: niech w naszym dziele znajdzie się dwóch bohaterów takich jak my, którzy wymyślili podobny sposób na proste i skuteczne zdanie matury.

- Normalnie Incepcja!

- Zabijemy go tym!

- Ku chwale ojczyzny! Robimy to!

***

Tekst udostępniam ponownie, gdyż konieczne było przeredagowanie go, w celu usunięcia drobnych błędów natury językowej.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania