Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Koniec Pewnego Rozdziału

Pewien rozdział właśnie się zakończył. Wciąż huczało mi w głowie, ból był nie do zniesienia. Stałam samotnie na polanie, oświetlona blaskiem księżyca, w samej bieliźnie. Ognisko przyjemnie ogrzewało moje nagie ciało i tylko smród palących się ubrań psuł ten magiczny spokój. Byłam cała brudna we krwi, ziemię miałam pod paznokciami, nawet w uszach. A wszystko zaczęło się dwa dni wcześniej.

Jak zwykle, po uczelni poszłam do biblioteki wypożyczyć kilka książek. Studiowałam budownictwo, dokładniej inżynierię procesów budowlanych. Byłam szczęśliwa, pięłam się coraz wyżej ku swoim planom i marzeniom. Piątkowe zajęcia zakończyły się spokojnie, weekend miałam wolny, więc wieczorem, wraz z przyjaciółkami, postanowiłam pójść do klubu trochę wyluzować.

Trunki kelnerzy lali litrami, świetnie się bawiłyśmy, tańcząc przy muzyce techno. Wszystkie cztery roześmiane, spełnione, z wielkimi planami na przyszłość. Pod koniec naszego posiedzenia dosiadło się do nas dwoje młodych mężczyzn. Bardzo przystojni, sądząc po wyglądzie bogaci. Jeden z nich zawrócił mi w głowie. Miał zielone oczy, krótkie blond włosy i uśmiech anioła. Muskularną sylwetkę uwydatniła idealnie skrojona koszula. Po krótkiej chwili rozdzieliłyśmy się. Dziewczyny poszły w swoją stronę z drugim mężczyzną, a ja, wraz z moim blond ogierem, wyszłam z klubu.

Pojechaliśmy do jego mieszkania. Pięknie urządzony dom, już od wejścia intrygował i zachwycał. W środku było o wiele lepiej, choć nieco mrocznie. Czerwono-krwiste ściany, brązowy parkiet i wielki, misiowy dywan w kolorze nieskazitelnego hebanu. Rzuciłam szpilki na bok, płaszcz również i udałam się za Johnem do salonu. Poszedł nalać nam wina, a ja w tym czasie rozglądałam się po pomieszczeniu. Nic nie wskazywało na ten dramat, który wydarzył się pół godziny później. Piliśmy wino, siedząc przy kominku i rozmawialiśmy, ciągle się śmiejąc. Czas mijał nam naprawdę przyjemnie.

W pewnym momencie John zaczął mnie dotykać w dość jednoznaczny sposób. Na początku kokieteryjnie go odpychałam, mówiąc, że nie chce się spieszyć. Jednak tego nie rozumiał. Za trzecim razem, powiedziałam wyraźnie i stanowczo nie. Zdenerwowany tym jednak usłuchał i prowadziliśmy dalej rozmowę, która stała się wymuszona i czerstwa jak tygodniowe bułki. Chciałam wyjść, z początku nie robił z tego powodu problemów, choć ten pomysł wyraźnie nie przypadł mu do gustu. Stojąc przy kominku i trzymając lampkę wina w lewej ręce, poprosiłam go aby mnie odprowadził do drzwi. Przytulił mnie, na co nie protestowałam, jednak po chwili chciał mnie pocałować. Delikatnie go odepchnęłam i zaczęłam kierować się do wyjścia.

Wtedy złapał mnie za dłonie, boleśnie je wyginając do tyłu. Krzyknęłam by mnie puścił, jednak zamiast tego, rzucił mną o podłogę obok kominka. Szarpaliśmy się, krzyczałam, błagałam żeby przestał i zostawił mnie w spokoju. Podciągnął moją sukienkę do góry, wciąż trzymając mnie za nadgarstki. Trzęsłam się ze strachu, wciąż wrzeszcząc i próbując uwolnić, a on jedynie z szelmowskim uśmiechem na twarzy, patrzył mi w oczy, rozpinając swoje spodnie. Miałam obolałe ciało, byłam skostniała z przerażenia, nawet nie dotarło do mnie, w którym konkretnie momencie zaczął mnie gwałcić. Płakałam, prosiłam… jednak nie słuchał. Przycisnął dłonie do mojej szyi odbierając mi tlen. Biłam go pięściami po twarzy, ramionach. Drapałam. To jednak nic nie dało.

Zauważyłam przy kominku stojak, w którym były pogrzebacze. Któreś z nas, podczas szarpaniny musiało go wywrócić. Ostatkiem sił próbowałam dosięgnąć jednego z pogrzebaczy. John nawet tego nie zauważył, wciąż robiąc mi krzywdę. Gdy w końcu mi się udało, mocno go chwyciłam i niewiele myśląc uderzyłam w głowę swojego oprawcę. Padł z wrzaskiem na mnie, szybko zepchnęłam go z siebie i wymierzyłam jeszcze kilka razów, celując w głowę. Czy żałuję? Nie. Należało się temu skurwielowi za to co mi zrobił. Padł i więcej się nie poruszył, a ja szybko zabrałam swoje rzeczy i wybiegłam z tego mieszkania horroru.

Biegłam co sił w nogach w stronę swojej dzielnicy. Ludzie nie zwracali na mnie uwagi. Ot, kolejna młoda gówniara, nawalona i pewnie po prochach. Będąc już w swoim mieszkaniu zrzuciłam z siebie ubrania, porwałam je na strzępy i wyrzuciłam do kosza. Nalałam gorącej wody do wanny i weszłam do niej. Parzyła mnie cholernie. Całe ciało miałam obolałe, a miejsca intymne najbardziej. Szorowałam się gąbką prawie do krwi, chcąc zmyć z siebie ten wstyd i hańbę. Zmyć ten dotyk, zapach tego człowieka i wspomnienie o nim. Chcąc zmyć wszystko co było z nim związane. Woda była już lodowata, gdy z niej wyszłam. Owinięta szlafrokiem rzuciłam się do łóżka i zakopałam kołdrą. Nie przespałam prawie w ogóle nocy, wciąż płacząc i klnąc czemu to właśnie mnie spotkało. Wtedy po raz pierwszy w życiu pocięłam swoje nadgarstki. Nie miałam odwagi by odebrać sobie życie.

Przed południem obudziłam się. Oczy miałam opuchnięte i przekrwione, usta szorstkie od odwodnienia. Nie wiem o czym myślałam w tamtej chwili, ale wsiadłam w samochód i pojechałam do tego dupka. Po co? Naprawdę nie wiem. Zapukałam do drzwi, będąc ubrana w dresy i z włosami związanymi w kitkę. Nikt nie otwierał, więc po dłuższej chwili nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Salon był w takim samym nieładzie, jak wtedy gdy z niego wybiegłam, zatrzaskując za sobą drzwi. A John… Wciąż leżał przed kominkiem, w tej samej pozie. Powoli do niego podeszłam, kucnęłam i sprawdziłam jego puls. Nie żył. Nie zmartwiło mnie to. Znalazłam kluczyki od jego garażu i tam wjechałam samochodem, zamykając go za sobą.

Był ciężki, nie wiem ile skurwiel ważył, ale dwie godziny zajęło mi przetaszczenie jego zwłok do garażu, a później wepchnięcie ich do bagażnika mojego samochodu. A po wszystkim, jakby nigdy nic, wyjechałam z garażu i udałam się prosto do sklepu budowlanego. Byłam studentką budownictwa, więc właściciel doskonale mnie znał. Z uśmiechem na twarzy podał mi dwie szpadle, trzy piły uniwersalne i życzył zdrowia, sądząc po moim wyglądzie, że jestem chora. Wróciłam do jego mieszkania i zaczęłam sprzątać. Wymyłam podłogi z krwi, naczynia. Pogrzebacze wyczyściłam. Zostawiłam po sobie idealnie wysprzątane mieszkanie.

Zbliżała się osiemnasta, wsiadłam do samochodu i zamykając drzwi na klucz, wyjechałam. Skierowałam się na drogę wyjazdową z miasta, jechałam długo, dopóki nie dotarłam do lasu. Tam, już kierując się leśnymi ścieżkami, wjechałam w głąb naturalnej obfitości, dalej lecąc między drzewami, które na moje szczęście nie rosły gęsto obok siebie. Było już ciemno, jak się zatrzymałam. Wyjęłam z bagażnika ciało Johna, piły i zaczęłam go kroić. Nie miałam żadnych wyrzutów sumienia, zrobiłam to z uśmiechem na ustach. Jeden z kawałków jego ciała zakopałam w miejscu w którym stałam, kolejne parę metrów dalej, dopóki nie pozbyłam się ostatniej części jego marnego żywota. Później rozpaliłam ognisko, paląc swoje ubrania i jego klucze od mieszkania. Stałam przed ciepłem ognia z uśmiechem, wsłuchując się w ciszę, która panowała dookoła mnie. Po powrocie do domu, posprzątałam swój samochód i szczęśliwa poszłam spać w swoim łóżku. Nazajutrz zgłosiłam gwałt na policję, podając jedynie imię i miejsce z którego uciekłam. Resztę już znacie.

- Czy przyznaje się pani do morderstwa, pozbycia zwłok i składania fałszywych zeznań?

- Tak. Przyznaję się do wszystkiego, Wysoki Sądzie - odpowiedziałam z uśmiechem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Dekaos Dondi rok temu
    Kawita↔Można by rzec, konkretny tekst, gdyby wyobrazić sobie, pewne szczególne fragmenty. Faktycznie.
    Jak koniec pewnego rozdziału... ale nie książki:)↔Pozdrawiam?:)
  • Kavita rok temu
    Dziękuję za wizytę Dekaos :) Muszę trochę popracować jeszcze nad tekstem w wolnej chwili, nie do końca jestem z niego zadowolona. Miłego wieczoru :)
  • Narrator rok temu
    Ciekawa fabuła, choć wolałbym, żeby pojechali na Cinque Terre i spędzili tam kilka upojnych nocy.? Sceny gwałtu i morderstwa nie przemawiają do mnie.

    „Przycisnął dłonie do mojej szyi odbierając mi tlen.” — człowiek wdycha powietrze, nie sam tlen:
    „Przycisnął dłonie do mojej szyi, aż nie mogłam oddychać”.

    Jedyne co mnie razi to ekstremalne, mało wiarygodne opisy w niektórych miejscach: zło rodem z piekła? kontra cała w skowronkach ?, nic pomiędzy, pewnie dlatego, że nie piszesz w oparciu o własne doświadczenia.

    Pozdrawiam i zachęcam do pisania kolejnych opowiadań. ?
  • Kavita rok temu
    Dziękuję Narrator za wizytę. To prawda, nie piszę w oparciu o swoje doświadczenia, dodatkowo nigdy raczej nie pisałam opowiadania w takim temacie. Chciałam spróbować czegoś nowego :) Będę jeszcze szlifować tekst, więc dziękuję za wskazówki. Miłego dnia :)
  • Narrator rok temu
    Kavita

    Dałem piątkę.☆☆☆☆☆?️
  • Kavita rok temu
    Narrator Dziękuję, miło mi bardzo :)
  • MartynaM rok temu
    'moje nagie ciało' bez moje, bo wynika z kontekstu
    'swoim planom' - po prostu planom, bo jw.
    'a ja, wraz z moim blond ogierem,' - bez moim jw.
    'Wtedy złapał mnie za dłonie, boleśnie je wyginając do tyłu. Krzyknęłam by mnie puścił, jednak zamiast tego, rzucił mną o podłogę obok kominka.' - 'mnie' powtórzone zbyt blisko obok siebie, z drugiego można zrezygnować, ''mną'' zapisać inaczej.
    'Przytulił mnie, na co nie protestowałam, jednak po chwili chciał mnie pocałować.' - w tym zdaniu z ''mnie'' podobna sytuacja. Blisko siebie. Razi.
    'rozpinając swoje spodnie' - bez swoje

    W sumie można tak cytować w nieskończoność, bo w każdym zdaniu dominuje ''mnie'', 'swoje'' itd.

    Powinnaś poprawić, bo historia ciekawa, niechby nie raziła zapisem.
    Na razie nie oceniam.
  • Kavita rok temu
    Dziękuję, że wpadłaś Martyna :) Posiedzę jeszcze nad tym tekstem, a jak już poprawię to dam znać tutaj. Dziękuję za wytknięcie błędów, to dla mnie ważne. Miłego dnia :)
  • „ Stałam samotnie na polanie, oświetlona blaskiem księżyca, w samej bieliźnie.” Taka pierdoła, ale czy tu szyk jest ok? Jakoś tak mi dziwnie brzmi.

    Stałam samotnie na polanie, (ubrana-odziana) tylko w bieliznę i oświetlona blaskiem Księżyca. (W tym układzie to ja bym dał Księżyca z dużej, bo chodzi o nasz Księżyc, nazwane ciało niebieskie a nie jakiś tam niezidentyfikowany księżyc na innej planecie)

    Jedną Ci wyłapałem rzecz, ale pewnie tak jak masz też by mogło być… Nie, szyk na pewno nie jest poprawny. Można zdanie inaczej przebudować niż ja to zaproponowałem, ale moim zdaniem powinnaś to zrobić.

    Jeśli chodzi o całość, jeszcze coś bym wydłubał tu czy tam, ale ogólnie jest bardzo spoko. Widzę, w komentarzach, że jesteś otwarta na wskazania i to dobrze o Tobie świadczy, będą z Ciebie pisarze… pisarki… ludzie :)

    Pozdrawiam :)
  • Kavita rok temu
    Nie pomyślałam szczerze, by napisać Księżyc z dużej, choć to takie logiczne... Nie mniej dziękuję za zwrócenie uwagi Maurycy. Będę jeszcze siedzieć nad tekstem, tak jak nad poprzednim :) Miłego dnia i dziękuję za wizytę :)
  • Domi51 rok temu
    Ciekawa fabuła, miłosna a jednocześnie przypomina thriller. Łap 5
  • Kavita rok temu
    Dziękuję za komentarz :) Jeszcze będę pracować nad tekstem jak tylko znajdę czas, więc zapraszam w przyszłości ponownie :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania