Kontrrewolucja na Fali
Hej, ty, co lejesz wodę gładko jak atłas,
Myślisz, że donikąd to wcale nie jest dno?
Że zakazy to tylko dekoracyjny kwas,
A ratownik twój młodszy - to strażnik niewygodny?
Ostrzegamy: Ta rzeka ma dno z rozbitych luster,
Gdzie sygnały jego - to wodna kontrrewolucja w skrytości!
Nie wysyła pomocy, nie ciągnie z odmętów w górę,
Lecz tnie ciszę echem: "Tu tonie pustość!".
Więc płyń więc, roztrzaskuj szkło języka o brzegi!
Niech neonowy toksyk, co ślina ci przyniesie,
Oparzy nasze kostki, zaplącze się w biegu,
Niech w pięty nam wsiąka, jak kwas w beton niesie!
Niech ta randka - statek widmo - eksploduje w pianę!
Niech wszystkie znane związki - słów, uczuć, atomów -
Zawiodą najpiękniej, jak kwiaty w środku lata,
Gdy płatki w bezdechu rozsypią się złotem.
Lub nie.
Niech tonąc powoli w słów letnim bezwładzie,
Wciąż wierzysz, że lanie to pewna droga donikąd.
A my - na brzegu ciemnym - czekamy na twój rozkaz:
By wziąć głęboki oddech... i skoczyć w odmęt.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania