Ja pierwsza! :)
Oj dawno nie było nic twojego, oj dawno, to i przeczytałam :)
Fajnie, swojsko i roboczo się zrobiło. Ksywy ciekawe i urozmaicają całość. Na ten moment to tylko wprowadzenie (odczytuję, że to rozdział I) do dłuższej całości. Poczekam więc na dalszy ciąg, by zobaczyć, co ten chłopak tam robił i jak długo. Może to były wakacje? Palić się nauczył, a fajka oddać nie musi, hm, przykra sprawa z tym palaczem.
Zostawiłam 5 i pozdrawiam :)
Odpierdala mu bo ma - przecinek przed bo
Wbrew insynuacjom artysty Dżona - i ja tu bywam rzadziej. Niemniej si, Nmp we własnej osobie. Pisz, Jareczku, coś czasem nie sf, nie fantasy, jak wyżej. A ja będę czytać.
No, ja to ja. Tylko i aż. A artysta Dżon, to artysta Okropny. W cywilu ma na imię Dżon, tylko że po polsku. Więc wszystko się zgadza. (Dodam Ci taką ciekawostkę, że ostatnio dzierga dywaniki. Znaczy Dżon, nie ja).
Dziękuję za sam akt przeczytania, staram się pisać w stylu (nieco) Myśliwskiego tj. mało zwrotów akcji, a interesować sama obyczajowością (trudne to :P)
Pół twojego opowiadania to opis pracowników, niezbyt przykuwający uwagę. Z tego opisu wynika, że na budowach pracują ludzie, których nigdy nie spotykamy na ulicy, a jest chyba zupełnie inaczej. Znam wielu bardzo porządnych rzemieślników, ż którymi można porozmawiać na wszystkie tematy i niejednego mogą zapędzić w kozi róg. Skąd ty wyciągnąłeś tych ludzi? Nie wiem! Akcja? Nic ciekawego się nie dzieje, nie wiadomo tak dokładnie o co chodzi i zapewne się nie dowiem, chodż wygląda na to, że to pierwszy rozdzial. Nie oceniam tego, zaczekam na następny wpis. Pozdrawiam.
To nie action RPG, żebym zapierniczał 10 zwrotów akcji na akapit, przeciwnie, ma iść w stylu Chwina, Stasiuka, Myśliwskiego i tylko po to zacząłem bebrać w lit. obyczajowej - żeby się nauczyć pisać ciekawie bez nadmiernej dynamiki. "Skąd ty wyciągnąłeś tych ludzi?" - z budowy, a konkretnie z licencia poetica.
No proszę, czyli pisujesz coś innego niż fantasy. Bardzo wiarygodnie opisane, ale nie mój klimat, po prostu. Nie oceniam więc. Szara rzeczywistość po przeczytaniu Małeckiego mnie przytłoczyła, nie mam siły rozgrzebywać tego na nowo :P
PS: Skrycie mam nadzieję, że poczęstujesz opowijskich odbiorców jakimś horrorem albo czymś w tym stylu. Ale tak czy siak, wróciłeś. Fajnie.
Kurczę, naprawdę bardzo dorosłe pisanie. Zazdroszczę lekko, ale bardziej podziwiam za pomysł i wykonanie - naprawdę spoko. Napisane dynamicznie, lekkim językiem. Będę czytał kolejne rozdziały. Pozdro
Nie mogłam przegapić Twojego, choćby chwilowego, pojawienia się na opowi, nawet specjalnie się zalogowałam, żeby skomentować :P
Przyznaję, że zaczęłam od komentarzy, a dopiero później przeszłam do tekstu (choć od początku wiedziałam, że go przeczytam). Mówię o tym, bo po Twoich odpowiedziach do niektórych komentarzy zaczęłam zastanawiać się, w jaki sposób będziesz starał się osiągnąć cel, który sobie postawiłeś.
Czytając pierwszy akapit, postanowiłam komentować na bieżąco w trakcie czytania, żeby po prostu nie czytać go drugi raz wyłącznie na potrzeby komentowania, a bez tego pewnie niejedna rzecz by mi umknęła.
Od razu wspomnę czasie, bo pierwsze zdanie zapisałeś w czasie przeszłym, później już trzymałeś się teraźniejszego. Od wprowadzenia dialogu znowu pojawiają się fragmenty w czasie przeszłym i teraźniejszym, a nawet przyszłym. Przy okazji jednak tego pierwszego zdania mam też inną wątpliwość:
„Przyszedłszy do pracy, jak zwykle, przebrałem się w uniform adekwatny do wykonywanego zadania i taką też zrobiłem minę”. ― Zwracam uwagę na to zdanie, bo nie jestem pewna, czy do końca świadomie zastosowałeś taką interpunkcję. Taka budowa daje dwa warianty znaczeniowe. Pierwszy, ze względu na wtrącenie słów „jak zwykle”, sugeruje, że bohater przyszedł do pracy jak zwykle (co zostaje podkreślone owym wtrąceniem) i przebrał się w uniform. Druga możliwość dotyczy połączenia słów „jak zwykle” z czynnością przebierania się. Gdyby to nie było wtrącenie, to znaczy nie byłoby kończącego je przecinka, zdanie jasno mówiłoby o tym, że po przyjściu ― jak zwykle przebrał się w uniform. Zdanie jest jednak zapisane poprawnie i w sumie gdyby się uprzeć, to mogłoby przyjąć także to drugie znaczenie, choć nie do końca byłoby takie domyślne. W każdym razie traktuj to po prostu jako analizę zdania przez wzgląd na jego ewentualną niejednoznaczność, a nie uwagę do zapisu.
Już przy drugim zdaniu chciałam zwrócić uwagę na ten skrótowy zapis godziny, ale po przeczytaniu kolejnych kilku linijek zawahałam się. Zasada zasadą, ale jest ona umowna, a Ty konsekwentnie stosowałeś skróty, bo później pojawiło się „tzw.”, no i „HS-” (swoją drogą pomysł z homo sapiens minus jest jednym z tych, które przez swoją nowość zaciekawiają czytelnika).
Sam język prowadzenia narracji jest interesujący. Z jednej strony piszesz o ludziach wykreowanych na, jak sam narrator ich określa, debili, a z drugiej używasz słownictwa, które przywodzi na myśl całkiem inne środowisko. Mnie rozbroiło już to zdanie: „Obok niego – Nowak i ten drugi debil, którego nazwiska nawet nie warto pamiętać - dyskutują na tematy zupełnie im obce, niedostępne ich wątłej percepcji” ― ale to dlatego, że skojarzyło mi się z jednym z przykładów przesadzonych eufemizmów, które pojawiło się na jednych z zajęć, a mianowicie „fotonowo niepercepcyjny” jako określenie człowieka niewidomego :D
Kolejna wątpliwość: „Wspomniany debil ma paskudny siwo-czarny wąs, brązowe złodziejskie oczka”. ― Tu moją uwagę zwróciły te „brązowe złodziejskie oczka”, przy czym różnica wynika z występowania albo pominięcia przecinka i chociaż tu już większość jej prawdopodobnie nie dostrzeże, bez przecinka wyrażenie to mówi o złodziejskich oczkach, które są brązowe, natomiast z przecinkiem opisywałbyś wyłącznie oczka jako i brązowe, i złodziejskie, a więc oba przymiotniki byłyby równorzędne. Brak przecinka sprawia, że tej równorzędności nie ma i pierwszy przymiotnik określa całe wyrażenie złożone z drugiego przymiotnika i rzeczownika. Być może ten zapis pojawił się w pełni świadomie, a być może nie, tego nie wiem, dlatego to wspominam, tym bardziej że we wcześniejszej części zdania również zastosowałeś taki zapis.
Nie byłaby sobą, gdybym i tu się nie przyczepiła: „jeżeli nie otworzy gęby, to – użyczając słów Tetmajera – dusza mu się tarza w konwulsjach”. ― Mam tu na myśli treść wtrącenia. „Użyczyć” można czegoś (coś) komuś ― sjp mówi o daniu komuś czegoś na jakiś czas, udzieleniu komuś np. gościny, a także o staniu się źródłem czegoś. Wszędzie tu występuje ten jeden kierunek od siebie do zewnątrz. W przypadku na przykład czasownika „pożyczyć” jest już inaczej, bo można pożyczyć coś komuś albo od kogoś. Być może jest to czepialstwo, może gdzieś znalazłby się również jakiś przypadek użyczania od kogoś. W każdym razie zwróciło to moją uwagę podczas czytania. Swoją drogą, ciekawe te słowa :D
„ton jej głosu nawodniony jest wieloletnią pogardą do tego typu ludzi”. ― Ciekawe użycie słowa „nawodniony”. Nawodniony ton głosu, nawodniony pogardą...
Kawałek dalej pojawił się również ciekawy tym razem kontrast w słownictwie: „Insektoidalnej budowy, rachityczny humanoid - łeb do połowy schowany w kołnierzu, twarz nawet ładna, rysy szlacheckie. Ubebłany paliwem siada koło Pana z pomidorem, Nowaka i Debila”. ― Na początku takie techniczno-naukowe słownictwo, które w następnym zdaniu zamienia się na takie potoczne „ubebłanie”.
Teraz drobna uwaga: „Wisienką na torcie jest wejście Kierownika, który (przecinek) wysmarkawszy się w dłoń, wchodzi i wita się ze wszystkimi”. ― Imiesłów przysłówkowy uprzedni, podobnie jak współczesny, tworzy formę zdaniową, stąd rozdziela się go przecinkiem.
„Pierwsze zdanie, jakie zapadło mi w pamięć tamtego dnia (przecinek) należało do kierownika”. ― Zdanie podrzędne wtrącone w nadrzędne.
„Kiero - takiego skrótu będę używał - machał pustym baniakiem, jak flagą narodową”. ― Przecinek przed „jak” jest zbędny, bo to porównanie proste.
„sprząta bajzel po piaskarce, a ja wskakuje na jego miejsce przy zbrojeniach”. ― „Wskakuję”.
„kto wie, co ~być może~ by z nią osiągnął”. ― Dziwny trochę ten zapis.
No i dotarłam do końca tej części. Tekst niedługi, ale na swój sposób interesujący. Wspominałam już o języku, o ciekawych wyrażeniach i tych kontrastach, które przyciągały moją uwagę. Mimo braku akcji zawsze doceniam „zabawy” słowem i łączenie go z sytuacją. Lubię trafiać na świadome dobieranie konkretnego słownictwa, dostrzeganie nawet drobnych różnic między wariantami, a na innym poziomie decydowanie o współgraniu słownictwa z sytuacją, bohaterami, światem przedstawionym albo o ich kontrastowaniu. To już jednak są kwestie metajęzykowe, które wiele ludzi woli omijać, nie brać ich pod uwagę, zwłaszcza jeśli tworzą dla samego tworzenia, wyrzucenia z głowy pomysłu bez głębszego zastanawiania się nad sposobem. Analizuję i staram się doszukiwać wariantów we wszystkim, a później rozpatrywać, który jest lepszy, również w interpunkcji, stąd niektóre moje słowotoki.
Patrząc jednak od tej strony fabularnej, tekst stanowi pewną całość. Zaczyna się przedstawieniem postaci, po czym uwaga zostaje zwrócona na jednego z bohaterów, z którym narrator ma do czynienia, i wspomniana zostaje rozmowa o filozofii, co gdyby znowu odnieść się do środowiska, opisu tych osób za odstające, a jednak takie nie było.
Jeden z komentujących wypomniał, że nie wie, skąd wziąłeś tych ludzi i (domyślnie w przeciwieństwie do nich) jest wielu takich, z którymi można porozmawiać na wszystkie tematy, ale czy nie o tym właśnie świadczy wspomniana wyżej rozmowa? Przecież ona pokazuje, że człowiek z budowy również ma swój pogląd i jest to pogląd dostrzegalny u takiego człowieka jak Lem.
No i na koniec ukazany jest dalszy los Piłsudskiego i następuje powrót narratora do czasów przyszłych względem przedstawionych wydarzeń. Tak więc nie daje to żadnych przesłanek na temat ciągu dalszego, który, mam nadzieję, że jednak się pojawi.
Na tym chyba czas poprzestać, bo tak na marginesie, ten komentarz ma już dwie strony XD Cóż, do następnego tekstu :D
Ty nadal tutaj! Jak fajnie, że dobrzy, bardzo dobrzy pisarze są tutaj. Mądry tekst. Podoba mi się ten moment - filozofia to gówno - do ...nie?
Fajnie przedstawione tak lekko, zrozumiale; 5 :) Pozdrawiam.
Komentarze (20)
Oj dawno nie było nic twojego, oj dawno, to i przeczytałam :)
Fajnie, swojsko i roboczo się zrobiło. Ksywy ciekawe i urozmaicają całość. Na ten moment to tylko wprowadzenie (odczytuję, że to rozdział I) do dłuższej całości. Poczekam więc na dalszy ciąg, by zobaczyć, co ten chłopak tam robił i jak długo. Może to były wakacje? Palić się nauczył, a fajka oddać nie musi, hm, przykra sprawa z tym palaczem.
Zostawiłam 5 i pozdrawiam :)
Odpierdala mu bo ma - przecinek przed bo
W oczekiwaniu na kontynuację. Kontynuuj. Dobre. Naprawdę.
PS: Skrycie mam nadzieję, że poczęstujesz opowijskich odbiorców jakimś horrorem albo czymś w tym stylu. Ale tak czy siak, wróciłeś. Fajnie.
Przyznaję, że zaczęłam od komentarzy, a dopiero później przeszłam do tekstu (choć od początku wiedziałam, że go przeczytam). Mówię o tym, bo po Twoich odpowiedziach do niektórych komentarzy zaczęłam zastanawiać się, w jaki sposób będziesz starał się osiągnąć cel, który sobie postawiłeś.
Czytając pierwszy akapit, postanowiłam komentować na bieżąco w trakcie czytania, żeby po prostu nie czytać go drugi raz wyłącznie na potrzeby komentowania, a bez tego pewnie niejedna rzecz by mi umknęła.
Od razu wspomnę czasie, bo pierwsze zdanie zapisałeś w czasie przeszłym, później już trzymałeś się teraźniejszego. Od wprowadzenia dialogu znowu pojawiają się fragmenty w czasie przeszłym i teraźniejszym, a nawet przyszłym. Przy okazji jednak tego pierwszego zdania mam też inną wątpliwość:
„Przyszedłszy do pracy, jak zwykle, przebrałem się w uniform adekwatny do wykonywanego zadania i taką też zrobiłem minę”. ― Zwracam uwagę na to zdanie, bo nie jestem pewna, czy do końca świadomie zastosowałeś taką interpunkcję. Taka budowa daje dwa warianty znaczeniowe. Pierwszy, ze względu na wtrącenie słów „jak zwykle”, sugeruje, że bohater przyszedł do pracy jak zwykle (co zostaje podkreślone owym wtrąceniem) i przebrał się w uniform. Druga możliwość dotyczy połączenia słów „jak zwykle” z czynnością przebierania się. Gdyby to nie było wtrącenie, to znaczy nie byłoby kończącego je przecinka, zdanie jasno mówiłoby o tym, że po przyjściu ― jak zwykle przebrał się w uniform. Zdanie jest jednak zapisane poprawnie i w sumie gdyby się uprzeć, to mogłoby przyjąć także to drugie znaczenie, choć nie do końca byłoby takie domyślne. W każdym razie traktuj to po prostu jako analizę zdania przez wzgląd na jego ewentualną niejednoznaczność, a nie uwagę do zapisu.
Już przy drugim zdaniu chciałam zwrócić uwagę na ten skrótowy zapis godziny, ale po przeczytaniu kolejnych kilku linijek zawahałam się. Zasada zasadą, ale jest ona umowna, a Ty konsekwentnie stosowałeś skróty, bo później pojawiło się „tzw.”, no i „HS-” (swoją drogą pomysł z homo sapiens minus jest jednym z tych, które przez swoją nowość zaciekawiają czytelnika).
Sam język prowadzenia narracji jest interesujący. Z jednej strony piszesz o ludziach wykreowanych na, jak sam narrator ich określa, debili, a z drugiej używasz słownictwa, które przywodzi na myśl całkiem inne środowisko. Mnie rozbroiło już to zdanie: „Obok niego – Nowak i ten drugi debil, którego nazwiska nawet nie warto pamiętać - dyskutują na tematy zupełnie im obce, niedostępne ich wątłej percepcji” ― ale to dlatego, że skojarzyło mi się z jednym z przykładów przesadzonych eufemizmów, które pojawiło się na jednych z zajęć, a mianowicie „fotonowo niepercepcyjny” jako określenie człowieka niewidomego :D
Kolejna wątpliwość: „Wspomniany debil ma paskudny siwo-czarny wąs, brązowe złodziejskie oczka”. ― Tu moją uwagę zwróciły te „brązowe złodziejskie oczka”, przy czym różnica wynika z występowania albo pominięcia przecinka i chociaż tu już większość jej prawdopodobnie nie dostrzeże, bez przecinka wyrażenie to mówi o złodziejskich oczkach, które są brązowe, natomiast z przecinkiem opisywałbyś wyłącznie oczka jako i brązowe, i złodziejskie, a więc oba przymiotniki byłyby równorzędne. Brak przecinka sprawia, że tej równorzędności nie ma i pierwszy przymiotnik określa całe wyrażenie złożone z drugiego przymiotnika i rzeczownika. Być może ten zapis pojawił się w pełni świadomie, a być może nie, tego nie wiem, dlatego to wspominam, tym bardziej że we wcześniejszej części zdania również zastosowałeś taki zapis.
Nie byłaby sobą, gdybym i tu się nie przyczepiła: „jeżeli nie otworzy gęby, to – użyczając słów Tetmajera – dusza mu się tarza w konwulsjach”. ― Mam tu na myśli treść wtrącenia. „Użyczyć” można czegoś (coś) komuś ― sjp mówi o daniu komuś czegoś na jakiś czas, udzieleniu komuś np. gościny, a także o staniu się źródłem czegoś. Wszędzie tu występuje ten jeden kierunek od siebie do zewnątrz. W przypadku na przykład czasownika „pożyczyć” jest już inaczej, bo można pożyczyć coś komuś albo od kogoś. Być może jest to czepialstwo, może gdzieś znalazłby się również jakiś przypadek użyczania od kogoś. W każdym razie zwróciło to moją uwagę podczas czytania. Swoją drogą, ciekawe te słowa :D
„ton jej głosu nawodniony jest wieloletnią pogardą do tego typu ludzi”. ― Ciekawe użycie słowa „nawodniony”. Nawodniony ton głosu, nawodniony pogardą...
Kawałek dalej pojawił się również ciekawy tym razem kontrast w słownictwie: „Insektoidalnej budowy, rachityczny humanoid - łeb do połowy schowany w kołnierzu, twarz nawet ładna, rysy szlacheckie. Ubebłany paliwem siada koło Pana z pomidorem, Nowaka i Debila”. ― Na początku takie techniczno-naukowe słownictwo, które w następnym zdaniu zamienia się na takie potoczne „ubebłanie”.
Teraz drobna uwaga: „Wisienką na torcie jest wejście Kierownika, który (przecinek) wysmarkawszy się w dłoń, wchodzi i wita się ze wszystkimi”. ― Imiesłów przysłówkowy uprzedni, podobnie jak współczesny, tworzy formę zdaniową, stąd rozdziela się go przecinkiem.
„Pierwsze zdanie, jakie zapadło mi w pamięć tamtego dnia (przecinek) należało do kierownika”. ― Zdanie podrzędne wtrącone w nadrzędne.
„Kiero - takiego skrótu będę używał - machał pustym baniakiem, jak flagą narodową”. ― Przecinek przed „jak” jest zbędny, bo to porównanie proste.
„sprząta bajzel po piaskarce, a ja wskakuje na jego miejsce przy zbrojeniach”. ― „Wskakuję”.
„kto wie, co ~być może~ by z nią osiągnął”. ― Dziwny trochę ten zapis.
No i dotarłam do końca tej części. Tekst niedługi, ale na swój sposób interesujący. Wspominałam już o języku, o ciekawych wyrażeniach i tych kontrastach, które przyciągały moją uwagę. Mimo braku akcji zawsze doceniam „zabawy” słowem i łączenie go z sytuacją. Lubię trafiać na świadome dobieranie konkretnego słownictwa, dostrzeganie nawet drobnych różnic między wariantami, a na innym poziomie decydowanie o współgraniu słownictwa z sytuacją, bohaterami, światem przedstawionym albo o ich kontrastowaniu. To już jednak są kwestie metajęzykowe, które wiele ludzi woli omijać, nie brać ich pod uwagę, zwłaszcza jeśli tworzą dla samego tworzenia, wyrzucenia z głowy pomysłu bez głębszego zastanawiania się nad sposobem. Analizuję i staram się doszukiwać wariantów we wszystkim, a później rozpatrywać, który jest lepszy, również w interpunkcji, stąd niektóre moje słowotoki.
Patrząc jednak od tej strony fabularnej, tekst stanowi pewną całość. Zaczyna się przedstawieniem postaci, po czym uwaga zostaje zwrócona na jednego z bohaterów, z którym narrator ma do czynienia, i wspomniana zostaje rozmowa o filozofii, co gdyby znowu odnieść się do środowiska, opisu tych osób za odstające, a jednak takie nie było.
Jeden z komentujących wypomniał, że nie wie, skąd wziąłeś tych ludzi i (domyślnie w przeciwieństwie do nich) jest wielu takich, z którymi można porozmawiać na wszystkie tematy, ale czy nie o tym właśnie świadczy wspomniana wyżej rozmowa? Przecież ona pokazuje, że człowiek z budowy również ma swój pogląd i jest to pogląd dostrzegalny u takiego człowieka jak Lem.
No i na koniec ukazany jest dalszy los Piłsudskiego i następuje powrót narratora do czasów przyszłych względem przedstawionych wydarzeń. Tak więc nie daje to żadnych przesłanek na temat ciągu dalszego, który, mam nadzieję, że jednak się pojawi.
Na tym chyba czas poprzestać, bo tak na marginesie, ten komentarz ma już dwie strony XD Cóż, do następnego tekstu :D
Fajnie przedstawione tak lekko, zrozumiale; 5 :) Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania