Korzenie

Wiatr był wyjątkowo zimny i przenikliwy. Wciskał się pod krótką, polarową kurtkę i łaskotał nieprzyjemnym dreszczem po plecach i brzuchu. Czułem gęsią skórkę występującą na skórze, a na dłoniach widziałem powstałe włoski. Ziąb niemiłosierny. Jak nie zakładam nigdy czapki, tak teraz gotów byłbym założyć nawet fioletowy moher.

Drobny deszcz siekł z ukosa, zlepiając włosy i sącząc się strużkami po twarzy.

Co ja tu robię?

Pchnąłem parę zmurszałych desek, które kiedyś były bramą i wszedłem w głąb cmentarza. Widok był przygnębiający. Zaraz za wejściem teren opadał stromo, zasypany wieloletnim dywanem zbutwiałych liści. Tegoroczne nie przywarły całkiem swoimi żywymi kolorami do ciemnej brei, a idąc miało się wrażenie stąpania po bagiennym kożuchu. Miękko, jakby czekając aż zarwie się pod stopami i pochłonie. Pomijając fakt, że była śliska jak lodowisko po przejeździe rolby.

Ze zbocza wystawały korzenie poskręcanych sosen. Pierwsze co zrobiłem, to potknąłem się o nie, klnąc siarczyście, choć miejsce nie bardzo do takich frenetycznych uniesień.

To miejsce od lat nie widziało ludzkiej ręki. Grobowce były zrujnowane, a w pęknięciach betonu czy kamienia rozrósł się mech, trawa, a gdzieniegdzie widać było bezlistne kikuty małych drzewek. Te duże groźnie huczały w porywach, sypiąc ostatnimi liśćmi, które przetrwały dzielnie ostatnie przymrozki.

Coś mi nie pasowało w wyglądzie tego cmentarza. Raz, że totalnie zaniedbany, co się raczej nie zdarza. Może to jakieś ofiary zarazy? No, ale nawet wtedy stałby tu... Pacnąłem się w mokre czoło.

Nie ma tu krzyży!

Pochyliłem się nad najbliższą tablicą, krzywo sterczącą z ziemi. Na szczycie była gwiazda Dawida i wyryty wizerunek jelenia. Reszty oczywiście nie zrozumiałem bo pismo było hebrajskie.

Kirkut.

Wzdrygnąłem się. Byłem raczej antysemitą i nie darzyłem sympatią tego narodu. Obwiniałem go o wiele nieszczęść ludzkości i mojego kraju. Zajumali kasę, światem rządzi żydowski kapitał, a bolszewia to ich dzieło. Ciekawe czy ciasto na macę miesili z krwią niewinnych, chrześcijańskich dzieci.

Głupia ta moja siostra, która poleciła mi to miejsce. Powiedziała: Tyś poeta przecież, a tam nastrój jak z rodzinnego grobowca. W sam raz dla rymujących smutasów. Jak się tam wybierzesz w Wszystkich Świętych to powstanie dzieło życia. - Parsknęła śmiechem. - Nie rozumiem takich rozmemłanych palantów jak ty.

Sama jest palant. Wysłać mnie na kirkut to jak wysłać kurwę na roraty.

Za plecami zaszeleściły liście. Drgnąłem jak przebudzony z letargu i odwróciłem się.

Stał przede mną jakiś dziadek. Laskę miał pięknie rzeźbioną w motywy lwów. Długie, siwe włosy szarpał wiatr. Odgarniał je niecierpliwie z twarzy, na której błąkał się uśmieszek.

- Co pan tu robi? - Starł krople deszczu z policzka. - Tu prawie nikt nie przychodzi. A szczególnie dzisiaj. Wszyscy na cmentarzach z krzyżami. Nie ma krzyża – nie ma człowieka.

- A pan? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.

- Jestem Żydem to przychodzę tutaj. Jest tu trochę zmarłych, których jeszcze pamiętam. W jakiś sposób opiekuję się tym miejscem.

Rozejrzałem się wymownie.

- Słabo idzie panu ta opieka. Nie ma jeszcze kogoś do pomocy?

Grzebał laską w butwiejących liściach.

- A kto miałby pomóc? Kogo Niemcy nie wymordowali to wyjechał do Izraela. Sam zostałem. Pewnie tutaj żyją jacyś potomkowie, ale spolszczyli się całkiem, albo nie przyznają się do korzeni. Jakoś niemile są teraz widziane takie korzenie.

- I słusznie – rzuciłem popędliwie. - Mało nas wyssał pana naród? Mało nieszczęść sprowadził?

Spojrzał na mnie dziwnie. W jego wzroku było coś zastanawiającego. Jakaś mieszanina smutku i goryczy.

- Nie lubi pan Żydów.

- Nie – warknąłem. - Pieniądze ich, kamienice ich, działki ich, a Polacy? Parobki we własnym kraju?

Spojrzał mi głęboko w oczy.

- Okradli tych Polaków z pieniędzy, kamienic czy działek?

- No nie, ale...

- Zastanowił się pan kiedykolwiek, dlaczego tak było? - przerwał mi.

Machnąłem tylko ręką.

- Dlaczego pan tu trafił? - zmienił temat.

Nie chciało mi się snuć rozważań o mojej siostrze i poronionych pomysłach, niemniej musiałem jej przyznać trochę racji. Powoli zapadała szarówka, wiatr targał konarami drzew, wyjąc przeciągle. Słychać było skrzypienie pni, a w oddali wył jakiś burek podwórkowy. Stare, pokrzywione groby i deszcz. Klimat jest faktycznie.

- Przychodzi tu jeszcze ktoś? - zapytałem.

- A czasami przyplątają się jakieś pijaczki czy parki, ale to przy lepszej pogodzie. Na groby nikt..., a raczej prawie nikt.

- Co znaczy prawie?

- A widzę czasami płomyk lamki, choć to zanikający żydowski zwyczaj. Raczej kładzie się na grobie kamienie. Nie wiem kto tu bywa.. Może po prostu człowiek, który w innym widzi tylko człowieka? Nie jego religię, historię, pochodzenie, tylko człowieka. Bo tu panie ludzie leżą. Tacy sami są wszędzie... o, patrz pan na ten grób.

Spojrzałem. Na macewie wyryta była łania, a obok złamane drzewo i ptak wyrywający sobie pióra z piersi. Nic nie zrozumiałem, ale pięknie jest oddawać tak symbolami ludzkie losy.

- Co to oznacza? - zapytałem.

- Kobieta na imię miała Lea. To znaczy łania. Zmarła nagle w młodym wieku w tragicznych okolicznościach. To przełamane drzewo. Wykazała się niebywałym poświęceniem. To okaleczający się ptak. A sprawa wyglądała następująco; Była córką bogatego kupca Wencla i zakochała się nieszczęśliwie w ubogim subiekcie, który terminował w sklepie jej ojca. Rodzina dała chłopakowi pieniądze, kupiła bilet na statek do Ameryki i kazała napisać list do dziewczyny, że ucieka od niej. Ta po lekturze zażyła truciznę. Chłopak wrócił dwie godziny za późno. Uciekł ze statku, bo nie wyobrażał sobie życia bez niej. Skończył w szpitalu dla wariatów. Ot, taka żydowska wersja Romea i Julii. Czyli też ludzie.

Szedłem zamyślony za dziadkiem.

- A to? - Wskazałem palcem. Na w pół zatarty relief przedstawiał ptaka trzymającego w szponach węża. Nad tym była korona.

- Aa. - Przystanął. – To był sędzia gminy. Ptak szarpiący węża to triumf dobra nad złem. A korona oznacza po prostu szanowaną głowę rodu. Pan zna swoich przodków?

- Oczywiście – żachnąłem się. - Patrioci, szlachta, walczyli w powstaniach i wojnach. Dziadek to przedwojenny oficer odznaczony w kampanii wrześniowej. Uciekł z niewoli i całą wojnę spędził w partyzantce.

- A drugi?

- Co drugi? - nie zrozumiałem.

- No drugi dziadek.

- Hm, o rodzinie matki w zasadzie nic nie wiem. Podobno zmarli oboje na tyfus zaraz po narodzinach córki jeszcze przed wojną. I co z tym sędzią?

Starzec pochylił się nad płytą, odgarnął liście zaczął wydrapywać mech ze spękań.

- Podobno bardzo mądry i bogobojny był człowiek. Powszechnie szanowany, kierował mądrze losami swojej rodziny. Ale raz popełnił błąd w wyroku. Oskarżono jakiegoś młodzieńca o gwałt na dziewczynie. Wyrzucono go z gminy, ale nie zgłoszono tego na policji. Nie chciano aby państwo mieszało się do ich wewnętrznych spraw. Chłopak podobno bardzo przeżył oskarżenie i wyrok. Wyjechał gdzieś, a po paru latach zupełnie przypadkiem wyszło, że gwałtu dopuścił się jakiś goj. Sędzia nigdy nie pogodził się z własnym sumieniem i szukał chłopca, ale nigdy nie znalazł. Bardzo go to... Starzec przystanął nagle, załzawionymi oczami wpatrując się w jeden punkt.

- Co się stało?

- Patrz pan... tam... ktoś stoi nad jakimś grobem i zapalił dwa znicze. Jednak ktoś pamięta.o swoich... - Głos mu zadrżał ze wzruszenia.

- Chodźmy bliżej – powiedziałem zdecydowanym głosem.

Było już prawie ciemno. Światło lampionów zarysowało postać w długim płaszczu i odbijało się w kozakach. Kobieta.

Powoli zbliżaliśmy się do oświetlonego grobu. Zaszeleściły liście pod stopami i postać obróciła się gwałtownie.

Zamarłem. To była moja siostra.

- Piotrek?

- Marzena? Co ty tu robisz? - wystękałem.

- A ty?

- Przecież sama mnie tu przysłałaś. Dziadek mnie właśnie oprowadzał.

- Jaki dziadek? - Patrzyła na mnie rozszerzonymi oczami.

- No ten. - Wskazałem za siebie i odwróciłem się.

Nie było nikogo

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (53)

  • IgaIga 01.11.2021
    A ten głąb w który wszedł peel... to głąb od kapusty może? ?
  • pansowa 01.11.2021
    To głąb dla sprawnych czytaczy :)
  • IgaIga 01.11.2021
    pansowa - źle mi to brzmi. Serio.
  • pansowa 01.11.2021
    IgaIga Nie wiem co masz na myśli. Jeśli chodzi o wchodzenie w głąb to pisze się rozdzielnie.
  • Raven18 01.11.2021
    Dobre, serio dobre. Fajnie budowany klimat, cmentarz ma w sobie coś przyciągającego, a jednocześnie strasznego. W ogóle wydaje mi się, że to mógłby być ciekawy wstęp do czegoś większego, no ale wiem, że to taki jednostrzałowiec. Zerknij na ostatni dialog, coś tam jest nie tak, „Przecież sama…” powinno być zapisane od kolejnego myślnika, także taki techniczny błąd. Ogólnie przyjemnie się czytało, szczególnie o późnej porze. Pozdrawiam
  • pansowa 01.11.2021
    Dzięki.
    Zaraz luknę bo to gorący kartofel.
  • pansowa 01.11.2021
    Nie, nie powinno. To kontynuacja wypowiedzi.
  • Raven18 01.11.2021
    pansowa
    „ - Piotrek?
    - Marzena? Co ty tu robisz? - wystękałem.
    - A ty? Przecież sama mnie tu przysłałaś. Dziadek mnie właśnie oprowadzał.”
    Czyli wygląda to tak:
    - mówi siostra
    - mówi brat
    - mówi brat

    Wyżej jest „wystękałem”, a w kolejnej wypowiedzi „Przecież sama mnie tu przysłałaś”, czyli znowu mówi brat

    Na pewno wszystko jest okej?
  • Raven18 01.11.2021
    pansowa Dobra, dopiero teraz przeczytałem to tak jak trzeba, mój błąd
  • Raven18 01.11.2021
    A nie, jednak nadal coś mi nie gra xD
  • pansowa 01.11.2021
    Masz rację.
    Zatrybiłem i poprawię.
  • pansowa 01.11.2021
    Raven18 Już :)
  • Raven18 01.11.2021
    pansowa Super ?
  • Dekaos Dondi 01.11.2021
    Pansowa↔Klimatyczny tekst, z narastającą "akcją" i taki bez upiększeń. Ciekawy dialog i zakończenie.
    Chociaż, nie aż tak płynnie mnie się czytało, jak poprzednie:)→ aż 35 się!
    Ten "głąb" jakoś mi nie pasi. Chyba, że coś ma oznaczać?
    To jeno sugestie subiektywne;
    Pchnąłem parę zmurszałych desek, które kiedyś były bramą. Widok za nią, był cholernie przygnębiający.
    [...]... a idąc miałem wrażenie, stąpania po bagiennym kożuchu oraz obawę, że ta miękkość, mnie za chwilę pochłonie.
    Pozdrawiam:)↔%
  • pansowa 01.11.2021
    Co z tym w głąb?
    Wchodzę do środka, czyli w głąb terenu, obszaru, cmentarza itd.
    Jest potrzeba dodawać coś skoro za chwilę się wyjaśnia gdzie wchodzę?
    Się się przyjrzę :) Tekst prosto z pieca.
  • Tjeri 01.11.2021
    – Co Wy z tym "w głąb" – żachnęła się sowa, przewracając na plecki...
    Taka jest polszczyzna... To prawidłowo napisane i użyte słowo.

    Opowiadanie nastrojowe, opublikowane w dobrym momencie. Taki cmentarny realizm magiczny. Lubię.
    Mamy też warstwę do refleksji. Co fajne, gdyby Ci się chciało kiedyś temat pociągnąć, będziesz miał sporo ścieżek do wyboru. Udana produkcja. I dobry tytuł :D.
  • pansowa 01.11.2021
    Dzięki za pochwalenie tytułu :)
    Dodatkowy smaczek to potknięcie się peela o własne korzenie.(też).
    Rzadko wracam do rozwijania tekstów, ale może na następne święta...
  • Tjeri 01.11.2021
    pansowa właśnie dlatego tytuł dobry! :))
    Antysemitę musiało mocno podciąć odkryte pochodzenie.
  • pansowa 01.11.2021
    Tjeri Życzę wszystkim antysemitom takich odkryć i potknięć.
    Szpitale czekają :)
  • Tjeri 01.11.2021
    "– Co Wy z tym "w głąb" - cholerka, wygląda jakbym po Tobie powtórzyła, dlatego oświadczam, że byłam pierwsza! ?
  • pansowa 01.11.2021
    Tjeri Napisaliśmy to samo w jednym momencie :)))
  • Tjeri 01.11.2021
    pansowa pisaliśmy jednocześnie, ale ja szybciej piszę ?
  • pansowa 01.11.2021
    Tjeri ale ja odpowiadałem i poszło wyżej pod komentarz DD ?
  • Trzy Cztery 04.11.2021
    Opowiadanie wciągnęło, dobre. Ale co do zdania z wejściem w głąb, raczej jestem za rozwinięciem: "w głąb cmentarza".
    Co Ci szkodzi dopowiedzieć? Za to zdanie: "Ten cmentarz od lat nie widział ludzkiej ręki" mógłbyś wywalić. I byłoby super. Słowo "cmentarz " nie powtarzałoby się za bardzo.
  • pansowa 05.11.2021
    Czy taka zmiana panią ukontęciła? :)))
  • Trzy Cztery 08.11.2021
    pansowa, pewnie. Jestem kontenta:)
  • pansowa 08.11.2021
    Trzy Cztery :)))
  • Paweł Beer 05.11.2021
    Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi - nasunęło mi się po lekturze. Bohater chyba zapomniał o swoim antysemityźmie:) Czyli da się gadać normalnie z ludźmi. Ciekawe
  • pansowa 05.11.2021
    Szok musiał w każdym razie przeżyć :)
  • Paweł Beer 05.11.2021
    pansowa Bliskie spotkanie trzeciego stopnia:) i się okazało, że nie taki diabeł straszny jak go malują:) właściwie to nawet nie był żaden diabeł:)
  • pansowa 05.11.2021
    Paweł Beer Ale wyobraź sobie sytuację, że całe życie tępisz i nienawidzisz Niemców, aby nagle dowiedzieć się, że matka i dziadkowie pochodzą z Berlina :)
  • Paweł Beer 05.11.2021
    pansowa No właśnie:) ciekawe, komu siostra świeczki paliła? :)
  • pansowa 05.11.2021
    Paweł Beer No przecie wiadomo, że rodzicom!
    Sugerują to słowa staruszka: Czyżby ktoś pamiętał o swoich?
  • pansowa 05.11.2021
    Znaczy dziadkom!
  • pansowa 05.11.2021
    Paweł Beer Znaczy dziadkom.
    Pomyliłem się z rozpędu. Rodzice byli w/g peela prawdziwymi i rdzennymi Polakami.
  • Piecuszek 05.11.2021
    Często życie potrafi zaskoczyć. Ciekawie napisane.
    Przypomniał mi się "Cud purymowy" ze Sławomirem Orzechowskim w roli głównej. Polecam.
  • pansowa 05.11.2021
    Nie znam. Też odkrycie swoich korzeni i to tak fatalnych z punktu widzenia peela?
  • Piecuszek 05.11.2021
    pansowa
    Tak. ?
  • Piecuszek 05.11.2021
    pansowa
    https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Cud_purymowy
  • pansowa 05.11.2021
    Piecuszek Przeczytałem to streszczenie. No faktycznie :)))
    Trzeba koniecznie obejrzeć!
  • Piecuszek 05.11.2021
    pansowa
    Moim zdaniem bardzo dobry. Warto. ?
  • Tjeri 05.11.2021
    Pamiętam ten film! Kiedyś przypadkiem obejrzałam.
    Świetny i faktycznie pasuje :)
  • pansowa 05.11.2021
    Tjeri I nic nie gadasz?!
  • Tjeri 05.11.2021
    pansowa gadam gadam. Aż za dużo :))
  • pansowa 05.11.2021
    Tjeri A mądrze chociaż?
  • Tjeri 05.11.2021
    pansowa wyłącznie.
  • pansowa 05.11.2021
    Tjeri :)))
  • Piecuszek 05.11.2021
    Tjeri
    ?
  • ... do szuflady 13.11.2021
    Puchaczu?
    A ja Ci pięknie dziękuję za ten tekst... tak po prostu i nie pytaj się dlaczego.
  • Nachszon 24.11.2021
    Jako wypracowanie, które wymaga poprawnego zbudowania zdań i nienagannej interpunkcji, świetne. Ale szkolna poprawność to nie to samo co literacka jakość. Więcej, ta pierwsza zabija często tę drugą. Literacko to chłam, a dlaczego to ci napisałem jako Dareks (nie wiem, skąd mi się wziął taki nick, bo z żadnym Darkiem nie mam nic wspólnego) w komentarzach na T3. Zacytuję z stamtąd tylko jedno zdanie, które napisałem pod tym łutworem:
    Skoro smarujesz po murach cudzą krwią to przynajmniej zbadaj ją uważnie pod mikroskopem, a może uda Ci się namalować jakieś wartościowe graffiti.
    Na T3 w odpowiedziach elokwencją, erudycją i kulturą to się nie wykazałeś faceciku, ale nie zdziwiło mnie to:

    https://t3kstura.eu/pokaz_tekst.php?id_txt=9244&autor=puszczyk
  • pansowa 24.11.2021
    Ile ty jeszcze będziesz truł w kółko to samo i udowadniał mi coś, czego nie ma?
    Któryś raz czytam że cmentarz to miejsce nieczyste, a Żydzi nie przywiązują wagi do takich miejsc.
    Czy ja napisałem, że czyste? Czy napisałem, że tam były tłumy?
    Średnio inteligentny szympans załapał, iż peel nie poszedł tam w odwiedziny, a nawet nie poszedł jako Żyd.
    A ty jak nakręcony.
    A o moją kulturę i erudycję taki bufon nie ma co się troszczyć.
  • Nachszon 24.11.2021
    A właśćiwie, co mam nie skopiować samego siebie z T3. Obszerny fragment mojego komentarza stamtąd pod tym tekstem:

    Zainteresował mnie temat, bo rzeka słów i obrazów jest nierzadko z nim związana. Mam jeden prawdziwy nick, który jest jednocześnie moim imieniem, w Polsce używanym jako drugie. O korzeniach często się ostatnio słyszy. Najczęściej dialog, który wtedy prowadzę, wygląda tak:
    - Mam korzenie żydowskie.
    - O! To jesteś Żydem/Żydówką.
    - Nie, nie, absolutnie, ale mam korzenie.
    Co oznacza: „Zobacz, jaki jestem wyjątkowy i inny, ale w sprawach zasadniczych jestem taki sam, jak inni i absolutnie nie jestem Żydem”. Żenada.
    Wrócę jeszcze do tej problematyki; tyle wyjaśnień tak zwanych wstępnych, a teraz tekst.
    O pierwszej bzdurze już Ci napisałem. Żydzi nie przywiązują wielkiej wagi do miejsc pochówku, ponieważ jest to miejsce nieczyste, nie bierze udziału w rytuale codziennych czynności i brać nie może. Po wizycie na cmentarzu Żyd powinien zanurzyć się w mykwie, a ta nie zawsze jest dostępna. To raz. Wizyta na cmentarzu bez odmówienia Kadiszu jest niepełna, a do odmówienia Kadiszu potrzeba minjanu, czyli dziesięciu dorosłych Żydów (w grupach ortodoksyjnych wliczani są tylko mężczyźni, w obszarze judaizmu reformowanego również kobiety). To dwa. Pamięć zmarłych w judaizmie szanuje się przede wszystkim przez wspomnienia i palenie świeczki jorcaitowej w rocznicę odejścia, przy czym jest to święto radosne. To trzy. U Ciebie duch Żyda akurat pojawił się w święto zmarłych tak, jakby dla Żyda cokolwiek to święto znaczyło. Nic nie znaczy.
    Od kilkunastu lat trochę się zmienia żydowskie podejście do spraw zmarłych. Pojawiają się kwiaty, a wizyty są częstsze, bo coraz więcej Żydów uznaje, że do oczyszczenia wystarczy zwykła kąpiel i al netilat jadaiim, czyli rytualne trzykrotne obmycie rąk z błogosławieństwem, którego fragment w transliteracji napisałem wyżej i który to rytuał jest dla wielu Żydów codzienną poranną czynnością zaraz po obudzeniu się, wypowiedzeniu mode ani lefanecha, wypróżnieniu się, kąpieli i ubraniu się. Potem chamoci lechem i pierwszy kęs chleba. Czy jest się wierzącym czy nie, w wielu domach ta tradycja pozostała.
    Kolejna bzdura i to taka, że aż za łeb się złapałem to tłumaczenie imienia Lea, czyli imię jednej z pramatek. Owszem Lea to łania, ale po łacinie, ale na pewno nie po hebrajsku. Łania po hebrajsku to איילה – ajala. Strzeliłeś w google jak pierwszy lepszy głupek, ale nie doczytałeś, że to łacina. Albo i doczytałeś, ale potem zobaczyłeś dziwne tłumaczenie z hebrajskiego „krowa” i nie bardzo wiedziałeś, co z tym zrobić. Tak żenujące, że aż smutne. Słowo Lea (לאה) w tej chwili słowniki przetłumaczą Ci jako znużony, ale imię oznaczało spokojna, zrównoważona. I w tym momencie tekst pada na ryj i już nie warto o nim pisać.
    Ludzie pisząc o Żydach robią dwie rzeczy: najchętniej piszą o martwych Żydach a jeżeli ich ożywiają, to mieszają z inną religią. Dlaczego nie piszą o żywych Żydach? Bo nie ma w tym dramaturgii? Czy dlatego, że nie chcą wiedzieć, że jeszcze tacy istnieją? Nie ci, co „mają korzenie”, ale Żydzi. Kiedyś pewien Amerykanin zapytał mnie:
    - Jakie widzisz zagrożenia dla judaizmu we współczesnym świecie?
    - Dwa podstawowe – odparłem. – Jedno to próby delegitymizacji państwa Izrael przez państwa arabskie, ale z tym sobie Izrael poradzi, a drugie to próby rozmycia między tym co żydowskie, a tym, co chrześcijańskie. I z tym już Żydzi radzą sobie gorzej.
    Kiedy słyszę, że chrześcijanie palą świeczki chanukowe na choinkach, to gówno mnie to obchodzi, ale gdy dochodzą mnie słuchy że jakiś rabin wstawił choinkę do synagogi albo że Schudrich wszedł do kościoła, to mi się flaki przewracają. Na poziomie społecznym jestem ateistą i nie obchodzi mnie w co kto wierzy, ale nie można zabijać samego siebie.
    Korzenie. Co to znaczy, że ktoś ma korzenie żydowskie? Patrzy z czułością na żonę, kiedy w Szabat (nie żaden szabas ani szabes, tylko Szabat - szin, bet, taf) błogosławi płomień świec? Patrzy na nią z czułością, ale często i strachem bo nie może pokonać wizji, że podrzynają jej gardło tylko dlatego, że jest Żydówką? Śpiewa z żoną po cichutku przepiękne Szalom Alejchem w czasie kiduszu? Po cichutku, bo boi się, że usłyszą sąsiedzi? Czy w domu ma mezuzę, ale tylko od wewnętrznej strony drzwi wejściowych i tak wkomponowaną w futrynę, że niewprawne oko jej nie dostrzeże? Czy ten, co ma korzenie czuł kiedykolwiek napięcie i rozglądał się bojaźliwie, kiedy zorientował się, że zapomniał zdjąć kipę i wylazł w niej na zewnątrz? Czy kiedykolwiek czuł ten odjazd, którego z niczym nie można porównać, kiedy wezwany do alii, trzymał w ręku jad i kantylował Torę (nieważne będąc ateistą, czy wierzącym) z rodału? Czy ten, co ma korzenie skazany był przez całe lata używać w Polsce imienia, które tak naprawdę nie jest jego, ale tak zostało, bo papiery, bo to, bo tamto? Czy ten, co ma korzenie budzi się z potrójnego snu, w którym torturują, gwałcą mu żonę, tylko dlatego, że jest Żydówką? A obudzony przytula się, wtula w jej ciepłe ciało, dziękując Temu, w którego nie wierzy, że to tylko sen? Czy ten, co ma korzenie, odjeżdża co rano tam, skąd czasem się nie chce wracać, gdy otulony talitem (nie żadnym tałesem, ale talitem – tet, lamed, iud, taf), recytuje szachrit? Wierzy, nie wierzy, jakie to ma znaczenie? Rytuał wypracowany przez wieki dyscyplinuje ciało, umysł i duszę. Strach, miłość, Strach, piękno, Strach, seks, Strach, dystans, Strach humor. Żyd.
    Mieć korzenie w twoim tekście to pójść na cmentarz, gdzie leżą martwi Żydzi.
    Skoro smarujesz po murach cudzą krwią to przynajmniej zbadaj ją uważnie pod mikroskopem, a może uda Ci się namalować jakieś wartościowe graffiti. Na pewno będą w nim ładnie i poprawnie zbudowane zdania oraz kropki i przecinki na właściwych miejscach. Literacie.
  • pansowa 24.11.2021
    Znam twoje zdanie.
    Faktycznie niepotrzebnie się trudziłeś z kopiowaniem.
    Jakoś jednak ruszył cię tekst, albo moja beznadziejność.
    Skoro masz zamiar o tym temacie pisać, to raczej skup się na swoim tekście, bo tracisz energię u mnie na komentarze dłuższe niż opko.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania