Korzenie ciemności

Nie jestem światłem —

jestem miejscem, gdzie światło przestaje dochodzić.

Gdzie pytania rodzą się z krwi,

a odpowiedzi są zrobione z milczenia i rdzy.

 

Patrzę w lustro:

odbicie mnie nie zna.

Może nigdy nie istniałem naprawdę,

może jestem tylko raną w świadomości świata.

 

W nocy czuję, jak myśli gniją,

jak rozpadają się słowa,

które miały znaczyć wszystko —

a nie znaczą nic.

 

Czym jest prawda,

jeśli każdy nosi inną wersję kłamstwa pod skórą?

Czym jest Bóg,

jeśli modlitwa brzmi jak krzyk do studni?

 

Ziemia pod stopami nie daje oparcia,

niebo nad głową nie daje celu.

Jesteśmy zawieszeni —

łzy we wszechświecie, który nie zna smutku.

 

Ale może w tym jest siła:

w przyjęciu bezsensu jak świętości.

W staniu nagim przed nicością —

i nieodwracaniu wzroku.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania