Koszmar szkoły średniej

Dobrze pamiętam pierwszy semestr szkoły średniej. Chodziłam wtedy do technikum, kierunek-logistyka. To była moja wymarzona szkoła. Dlatego, zastanawia mnie fakt, że całe półrocze przepłakałam. Płakałam wszędzie, w domu, w autobusie, jadąc do szkoły, wracając z niej, a nawet będąc na zajęciach. To jeszcze nic! Dobry miesiąc nie odzywałam się do nikogo z klasy, nie mogłam. Nie dlatego, że ich nie lubiłam, albo coś mi nie pasowało. Ja po prostu nie potrafiłam otworzyć ust, wydobyć z siebie choćby pojedynczego słowa, bez łez pojawiających się w moich wyblakło niebieskich oczach. To było dołujące, sama nie wiedziałam tak naprawdę, dlaczego tak jest.

Jednakże, w drugim semestrze nastąpił przełom. Jechałam tym samym autobusem, o tej samej porze, do tej samej szkoły, ale już bez tych łez w oczach. W końcu! No tak, może i zaczęłam się odzywać, ale ominął mnie czas rekrutacji do klasowych grup, które zawsze tworzą się już na początku roku. Tym samym, zostałam wykluczona. Ja-jedyna osoba, która nigdzie nie należy. Ta, która jest skazana na swoje własne towarzystwo, przez kolejne 3lata. Najwidoczniej tak miało być.

Na szczęście Obserwując „kolegów” z klasy, zrozumiałam, że należenie do jakiejkolwiek z grup byłoby moją osobistą klęską. Te ich wyimaginowane problemy, sztuczne afery, puste rozmowy oraz nieadekwatna do wieku dziecinność zostawiłam za sobą. Opowiedziałam o tym, jak trudno jest mi dopasować się do tych ludzi, do kogokolwiek z moich rówieśników, mojemu dzisiejszemu narzeczonemu, Łukaszowi. Po chwili usłyszałam jedne z najpiękniejszych zdań, jakie kiedykolwiek, ktokolwiek do mnie powiedział:

„No wiesz kochanie, nie chce cię martwić, ale nigdy się do nich nie wpasujesz. Jesteś na to zbyt inteligentna. Może i masz tyle lat, co oni, ale sama wiesz, jak dojrzałą osobą jesteś. Masz od nich inny pogląd na świat, inne wartości, ambicje, inne zainteresowania. Ale nie gorsze, lecz po prostu dojrzalsze. W końcu jesteś 6 lat młodsza ode mnie, myślisz, że oświadczyłbym się dziecku? „

Po takich słowach dostałam skrzydeł. Od tamtego momentu, przechodząc przez próg mojej, niegdyś wymarzonej szkoły, powtarzałam sobie te wypowiedź w myślach. To mi bardzo pomogło. Wtedy tez poprawiły się moje oceny. Zrozumiałam, że nie byłam tam dla nich, dla osób, które tak naprawdę nigdy nie były i nie będą częścią mojego życia. Byłam tam dla siebie. Chodziłam tam po to by zdobyć mój wymarzony zawód, a reszta po prostu przestała mieć znaczenie.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania