Kozak
Mówiła, że jestem kozak.
A tam przestań - ja na to, zakłopotany.
A ona - co przestań? To, to i to. Nie kozak?
No każdy by tak na moim miejscu.
Zgadza się, każdy. Każdy kozak.
No to przez grzeczność nie zaprzeczę - skwitowałem całkiem, zdaje się, kozacko.
A otwórzbuzięzamknijoczyadobuzicościwskoczy.
Ale co?
Boisz się?
Nie boję, tylko wolałbym wiedzieć, co wskoczy.
Nie ufasz mi.
Ufam, tylko. No dobra, niech będzie. Zamykam, otwieram.
Mój kozak!
I wepchnęła mi nogę po udo. Płuca rozjechały się na boki, jak auta przed karetką na sygnale. Spłaszczyła serce miękkie, przebiła wątrobę i upchała stopę w miednicy. Na koniec stuknęła jeszcze dupą twardą niczym obcasem i ruszyliśmy. Ku stepom.
Komentarze (3)
Ale żeby nogę? Do samego uda? Mój Boże...
??
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania