Kraina marzeń

Kraina Marzeń

 

Zaproszenie

 

Niedaleko lasu, obok wielkiej góry mieszkał w chatce z rodziną pewien chłopiec o imieniu Paweł. Rodzice kochali swojego syna i często razem z nim spędzali czas. Pewnego dnia czerwony ptak, przypominający małego smoka, którego skrzydła były czerwone, lecz końcówki skrzydeł bardziej pomarańczowo-żółte, wyglądające jak płomienie podleciał i rzucił tajemniczy list na ziemię przed nogami chłopca. Koperta miała czerwoną pieczęć z wizerunkiem smoka. Zafascynowany chłopiec widząc to, od razu zawołał rodziców, aby zobaczyli list i te niesamowite stworzenie, lecz ptak już odleciał. Mama i tata powiedzieli chłopcu, że to czarodziejski ptak i mówią na niego feniks. Rodzice chcieli otworzyć kopertę, przełamać pieczęć, ale nic z tego, nie mogli nic zrobić, tak jakby była zaczarowana. Paweł również chciał spróbować, wziął kopertę w ręce, a tutaj niespodziewanie pieczęć sama przełamała się, unosząc różnobarwny magiczny pył w powietrze. Wziął list do ręki i zaczął czytać na głos: „Witaj wybrańcu! Musisz wypełnić swoje przeznaczenie. Zapraszamy do krainy marzeń, gdzie odbędzie się uroczystość, w której dowiemy się, kto jest godzien, spełnić swoje marzenie”. Rodzice również chcieli zobaczyć co jest napisane, lecz jak tylko dotknęli list treść znikła. Chłopak ucieszył się na myśl o niesamowitej przygodzie. Rodzice wiedzieli, że nic na to nie poradzą, ich syn musi wyruszyć w podróż, aby odkryć swoje przeznaczenie. Byli świadomi również, że nie jest on jedynym, który otrzymał taki list. Przygotowanie do wyprawy nie było dość długie, lecz dla chłopca wydawało się jakby to trwało wieki, ponieważ aż tak bardzo nie mógł się doczekać co może spotkać go w krainie marzeń. Wszyscy razem wyszli z domu i podążali w stronę niedaleko znajdującej się wioski. Jak już byli dość blisko zauważyli, że sporo ludzi zmierza w tym samym kierunku, widać było inne rodziny razem ze swoimi dziećmi. Najwięcej ludzi zebrało się nad rzeką. Wszyscy patrzyli ze zdumieniem na coś niesamowitego. Chłopak nie mógł niczego dojrzeć i postanowił przedrzeć się przez tłum i sam zobaczył, że tam gdzie była tylko sama rzeka, teraz znajduje się magiczny kamienny most w kształcie łuku. Paweł również znieruchomiał na ten widok, ale szybko doszedł do siebie i cały zafascynowany tym wydarzeniem, chciał zawołać rodziców, ale oni stali już tuż obok niego. Rodzice objęli go na pożegnanie. Potem nasz wybraniec razem z innymi podszedł do mostu, ale nikt z dzieci nie odważył się zrobić pierwszego kroku i wejść na most. Nagle dziewczęcy głos odezwał się do Pawła:

- Też się boisz?

- Ja? Nie, tylko się zastanawiam. – powiedział nie dając po sobie oznak zdenerwowania.

- Nad czym?

- Co się stanie jak wejdę na most?

- Czyli się boisz?

- Nie, nie boję się! – krzyknął.

- Dobrze, to może razem wejdziemy. – zaproponowała dziewczyna.

- Zgoda.

Złapali się za ręce i weszli na most. Stali przez jakiś czas w bezruchu, lecz nic się nie wydarzyło. Zdecydowanie poszli dalej, a za nimi pozostałe dzieci. Jak byli już po drugiej stronie rzeki zobaczyli przed sobą kamienne schody które prowadzą na szczyt wielkiej góry. Paweł odwraca się i nie wierzy własnym oczom, most zniknął, a pojawiły się ogromne białe chmury. Podchodzi do krawędzi i zauważa, że dalej nie ma gruntu.

- Nie ma powrotu, mam na imię Agata. – przemówiła dziewczynka z którą przeszedł przez most.

- Paweł. – odpowiedział krótko wpatrzony w chmury.

Dzień powoli dobiegł końca. Zauważyli, że niedaleko kamiennych schodów znajduje się budynek. Podeszli do niego i zobaczyli przed sobą wielki drewniany domek z tabliczką z napisem nad drzwiami „Podniebna chata”. Wybrańcy weszli do środka, a tam rozciągał się długi korytarz z rozwiniętym czerwonym dywanem, a na końcu wielkie biurko, przy którym stała ładnie ubrana postać przypominająca człowieka, lecz jej wyróżniające się uszy były spiczaste. Paweł już chciał zrobić pierwszy krok, ale nagle złapała go za ramię Agata i szepnęła - „Uważaj”. Chłopak powoli zaczął iść po czerwonym dywanie w kierunku niesamowitej istoty, po bokach widzi drewniane kolumny na których zapalają się po kolei przypięte lampiony. Wnet tajemnicza postać widząc chłopca odezwała się:

- Witaj wybrańcu! Nie bój się, podejdź.

Paweł zbliżył się i był już blisko biurka, kiedy zauważył, że gospodarz ma niebieskie oczy, w których widać, że jest bardzo spostrzegawczą istotą. Postać ubrana była w zielony jednolity strój, tylko płachta którą miał na ramieniu była ciemnozielona. Na piersi miał przyczepioną złotą broszkę w kształcie sokoła. Można było się domyślić, że ta postać ma sokoli wzrok.

- Mam na imię Elnor, mam zaszczyt powitać Ciebie i pozostałych w mojej wielkiej chacie, gdzie mogą wypocząć podróżnicy, którzy wybierają się na szczyt Podniebnej Góry – powiedział radośnie elf.

Chłopak przywitał się i spytał:

- A cóż to za wspaniały łuk wisi przymocowany nad biurkiem na ścianie?

Elnor uśmiechnął się i odpowiedział:

- To łuk elficki, który przekazywany jest dla najlepszego strzelca w turnieju strzeleckim w Podniebnym Mieście.

- A co to za miasto? Nigdy o nim nie słyszałem. – spytał zaciekawiony Paweł.

Elf znowu uśmiechnął się i mówi:

- Wszystko w swoim czasie. Wkrótce się przekonasz, ale teraz jest już późno i musisz odpocząć przed wyprawą.

Gospodarz budynku zaczął wydawać dzieciom klucze do pokoi z brelokiem z wizerunkiem smoka. Paweł dostał klucz, jak trzymał go w ręku magiczny pył uniósł się w powietrzu i pojawił się napis na breloku, był to numer 47. Okazało się, że chata Elnora jest ogromna, wydawałoby się, że to jakiś zamek, tylko że drewniany i bardziej przytulny niż kamienne ściany zamku. Na ścianach zawieszone były obrazy i można było podziwiać ich piękno nawet wieczorem, dzięki lampionom które je oświetlały. Chłopak podszedł do jednego z nich i zobaczył, że na obrazie jest przepiękne miasto a wokół niego ogromnie białe chmury.

- To jest właśnie Podniebne Miasto. – przemówił Elnor, który stał obok niego.

- Jest ogromne – niespostrzeżenie powiedziała Agata, która wcześniej przyglądała się dokąd zmierza chłopak, a za nim elf.

- Racja – odpowiedział elf.

Stali przez chwilę w milczeniu i podziwiali obraz.

- A co Wy tam się znacie, mój ojciec jest lordem i włada takim miastem, nie ma nic wyjątkowego w Podniebnym Mieście. Ten obraz to oszustwo. – z pogardą powiedział chłopiec, który podszedł jak zobaczył, że zbiera się grupka osób przy tym obrazie.

- Nie masz racji młody człowieku, sam się przekonasz jak tam dotrzesz.

- Phi! Nie gadam z dziwolągami – powiedział z pogardą i odszedł do swojej grupy.

- Nie przejmuj się nim Elnor – powiedziała Agata.

- Dziękuje za troskę, ale już nie takich osłów widziałem – uśmiechnął się.

Agata i Paweł roześmiali się.

- Idźcie już spać, musicie wypocząć przed wyprawą – powiedział elf.

- Dobranoc Elnorze – razem odpowiedziały dzieci.

- Dobranoc, miłych snów!

Numer 47 znajdował się na górze, na pierwszym piętrze. Paweł i Agata weszli po drewnianych schodach i zobaczyli długi korytarz. Pożegnali się, bo pokój dziewczyny, był blisko, a komnata chłopaka mieściła się prawie na samym końcu. Jak chciał już otworzyć drzwi usłyszał stukanie w okno, które znajdowało się na końcu korytarza. Paweł ostrożnie zbliżył się do okna i zauważył jak ten sam niesamowity czerwony ptak, którego zwano feniksem stukał dziobem w szybę, tak jakby chciał dać znak chłopcu, że chce wlecieć do środka. Wybraniec otworzył okno, feniks spojrzał na niego i pofrunął do środka zmierzając korytarzem oraz skierował się na dół, gdzie przesiadywał elf. Chłopak podszedł do schodów, zerknął na dół. Zobaczył jak Elnor bierze do rąk kopertę, którą położył mu feniks na biurku. Tak samo jak przedtem u chłopca tak i u elfa, magiczny pył uniósł się w powietrze i pieczęć została przełamana. Dostrzegł na twarzy elfa zakłopotanie jak czytał list i nagle skierował się do innego pomieszczenia. Paweł był już zmęczony i postanowił, że pójdzie spać, a jutro spyta się Elnora, dlaczego po przeczytaniu listu tak zmartwił się.

Położył się na łóżku, zamknął oczy i zasnął. Śni mu się że jest w Podniebnym Mieście i wygrywa konkurs strzelecki oraz Elnor przekazuje mu swój łuk. Podbiega do niego Agata i gratuluje mu zwycięstwa. Słyszy wiwatujący tłum ludzi, który podbiega do niego i wznosi go na skrzydlatym krześle, które następnie puszcza, a skrzydła zaczynają machać i krzesło wznosi się w powietrze razem z chłopcem. Unosząc go coraz wyżej i wyżej, będąc bardzo wysoko Paweł ogląda dalekie krainy, których jeszcze nie widział. Widzi pomniejsze wioski, większe miasta, zamki, wysokie góry, jeziora rzeki oraz morze. W pewnym momencie słyszy jak ktoś przemawia do niego: „Jakim człowiekiem będziesz, jak osiągniesz swój cel?”.

Posągi

 

Promienie słoneczne przebijają się przez niezasłonięte okna w pokoju i próbują obudzić chłopca. Ten niechętnie otwiera oczy i odwraca się na drugi bok, żeby uciec od słońca. Ktoś puka do drzwi, chłopak stara się nie zwracać uwagi na to i próbuje dalej spać, lecz osoba, która puka do drzwi nie daje za wygraną, wnet słychać głos Agaty:

- Stawaj śpiochu, pora na śniadanie!

- Dobra, dobra już wstaję! – odparł Paweł.

Przewrócił się na drugi bok i znowu próbuje zasnąć, lecz nie udaje się, już został rozbudzony. Niechętnie wstaje, ubiera się i otwiera drzwi. Agata uśmiecha się i mówi:

- No w końcu wstałeś, chodź szybko, już wszyscy są na dole i jedzą śniadanie.

- Dobrze, to idziemy, a tak poza tym, dzięki, że mnie obudziłaś, bo nie wiem czy bym zdążył coś zjeść.

- Nie ma sprawy, od czego ma się przyjaciół. – uśmiechnęła się dziewczyna.

Chłopak odwzajemnił uśmiech. Razem zeszli po schodach, tam przeszli przez korytarz na drugą stronę do pomieszczenia, gdzie znajdowała się jadalnia. Wszyscy już jedli, brakowało tylko ich. Na środku tego wielkiego pomieszczenia był jeden długi stół przy którym jedli wybrańcy. Paweł i Agata podeszli do swoich miejsc i zdziwili się, że były dwa krzesła wolne oraz nikt ich nie zajął. Na siedzeniu krzesła widać było kształt smoka. Domyślili się, że każde z tych krzeseł są przeznaczone dla konkretnego wybrańca i nikt inny nie może usiąść na nich. Dotknęli swoich krzeseł, ich imiona pojawiły się pod znakiem smoka i magiczny pomarańczowo-czerwony pył uniósł się w powietrze. Popatrzyli się na siebie i usiedli na swoje miejsca. Na stole było wiele różnych potraw. Jak już zjedli, każdy udał się odpocząć, jedni poszli do swoich komnat, reszta, w tym Paweł i Agata, poszli posiedzieć na ławeczkach znajdujących się przed „Podniebną chatą”.

Był piękny słoneczny dzień, różnorodne ptaki latały i ćwierkały wesoło, zadowolone z pogody. Niedaleko ławeczek znajdował się strumyczek który spływał z wielkiej góry, aż do trawiastej krawędzi lądu i spływa dalej w nieznane, gdzie znajdowały się białe chmury. Agata spytała się Pawła:

- Jak myślisz, jaki cel jest tej podróży?

- Kraina marzeń. – odparł chłopak.

- Sądzisz, że każdy ma szanse dotrzeć do samego końca?

- Tak mi się wydaje. – niepewnie odpowiedział.

- Chciałabym móc zobaczyć jeszcze swoją rodzinę.

- Ja również, ale nie bój się jesteśmy przyjaciółmi, poradzimy sobie.

- Dzięki Paweł, trzymajmy się razem, a na pewno się uda.

- Haha! Dwa gołąbeczki, oj jak miło – roześmiał się ten sam chłopak, który wtrącił się w rozmowę przy obrazie.

Miał czarne oczy jak węgle oraz złociste włosy z czarnym warkoczem. Był ubrany w piękną bordową szatę oraz przypiętą na piersi złotą broszką w kształcie tygrysa.

- Oj przepraszam, że nie przedstawiłem się. Mam na imię Ignacy, jestem synem lorda Warlona, potężnego władcy miasta Warl i jego okolic, może i nawet Twojej wioski chłopie. Wiem, że pracowałeś na roli, widać po Twoim ubraniu, więc rozumem nie grzeszysz, ale Twoja siła może mi się przydać. Dołącz do mnie, to nie pożałujesz, może nawet pozwolę Tobie być moim głównym strażnikiem, jak na to zasłużysz. – skończył swoją wyniosłą wymowę.

- Witam, jestem Paweł, jesteś synem lorda?

- Oj tak, nasz wspaniały syn lorda, który jeszcze nic nie osiągnął, a już wychwala się kim on jest – roześmiała się Agata.

- Cicho dziewczyno, nie do Ciebie mówiłem, tylko do niego, Ty mi nie jesteś w ogóle potrzebna. To jak Pawle dołączysz do mojej kompanii.

- Przykro mi Ignacy, ale już mam swoją grupę. - spojrzał na Agatę.

- Jak śmiesz się mi sprzeciwiać, jeszcze tego pożałujesz.

- Zapewne już żałuje, że Ciebie poznał. – odparła dziewczyna.

- Zamilcz! Za mną osły! – zwrócił się do swojej grupki i energicznie poszedł w drugą stronę.

Agata spojrzała na Pawła i powiedziała:

- Nie przejmuj się nim, to zwykły baran, myśli, że mu wszystko wolno.

- Kiedyś będę potężny.

- Jak kto, jak lord?

Chłopak spojrzał na szczyt góry.

- Kimś więcej niż lord czy król.

- Po co Ci to?

- Trzeba mieć jakiś cel.

- A nie liczy się szczęście?

- Chyba masz rację. – spojrzał na nią.

Agata zastanowiła się nad słowami Pawła i zmieniła temat:

- Dobrze, chodź przygotujmy się do wyprawy.

- Poczekaj tutaj na mnie, muszę iść do Elnora, niebawem dołączę do Ciebie.

- Dobrze tylko pośpiesz się, mamy daleką podróż przed sobą.

- To im szybciej, tym lepiej. Idę.

Wszedł do budynku, lecz Elnora nie było na korytarzu, zapukał do drzwi jego gabinetu, jednak nikt nie odpowiedział. Złapał za klamkę, lecz drzwi były zamknięte. Usłyszał dźwięk feniksa, odwrócił się i zobaczył, że on rzucił na biurko kopertę z magiczną pieczęcią. Wyciągnął list i zaczął czytać: „Przepraszam, ale musiałem Was opuścić, jest sprawa, którą muszę jak najszybciej załatwić. Nie przejmujcie się, dam radę. Życzę Wam przyjemnej i szybkiej podróży P.S. Mam dla Ciebie prezent w szufladzie biurka, powinno się przydać”. Chłopak otworzył szufladę biurka, a tam znajdował się wisior z granatowym kamieniem. Wziął go do rąk, nic się nie dzieje, wtedy nałożył go na szyję - i w tym momencie weszła do budynku Agata:

- Co tak długo? Gdzie jest Elnor?

Chłopak podał jej list. Dziewczyna przeczytała go i spojrzała na niego:

- Co teraz?

- Musimy jak najszybciej wyruszyć.

Razem wyszli z budynku. Wzięli swoje przygotowane podręczne torby i weszli na pierwszy stopień kamiennych schodów. Od razu poczuli jakiś przypływ energii, jakby kamienie miały jakąś moc. Zaczęli iść w górę, w pewnym momencie zobaczyli, że na każdym schodku jest wyryty taki sam symbol. Zatrzymali się na jakiś czas i patrzyli na ten powtarzający się dziwny znak.

- Jest to runa wytrzymałości, zwiększa kondycję każdej istoty która posiada ten symbol. – odpowiedział stojący tuż obok chłopak. Paweł i Agata odwrócili się i spojrzeli na niego z zaciekawieniem. Był to młody elf, wysoki jak na swój wiek i z jego twarzy było widać opanowanie. Nosił bardzo podobne szaty jak Elnor, tylko, że w kolorze błękitnym oraz przypiętą broszkę sokoła na piersi. Miał kaptur na głowie, nad prawym okiem miał bliznę która nachodziła na jego brew i przechodziła po policzku. Na plecach zaczepił sobie wielką i długą pałkę ozdobioną na końcu różnymi symbolami, podobnych do tych co znajdują się na kamiennych schodach.

- Witam, mam na imię Alder, również jestem wybrańcem i podążam w tym kierunku, aby wypełnić swoje przeznaczenie. Wy zapewne nazywacie się Paweł i Agata, czy mam rację?

Stali przez jakiś czas w bezruchu i patrzyli na nowego podróżnika. W końcu Agata odezwała się:

- Skąd wiesz jak mamy na imię?

- Z obserwacji, ze słuchu. – odparł ze spokojem elf.

- Szpiegowałeś nas, tak!? – krzyknęła dziewczyna.

- Nie, obserwowałem. – krótko odpowiedział.

- Czyli szpiegowałeś! – odwróciła się w stronę Pawła – Nie możemy mu ufać, może sprawić nam kłopotów, lub nawet okraść albo jeszcze gorzej.

- Ja nie kradnę. – odparł znowu z opanowaniem elf.

- Nie wierzę Ci! Nie wyglądasz na kogoś, komu można zaufać. – krzyknęła Agata.

- Nie oceniaj pochopnie nowo napotkanych istot – odpowiedział Alder.

- Powiedz coś Paweł! – zwróciła się do chłopaka.

- Ma rację. – powiedział Paweł.

- Co Ty mówisz, nie można mu ufać! – oburzyła się.

- Nie możemy oceniać wszystkich pochopnie, tak jak to zrobił w stosunku do nas Ignacy.

- Chyba masz rację.

- Dlaczego nas obserwowałeś? – spytał chłopak elfa.

- A czemu nie? – odpowiedział spokojnie.

- Mam dość! Sam z nim pogadaj – odeszła na bok zdenerwowana Agata.

- Mam pytanie do Ciebie Pawle. – powiedział elf.

- Tak słucham Ciebie Alderze.

- Mogę do Was dołączyć?

- A dlaczego chcesz do nas dołączyć?

- Możemy sobie pomóc nawzajem. – spojrzał na wisior na szyi Pawła.

- Jesteś bardzo tajemniczy Alderze.

- Ty również Pawle.

- Dobrze, możesz przyłączyć się do nas pod jednym warunkiem, opowiedz mi skąd znasz te symbole?

- Jak odpowiem Ci na to pytanie, odpowiesz wtedy na moje?

Paweł uśmiechnął się i podał rękę. Elf uścisnął jego dłoń.

- W mojej krainie posługujemy się runami dla bezpieczeństwa, polepszenia naszych zdolności, takich jak strzelectwo, zwinność, kondycja, wzrok, słuch oraz magię żywiołów. Jest to przekazywane od dawien dawna i praktycznie każdy z naszego gatunku potrafi i zna chociaż trochę tej wiedzy, ale nie jesteśmy, aż tak potężni jak prawdziwi czarodzieje. Teraz moje pytanie, skąd masz ten wisior?

Chłopak podejrzliwe spojrzał na elfa, ale obiecał dotrzymać umowy i odpowiedział.

- Dostałem go w podarunku od przyjaciela w Podniebnej Chacie.

- Dziękuje Ci za odpowiedź.

- Więc możemy ruszać?

- Tak. – odparł krótko elf.

Razem szli, bez żadnego zmęczenia w stronę szczytu. W połowie drogi zobaczyli jak niektórzy z wybrańców stoją nieruchomo jak posągi na niektórych ze schodków. Alder powiedział, żeby na chwilę się zatrzymali, zaczął obserwować otoczenie, potem podszedł bliżej do jednego z posągów, cały czas patrząc na schody, gdzie znajdowały się runy. Zatrzymał się, odwrócił się i powiedział do swoich kompanów, żeby podeszli. Niepewnie to uczynili, ale już byli obok elfa. W końcu Agata nie wytrzymała tej ciszy i powiedziała:

- Co się dzieję, dlaczego oni stoją jak posągi?

- Ktoś zmienił runy.

- Ale kto i po co?

- Tego nie wiem, ale najwyraźniej ktoś nie chce, aby wszyscy wybrańcy dostali się na szczyt góry.

- Co teraz zrobimy? – powiedział Paweł.

- Nie martwcie się, wiem jak to ominąć. Runa zmieniona została na runę paraliżu, która unieruchamia pojedynczą ofiarę na jednym schodku.

Elf wyciąga ze swojej sakwy pył i zaczyna rzucać na schody, gdzie są zmienione runy.

- Szybko, za mną, przez chwilę nie będzie działać paraliż.

- Jesteś pewien? – spytali.

- Tak, chodźcie. – ruszył jako pierwszy.

Widząc, że jemu nic się nie stało, podążyli za nim. Przechodzili tak z paręnaście schodków omijając nieruchome posągi pozostałych wybrańców. W pewnym momencie Alder odwrócił się i powiedział:

- Mam coraz mniej pyłu, musimy przyspieszyć.

W myślach mówił sam do siebie: „Widzę ostatni schodek z posągiem, mam nadzieję, że dalej już nie ma tych run bo w przeciwnym wypadku”. Krzyczy do pozostałych:

- Szybko, nie ma czasu!

Jeszcze tylko parę schodków, myśli sobie Paweł i krzyczy:

- Damy radę, trzymaj się!

Elf już czeka na nich, chłopak dobiega do niego, patrzy na runy na schodach, są już normalne, czuje przypływ sił. Udało się powiedział w myślach. Odwraca się i widzi jak Agata zmienia się powoli w posąg, łapię za wysuniętą dłoń dziewczyny oraz próbuje ją wciągnąć na swoją stronę, lecz widzi jak jej ciało zmienia się całkowicie w posąg, już dochodzi do głowy. Agata patrzy na chłopaka ze łzami w oczach i mówi:

- Paweł...

Wybrańcy patrzą na dziewczynę, która teraz jest ostatnim z wielu powstałych posągów. Paweł puszcza jej znieruchomiałą dłoń, łza spłynęła mu po policzku, zaczyna krzyczeć:

- Agato! Wrócę po Ciebie! Słyszysz mnie? Wrócę!

Przez chwilę panuje cisza, słychać tylko szum wiatru, oraz jak promienie słoneczne przebijają się przez białe chmury i oświetlają posągi. Nagle przemawia elf:

- Można ją uratować, lecz potrzebny nam jest jeszcze pył. Może po drodze uda nam się go zdobyć, wtedy wrócimy po nią.

Chłopak stoi jeszcze przez chwilę w milczeniu.

- Wrócę po Ciebie. – dotknął jej przemienioną dłoń.

Zaczęli dalej iść w stronę szczytu, gdzie już widzieli w oddali koniec kamiennych schodów oraz ciemne sylwetki postaci, które po jakimś czasie zniknęły. Pod koniec drogi, dotykając już trawiastego gruntu odwrócili się jeszcze i ostatni raz spojrzeli w dół na przebytą drogę, wspominając wszystkie ostatnie wydarzenia. Paweł nie cieszył się zbytnio, że już weszli na górę, w głębi duszy czuł smutek związany z dziewczyną. Przed nimi stała wielka brama licząca z 10 metrów i otaczający na około niej takiej samej wysokości mur. Obok murów rosła piękna zielona trawa, rosły gdzieniegdzie piękne ładne białe kwiaty. Byli parę metrów od bramy, na ścieżce stała tabliczka z napisem: „Przed Tobą wejście do Podniebnego Miasta, jeśli jesteś godzien dotknij drzwi, a otworzą się dla Ciebie”. Zauważyli ślady, które kierowały się w stronę bramy, czyli już ktoś z pozostałych wybrańców tędy przechodził. Elf złapał za wielką klamkę, lecz była na tyle gorąca, że nie mógł jej trzymać. Paweł przypomniał sobie napis na tablicy i powiedział w myślach: „jeśli jesteś godzien dotknij drzwi, a otworzą się dla Ciebie”. Położył swoją dłoń na drzwiach, to samo uczynił Alder. Na całej bramie pojawiły się lśniące złote odciski dłoni. Elf ostrożnie chwycił za klamkę, która już nie parzyła i z łatwością otworzył wielką bramę. Weszli do środka, na początku nie widzieli nic, tylko wszędzie bijącą po oczach biel, potem zorientowali się, że jest to wielka biała chmura, na której się znajdują, która powoli zaczyna unosić się razem z nimi. Widzieli jak są wysoko nad ziemią i spoglądają na krainy z góry, piękny widok, rozciągające się lasy i rzeki, miasta i wsie. Prawie tak samo jak we śnie, pomyślał Paweł, a może to jest sen. Poczuł się bardzo zmęczony, położył się i zasnął.

Próba

 

- Nie spać! Zwiedzać! Haha! – z radosnym krzykiem wylał ktoś wodę na Pawła.

Wzdrygnął i podniósł się szybko. Nie mógł uwierzyć własnym oczom, było wszędzie sporo ludzi przemieszczających się po długich wąskich uliczkach, a po obu stronach kamienice, zauważył jak z jednego okna wyleciał ten niesamowity ptak zwany feniksem. Obok budynków stały różnorodne stragany z kupcami, gdzie panował dość duży hałas, a w oddali przy samym wydawało się środku miasta, gdzie prowadziła długa droga znajdowała się wieża, tak wysoka, że ciężko było dojrzeć jej wierzchołek.

- I jak Ci się podoba miasto, robi wrażenie? Nie jest może najwyższych lotów, ale hehe Podniebnie Miasto, nie najwyższych lotów haha dobre, dobre. Przepraszam, jak Ci na imię?

- Paweł, a jak Ciebie zwą?

- Filip, do usług, haha – roześmiał się.

Był to dość dużych rozmiarów człowiek, silnej postury. Miał ciemne długie włosy zaplątane w warkocz, po bokach miał zgolona głowa, a jego twarz wyglądała na bardzo sympatyczną. Był ubrany w brązową skórzaną szatę. Dłonie jego były tak duże, jak u kowala.

- Widziałeś może młodego elfa w niebieskich szatach?

- Dużo tutaj osób, żeby się połapać o kogo konkretnie chodzi, ale zapewne o Twojego kompana, który przybył razem z Tobą haha nieprawdaż?

- Tak, tak ten sam.

- A tak, prosił mnie, żeby obudzić Ciebie i powiedział, że będzie czekał na Ciebie koło Podniebnej Wieży, więc jak chcesz możemy razem tam pójść, co Ty na to?

- Zgoda, a czemu mi pomagasz?

- To już nie można bezinteresownie komuś pomóc haha powiem Ci, jestem przyjacielem ojca Aldera.

Szli drogą do wieży rozmawiając na różne tematy, Filip opowiadał co ostatnio wydarzyło się w mieście, że niedługo rozpocznie się konkurs strzelecki, wszyscy wyczekują nowych wybrańców, że ostatnio znalazł nową knajpkę gdzie podają przepyszny obiad oraz bardzo podoba mu się kucharka i nie wie co ona o nim sądzi. Tak minęła im podróż po mieście i akurat wchodzili już na plac gdzie było sporo wyczekujących wybrańców przed wieżą. Tutaj pożegnał się Filip z Pawłem, życząc mu powodzenia i jak powiedział, idzie do wspomnianej knajpki.

- A jednak Ci się udało miernoto dotrzeć aż tutaj, a gdzie Twoja przyjaciółka? Czyżby nierozłączna para przestała istnieć? – z zadowoleniem powiedział Ignacy.

Paweł rzucił się na niego, przewracając go na ziemię. Zaczęli się szarpać po posadzce.

- Dosyć!

Tłum ucichł, chłopaki poczuli jak nie mogą się ruszyć. W pewnym momencie jakaś magiczna siła rozdzieliła ich i postawiła na nogi. Wszyscy zdumieni, tym co się przed chwilą wydarzyło, zwrócili wzrok w stronę osoby, która była tego sprawcą. Był to starzec z siwą brodą, miał na sobie granatowy spiczasty kapelusz i długą granatową szatę aż do ziemi. Na jego twarzy widać było mądrość i bijącą od niego potężną moc. Na szyi miał srebrny łańcuch, do niego był przypięty okrągły złoty medalion, na którym było widać skrzydlatego smoka. Za nim szli pozostali wybrańcy, wśród nich była Agata. Czarodziej machnął ręką i drzwi od wieży otworzyły się, odwrócił się i wskazał dłonią, aby wszyscy weszli do środka. Pomieszczenie było ogromne, na ścianach zostały umocowane świecące się pochodnie, w samym środku pomieszczenia stał wielki złoty posąg skrzydlatego smoka. Jego skrzydła były rozpięte tak, że znajdowały się nad głowami wybrańców. Obok ściany zaczynały niekończące się spiralne schody, które prowadziły na górę wieży. Jak wszyscy byli już w pomieszczeniu mag przemówił:

- Witajcie wybrańcy! Jestem Gulfrin i mam zaszczyt powitać Was w Podniebnej Wieży, gdzie po przejściu próby będziecie o krok bliżej do krainy marzeń. Pod wieczór zostaniecie poddani próbie, do tego momentu macie czas wolny. Każdy tutaj z obecnych dostanie do dyspozycji swój pokój, gdzie może odpocząć. Życzę udanego pobytu!

Czarodziej udał się w stronę schodów, w pewnym momencie podleciał do niego wielki czerwony ptak, podobny do feniksa tylko, że większy, mag zszedł ze schodów i usiadł na nim, a następnie odleciał do góry. Jeszcze przez chwilę wszyscy patrzyli na nich z fascynacją w oczach.

- Co za dziwolągi – parsknął Ignacy i wyszedł ze swoją grupką na zewnątrz.

Paweł przez chwilę stał i patrzył z niedowierzaniem, że stoi przed nimi Agata, którą ostatnio widział jak przemieniała się w posąg. Ona również stała nieruchomo, nagle podbiegli do siebie.

- Myślałem, że nigdy już Ciebie nie zobaczę. – powiedział Paweł.

- Ja też. – odpowiedziała mu.

- Co się stało, jak udało Ci się wydostać z tej pułapki?

- Czarodziej nas uratował, powiedział, że jak tylko zwiadowca przekazał mu co się stało, od razu wyruszył nam na pomoc.

- Czyli ten mag musi być potężny.

- To prawda, a gdzie Alder?

- Tutaj – odezwał się elf, który opierał się o ścianę przy wejściu do wieży.

- Gdzie się podziewałeś? – spytał Paweł.

- Szukałem pyłu, ale widzę, że nie będzie już potrzebny – lekki uśmiech pojawił się mu na twarzy.

- Chodźcie, niedługo odbędzie się turniej strzelecki Podniebnego Miasta! – powiedziała Agata.

- To prawda i już nas tam zapisałem – odparł Alder.

- Świetnie, więc ruszajmy.

Wyszli z wieży, przeszli przez plac, zobaczyli tabliczkę z napisem, „Droga prowadzi na turniej strzelecki Podniebnego Miasta”. W oddali widać tłumy ludzi, którzy wiwatowali na otwarcie turnieju. Podeszli bliżej i zobaczyli wielką arenę, na około której były trybuny z ludźmi. Namalowana biała linia wskazywała miejsca, gdzie powinni ustawiać się zawodnicy, a w różnych odległościach były ustawione tarcze z biało-czerwonymi okręgami, które miały pokazywać gdzie trafił zawodnik oraz ile punktów zdobył. Nagle na arenę wszedł człowiek o niewielkich rozmiarach z opaską na oczy. Miał brązowe włosy splecione w warkocz oraz długą brodę. Nosił bordową lekką zbroję skórzaną. Podniósł rękę do góry, a tłumy ucichły. Zaczął mówić:

- Witam panie i panowie! Dzisiaj odbędzie się wyczekiwany turniej strzelecki Podniebnego Miasta! Zobaczymy, kto jest godzien tytułu najlepszego strzelca! Nagroda to oczywiście legendarny łuk, który zostanie przekazany przez poprzedniego zwycięzcę, mowa tutaj o najlepszym sokolim oku Elnorze!

Turniej uznaje za otwarty!

Tłum wiwatuje. Naszym wybrańcom idzie bardzo dobrze, przechodzą kolejne etapy, udaje im się dotrzeć aż do półfinału, gdzie spotykają się Ignacy przeciwko Pawłowi oraz Alder naprzeciw Agacie. Pierwsza para uczestników podchodzi do białej linii. Jednocześnie celują w pierwszy cel, oboje trafiają w środek celu i dostają po 50 punktów. Drugi cel znajduje się o wiele dalej od pierwszego. Przed ustawieniem się Ignacy odwraca się do Pawła i mówi szyderczym głosem:

- Zobaczymy miernoto czy teraz trafisz hehe żebyś nie trafił kogoś na trybunach.

- O to się nie martw, jakbyś tam siedział, może przemyślałbym Twoja propozycję. – odpowiedział Paweł.

- Pfff – parsknął Ignacy i zaczął celować.

Paweł również naciągnął cięciwę i zaczął mierzyć w cel. Celował trochę wyżej, bo cel był dość daleko, liczył, że strzała opadnie i trafi, jak najbliżej środka.

Wystrzelili. Strzały poleciały niewiarygodnie szybko. Ignacy uśmiechnął się szyderczo do chłopaka, jakby wiedział, że wygra. Paweł poczuł się niepewnie, z niecierpliwością czekał na werdykt asystentów, którzy sprawdzali ile punktów zdobyli zawodnicy. Wnet pierwszy przemówił:

- Zawodnik Ignacy zdobywa 30 pkt.

- Przegrałeś miernoto! – powiedział Ignacy.

- Zawodnik Paweł zdobywa 40 pkt.

- Co! Nie wierzę, to niemożliwe! – oburzony krzyczy Ignacy.

- Byłeś godnym przeciwnikiem. – powiedział Paweł.

Ignacy ze złością złamał i rzucił swój łuk.

- To jeszcze nie koniec! – wrzasnął.

Paweł uradowany odszedł i dał miejsce kolejnym półfinalistom, mówiąc do nich:

- Powodzenia!

Alder i Agata skinęli do niego głowami i podeszli na swoje miejsca.

Prowadzący przemówił:

- Teraz pora na drugą parę naszych zawodników, jeden z których zmierzy się z Pawłem w wielkim finale!

Oboje trafili bezproblemowo w pierwszą tarczę zdobywając po 50 punktów. Nadszedł czas na tarczę, która znajdowała się o wiele dalej.

- Powodzenia Agato. – spokojnie powiedział Alder.

- Tobie również Alderze – odpowiedziała mu.

Wystrzelili. Strzały poleciały bardzo szybko i trafiły tak mocno w cel, że ptaki, które siedziały nieopodal wzniosły się w powietrze.

- Zawodniczka Agata 40 punktów.

Uśmiechnęła się. Zwyciężyłam, powiedziała w myślach. Asystent podbiegł do tarczy Aldera, dość długo nie odpowiadał, było widać, że jakby nie wierzył swoim oczom, opamiętał się i powiedział:

- Zawodnik Alder 50 punktów.

Agata spojrzała na niego, nie mogła uwierzyć, że trafił w sam środek tarczy, która była umieszczona tak daleko. Alder dalej stał niewzruszony, odwrócił się i odszedł. Prowadzący przemówił:

- A niech mnie! Cóż to był za piękny strzał, zapewne tak jak ja i wy nie możecie się doczekać finału! Dajmy finalistom chwilę odetchnąć, a teraz zapraszam wszystkich na mały pokaz naszej wspaniałej Fenicji i jej ptaszków, które umilą nam te parę chwil!

Na arenę wychodzi rudowłosa kobieta ubrana w piękną czerwoną długą suknię. Zaczyna się okręcać wokół siebie, powstaje pomarańczowo-czerwony magiczny pył. Z tego pyłu pojawiają się feniksy, które zaczynają okrążać ją, było ich tak wiele, że nie było widać tej kobiety. Wszyscy ucichli i nagle, kula stworzona przez feniksy zaczęła wznosić się w powietrze. W pewnym momencie kula się otworzyła, a tam ta sama kobieta, lecz o dziwo suknia, którą miała na sobie zmieniła kolor na złoty. Magiczne ptaki podtrzymywały ją w powietrzu, kobieta pochyliła głową, dziękując za występ. Tłumy zaczęły bić brawo, tak długo, jak feniksy bezpiecznie zniżyły się do areny i kobieta mogła bezpiecznie zejść. Zaczęła się okręcać, gdzie powstał pomarańczowo-czerwony pył, feniksy zniknęły, a kobieta była ubrana w tą samą czerwoną długą suknie jak na początku przedstawienia. Jeszcze raz tłumy zaczęły bić brawo.

- Wspaniały występ moja droga! Nie mogłem odwrócić od Ciebie wzroku, ale teraz pora na naszych finalistów!

Tłumy kolejny raz podniosły okrzyki zachęcając do podjęcia tej finałowej potyczki. Paweł i Alder podeszli do linii. Naciągnęli cięciwę i wystrzelili trafiając bez problemu w najbliższą tarczę zdobywając po 50 punktów. Bez słów celowali już w odległą tarczę. Wygrasz to, trafisz w sam środek, musi się udać, w myślach mówi Paweł. Wystrzelili, strzały mocno wbiły się w tarczę, wszyscy oczekują na wynik.

- Zawodnik Paweł 50 punktów.

- Tak udało się – krzyknął radośnie Paweł.

-Zawodnik Alder 50 punktów.

Alder uśmiechnął się i skinął głową w kierunku Pawła.

- Proszę Państwa, a jednak remis! Jednak to nie koniec, pora na dogrywkę! Proszę odsłonić naszą niespodziankę! – powiedział prowadzący.

Asystenci podeszli do zasłoniętego obiektu, który znajdował się jeszcze dalej niż ostatnia tarcza i zdjęli osłaniającą go płachtę. Był to zwykły drewniany stojak lecz na samym szczycie znajdowało się przymocowane czerwone jabłko.

- Zasady są proste, kto trafi w czerwone jabłko ten wygrywa! Proszę o strzał pierwszego zawodnika – oznajmił.

Paweł podchodzi, naciąga cięciwę, odmierza odległość od celu. Tłum w ciszy oczekuje strzału. Wystrzelił. Chłopak zamknął oczy, wyobrażał jak strzała leci i trafia w cel. Nagle słyszy tłum szaleje z radości.

- Zawodnik Paweł drasnął jabłko!

Nie wierzę, udało się powiedział w myślach chłopak.

- Przed sobą ma ciężkie zadanie nasz kolejny zawodnik, proszę zaczynaj. – przemówił prowadzący.

Alder w spokoju naciągnął cięciwę, wycelował. Przeczekał podmuch wiatru i wystrzelił. Strzała poleciała z niebywałą prędkością. Wszyscy w oczekiwaniu czekają na werdykt.

- Zawodnik Alder trafił w sam środek jabłka!

Tłum zaczął wiwatować, słychać było okrzyki: Alder! Alder! Alder!

Po elfie jednak nie było widać euforii, cały czas był opanowany, odwrócił się do Pawła.

- Dziękuje za świetny pojedynek.

- Ja również – powiedział Paweł z niedowierzaniem, że przegrał turniej.

- A teraz proszę wszystkich o uwagę! Pora na nagrodę dla naszego nowego mistrza łuku!

Na arenę wychodzi nikt inny, jak Elnor trzymając w rękach przepiękny złoty łuk. Spotykają się na środku areny. Alder przykuca na jedno kolano, a poprzedni mistrz wręcza mu łuk.

- Dziękuję ojcze – powiedział Alder.

- Jestem z Ciebie dumny synu – odpowiedział mu Elnor.

Tłum znowu zaczął wiwatować: Alder! Alder! Alder!

Zeszli z areny, do nich podeszli Paweł i Agata.

- Elnor! Jesteś ojcem Aldera! – powiedział chłopak.

- Tak! Miło Was widzieć, widzę, że znacie mojego syna – powiedział elf.

- Poznaliśmy się na kamiennych schodach. Co się stało, czemu zniknąłeś tak od razu na następny dzień? – spytał.

- Musiałem kogoś odwiedzić, ale już to załatwione. W oczach elfa widać było zakłopotanie, ale od razu zmienił temat i uśmiechnął się.

- Chodźcie coś zjeść, po takim dniu zapewne jesteście głodni.

Wszyscy radośnie zgodzili się z nim i poszli do knajpki. Tam zobaczyli Filipa, który machał do nich ze stolika, żeby usiedli obok niego i przekąsili coś. Filip przywitał się, pogratulował wspaniałego turnieju, opowiedział parę dowcipów. Jak już skończyli jeść. Elnor powiedział:

- Mam nadzieję, że najedliście się. Teraz musicie nam wybaczyć, ale muszę porozmawiać z Filipem, proponuję Wam udać się do wieży, dzisiaj macie pierwszy dzień próby.

Pożegnali się, wybrańcy opuścili knajpę. Zmierzali w stronę wieży, już widzieli plac, lecz nagle Paweł zatrzymał się, zauważył jak postać, która opierała się o ścianę budynku macha do niego ręką, aby podszedł do niej. Chłopak zbliżył się, zakapturzona zgarbiona postać w granatowej szacie, której nie było widać twarzy przemówiła głosem staruchy:

- Tak, podejdź bliżej. Przed Tobą jedna tylko ścieżka, lecz czy na pewno dobrego wyboru dokonasz, może lepiej zawróć póki możesz. Dobrze zastanów się, niektórych wyborów cofnąć nie możesz. Hahahaha! – zaczyna kaszleć.

Agata podbiega do Pawła i zabiera go:

- Chodź to jakaś wariatka, nie zwracaj na niej uwagi.

Paweł odwraca się i patrzy na staruchę.

- Powodzenia w wyborach… Pawle – powiedziała.

- Skąd wiesz jak się nazywam!? – krzyknął chłopak.

Starucha jednak znika w ciemnościach alei. Wybraniec nie może jej dostrzec i razem ze swoimi przyjaciółmi wchodzą na plac, a następnie do wieży do swoich pokoi. Chłopak położył się na łóżku i rozmyśla nad słowami tej staruchy: „Dobrze zastanów się, niektórych wyborów cofnąć nie możesz”.

Po chwili zasypia. Otwiera oczy i widzi, że jest wysoko nad ziemią, na szczycie wieży, na podłodze jest wielki wizerunek złotego skrzydlatego smoka. Podchodzi do krawędzi wieży, a tam w dole rozpowszechnia się ogromne Podniebne Miasto. Jest wieczór, ulice oświetlają przyczepione lampiony do długich cienkich słupów, a w niektórych oknach pali się światło.

- Jak Ci się podoba Podniebne Miasto? – miły, lecz stanowczy głos przemówił.

Chłopak odwraca się i widzi jak na wielkim tronie siedzi ten sam czarodziej, który witał ich w wieży, ubrany w ten sam kapelusz i szatę z wiszącym łańcuchem.

- Jest inne niż pozostałe miasta.

- Haha! To prawda!- roześmiał się mag.

Czarodziej wstaje z tronu i podchodzi do Pawła, kładzie palec na jego czole i przemawia:

- Dokonaj wyboru.

Pojawia się wielki biały błysk, który oślepia na chwilę chłopca. Kiedy zniknął, zobaczył, że znajduje się przed magicznym okrągłym wejściem, a obok tabliczka z napisem: „Jesteś blisko. Wejdź do krainy marzeń”. Nagle słyszy krzyki: „Na pomoc!” Odwraca się i widzi, że jego dwójka przyjaciół idzie mostem linowym, w pewnym momencie, most urywa się i przyjaciele znikają mu z pola widzenia. Chłopak krzyczy:

- Nie! Agato! Alder! – podbiega do krawędzi przepaści.

Spogląda w dół i widzi jak jego przyjaciele trzymają się pozostałości mostu. Za sobą słyszy dziwny dźwięk, zauważa, że magiczny okrągły portal zaczyna się zmniejszać.

- Idź, wypełnij swoje przeznaczenie – mówi spokojnie Alder.

- Damy radę Paweł, o nas się nie martw! – krzyczy Agata.

Chłopak spogląda na portal, czy nie zawsze o tym marzył, czy tego nie chciał. Jedno życzenie i wszystko może się zmienić. „Mogę być potężny, nawet bardziej niż czarodzieje, idź zdobądź to” - myśli. W głowie słyszy różne odgłosy. Nagle przypomina słowa Agaty: „A nie liczy się szczęście?”, potem zauważa jak zmienia się w posąg i jak sam cierpi z tego powodu. Widzi Aldera i jego ojca, jak są razem szczęśliwi. Widzi swoich rodziców jak razem z nim spędzają czas. Szybko odwróca się od portalu, kładzie się przy krawędzi i wyciąga rękę po swoich przyjaciół:

- Nie zostawię Was! – krzyczy Paweł.

Czas się zatrzymał, wszystko na około przestało się ruszać, nie było słychać żadnego dźwięku. Jego przyjaciele są w bezruchu. Obok niego stał mag, uśmiechnął się i powiedział:

- Dokonałeś wyboru.

Znowu pojawia się biały błysk. Chłopak otwiera oczy, zauważa ściany swojego pokoju w wieży. Nagle ktoś puka do drzwi. Zapewne Agata, pomyślał i uśmiechnął się.

 

Wybór

 

Wybrańcy zebrali się w holu, gdzie znajdował się złoty posąg smoka. Paweł podszedł do posągu, zauważył, że jest tam przypięta tabliczka, na której widnieje napis: „Tutaj przed Tobą stoi smok, którego zwano Breander, który napadał na Podniebne Miasto, palił i niszczył wszystko na swojej drodze. Jednak pewnego dnia przyszedł w te strony, potężny mag o imieniu Gulfrin, który pokonał smoka i zamienił w posąg, którego widzisz przed sobą”.

- Dzień dobry! Wasza próba zakończyła się, dokonaliście wyboru, teraz pora ruszyć w dalszą podróż. Był to zaszczyt gościć wybrańców. – powiedział czarodziej.

- Gdzie mamy się udać? – zapytał ktoś z tłumu.

- Tylko wybraniec będzie potrafił określić w jakim kierunku musi podążać – uśmiechnął się mag, odwrócił się i zmierzał w stronę schodów.

- Co za bzdety z tego wszystkiego, tyle czasu poświęciłem, aby tu dotrzeć, a nic nie otrzymałem w zamian. Pffff, wracam do domu. – parsknął Ignacy, machnął do swojej grupy i wyszli na plac.

- Co teraz zrobimy? – powiedziała Agata.

- Wiem, gdzie musimy się udać, chodźmy – powiedział Paweł.

Alder i Agata popatrzyli na chłopaka, skinęli głowami i podążyli za nim. Przeszli przez plac, minęli arenę gdzie odbył się turniej, teraz nikogo tam nie było. Byli już za miastem dochodząc prawie do krawędzi przepaści, ale zobaczyli, że znajduje się tam drewniany most linowy.

- Co to za most? – spytała Agata.

- Podczas próby widziałem go, po drugiej stronie powinien być magiczny portal, który zabierze nas do Krainy Marzeń.

- Brawo, brawo!

Nagle odwrócili się i zobaczyli Ignacego, szyderczo uśmiechającego się i klaszczącego w dłonie.

- Dzięki Tobie wiem, gdzie mam podążać haha. Wystarczyło, że poszliśmy za Wami.

- Szpiegowałeś nas! – krzyknęła Agata.

- Oj tam! Oj tam! Nie denerwuj się. Mam pytanie do Was, umiecie latać?

- Szybko, trzeba przejść przez most i wskoczyć do portalu, zanim nas złapią. – powiedział Paweł.

- Brać ich! Haha! – Ignacy rozkazał swoim kompanom.

Most kołysał się nad przepaścią, gdzie nie było nic widać oprócz białych chmur. Paweł przypomniał swoją próbę i co wtedy się stało. Jednak był już razem ze swoimi przyjaciółmi po drugiej stronie mostu. Chłopak na chwilę się zatrzymał. Most nie zerwał się, nie ma magicznego portalu. Co teraz trzeba zrobić, pomyślał.

- Nie stój tak musimy iść dalej! Doganiają nas! – powiedziała dziewczyna.

Oprzytomniał i zaczął biec razem z nimi. Przed nimi ukazała się wielka jaskinia.

- Schowajmy się tu – powiedział spokojnie Alder.

- Dobry pomysł – odpowiedziała mu.

Weszli do środka, lecz było tam strasznie ciemno, nie było nic widać.

- Gdzie oni poszli, szukać ich miernoty! Jeśli poszli do jaskini, to musimy iść za nimi! – Ignacy wrzeszczał do swojej grupy.

- Ale lordzie Ignacy, tam nic nie widać, nie ma żadnego światła. – z niepokojem odpowiedzieli.

- To wracać do miasta i przynieść pochodnie lub lampiony. Na co czekacie, biegiem! – rozkazał.

W jaskini słychać było jak kapie gdzieś woda, ale nic poza tym. Wnet Agata powiedziała:

- Paweł coś świeci się u Ciebie pod ubraniem.

Chłopak wyciągnął wisior, a ten kamień, który dostał od Elnora, świecił się na jasnoniebieski kolor i oświetlał jaskinię. „Więc do tego służy ten wisior” - pomyślał Paweł.

- Wiedziałem, że skądś kojarzę ten kamień. Teraz wiem skąd masz ten wisior, od mojego ojca – powiedział Alder.

- Tak przyjacielu, od Twojego ojca.

- Możesz tutaj podświetlić, bo chyba coś widziałam – powiedziała Agata.

Chłopak skierował kamień i zobaczyli jak na środku jaskini znajduję się dziwna wielka złota kapsuła. Podeszli do niej. Zauważyli, że znajdują się tam drzwi. Nagle usłyszeli odgłosy.

- Nareszcie! Ile można było czekać, szybko do środka i zobaczymy gdzie się schowali Haha!

- Nie ma czasu, wchodzimy do środka – powiedział Paweł.

Wskoczyli i szybko zamknęli za sobą drzwi. W środku kapsuły była czerwona kanapa, a obok niej wystawała z podłogi wajcha. Usiedli na kanapie, popatrzyli na siebie i Paweł pociągnął za wajchę. Usłyszeli świst pary, jakby to był sygnał, który miał informować, że zaraz coś się wydarzy. Poczuli jak kapsuła zaczyna drżeć. Zaczęła powoli poruszać się w dół nabierając prędkości. Nie wiedząc, gdzie zmierzają czekali z niecierpliwością, co zobaczą jak otworzą się drzwi. Po jakimś czasie kapsuła zatrzymała się, znowu usłyszeli świst pary. Odblokował się zamek, który automatycznie został zablokowany po pociągnięciu wajchy. Powoli wstali, Paweł chwycił za klamkę i otworzył drzwi. Pierwsze co zobaczyli to wielka szyba, która łączyła się z pozostałymi tworząc prostokąt otaczający miasto. Za szybą widzieli jak pływają różne stworzenia, małe i duże, znajdowały się również na dnie rośliny wodne. Obok ich kapsuły stał cały szereg pozostałych kapsuł, więc wynika, że ta kapsuła służy do transportu. Naprzeciw nich były schody nad którymi wisiała wielka tablica z napisem: „Witamy w Podwodnym Mieście”. Spojrzeli na siebie z ekscytacją i ruszyli w stronę wejścia do miasta. Zaczepione na górze do szyby zwisające lampiony oświetlały miasto, było tajemniczo i panowała cisza. Szli dalej główną ulicą rozglądając się na boki, lecz nikogo nie widzieli. W oknach budynków nie było żadnego światła lub okiennice były zamknięte. Nagle usłyszeli drgania, które z jakimś czasem nasilały się za ich plecami. Spojrzeli do tyłu i w pewnym momencie zauważyli w oddali jak przemierza ulice wielka istota, która była wysoka jak budynki. Nagle usłyszeli przerażający ryk, istota zaczęła biec w ich kierunku. Dzieci widząc to, szybko skręciły do alejki i schowały się za beczkami przy straganie. Agata zatkała sobie ręką usta, aby przypadkiem nie krzyknąć. Wielki potwór zwolnił kroku i zaczął się rozglądać na boki w poszukiwaniu nowych gości. Można było zauważyć, że jest to bardzo silna kreatura, przypominała wielkiego wilka, tylko, że ten stał na przednich łapach, miał ogromne szpony, którymi mógłby bez problemu przeciąć nie jedną rzecz. Miał ostre jak brzytwa zęby, a z pyska ciekła mu ślina. W jego oczach można było zobaczyć jak mocno pragnie upolować nową ofiarę. Był nie daleko wybrańców. Zatrzymał się, rozejrzał się przez chwilę i zaczepił nogą o beczkę, która przewróciła się odsłaniając dzieci. W ich oczach było widać przerażenie, lecz potężna kreatura nawet nie poczuła, że zawadziła o jakiś przedmiot, głowę skierowaną miała w drugą stronę. Istota zawyła głośno i ruszyła dalej naprzód. Przez chwilę wybrańcy stali jeszcze nieruchomo, a jak już zniknął im z pola widzenia powolutku zaczęli przemieszczać się, dotykając ściany w kierunku podobnej wieży, do tej co znajdowała się w Podniebnym Mieście. Mieli nadzieję, że tam będą bezpieczni. Weszli już na plac, gdzie byli na widoku, zaczęli szybko biec w stronę wejścia do wieży. Usłyszeli przerażający ryk, drgania nasilały się. Paweł krzyknął:

- Biegnijcie, nie odwracajcie się jest tuż za nami.

Widzieli przed sobą wejście, na szczęście drzwi były rozwalone i leżały w pomieszczeniu, jakby ktoś z niewyobrażalną siłą walnął, a one wleciały do środka. Wbiegli i w ostatnim momencie skoczyli przed siebie upadając na podłogę. Kreatura również wbiła pysk w wejście, lecz jej głowa była na tyle duża, że zaklinowała się. Przez jakiś czas warczała, próbowała się wydostać, lecz nic z tego. Pomieszczenie było podobne do tego co w wieży u Gulfrina, na środku znajdował się złoty posąg smoka, a na tabliczce widniał napis: „Tutaj przed Tobą stoi podwodny smok, którego zwano Braal, który napadał na Podwodne Miasto, palił i niszczył wszystko na swojej drodze. Jednak pewnego dnia przyszedł w te strony, potężny mag o imieniu Mirnar, który pokonał smoka i zamienił w posąg, którego widzisz przed sobą”.

- Czyli jest kolejny potężny mag, musimy dowiedzieć się co się stało, chodźmy na górę – powiedział Paweł.

Szli już dość długo schodami, na końcu otworzyli drzwi i ujrzeli siedzącego na tronie maga ubranego w czarny ze złotą obwódką spiczasty kapelusz oraz czarną szatę aż do ziemi. Był to starzec z siwą brodą, w jednej ręce trzymał długą pałkę z wygarbowanymi znakami, można stwierdzić runami. Był to magiczny kostur.

- Witajcie wybrańcy! Jak miło, że wpadliście do mnie, przyszliście odnaleźć drogę do krainy marzeń i zdobyć nagrodę. Dobrze trafiliście, podejdźcie do mnie.

Dzieci niepewnie zrobiły pierwszy krok, w pewnym momencie Agata się odezwała.

- Co się stało w tym mieście, gdzie są wszyscy i co to za kreatura?

- Oj nie martwcie się o to, każdy wybraniec musi przejść próbę, nie mówił Wam o tym mój kolega z Podniebnego Miasta czarodziej Gulfrin? Chodźcie śmiało, nie bójcie się, nie chcecie nagrody?

- Zostaw ich!

Po prawej stronie niedaleko tronu, był przykuty łańcuchami Elnor, który wyglądał na obolałego i zmęczonego.

- Ojcze co Ty tutaj robisz? – krzyknął Alder.

- Oj jak miło! Teraz podejdzie do mnie.

- Zostaw ich! – ponownie odezwał się Elnor.

- Zamilcz! - machnął ręką w stronę Elnora, a ten odbił się od ściany i stracił przytomność.

- Na czym to stanęliśmy, ah tak, podejdźcie odebrać nagrodę – powiedział mag.

- Nie! – odpowiedział Paweł.

- Dość mam tych już gierek, jak nie chcecie po dobroci, możemy to zrobić w bolesny sposób.

Czarodziej machnął jedną ręką w stronę dzieci, a one odleciały i uderzyły w ścianę. Mag otworzył dłoń i wzniósł ją do góry, wybrańcy znaleźli się w powietrzu.

- Dość!

W tej chwili tron razem z magiem odleciał i uderzył w ścianę. Dzieci upadły na podłogę i zobaczyli przed sobą Gulfrina.

- Haha! Dawno nie widzieliśmy się stary przyjacielu.

- Co robisz Mirnarze, opamiętaj się! – przemówił Gulfrin.

- Ja mam się opamiętać, nie rozumiesz, dzięki tym wybrańcom będziemy mogli dotrzeć do krainy marzeń, a tam możemy zapragnąć wszystkiego! Potęga, nieśmiertelność, bogactwo i młodość!

- Ale jakim kosztem, życiem tych dobrych wybrańców!

Mirnar wstał z tronu.

- Widzę, że jednak stary przyjacielu nie możemy dojść do porozumienia, nie zostaje mi nic innego, jak pojedynek z Tobą. Broń się!

Szybko podniósł kostur do góry i skierował go w stronę Gulfrina. Pojawił się potężny magiczny strumień w kolorze czerwonym. Na atak od razu odpowiedział czarodziej, również skierował swój kostur i wystrzelił z niego niebieski magiczny strumień. Oba strumienie uderzyły z niewyobrażalną siłą tworząc przez chwilę podmuch, który odrzucił dzieci. Walka była zacięta, lecz w pewnym momencie Mirnar wyciągnął z kieszeni przedmiot.

- Mam dla Ciebie niespodziankę, ten o to ząb smoka ma w sobie moc, którą zaraz Ci pokażę!

Wetknął przedmiot w wyrzeźbione miejsce na kosturze. Pojawił się ognisty magiczny strumień, który teraz był większy niż poprzednio i zaczął się powoli przybliżać do Gulfrina.

- Twój koniec jest już bliski, nic nie może mnie powstrzymać stary przyjacielu!

Nagle strzała trafia w rękaw szaty maga, który wypuszcza z rąk swój kostur i niebieski magiczny strumień uderza w niego. Mirnar zniknął, pozostały tylko jego szaty leżące na podłodze.

- Dobry strzał Alderze – uśmiechnął się Gulfrin.

- Dziękuje – odpowiedział elf.

- Co teraz będzie? – spytała Agata.

- Wszystko zależy od wybrańca. – powiedział mag.

- Nic Wam nie jest? – wszedł Filip trzymając się za głowę i biodro.

- Cześć Filip! Z nami dobrze, a co z Tobą? – spytał Paweł.

- Jestem strasznie obolały, a najbardziej to boli mnie głowa. – odpowiedział krzywiąc się.

- Nie dziwię się, zostałeś zmieniony przez Mirnara w wilkołaka, ale nie musisz się obawiać, Mirnar już został pokonany – odparł mag.

Alder podbiegł do ojca, pozostali mu pomogli i ściągnęli kajdany.

- Jesteś cały! – ze łzami w oczach powiedział Elnor do swojego syna.

- Paweł podejdź do mnie, muszę Ci coś powiedzieć – zwrócił się czarodziej.

- Tak słucham?

- Jesteś wybrańcem – za plecami maga ukazał się portal.

Paweł podszedł do niego i stał przez chwilę.

- Śmiało, możesz wejść do krainy marzeń – powiedział mag.

Wszyscy patrzyli i czekali na reakcję wybrańca. W końcu chłopak przemówił:

- Niczego więcej nie potrzebuję, mam kochającą rodzinę, wspaniałych przyjaciół i jestem szczęśliwy.

Portal zamknął się. Wszyscy jeszcze przez chwilę stali w milczeniu, ale nagle Filip krzyknął:

- Hurra! Niech żyje wybraniec!

Razem zaczęli wiwatować. Mag położył rękę na jego ramieniu i powiedział:

- Dokonałeś słusznego wyboru.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Polski_Chan 08.07.2015
    Ciekawe opowiadanie oraz fabuła
  • Anonim 08.07.2015
    Jakie długie o.O Następnym razem podziel na części :O Przyciągniesz więcej czytelników! XD Sorka, ale nie przeczytam... Wybacz ;) Nie oceniam ^^
  • Marinaaa8 08.07.2015
    popieram shiroi (nie moge w to uwierzyc)
    Opowiadamie za długie , mnie osobiście odrzuca takailość tekstu ,
    Witaj na opowi.pl i powodzenia
  • fiodor 09.07.2015
    Dzięki wielkie za komentarze i ocenę. Następny razem podzielę tekst, jeśli będzie za długi. Pozdrawiam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania