Krapokali.

I to też nie jest koniec świata,

wiem.

Z nieba nie spadają nam na głowy meteoryty,

rzeki nie upominają się o przestrzeń,

którą w zamierzchłych czasach, zagarnął piasek.

Ten z kolei nie smaży nam stóp,

kiedy próbujemy boso przebiec przez klepsydrę.

Nic z tych rzeczy.

Owszem, niebo rumieni się nieco kiedy nie patrzysz,

kiedy ja wręcz wypatruję pierwszej gwiazdy,

a zamiast deszczu w oczy kapią mi malutkie kamyki.

Chowają się pod powieki i tam zakładają archipelag.

Ale to tyle tylko.

Rzekami wylewają się ze mnie słowa, spod tych powiek,

pod którymi tylko piach, choć przecież nie sucho.

I smaży się tak, że zostaje szkłem.

A ja chciałbym widzieć, choćby po raz pierwszy.

Ale to moje tylko, to tylko ja.

Tymczasem świat stoi jak stał, bardziej nawet,

skoro przybyło mieszkańców.

Skoro stałe są tylko przybycia właśnie, nigdy na odwrót.

I tylko ja stoję sam, gdzieś na plaży.

Zanurzam ponownie stopy, między piaskiem a wodą.

I zerkając tak sobie na zarumienione niebo, myślę :

to nie jest koniec świata.

A szkoda.

 

.

 

.

 

.

 

Z cyklu : Detoks.

Czerwiec, nowego roku pańskiego.

Marcin Lenartowicz

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • rozwiazanie 17.06.2023
    Zobaczyć wszystko po raz pierwszy, nie jest jeszcze końcem świata. Dobrze się czyta ten wiersz. Pozdrawiam :)
  • Szalej. 17.06.2023
    Dziękuję.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania