,, Krawiec diabła - nocny zgiełk"
Surrealizm dotykał dosadnie moje wnętrze, ukazując wyimaginowane sny tuż przed moimi oczyma. Widząc owe wytwory wyobraźni, zbudziłem się pospiesznie i wróciłem do bytności prawdziwej . Ciemność i noc, to co tam zastałem, wszystko się kiedyś kończy, odetchnąłem i tak powiedziałem.
Przypominając sobie to z czym miałem do czynienia w snach, obleciał mnie wiatr
z domieszką obojętności. Zakupy w sklepie, sąsiedzi na osiedlu, czy też domowe porządki. Co to jest i przede wszystkim, czemu ma to służyć? Tak odległe w moich doświadczeniach czyny, ani trochę nie wzbudziły we mnie zainteresowania. Przecież po co sprzątać, skoro zaraz i tak trzeba będzie zrobić to znów. Te same rozważania dotyczyły dwóch pozostałych czynności. Nudny scenariusz przygotowany przez reżysera moich nocnych przygód (co do tego, że ktoś stoi za ułożeniem moich snów, nie miałem wątpliwości), zmusił mnie do opuszczenia tej tandetnej próby urozmaicenia mi odpoczynku od dnia.
Tak jak już wspominałem, wróciłem tam, gdzie wszystko jest prawdziwe. Na samym początku, mojego powrotu, poczułem ulgę, spowodowaną brakiem obcowania z nudzącym mnie zgiełkiem. Znajdowałem się na środku ulicy. Trochę dziwne, że żadne auto nie miało zamiaru teraz pędzić po trasie, ale cóż nie narzekałem, było mi to na rękę. Tkwiłem tam dosłownie dwie minuty, stwierdzając następnie, że nie po to zmieniałem otoczenie. Zszedłem na pobocze. Chodniki w tym miejscu nie występowały, co było nie lada utrudnieniem dla pieszego. Widząc jednak, brak jakiegokolwiek pojazdu na szosie, pozwoliłem sobie na dość bezstresowe przejście. Szedłem
i wciąż nie miałem pomysłu, na to co zrobię, gdy znajdę się w miejscu otoczonym atrakcjami
i istotami.
Droga zajęła mi około dwóch godzin. Ciągnęły się one niemiłosiernie, a ja zastanawiałem się czy zmiana jestestwa na to realne, rzeczywiście jest dla mnie korzystna. W końcu (był on dla mnie długo wyczekiwany) trafiłem tam, gdzie często spędzałem czas. Znajdowałem się na płycie pokrytej asfaltem. Jakież to wydawało mi się absurdalne, przecież każda praktycznie nawierzchnia pokryta jest gumą. Właśnie dlatego tę część miasta najczęściej okupowałem, była inna, tak jak ja. Stanąłem na brzegu owej płyty i zacząłem pogwizdywać. Sprawiała mi ta czynność niesamowitą przyjemność, czułem się tak jakby spadał wtedy na mnie deszcz doprawiony dużą ilością słodkiej substancji. Wtem jednak zobaczyłem kogoś w oddali, wyglądał zupełnie jak ja, myślałem, że jestem jedyny w okolicy, z podobną stylizacją. Nie zwlekając, przywitałem się:
- Dobry dzień kierowniku, jak pan się miewa?
Nieznana mi istota popatrzyła jednak z pewną podejrzliwością i dozą niepewności.
Skąd ten kierownik? - zapytała, oszałamiająco.
Zdziwiłem się, no jak to skąd? Nigdy tu nie była, nie zna tutejszych realiów? Postanowiłem się upewnić:
- Pan stąd, czy nie?
- Ja z realizmu.
- Nie wiem, czy pan wie, ale właśnie się w nim znajdujemy.
- Myli się pan.
Po chwili znikła w otchłani, a ja pogrążyłem się w zadanych przez siebie pytaniach. Kończąc, mój akustyczny, polegający na gwizdach, koncert, ruszyłem w dal. Tam już na początku, zauważyłem sklep, taki sam, jaki widziałem we śnie. Czułem chustę, tę, która w chwilach mojej niezrozumiałej bytności, jest zakładana mi na szyję przez los. Budynek, nie zaskoczył mnie jednak najbardziej, zrobiły to postaci stojące w kolejce do jego wejścia, wyglądające dokładnie jak ja i mój niedawny rozmówca. Poczułem się niekomfortowo.
Zdecydowałem się podejść bliżej, zaciekawiony tak dziwnym obrotem spraw. Kiedy już byłem blisko, moich, jak starałem się zrozumieć, bliźnich, zapytałem:
- Mieszkaliście tu wcześniej?
Ludowy gwar, często słyszany przez mnie w snach, był jednak w tym momencie niesłyszany. Podszedłem bliżej, uznałem, że może mówię za cicho. Nikt jednak nie odpowiedział. W tym momencie napotkałem uczucie, które towarzyszyło mi zawsze, kiedy musiałem opuścić to miejsce
i powrócić do snów, których tak nienawidziłem. Po chwili otworzyłem oczy.
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania