Kręcimy teledysk
Witch wpadła na zajefajny pomysł. Nakręci w Kościach Wielkich teledysk i wrzuci na You Tube. Będzie to cover jakiegoś metalowo – satanistycznego przeboju.
Oczywiście, nie zrobi tego sama; pomogą jej psiapsiółki, które przyjadą prosto z Wawy. Na kumpelę zawsze można liczyć.
Ona będzie rzępoliła swymi wielkimi paznokciami na gitarze elektrycznej i śpiewała. I do jednego i do drugiego ma talent.
Druga wiedźma zajmie się gitarą basową, na której nieźle wymiata.
Trzecia (znana jako Wielka Dupa) będzie grała na perkusji (obiecała jej nie zjeść). Wielka Dupa to najgrubsza czarownica w całej stolicy. Na ulicy poluje na gołębie.
Czwarta (która ma czerwone włosy, nie od farby, ale od jednego zaklęcia) zawładnie keyboardem. A pomyśleć, że w dzieciństwie nie lubiła gry na pianinie.
Początkowo miała być jeszcze osobna od śpiewu, ale Witch miała chrapkę, na obydwie funkcję. Wiecie jaka ona jest. Zawsze musi być w centrum.
Będzie dym.
Już się nie mogę doczekać.
Dziewczyny mają wyglądać super. Czarne glany, czarne miniówy (w przypadku Wielkiej Dupy to nic ciekawego), czarne ramoneski i makijaż też w tym kolorze. Będą tak skakać, że czasem będzie widać ich majtki (mające wulgarne nadruki). Barwy nie muszę chyba podawać.
Długo zastanawiały się gdzie dać występ. Rozważały różne miejsca, nawet ogród przed kościołem. Niestety, ksiądz proboszcz się nie zgodził. Przecież byłaby to forma profanacji. Obiecał jednak pomodlić się za powodzenie teledysku.
W końcu ustaliły, że teledysk będzie się składał z połączonych scen z czterech miejsc. To typowe połączenie dla nowoczesnej muzy.
Pierwsze to las. Tam mają pokazać się wśród gęstych drzew. Obok będą się kręciły wilki, lisy i niedźwiedzie.
Drugie to chatka, gdzie mieszkają jędze. Taka rudera robi wrażenie. Będzie widoczny na dachu Behemot. Z jego udziałem był pewien problem, gdyż jak tylko Wielka Dupa zobaczyła go, to zachciało się jej kuchni chińskiej. Na same szczęście, zanim doszło do tragedii, wytłumaczono jej, że on nie jest kotem.
Trzecie miejsce to ratusz Kości Wielkich. Niechcący z jednego z jego okien ma ktoś wypaść. Ale twarz rozleci się na chodniku, więc prywatność będzie zachowana.
Czwarte to brzeg przy stawie, gdzie mieszka wodnik. Ma się on nawet w pewnym momencie wyłonić, jedząc ze smakiem czyjąś łydkę. Wielka Dupa obraziła się tutaj, że nie zamierza jej poczęstować. Czarownice przy wodzie, to dopiero będzie odlot.
Oczywiście, będą towarzyszyły im niezwykłe zjawiska. Na niebie będą latać wrony, kruki, sowy, nietoperze i kury. Na ziemi będzie zaś mnóstwo kretów. Ma być widocznie pokazane, jak Wielka Dupa łapie jednego i pożera.
Niestety, nie udał się pomysł, żeby podczas występu runął deszcz z piorunami. Dziewczyny to dobre magiczki, ale na płanetnikctwie (magicznym przywoływaniu pogody) zupełnie się nie znają. Jak to mówią:
„ Nobody perfect”.
Mieszkańcy różne zareagowali na pomysł piosenki. Baba Jaga uparła się, że lepiej by nakręciły jakieś disco polo. Ale one były zażenowane, że przecież majteczki w kropeczki, to nie ich klimat, chociaż są dziweczki.
Sołtys podniecił się bardzo. Uznał, że to będzie dobra promocja wsi, więc obiecał dać pieniądze z miejskiego budżetu na promocję kultury. Zaproponował nawet postawić Wielkiej Dupie schabowego z frytkami.
Jego córka Karolina, natomiast obraziła się, gdyż odmówiły jej występu w teledysku. Myślała, że będzie pięknością, dodającą tam kobiecości. One jednak uznały, że metal nie jest dobry dla cnotek nie wydymek. Oczywiście, Karolina wpadła w wielki ryk, a one w równie wielki śmiech. Tak to bywa; show-biznes jest bezwzględny.
Zupełnie na odwrót było z Nikolą. Ta obraziła się, gdyż zaproponowały jej współudział. W końcu potrzebują jakiegoś potwora w tle. Gdy to usłyszała, popłakała się. Więc i tak, i tak źle. Siksom nigdy nie dogodzisz.
Część osób uznało, że te wrzaski będą zabójstwem dla ich uszu i zorganizowało protest. Szybko jednak uciekli, kiedy Wielka Dupa pierdnęła na nich.
Teledysk będzie murowanym hitem. Wygra na You Tube nawet z tańczącymi na weselach pannami młodymi i druhnami (może wiedzmy nie będą miały szansy odbić ich mężów, ale będą miały szanse odbić ich lajki).
Oczywiście, będzie z tego mnóstwo forsy. Teraz Witch będzie stać, żeby kupić Babie Jadze leki na sraczkę oraz pieluchomajtki. Tym przyjemniej będzie ich nie kupić. Natomiast wyda te pieniądze na ciuchy i duży zapas zioła.
Chyba dziewuchy zrobią zespół na stałe. Tylko jak go nazwą? Witch proponuje: „Szatański Orgazm”; Wielka Dupa zaś:” Piekielny Apetyt”. Karolina natomiast chce na nie mówić: „Głupie Cipy”. To raczej nie przejdzie. Chociaż brzmi całkiem dobrze.
Co najważniejsze będzie podana informacja, gdzie to było kręcone. Nazwa wsi pojawi się na samym początku i to wielkimi literami. I tak Kości Wielkie staną się sławne. Wybiorą się tutaj tłumy turystów.
Może wy też się wybierzecie w to przepiękne miejsce.
Macie problem; nie wiecie gdzie to jest?
Przecież to oczywiste.
Na moim blogu.
Marek Adam Grabowski
Warszawa 2022
https://zapisacmarzenia.pl/krecimy-teledysk
Komentarze (33)
Nie można się nudzić. Te wszystkie nazwy, cztery miejsca i tego tam. Jeno koniec bym nieco urozmaicił.
"Na moim blogu" trza jeno wejść do ekranu, iść dalej w kierunku przeciwległej ściany,
za której będą dochodzić dźwięki impry, wytrzaskać dziurę i wejść.
No chyba, że "Wielka Dupa" będzie zawadzać, to trza przesunąć↔Pozdrawiam?:))
Dzięki?
'Ale one były zażenowane, że przecież majteczki w kropeczki, to nie ich klimat, chociaż są dziweczki.'
Ekstra z tymi dziweczkami, jak zwykle fajoskie pisanie, piątak ?
Jeszcze nie pojechałam, na wakacjach nie tykam PC, napawam się naturą i zwiedzaniem ?
Też, częściej bywam tutaj:
http://www.onemoretrip.pl/austria-spacer-nad-achensee/
Cudne i ludzie sympatyczni, w letni czas łatwo się rozmowę zagaja, bo wakacyjny luz, ludzie zrelaksowani ?
„Przecież byłaby to forma profanacji” — niepotrzebne zdanie, bo czytelnik sam może dojść do tego wniosku.
„zawładnie keyboardem” -> „zawładnie klawiaturą”
„Nobody perfect” -> "Nobody's perfect", a jeszcze lepiej: „Nikt nie jest doskonały”.
Pozdrawiam (bez oceny). ?
Słowo „klawiatura” znaczy dokładnie to samo co 'keyboard', a jeśli brzmi ogólnikowo, to znaczy, że obcy język przemawia do Ciebie lepiej niż ojczysty. Dla mnie to słowo wywołuje zgrzyt, bo idzie pod prąd polskiej fonetyki — z jednej strony używasz angielskiej pisowni, z drugiej polskiej deklinacji. Jeśli uważasz to za korzystny efekt, może powinieneś pisać więcej słów w obcym języku?
Śpiewał kiedyś Wodecki:
„Polish Barbados i Galapagos... ” — wymawiając poprawnie ostatnie słowo, ale nie poprzednie, bo inaczej by się nie rymnęło i brzmiało nieswojo.
Dla mnie taka angielszczyzna to przejaw kompleksu niższości (nie wyobrażam sobie rodowitego londyńczyka wtrącającego polskie słówka do swoich historyjek) i drobnomieszczaństwa, lecz to może dlatego, że żyję w kraju gdzie angielskiego używa się na co dzień; posługuje się nim nieokrzesany farmer, murarz na budowie, czy pijaczek z ulicy; nawet idzie im to lepiej niż polskiemu prezydentowi. ?
Mnie nie chodzi o ideologię, tylko o kiepski dobór słów.
„Klawiatura” to piękne polskie słowo, czemu go nie używać? Jego rdzeniem jest równie polski rzeczownik „klawisz”, a końcówka rymuje się ze słowami: „kultura”, „uwertura”, „partytura”. Natomiast słowo 'keyboard' zawiera obce wyrazy 'key' oraz 'board'. Czy powinniśmy również włączyć te słowa do słownika? Okazuje się, że słowo „key” już jest, ale jak w takim razie należy je wymawiać? Może w następnym opowiadaniu napiszesz: „Witch podłączyła mousa i webcama, żeby oglądać pysk Behemota na screenie”.
Tak nie mówią wszyscy, tak nie mówi mój ojciec, moi znajomi, nie sądzę, żeby tak mówiły osoby, które uczyły mnie w szkole polskiego. To słownictwo przyszło do nas niczym zaraza z reklam, angielskich szkółek dla dyrektorów, ogłoszeń. To nie jest nawet anglicyzm, ale dosłowne i bezmyślne małpowanie Zachodu. Rozumiem gdyby chodziło o kogoś nieoczytanego, dla którego jedyną lekturą są reklamówki rzucane na wycieraczkę, ale po Tobie spodziewałem się odrobiny finezji.
Wiem, że Cię nie przekonam, ale musiałem to napisać, gdyż Twoja odpowiedź przyprawiła mnie o bezsenność.
Wishuję Ci good lucka! ??
Na pewno nie różnica pokoleń, raczej odmienność środowisk, w których żyjemy.
Kiedy wyjechałem z Polski żaden polski słownik nie zawierał terminu 'keyboard'. Komputery były wielkości Pałacu Kultury, a dane wprowadzano przy użyciu kart perforowanych i czytnika, nie klawiatury. Dlatego na widok słowa 'keyboard' przełączam się automatycznie na angielski i spodziewam się następnego słowa również po angielsku, ale nie, następne słowo jest po polsku, więc przełączam się ponownie, stąd zgrzyt. To tak jakby ktoś wrzucił do jajecznicy śledzia. Da się zjeść, nikt od tego nie umrze, ale trudno znaleźć kogoś, kto uważa, że to jest w dobrym smaku.
Całe szczęście, że nasi dziadowie zapożyczając obcojęzyczne słowa wykazali się większą rozwagą:
• 'differential' mogli przetłumaczyć jako „dyferencjał”, ale przetłumaczyli jako „różniczka”.
• 'integral' mogli skopiować żywcem jako „integrał”, ale woleli słowo „całka”, które nie tylko oddaje oryginalny sens, ale jest najbardziej polskim słowem i pięknie się odmienia.
• 'oxygen' dziś jakiś mędrzec z komitetu do spraw języka nazywałby „kwasoród” (tak zresztą było w pierwszym tłumaczeniu), ale ktoś wymyślił cudownie brzmiący wyraz „tlen” i to był prawdziwy geniusz, bo lepszego słowa nikt nie znajdzie nawet i przez sto lat.
To tylko kilka przykładów, czym jest należyte tłumaczenie z zachowaniem zasad polszczyzny, czym bezmyślna kalka.
Oczywiście ta dyskusja nie zaprowadzi nas donikąd, ale chciałem, żebyś wiedział: nie wszyscy („wszyscy” to bardzo mocne słowo i nie należy go nadużywać) — istnieje przynajmniej jeden indywidualista, co nie podąża za stadem i pisze wciąż: KLAWIATURA❗ ?️?
Dziękuję za cierpliwość w czytaniu moich komentarzy i pozdrawiam. ??
Zaś z technikaliów bardzo podobają mi się fragmenty w czasie przyszłym i to one dźwigają tekst.
A tak ogólnie, podziwiam za ilość pomysłów kościanych :).
"cnotek nie wydymek". – niewydymek
W sumie czasem własny humor (a mam dziś ponury) rzutuje na odbiór, możliwe, że to akurat tu zaszło ;).
Ono jest śmieszne i wygłupowe. Tyle że mam wrażenie, że absurdu w niektórych częściach jest więcej – a to mnie zawsze bawi bardziej od "faktycznie" śmiesznych scen. :))
Pozdr.
Wszystko jest w Kościach Wielkich
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania