Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Krew i Chwała ~ Arena

„Imię: Alexandra

Wiek:  Dwadzieścia sześć wiosen

Płeć: —

Rasa: Elf

Zarzuty: Zabójstwo, napaść na stróża prawa

Wyrok: Arena

Notatka: Poważnie Chudy? Baba cię pobiła? Weź się za siebie, góra cię nie wywaliła tylko dlatego, że złapał ją drugi patrol”.

Dokumentacja więzienna

 

Końcówka wiosny

Lonvordil ~ Arena straceńców

 

W stolicy Werendel życie kosztowało grosze, o ile w ogóle się za nie płaciło. Świadczyła o na przykład obecność wzniosłego amfiteatru w północnej dzielnicy miasta, gdzie chętni i skazańcy przelewali krew ku uciesze tłumów. Oblegające trybuny tłumy dość ironicznie podzielono na warstwy społeczne. Na samym dole, niemal przy lepiących się od karmazynu piaskach areny, znajdował się margines, zwabiony jedną z nielicznych darmowych rozrywek. W miarę jak położenie i cena siedzeń rosły, poczęli na nich zasiadywać rzemieślnicy i robotnicy, później uczeni i artyści, a na samych wyżynach kunsztownie odziani kupcy.

 

Zależnie od punktu widzenia, najlepszy lub najgorszy widok na walkę mieli jednak sami walczący. Tego dnia było ich czworo…

 

Chociaż dopiero wypchnięto ją na arenę, serce biło jej jak szalone. Rude półkoli opadały na nagie plecy, szmaragdowe spojrzenie biegało po przyszłym polu jatki, zagłodzone ciało drżało. Przekazany ekwipunek musiał być jakiś okrutnym żartem… Tarcza wykonana z dziur i desek, niewątpliwie mająca już z tuzin właścicieli. Toporek tak tani, że pewnie to kowal płacił klientowi, a ostrzony raz do roku. Za pancerz miał starczyć za duży hełm, przynajmniej nieprzysłaniający całej wizji.

 

Prawo uznało, że to zbyt mało, aby należycie ukarać splamienie rąk krwią. Z tego powodu zarządzono, iż pozostała trójka będzie walczyć wspólnymi siłami. Należało co prawda przyznać, że pierwszy z nich nie był żadnym wojownikiem. Ot, człowiek po czterdziestce, wygłodzony i wymęczony. Razem z Alexandrą mieli kilka okazji do rozmowy, gdy przebywali jeszcze w lochach koloseum. O ile pamięć elfki nie zawodziła, miał na imię Niel i wylądował tu za kradzież chleba. Zaoferowano mu poprawny pancerz z grubej skóry, aczkolwiek za oręż miał mu starczyć gruby kij.

 

Drugi zwał się Barriston, był nieco młodszym od poprzednika krasnoludem. Dość wysoki osobnik jak na swoją rasę. Alexandra, jeszcze na wolności, widziała kilka jego walk, mawiali o nim „Gladiator z zawodu, nie wyboru”, pozbawiony — szczęśliwie — większego talentu. Nie, żeby elfka miała go w nadmiarze. Zaoferowano mu kolczugę i miecz, oba zużyte, ale zdatne do walki.

 

Widownia skandowała imię ostatniego z oponentów elfki: Grag niszczyciel, najsilniejszy ze wszystkich orków. Wielki niczym dąb, potężny niczym byk. Nosił jedynie przepaskę biodrową, ale jego łuk i sztylet były najwyższej jakości. Zresztą nie wyglądał na kogoś, komu można by zrobić krzywdę jakimkolwiek narzędziem mordu.

 

Radosne okrzyki tłumów rozbrzmiewały w powietrzu, wyprowadzając elfkę z równowagi. To, że większość dopingowała mężczyzn lub domagała się brutalnej śmierci Alexandry, jedynie potęgowało jej przerażenie. Wtem rozległo się krótkie dmuchnięcie w róg, ogłaszające początek walki. Krasnolud zareagował natychmiast, odłączając się od grupy i biegnąc do Alexandry z bitewnym okrzykiem na ustach. Wypuszczona przez Graga strzała świsnęła mu koło ucha, wbijając się w tarczę elfki, która to nerwowo cofnęła się o kilka kroków, nie potrafiwszy do końca stłumić instynktu ucieczki. Jeśli poczuła coś tak lekkiego jak strzała… I to sparowana strzała… Co się stanie gdy ktoś ją w końcu trafi?

 

Przełykając ślinę, z ulgą przyjęła do wiadomości, że Niel postanowił zostać ochroną orka i nie zamierzał się ruszyć z miejsca. Gdy krasnolud już się z nią zrównał, zdołała o włos wyminąć ostrze, jednak jej toporek ześlizgnął się z brzękiem po ogniwach kolczugi. Co więcej, nie dostrzegła, że Barriston wymierzał wolną ręką sierpowego, który z impetem rozbił się o jej skroń, rozcinając ją i uwalniając potok gorejącej krwi. Świat zawirował, a gwizdanie w uszach i skandowanie tłumu przytłoczyło na chwilę morderczynię… Cały świat nagle zwolnił, a najbardziej mięśnie Alexandry. Widziała, jak człowiek przed nią unosi wysoko lśniące ostrze, gotów zadać ostateczny cios, ale nie potrafiła nic z tym zrobić. Jej serce zamarło, oddech nie ważył się uciec z płuc, do oczu napłynęły łzy. Sekundę później, piaski areny pochłonęły kolejną duszę…

 

Strzała sięgnęła Barristona, ten chwycił się za gardło, krztusząc się, wpatrzony w zakrwawiony grot. Miecz chybił, świstając w powietrzu, a wojownik padł z łoskotem na ziemię, wierzgając się i odmawiając odejścia z tego świata. Żołądek elfki podszedł do gardła, gdy ta stała jak słup soli. Nawet nie zauważyła przybycia Niela. Pałka uderzyła w głowę elfki, hełm wibrował głośno, przygryziony język oblewany przez krew i ból, rozsadzający uszy pisk… Dopiero wdzierająca się w prawy bark strzała przywróciła ją do relatywnych zmysłów. Krzyknęła, instynktownie wymachując toporkiem. Trafiła w szyję rękojeścią, zwalając go z nóg i pozbawiając tchu. Z wolna dochodząc do siebie, przeskoczyła nad człowiekiem, błagając bogi, aby wszyscy przeżyli.

 

Grag widząc ten manewr, odrzucił łuk na bok, drugą ręką sięgając po nóż. Stał spokojnie, uśmiechając się z lekka. Plan elfki był prosty. Ot, poharatać nogi toporem i cała trójka nie będzie już mogła walczyć. Pozostanie jeszcze nie dać się zaszlachtować i wolność będzie na wyciągnięcie ręki…

 

Trzask łamanych żeber oraz wypowiedziane przez Niela „Mam cię!” uświadomiło ją, jak katastrofalny błąd popełniła, uznając człowieka za niezdolnego do walki. Oddolne cięcie Graga nawet nie spowolniło, trafiwszy w brzuch elfki. Niczym pług orzący ziemię, rozdzielało od wiotką skórę i mięśnie o konsystencji waty, o włos mijając wnętrzności. Karmazyn, pot, łzy i mocz pokrywały ciało elfki, szloch uwiązł jej w gardle, a gniew zawładnął na moment duszą. Oszczędziła Niela, a ten tak się odwdzięczył?!

 

Choć każda cząstka jej ciała żywym ogniem, spięła się w sobie i z półobrotu zamachnęła się tarczą w człowieka. Choć manewr ten wyglądał efektownie, jego długość i stan zabójczyni sprawiły, iż zawiódł. Ork drwiąco przyozdobił odsłonięte plecy kolejną blizną, celowo zanurzając tylko czubek broni w ciele. Niel nie miał jednak tyle litości, bijąc ją prosto w twarz, łamiąc nos i przyprawiając o mroki przed oczyma.

 

Całkowicie już pochłonięta furią elfką zamachiwała się dziko toporkiem i tarczą, nie potrafiła jednak sięgnąć celu. Nawet jeśli ten trząsł się jak galareta i wyglądał, jakby miał się zaraz rozpłakać. Co gorsza, choć ta nawałnica uniemożliwiała Nielowi ataki, śmiejący się Grog bez trudu zatopił sztylet pod łopatkę Alexandry. Ta czuła się cięższa od góry i lżejsza niż ziarnko piasku… Oraz że tarcza sięgnęła celu, rozbiwszy się o głowę mężczyzny. Niel zaklął tylko z trwogą i furią, zwalając się jak długi na ziemię. Chyba oddychał, chyba się nie ruszał.

 

Kolejne dźgnięcie w plecy, kolejna kara za zadawanie sobie pytań. Tym razem zatopiona w ciele stal nie zadała bólu. Alexandra czuła już tylko chłód, drętwienie i ucisk w piersiach. Bardziej rozpędem niż wolą obróciła się w kierunku orka, świadoma jednego. Albo wygra tu i teraz, albo umrze w ciągu kilku sekund. Resztką sił i ogromem desperacji przejęła inicjatywę w starciu. Biła już z całych sił, mierząc, by zabić. Wszystko zlewało się w jedno, umysł zdawał się nie rejestrować nawet nowych wspomnień. Powoli wychodziła zwycięsko z tego krwawego baletu, przyjmując cięcia sztyletu na tarczę i okazyjnie trafiając w orka. Jednak z drugiej strony każdy kolejny oddech sprawiał więcej i więcej trudności… Gdy mrok i chłód całkowicie ogarnęły jej zmysły, nie była pewna, kto wygrał pojedynek.

 

~~Nota autorska~~

 

Dobry! To nie miało być pierwsze opowiadanie, ale wyszło, jak wyszło. Wcześniejszy tekst miał przedstawić Alex, ale brakło mi inspiracji, a i ważnym było dla mnie przećwiczenie scen walki, stąd też to zaczęcie od dużego bum. Moja ostatnia walka była strasznie chaotyczna i ciężka do śledzenia, mam nadzieję, że ta jest przynajmniej zrozumiała. No, ale skoro już ktoś to czyta, to dziękuję bardzo za poświęcony czas. I miłego dnia.

Aha i szybkie pytanie, można zmienić tu jakoś czcionkę?

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Dekaos Dondi 29.05.2022
    W_Prawdzie↔Mówiąc zaiste skrótowo, to dzieje się, w sensie opisów walki i szczegółów wynikających.
    Jeno brakuje trochę fabuły i dialogów, co też napędza czytanie.
    Co do czcionek to:
    [i]...[/i]→kursywa
    [b]...[/b]→pogrubienie
    [i][b]...[/i][/b]→skośne pogrubienie
    Pozdrawiam?:)
  • W_Prawdzie 30.05.2022
    Dziękuję bardzo za komentarz i za instrukcję. Następne opowiadanie będzie już na pewno wolniejsze, obiecuję. Głównie dlatego, że już pewnie nie będzie ćwiczeniem jednej rzeczy.
  • zsrrknight 29.05.2022
    Nieźle napisane, choć zauważyłem parę błędów. Walka dobra, krwista, dynamiczna, jednakże pewnego chaosu nie udało się uniknąć - wszystko jednak było w miarę czytelne i nawet jeśli się gubiłem to tylko na chwilę.
    Ogólnie dobre opowiadanie. Krótkie i treściwe.
  • W_Prawdzie 30.05.2022
    Cieszę się, że dało się śledzić to losy walki. Wypróbowałam metodę bloków (Czyli przed napisaniem sceny wypisanie w punktach co się dzieje).

    Pamiętasz może jeszcze jakie błędy są w mojej pracy? Z wielką chęcią zobaczyłabym co mogę poprawić.
  • Poncki 30.05.2022
    Ludzie. Nie można im ufać.
  • W_Prawdzie 30.05.2022
    Jakoś tak wyszło. Dziękuję za komentarz i przeczytanie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania