Poprzednie częściKról jest nagi. Teraźniejszość

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Król jest nagi. Następne ostatnie pokolenie.

Gdzieś daleko stąd

– Jest naprawdę piękny – powiedział Maciej, patrząc z ogromną miłością na ukochaną żonę i długo wyczekiwanego potomka, leżących na prostym, tanim, szpitalnym łóżku, przez zupełny przypadek przypominającym lekkie, przenośne nosze polowe.

– Tak – rzuciła Jola, tuląc do piersi noworodka.

– To jak się dzisiaj czujemy? – Do pokoju wszedł lekarz prowadzący, Maciej Zagórny, który nie czekał na odpowiedź, tylko sprawdził kartę pacjentki, wyjął z kieszeni białą kopertę z logiem centrum edukacji, rozerwał ją, wyciągnął ze środka kartkę taniego, cienkiego papieru i szybko przebiegł po niej oczami.

Maciej ścisnął Jolę za rękę.

– No dobrze. – Lekarz spojrzał na nich z poważną miną. – Temperatura i elektrolity w normie. Krwawienie ustało i nie powinno być problemów z kolejnym dzieckiem. – Mężczyzna pomachał kartką i uśmiechnął się. – Mamy też w końcu wyniki. Sto trzydzieści jeden. Coś niebywałego. Musicie być państwo bardzo dumni.

– Tak. Jesteśmy tacy szczęśliwi – rzucił tatuś, a kobieta jeszcze mocniej przytuliła swoje nowo-narodzone dziecko.

– Rozumiecie chyba, z czym to się wiąże?

W pokoju zapadła głucha cisza.

– Proszę się nie przejmować. – Doktor znowu spojrzał na kartę. – Patryk dostanie bardzo dobrych rodziców, do tego w najbliższej grupie sto trzydziestek jest coraz więcej utytułowanych naukowców. Na pewno czeka go piękne życie i świetlana przyszłość.

– Czy mogę go jeszcze potrzymać? – Jola zaczęła cała drżeć.

– Oczywiście. Nie jesteśmy przecież barbarzyńcami.

– Kiedy go znowu zobaczymy?

– Z tego, co wiem, sto dwudziestki mają widzenia co dwa tygodnie.

 

###

 

Moi starzy nie protestowali, gdy mnie oddawali. Ojciec podobno przyciskał matkę do piersi, ta zalewała się płaczem, ale nie skakała na policjantów ani nawet ich nie zbluzgała. Nigdy ją o to nie spytałem, ale Maciek, jak go nazywałem, nieraz powtarzał, że to była najbardziej mądra i dzielna kobieta na tej długości i szerokości geograficznej.

Wielka szkoda, że nie wniosła zbyt dużo do mojego wychowania.

Nie mogła.

Cały czas mieszkałem z przybranymi rodzicami w osiedlu sto trzydziestek, wszystko zgodnie z prawem, które uchwalono wiele lat przed moimi narodzinami. Taki podział, w zależności od inteligencji, sprawdzał się znakomicie i zastąpił nieszczęsne miasta piętnastominutowe, gdzie upychano osobników i osobniczki wszelkiego rodzaju, wyznań, kolorów, płci, przekonań i poglądów, włączając w to idiotów i mniejsze i większe potwory, narcyzów, emo i inne dziwolągi, kreatury i indywidua, co było zupełnie bez sensu, ładu i składu.

Dorastałem w grupie podobnych do mnie szczęśliwców, w praktyce znajdując się na samej dole drabiny społecznej. Byłem jedyną sto trzydziestką jedynką w okolicy, bękartem z początku przedziału, wyrzutkiem, który według różnych złośliwców dostał się tu, gdzie był, wyłącznie przez przypadek i błąd procedur centrum edukacji. To właśnie z tego powodu tak często dostawałem najbardziej niewdzięczne prace. I pewnie dawno temu załamałbym się, gdyby nie moja pracowitość i wiedza ogólna, które wzbudziły ogromne zainteresowanie profesorów, również tych z wyższych przedziałów, stawiających sobie za punkt honoru doprowadzenie mnie do przyzwoitego poziomu i udowodnienie, że nie wszystko zależy od ogólnie przyjętych norm i wskaźników.

Tak wyglądała nasza mała Arkadia.

 

***

 

– Zostawcie go! Zostawcie! – Biegłem, cały czas krzycząc, w stronę grupy wyrostków, znęcających się na boisku fizycznie i psychicznie nad leżącym staruszkiem z dziesiątką na piersi.

– Obrońca uciszonych!

– Patrzcie, patrzcie, jaki ważny.

– Może to jakiś jego krewny?

– Idiota, to i pomaga setkom.

– A może on lubi setki? Po szklanie i na rusztowanie? Dziaders jeden.

– Incel.

– Inba.

– Kupers.

– Bambik.

– Szambik, rambik i Mozambik.

Oni dalej się naigrywali, a ja uklęknąłem przy starszym panu i zapytałem:

– Wszystko w porządku?

– Tak – rzucił przez zaciśnięte zęby. – Myśl. Tylko. O. Sobie. Chłop-cze.

– Każdy jest ważny.

– Głupiec z ciebie. Pieprzony idealista. Ile ty właściwie masz lat?

– Całe czternaście. – Wypiąłem z dumą pierś i podałem mu rękę, żeby wstał.

Tamci odeszli, widząc, że nic tu po nich, a może nawet bojąc się zgłoszenia na podstawie ustaw o rozrodczości i czystości rasowej.

Dziadek ciężko dyszał, więc go zaprowadziłem do pobliskiej ławki. Usiadł i po dłuższej chwili uspokoił się, i to na tyle, że zaczął mówić:

– Kiedyś to było lepiej. Ludzie byli równi sobie, ale tak mocno, naprawdę, nie tak, jak wmawiali nam mutanci, odmieńcy i wszelkie mniejszości.

– Co pan tu robi?

– Jestem tylko sto dziesiątką, ale nie znoszę bezczynności. Dla przyjemności sprzątam, przycinam krzewy i tak dalej. Mam na to permit od wielu lat.

– A to pewnie była nowa klasa – rzuciłem domyślnie. – I o tym nie wiedzą. Albo wiedzą, ale nie chcą przyjąć do wiadomości.

– Dokładnie.

 

###

 

W tym świecie istniało bardzo mało zasad, a jedną z nich było to, że za popełnioną zbrodnię można było dostać maksymalnie taką samą karę.

Wszystko oceniano na podstawie katalogu z hierarchią ważności. Jeżeli ktoś kogoś truł chemikaliami, sam mógł być zatruty trwale albo tymczasowo i nie miał prawa do darmowej opieki zdrowotnej. Zabójstwo karano kalectwem albo śmiercią. Kradzież skutkowała odebraniem środków proporcjonalnie do wysokości aktywów, i tak dalej, i tak dalej.

Ciekawą kwestią w tym systemie pozostawało to, że napiętnowanie czyjejś inteligencji miało bardzo wysoką wagę i mogło być ukarane utratą całego majątku, a w przypadku recydywy nawet dożywociem. Pomijając przepisy, nikt do końca nie wiedział, skąd to się właściwie wzięło. Tak działał system i to wszystkim wystarczało.

 

***

 

Siedziałem w klasie na lekcji historii, nudząc się niemiłosiernie, i patrzyłem na nagranie z przebiegiem jakiegoś przesłuchania.

– Minęło dziewięć dni. – Starszy pan na ekranie zadawał pytania, a kobieta naprzeciwko uśmiechała się nerwowo, równocześnie łypiąc oczami na boki, zupełnie jakby szukała jakiejś pomocy. – Czy pani agencja brała pod uwagę pagórek jako zagrożenie?

– Trwa dochodzenie w tej sprawie.

– To jedyne wysokie miejsce w okolicy.

– Jest to dopiero wyjaśniane.

– Proszę sobie nie żartować. Do tego wystarcza pięć minut z mapką w ręku. Powoływała się pani na śledztwo innej agencji. Z kim pani się skontaktowała?

– Nie rozumiem pytania.

– Nazwisko. Chodzi mi o nazwisko.

– To był dyrektor jednej z agencji.

– Jak się nazywał?

– Nie mogę o tym mówić.

– Rozumiem. Czy rozmawiała pani z nim o materiałach wybuchowych?

– Tak.

– Czy uzyskała pani wtedy jakieś informacje?

– Tak.

– Chcielibyśmy wiedzieć, co to było.

– W tej sprawie trwa szczegółowe śledztwo. Nie mogę nic powiedzieć z uwagi na jego dobro.

– Minęło dziewięć dni. Przyszła pani zupełnie nieprzygotowana. Czy mamy czekać sześćdziesiąt dni? A może sto? Albo dwieście?

– Moim zadaniem jest przekazanie wyłącznie sprawdzonych informacji.

– Właśnie w tym jest problem. Pani nic nie przekazuje i jak dotąd nie odpowiada na pytania, tylko ciągle ucieka. Już moje pięcioletnie dziecko jest bardziej kompetentne. Dzisiaj nie dowiedzieliśmy się właściwie niczego. Spróbujmy czegoś innego. Czy uzyskała pani wytyczne, co może być przekazane tej komisji?

– Trwają kolejne śledztwa.

– Tak czy nie?!

– Jak wyjaśniałam, śledztwa są w toku.

– Nic pani nie wyjaśniła. Proszę odpowiadać tak albo nie.

– Panie przewodniczący…

– Tak czy nie?

– Ale panie przewodniczący…

– Ja z panią nie dyskutuję. Jaka jest odpowiedź na moje pytanie?

– Nie.

– Czy ktoś wydał rozkaz, żeby wstrzymać wszelkie działania?

– Nie. Oczywiście, że nie.

– Agenci podjęli działania dopiero po kilku strzałach. Czy istnieje ukryty spisek, żeby zabić prezydenta USA?

– Nie.

– Dwudziestolatek amator wszedł na dach i strzelał, a najlepsi agenci na świecie nie wiedzieli, że stanowi zagrożenie. Naprawdę mamy w to uwierzyć? Co pani ukrywa? Pani jest pełna gów… – Starszy pan zamarł z wyrazem wściekłości na twarzy.

– Myślę, że przerwiemy w tym momencie. – Nauczyciel wyłączył telewizor. – Wielu ludzi próbowało wytłumaczyć zamach na Trumpa niekompetencją, chaosem organizacyjnym albo strachem przed odpowiedzialnością, dziś jednak wiemy o wiele więcej. Na następną lekcję przygotujcie krótkie podsumowanie.

Z lekcji historii bardzo dobrze zapamiętałem zaprzysiężenie prezydenta USA w dwudziestym pierwszym roku, gdy cały Waszyngton obstawiono wojskiem i wpuszczono jedynie garstkę oficjeli, i wydarzenia cztery lata później, gdy ludzi były tysiące, i właściwie każdy wyrażał szczery entuzjazm. W tym drugim przypadku bardzo wymowna była czarna kreacja pierwszej damy, ale jeśli pominąć ten szczegół, to dostaliśmy bardzo wyraźny i kontrastowy obraz tego, jak działa dobro i zło.

Wielu nie chciało w to uwierzyć, bo taka jest nasza natura.

 

###

 

Bardzo dużo zmieniło się w czasie wielkiego resetu. Ludzkość w końcu poznała tożsamość prawdziwych potworów i kreatur rządzących światem. Na światło dzienne wyszły zamachy na prezydentów i zwykłych ludzi, sprzyjanie idiotyzmowi, niszczenie klasy średniej i wiele innych rzeczy. Potwierdziło się nawet to, co pisano o byłym premierze Polski, człowieku, który próbował wślizgnąć się inaugurację najpotężniejszego polityka na świecie i został zatrzymany przez szeregowych bramkarzy, a potem tłumaczył się jak dziecko, że był umówiony na spotkanie w tej okolicy.

Jak to jest możliwe, że stacja, gdzie niby zdążał, zapomniała o głowie własnego państwa i być może wydarzeniu stulecia? Skoro był umówiony, to nie wiedział, że tego dnia ulice zostały zamknięte? I co? Leciał wiele godzin z Polski, żeby akurat wtedy udzielać wywiadu? To było takie ważne, że nie mogło zaczekać? A on pozostawał tak ważną personą, że przebijał nawet amerykańskiego prezydenta?

Właśnie tacy ludzie nami zarządzali. Wmawiali nam wszystko, a my łykaliśmy to jak pelikany.

Potwierdziło się po raz kolejny, że jesteśmy jedynie małpami, może w garniturach, ale jednak tylko małpami. To oczywiście nie jedyny taki przykład.

Dlaczego wiele z nas czeka z dzieckiem do ostatniej chwili, zwiększając ryzyko uszkodzeń płodu? Jak to możliwe, że akceptujemy karty graficzne, samochody i wiele innych produktów, które są tak zaprojektowane, że mogą się zapalić? Po co nam lekarze, którzy przepisują zlecone przez korporacje leki? Jak to jest, że dziecko jest własnością kobiety, gdy ta chce je usunąć, ale tylko męża, gdy chodzi o alimenty? Po co nam humanitarne wkłuwanie się przez egzekucją? Co nam daje, że dbamy o zwierzęta, a chwilę potem je zabijamy? Dlaczego nasza walizka w samolocie ma mieć wagę wyliczoną co do grama, ale nieważne jest, czy my ważymy osiemdziesiąt czy sto pięćdziesiąt kilo? Albo co ma dać przekładanie rzeczy z bagażu do bagażu, skoro i tak polecą w tej samej maszynie? I nie, raczej nie chodzi o wyważenie.

Takich nonsensów było i jest pełno nie tylko w realnym życiu, ale również na szklanym ekranie.

Gdy ktoś jest zarażony, dlaczego bohaterowie tracą cenne sekundy i mówią, żeby się nie zabijał, a nie odbiorą mu po prostu broni? Jak to możliwe, że ludzkość zawsze może być cudownie ocalona przez pojedynczego człowieka, gdy straciła już wszystko? Albo czemu z uporem maniaka pokazujemy dźwięk w próżni? I jak to jest, że samochody zawsze wybuchają?

Czy wiara w to wszystko nie jest dobrym przykładem, jak bardzo jesteśmy naiwni i głupi?

 

***

 

– Patryk, te dane, które przedstawiłeś, nie mają certyfikatów. – Ian, mój przybrany ojciec, od razu wychwycił główny problem z moją pracą domową.

– Są prawdziwe.

– Nie chodzi o to, jakie są, tylko jakie sprawiają wrażenie.

– Na pewno nie wyglądają jak AI. – Wiedziałem, że stary ma rację, z drugiej strony nie zawsze wyrabiałem się na czas, i to było jedynym powodem, że nie zdążyłem z procesem uwierzytelniania.

– To nieważne. Jeżeli chcesz w życiu do czegoś dojść, musisz wszystko potwierdzać. Internet dla proli jest pełen reklam, subskrypcji i gówna, a my musimy trzymać fason i dawać dobry przykład.

– Wieeem tato.

– Wiedzieć, a robić, to dwie różne rzeczy. I nie zapomnij, że w sobotę przychodzi Marta z Maćkiem.

– Jak ja jej nie cierpię.

– Maciek wydaje się być szczęśliwy.

– Ta, jasne. Zastanawiam się, dlaczego stary i Jolka nie mogli być razem i mnie wychować.

– Niedobrze o tym mówić, i sam dobrze o tym wiesz. – Ian, posiadacz imponujących stu trzydziestu dziewięciu, pokręcił głową. – Dobra, nie traćmy czasu na głupoty. Dokończ jeszcze procesor i idź spać.

– Ale tato, to jest takie nudne.

– Nie musisz myśleć o pracy i pieniądzach właśnie dzięki temu co robisz.

– Czy nie wydaje ci się, że to niesprawiedliwe? Ludzie rodzą się z piętnem i nie mogą nic zmienić. Czasem chciałbym się tam obudzić. – Pokazałem w stronę gorszych dzielnic. – I nie myśleć, czym muszę się zajmować.

– Ale wtedy konieczne byłoby używanie do wszystkiego generatywnej AI. Byłbyś głupi jak but z lewej nogi.

– Chyba mówisz o zaniku krytycznego myślenia, co opisali Watson i Mike w dwudziestym piątym. – Zauważyłem przytomnie.

– No tak.

 

###

 

Świat bardzo się zmienił. Po ogromnych wpadkach związanych z łatwopalnymi produktami i miliardowych odszkodowaniach korporacje nie wprowadzały co chwila nowego sprzętu, a po dziesiątkach tysięcy zgonów i przypadków kalectwa uchwalono pierwsze ustawy o wolności oprogramowania, nazwane ustawami Muska, a potem rozszerzono je na inne dziedziny cyfrowej działalności.

Nie dało się zrobić dużych pieniędzy na elektronice z piasku, ukrócono też pobieranie opłat za oprogramowanie, gry, filmy i muzykę. Wyszło to wszystkim tylko na dobre. Ludzkość w czasie nowej złotej ery w końcu zaczęła pisać poprawny kod i uzyskała dostęp do milionów dzieł, wcześniej zamkniętych na półkach.

To wywołało efekt kuli śniegowej, istotnie zwiększając kreatywność całej populacji, mocno podkopywaną przez używanie AI, będące gorszym narkotykiem nawet niż fentanyl i jego pochodne. W tym świecie nie było problemem kupienie czy znalezienie dóbr cyfrowych, natomiast ciężko było wychwycić tam prawdę. Nową walutą stały się certyfikaty poświadczające, że coś w ogóle ma sens. Ich zdobywanie przynosiło krociowe zyski, podobnie jak wcześniej gorączka złota i poświadczanie czystości węglowej.

 

***

 

– Osiągnął pan niebywały sukces. – Jakiś łysy facet, którego widziałem pierwszy raz w życiu, uścisnął mi rękę i wcisnął wizytówkę. – Właśnie takich ludzi teraz szukamy.

Od piętnastu minut cały czas spotykałem się tylko z podobnymi reakcjami. Miałem już tego serdecznie dosyć i w końcu dyskretnie wycofałem się, żeby odetchnąć świeżym powietrzem na tarasie.

– I co dzieciaczku, myślisz, że tak to działa? – Nagle usłyszałem za sobą zapijaczony głos. – Że powiesz, co zrobić, i tylko inni pobrudzą sobie rączki? Wierz mi. Twoje sumienie też będzie mocno obciążone. A im później, tym gorzej dla ciebie.

– Kim pan jest? – Odwróciłem się gwałtownie i popatrzyłem na pijaka w drogim garniturze.

– Sto sześćdziesiątka piątka, do usług. – Zasalutował.

– Pan jest pijany.

– No popatrz, nie zauważyłem. – Zaśmiał się głupkowato. – Pniesz się w górę, jakby to cokolwiek znaczyło. A materia nie jest z gumy, oj nie. Jak zyskasz pozycję, to stracisz coś innego. No i tam. – Pokazał palcem w górę. – Tam trzeba podejmować same trudne decyzje. Sa-me-mu.

– Chcecie się pozbyć osiemdziesiątek, co nie? – Zadałem z głupia fant pierwsze pytanie, które wpadło mi do głowy.

– Mieli swoje chwile szczęścia. Prezydent już ogłosił, że jest gotowy na to poświęcenie.

– To kto będzie na nas pracował?

– Przecież sam wiesz.

– Setki się w końcu zbuntują.

– Ale nie za naszego życia. Mają i będą mieć za dużo na głowie. Już o to zadbamy. – Zaśmiał się, ale tak, aż przeszły mnie ciarki po plecach.

 

###

 

Unia Europejska powołana została w szczytnym celu, jednak skończyła jak każdy większy system.

W pewnym momencie skupiono za dużo władzy w jednym ręku. To był początek końca. Eurokraci dostali ogromne narzędzia i możliwość regulowania każdego aspektu życia. Krok po kroku wtłoczono każdego w te same ramy i mundurki. Zniszczono różnego rodzaju patriotów i partie prawicowe, i odebrano ludziom ich różnorodność. Samodzielność zastąpiono kontrolą. Zrobiono z ludzi żebraków, zmuszając ich do przyjmowania subwencji i środków ze programów pomocowych.

Tak wyglądał komunizm w najczystszej postaci. To było sprzeczne z ludzką psychiką, domagającą się prawdy, równości i wolności. To się musiało bardzo źle skończyć. I tak się stało, a teraz historia zatoczyła koło. Wróciły demony i totalitaryzmy, a ja zostałem częścią całego procesu. Katem dla innych, podobnie jak politycy czy managerowie w wielkich firmach, robiący coś na pokaz, byle tylko wykazać, że są do czegoś potrzebni.

 

***

 

Nieważne, czy za dużo dowiedziałem się w czasie odczytu, czy może spotkałem tam niewłaściwych ludzi. Na pewno wydarzyło się wtedy coś, o czym niedobrze mówić, i teraz miało to swoje konsekwencje.

Po powrocie do domu z przerażeniem stwierdziłem, że aresztowano Iana, a dwóch gliniarzy, którzy po mnie przyszli, najwyraźniej nie miało dobrych zamiarów. Udało mi się uciec. Pomógł trochę przypadek i to, że wiedziałem, jak i gdzie odprowadzić staruszka z boiska szkolnego.

Znajdowałem się teraz w jednym z niższych dystryktów. Nie było to może normalnie praktykowane, ale czasami się zdarzało, że ktoś chciał udać się z wizytą do osiedla ludzi gorszego sortu, czy to w celach naukowych, rozrywkowych czy jakichś innych. Prawo nie stawiało tu ograniczeń, regulując głównie sytuację przeciwną, przy której członek grupy niższej musiał mieć pisemne zaproszenie od gospodarzy, którzy zobowiązywali się go nadzorować.

Nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. W jednym ze sklepów wybrałem z półki zwykłą wodę i podszedłem do kasy.

– Certyfikat proszę.

– Nie mam. – Wzruszyłem ramionami, nie do końca wiedząc, o co jej może chodzić.

– Ooooo. – Zawiesiła się, siedząc ze skanerem w ręku i najwyraźniej nie wiedząc, co zrobić.

– Chcę tylko kupić wodę.

– To będzie ryczałt. Muszę doliczyć pięćdziesiąt procent. I wziąć odciski palców.

– Nieeee. To ja dziękuję.

– A stara butelka?

– Nie mam.

– Proszę pana, to ja nie mogę pana teraz wypuścić.

Wycofywałem się, nie chcąc już tej cholernej wody, ale kasjerka jakby się ocknęła i wydarła na cały regulator, po chwili dostając zadyszki:

– Ochrona! Ochrona!

Zacząłem uciekać, co sił w nogach.

 

###

 

W niższych grupach obowiązkowe były certyfikaty ekologiczne. Początkowo, przed resetem, pozostawały ciekawostką. Z czasem połączono je z niewiele wartymi profitami, na tyle atrakcyjnymi, że wydawały się wartościowe. Ludzie mieli możliwość wyboru formy elektronicznej, w telefonie i zegarku, i plastikowej, na karcie kredytowej. W końcu doprowadzono do tego, że każda transakcja była śledzona. Przypisywano do niej określoną ilość punktów, a przekroczenie kolejnych poziomów ekologiczności drastycznie zwiększało ceny kolejnych zakupów.

Cały system teoretycznie wymuszał dobre zachowania, w praktyce jednak kierował każdego w kierunku produktów tych samych firm i korporacji, tworzących dziesiątki podobnych marek i iluzję konkurencji na rynku.

 

***

 

Po incydencie w sklepie nadal nie do końca wiedziałem, gdzie uciekać. Pogoń na szczęście zgubiłem na drugiej przecznicy, jednak nie rozwiązało to mojego problemu. To wtedy zdecydowałem, że pójdę w stronę slumsów, nad rzekę.

Miejsce wyglądało trochę jak bazary z filmów, pełne chaosu, gdzie zawsze jest masa ludzi, którzy chodzą, krzyczą, przeciskają się, jedzą rzeczy podłej jakości, a nawet uprawiają miłość i mierzą ubraniach na kartonach. To tu najwyraźniej skupiało się prawdziwe życie. W całej okolicy nie widziałem wielu udogodnień, które w wyższych dystryktach wydawały się niezbędne. Ludzie nie mieli tu samochodów ani rowerów, wiele rzeczy nosili albo robili sami, do tego całkiem przypadkiem znalazłem darmowe miejsca z podstawowym jedzeniem i wodą.

To właśnie tam go zobaczyłem.

– Podejdź do mnie, moje dziecko. – Nieznajomy starzec popatrzył na mnie martwymi oczami, a mnie aż odrzuciło.

– Pan jest ślepy.

– To całkiem logiczny wniosek.

– Ale to przecież niemożliwe. Są implanty.

– Nie wiem, czy chcę patrzeć swoimi oczami na zepsucie tego świata. Już kiedyś było bardzo ciężko. Pamiętam, jak siedziałem przy dużych monitorach z bańką. Moja głowa cały czas znajdowała się w zasięgu promieniowania rentgenowskiego, i bardzo bolały mnie oczy.

– Kiepska technologia.

– Można tak powiedzieć, chociaż nie do końca. Zanim producenci ustalili jakieś normy i pojawiło się odświeżanie sto herców, minęły lata. Wtedy dostaliśmy ekrany LCD, które mrugały tak samo, a nawet gorzej. Zaczęło się od smużenia.

– Początki zawsze bywają trudne.

– Tak? To jak wyjaśnisz fakt, że producenci oszczędzali na podświetleniu, gdy matryce były już lepsze? A ekrany AMOLED? Wciskano je wszędzie, chociaż mrugały jak stroboskopy.

– Ale przecież w końcu były odpowiednie certyfikaty.

– Papierki to jedno, a parametry drugie. Wielu producentów zachowywało się jak producenci aut i oszukiwało.

– I tak pan oślepł?

– Wielu ludzi miało problemy. Nie tylko ze sprzętem, ale również z czcionkami na ekranach. Cały czas eksperymentowano, tylko nikt nie chciał się do tego przyznać. W ten sposób stracono praktycznie całe pokolenie.

– To co to życie jest warte? – Chciałem, żeby udzielił mi jakiejś wskazówki, ale nie zdążył odpowiedzieć.

W moją stronę przepychało się kilku ochroniarzy. Nie miałem ochoty na bliższą znajomość. Znów dałem w długą. Najwyraźniej weszło mi to w krew albo to miejsce na mnie tak działało.

 

###

 

Wojna to bardzo dobry przykład tego, jak rządom i wielkim firmom opłaca się krzywda ludzka, jednak mówienie wyłącznie o niej jest zbyt dużym uproszczeniem i niedopowiedzeniem.

Zbrodnie przeciwko ludzkości były i są na porządku dziennym głównie w czasie pokoju.

Katalog przewinień obejmuje przeróżne patologie takie jak ogłupianie i trucie populacji, wykorzystywanie dzieci, robienie wszystkiego wyłącznie dla zysku zamiast dla drugiego człowieka, a przede wszystkim celowe i systemowe niszczenie osiągnięć innych.

Modelowym przykładem była i jest Ukraina, gdzie przez lata działały różnego rodzaju laboratoria biologiczne, pracujące właściwie bez żadnych ograniczeń. To tam rozwijali kod programiści, nieustannie produkujący blokady dla rolników i pracowników innych profesji, zmuszanych do zakupu czegoś, co samo w sobie nie kosztowało dużo, ale generowało ogromne koszty subskrypcji i serwisu. I tam przygotowywano setki ton żywności nie spełniającej zbyt wielu norm.

 

***

 

Siedziałem w ławce i patrzyłem na człowieka około trzydziestki, przyszpilonego jak motyl do ściany naprzeciwko. Jego rozłożone ręce i opuszczona głowa przywodziły mi na myśl coś niepokojącego, nie do końca jednak wiedziałem co.

– On wysłuchuje każdego. – Mężczyzna w koloratce, który usiadł obok mnie i zachowywał ciszę przez dobre kilka minut, w końcu ją przerwał i spojrzał na mnie uważnie. – Jest bardzo miłosierny.

Teoretycznie wiedziałem, o co mu chodzi. Teoretycznie, bo od lat nie chodziłem do kościoła. Kiedyś były miejscem eksterytorialnym, azylem dla tych, których tropiono. Teraz właśnie tego bardzo potrzebowałem. Czułem, że na zewnątrz czeka mnie pogoń, tak długo jednak, jak się modlę, mogę być względnie bezpieczny.

Nie wiem dlaczego, ale dokładnie teraz przypomniałem sobie moment, jak Ian wziął mnie na kolana i powiedział:

– Zło istnieje i bardzo nie lubi, gdy się o nim głośno mówi. Ono ma na to alergię, a ten, który najgłośniej krzyczy o nietolerancji, dyskryminacji czy „łapaj złodzieja”, najczęściej sam jest winny. I jeszcze coś. Kiedyś stałem na grobie tysięcy pomordowanych i patrzyłem, jak wszyscy wokół mnie zastanawiają się, jakiego iphone kupić albo jaki pasek dobrać do kolejnego zegarka. Ludzie zajmowali się głupotami, a nie mogłem pozbyć się natrętnej myśli, że ktoś złożył tam ofiarę z niewinnych ofiar, które zupełnym przypadkiem w większości nie pochodziły z narodu wybranego. Miałem tam dawno niewidziane poczucie duszności i tego, że wszystko zaraz na mnie runie. To było silniejsze ode mnie. Wybiegłem z budynku i wtedy je zobaczyłem. Rzeźby ludzi z głowami zwierząt, kozłów, słoni, ptaków, już dokładnie nie pamiętam. Ohyda. Bluźnierstwo. Zrobiłem zdjęcia i zaraz potem je wykasowałem, bo czułem, po prostu czułem, że bije od nich zło w czystej postaci. Teoretycznie tak wyglądała sztuka nowoczesna, ale ja tam wiem swoje. Był też wieżowiec bardzo bogatego gościa, a w środku, zaraz przy wejściu, stała kula z papieru. Nie miała jednej części. Włożyłem do środka głowę, a tam były napisy po hebrajsku. To mogły być oczywiście przepisy na kurczaka, ale ja sobie pomyślałem, że wokół mogą być tysiące znaków złego ducha, a ja ich nie zobaczę, bo jestem taki ubogi. To nie wszystko. W tym samym roku oglądałem żenujący pokaz w wykonaniu starca, którym wszyscy sterowali jak kukiełką, a potem przeczytałem, że wziął ósmą dawkę na covid. Ósmą, czy ty to rozumiesz? To tak, jakby był poduszeczką na igły, taką dużą, żywą, chodzącą laleczką voodoo. Przez długie tygodnie wiele serwisów nawoływało go do rezygnacji, a gdy to zrobił, pisało o szoku i niedowierzaniu. To dobrze pokazało, jak niektórzy nie widzieli nic poza zyskiem i jak bardzo ten świat jest skażony. Zło czai się w bardzo różnej postaci.

Tyle zapamiętałem z mowy mojego przybranego ojca.

Czy zostałem wyrzucony poza nawias społeczeństwa, bo wspomniałem o holokauście osiemdziesiątek? A może nie byłem odpowiednio entuzjastyczny?

W mojej głowie zapadła cisza, tym bardziej, że mężczyzna obok mnie też nie powiedział nic więcej. Nie patrzyłem na niego, tylko po jakimś czasie poczułem, jak wstaje i idzie do tyłu, a potem zaczyna przeglądać wszystkie ławki.

Przestałem zwracać uwagę na cokolwiek. Modliłem się żarliwie własnymi słowami. Przymknąłem oczy, a gdy je otworzyłem, zobaczyłem obok siebie typowy telefon z przyklejoną kartką. Wziąłem go ręki i spojrzałem na notatkę, która była klarowna i jasna:

„Powodzenia, Patryku. Szczegóły w środku”

Rozejrzałem się. Byłem sam w kościele. W jednej chwili położyłem urządzenie tuż obok siebie, a potem poczułem, jakbym popełnił największe przestępstwo na świecie. Odsunąłem się gwałtownie, zastanawiając się, co dalej. I wtedy wydarzył się cud. Nie wiem, co się dokładnie stało, i czy zadziałała magia tego miejsca czy osobowość księdza, ale przemogłem się, wziąłem telefon do ręki, wstałem z ławki i ruszyłem w stronę zakrystii.

Zapukałem i od razu wszedłem do środka.

Pomieszczenie było małe, a mężczyzna za biurkiem podniósł pytająco wzrok.

– Dzień dobry. – Zacząłem nieśmiało.

– Pochwalony, mój synu, pochwalony. Co cię sprowadza?

– Ja do tego drugiego księdza.

– Drugiego?

– Przed chwilą zbierał śpiewniki.

– Na parafii od dawna jestem tylko ja. Nie ma tu nikogo innego. Od wielu lat.

– Ale przed chwilą… – Zawiesiłem się na chwilę.

– Dobrze się czujesz, synu?

– Tak. Tak. Ja przepraszam. – Zacząłem wycofywać się do wyjścia. – Pochwalony.

 

###

 

Ludzkość nauczyła się podczas wielkiego resetu, że zawodzenie sprzyja złemu, a szlachetny ton dzwonów uskrzydla i przywodzi na myśl tylko to, co dobre. To właśnie dlatego przez wieki z taką zawziętością niszczono wszelkie kościoły i całe piękno, które im towarzyszyło. I chociaż oficjalnie nigdy nie potwierdzono spisku w sprawie katedry Notre Dame, wielu ludzi szczególnie po latach sądziło, że chodziło o złamanie ducha narodu francuskiego i całej chrześcijańskiej Europy.

 

***

 

Byłem w restauracji i szukałem kolejnej ofiary. W oko wpadła mi dobrze ubrana kobieta, która najwyraźniej nie radziła sobie z życiem. Bidulka siedziała przy barze i patrzyła się z ponurą miną na kieliszek wina, w końcu jednak jakby coś sobie postanowiła, bo uśmiechnęła się sama do siebie, zostawiła pieniądze i udała w stronę toalet.

Poszedłem za nią i stanąłem przy wejściu.

Czekałem.

– Przepraszam bardzo. – Spojrzałem jej głęboko w oczy, gdy wychodziła. – Zapłaciła pani za dużo za drinka.

Oczy zaświeciły się jej jak choinka na Boże Narodzenie, a ona uśmiechnęła kokieteryjnie.

– Tak? – Poprawiła włosy. – Naprawdę?

– No tak. Może porozmawiamy o tym przy kolacji?

– Tak od razu, bez zbędnych wstępów?

– A po co tracić życie? Miałem taką koleżankę, która dawała się ponieść i często na tym bardzo dobrze wychodziła. Czasem delikatny, zmysłowy seks, a czasem ostre rżnięcie. Najlepsza była jednak historia z prezentem od koleżanek. Taki wąski, stojący, z ruchomym czubkiem. Wystarczyło go tylko lekko objąć palcami i potrzeć, a ze środka wyskakiwał dżin.

– Monika. – Zarumieniła się i podała mi rękę.

– Jan. – Delikatnie podniosłem ją i pocałowałem, patrząc jej głęboko w oczy. – Zapraszam.

Wróciliśmy na salę, gdzie znaleźliśmy wolny stolik. Zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Okazało się, że dziewczyna zna się na kulturze i sztuce, gotowaniu, a nawet, co mnie zaskoczyło, technice. Od słowa do słowa znaleźliśmy punkty wspólne i rozmawialiśmy, aż zrobiło się późno.

– Na mnie już czas. – W pewnym momencie spojrzała z wyraźnym żalem na zegarek na ścianie.

– Odprowadzę cię.

Kiwnęła głową.

Tak jak myślałem, przeszliśmy na parking.

– Jedziesz? – Uśmiechnęła się kokieteryjnie, stojąc przed izerą caro plus.

– Nie mogę.

– Spotkamy się jeszcze?

– Daj mi swój numer. – Wyciągnąłem z kieszeni telefon.

Wpisała go, a ja zadzwoniłem, z zadowoleniem słysząc sygnał dzwonka ze środka auta. To było nieśmiertelne „Nokia tune”.

 

###

 

Doprowadzono do perfekcji proces produkcji wielu przedmiotów przedmiotów codziennego użytku. Jeden telefon przypadał na każdego obywatela, a co więcej, większość elementów pozostawała modułowa i wymienialna pomiędzy różnymi modelami. Ludzie nigdy się z nimi nie rozstawali i nawet sobie nie wyobrażali, żeby mieć dwa czy trzy, co było zabronione prawnie.

Władcy świata w swojej próżności uznali, że to za mało, i zrobili, jak to się ładnie mówi, dodatkową optymalizację kosztów. Stare, drogie systemy bezpieczeństwa i rozpoznawania twarzy zastąpiono śledzeniem telefonów. Skwapliwie wykorzystały to wszelkie grupy przestępcze, wyposażające swoich członków w podrabiane komórki.

W ten sposób uczciwych pozbawiono prywatności, a tym, którzy mieli wpływy, dano potężne narzędzie, żeby nadal mogli uprawiać swój przestępczy biznes.

To dokładnie tak jak z bronią.

Rozbrojono ludzi, a nie zabrano jej bandytom.

 

***

 

Nasza znajomość rozwijała się zgodnie ze scenariuszem. Spotykałem się z Moniką dosyć regularnie i wymieniałem doświadczeniami, energią, a przede wszystkim płynami ustrojowymi. Dziewczyna pomagała mi, ubierała i sprawiała przyjemność drobnymi prezentami, sama znajdując ogromną radość w gotowaniu i sprzątaniu. Potrzebowała miłości i czułości, i męskiej ręki, która czasem ją przytuliła i pogłaskała, czasem pochwaliła, a czasem skarciła albo związała i dała solidnego klapsa. Taka była jej natura. Wszystko zależało od pory dnia i hormonów, i nie było sensu z tym walczyć.

Mieliśmy dobry czas i pieniądze jej tatusia, szefa jednej ze spółek ubezpieczeniowych, zajmującego się wszystkim, tylko nie córką. Nigdy go nie widziałem ani nie interesowało mnie, jak wygląda.

Używając sklonowanej komórki, cały czas pozostawałem niewidoczny dla systemu. Wiedziałem, że jestem bezkarny. Czasem miałem z tego powodu wyrzuty sumienia, jednak te szybko przechodziły, gdy przypominałem sobie, że bogacze mają góry pieniędzy.

 

###

 

To był świat mężczyzn. Mogli przebierać w kobietach, które wyczerpały formułę po trzech fazach feminizmu. Nie pomogło domaganie się równych praw, twierdzenie, że faceci są niepotrzebni i kobiety mogą nimi zostać po kilku operacjach.

Panie zeszły do narożnika. Biały człowiek z powrotem poszedł ścieżką, którą niezmiennie podążali muzułmanie i biedota. Dzięki temu od lat współczynniki zastępowalności pokoleń biły kolejne rekordy.

Cały proces zapoczątkował Trump i jego administracja.

 

***

 

– Dzień… – Zamarłem w pół słowa, widząc, kto otworzył drzwi do willi Moniki.

– O proszę Patryku, ty jednak czasami zapominasz języka w gębie. – Starszy pan, który zaczepił mnie w moim poprzednim życiu na odczycie, zaprosił mnie do środka. – Może wejdziesz?

– No nie wiem – bąknąłem, lekko przestraszony.

– Całkiem fajnie sobie to wymyśliłeś. Bardzo cieszę się, że zdobyłeś trochę doświadczenia. Znajomość z moją przybraną córką też rozwinąłeś jak należy. Koronkowa robota. Bravo, bravissimo! – Zaklaskał w ręce. – Mamy bardzo dużo do omówienia. Chodź.

Przeszliśmy do tej części domu, której nigdy nie odwiedzałem. Prowadziło do niej ukryte przejście. Zeszliśmy schodami i znaleźliśmy się najwyraźniej w prywatnej bibliotece. Książki, których niewiele widziałem w całym swoim życiu, zajmowały całą przestrzeń, od podłogi do sufitu, czyli jakieś pięćdziesiąt metrów kwadratowych.

– Whisky? Burbon? Może wódka? – Zawiesił się na chwilę. – Nieee, wódka jest zbyt prostacka. – Nalał i podał mi drinka, cały czas uważnie mnie obserwując. – Zastanawiasz się pewnie, po co to wszystko.

– Chyba tak. – Wziąłem od niego szklaneczkę i usiadłem w głębokim, wygodnym fotelu klubowym.

– Chciałem, żebyś dla mnie pracował. Właśnie przeszedłeś wielostopniowy proces rekrutacyjny. Nie będę mówił frazesów i głupot, że chodzi o dobro ludzkości. Robota jest trudna, ale ciekawa. Najważniejsze nie będą adrenalina ani pieniądze, tylko coś zupełnie innego. To gra o przetrwanie. W nagrodę dostaniesz ode mnie kilkanaście inteligentnych i atrakcyjnych kobiet w różnych miejscach całego globu. Im więcej zapłodnisz, tym lepiej. Zapewnię im niezłe życie, a dzieciom wykształcenie i utrzymanie do osiemnastego roku życia. To jak, wchodzisz w to? Jak będzie?

– No nie wiem. Oferta jest hojna, ale na pewno z haczykiem.

– Nie ma na świecie nic za darmo.

 

###

 

Gazety bardzo chętnie pisały o milionerach, tymczasem dziwnym trafem każdy zapominał, że ich wyczyny możliwe są dzięki tysiącom wyrobników, którzy przez pracę na kogoś zaprzepaszczają całe swoje życie.

Ludziom bogatym w pewnym momencie zaczęto przypisywać coraz większą ilość gotówki. Było to łatwe, wręcz automatyczne, i wiązało się tylko ze zmianą zapisów w komputerze. Ta patologiczna sytuacja zwiększała oczywiście inflację, jednak przez lata nikt nic z tym nie robił.

Innym problemem było to, że bogaci mogli wymuszać płatności w tak zwanych krypto, w całości kontrolowanych przez nich.

Oni trzymali się od tego bardzo daleko. Przez dziesiątki lat dążyli do tego, żeby systemowo niszczyć wszystkich, którzy im zagrażali, czyli przede wszystkim silnych białych mężczyzn, i zawsze uciekali od tego, co robił plebs. Mieli swój świat i rozrywki, o jakich nikomu się nie śniło, a pedofilia i palenie dziwek to tylko drobne epizody.

 

***

 

Zaznałem z Moniką nie tylko wiele chwil szczęścia, ale również smutku, zmęczenia i zniechęcenia. Najbardziej bolało mnie chyba to, że nie chciała przyjąć mojej spermy. Tkwiliśmy spleceni w naszym związku, a raczej czymś, co związek przypominało, i rozwijaliśmy się aż do momentu, gdy dorośliśmy i zdecydowaliśmy się przejść na zupełnie inny poziom.

W podjęciu decyzji bardzo pomogła mi praca dla Eustachego. Stary drań dotrzymał swojej obietnicy. Czułem, że to lekko perwersyjne, że spotykam się z jego córką, a mimo to mam dzieci i przystań w każdym porcie.

Na pewno rozwinąłem się przy tym wszystkim. Jako dorosły, odpowiedzialny człowiek w końcu pojąłem, że każda rzecz, w tym całe nasze życie, ma swój początek i koniec. Nie ruszała mnie już głupota hord idiotów, którzy widzieli tylko swój koniec nosa i ględzili coś o tolerancji, równości i wolności, ale tak naprawdę tkwili w pułapkach swoich umysłów. Prawdę mówiąc nic mnie już nie ograniczało. Pogodziłem się nawet z tym, że rację mieli księża, wiecznie krzyczący, żeby nie przywiązywać się do rzeczy doczesnych.

To ostatnie taktowałem oczywiście z pewnym przymrużeniem oka i cały czas pracowałem nad zabezpieczeniem swojego bytu i planem A, B i C na wypadek kataklizmu czy wojny.

Nadchodził nowy konflikt. Czyjaś próżność nie została zaspokojona, a może komuś zabrakło ptasiego mleczka czy trzech mercedesów zamiast dwóch. Jakiś kacyk mieszał cały czas jak w tyglu, chcąc zmienić światowy porządek rzeczy i równowagę sił. To jednak temat na zupełnie inną opowieść.

Średnia ocena: 2.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania