"Królestwo Nadziei" (fragment 3)

Lech pokłonił się spokojnie,

bardzo wolno, i dostojnie

po czym rozkaz chcąc wypełnić,

i żołądek swój napełnić,

zgodnie z tym co król nakazał,

u drzwi karczmy się ukazał.

Wszedł do środka siadł za stołem,

raźno z podniesionym czołem,

aż tu nagle niespodzianie

niczym zjawa przed nim stanie,

owa panna znad fontanny,

która niczym ptaszek ranny,

swe melodie wykładała,

i do słuchy tak mu dała.

Panna też go wnet poznała,

i ochotą nie pawała,

aby się jej znów narzucał,

spojrzeniami ją obrzucał,

bo maniery miał on tanie

takie miała o nim zdanie.

Bo karczmarza będąc córką,

a nie pierwszą lepszą dwórką

różnych gości to tu miała,

i przeróżnych doświadczała:

od spokojnych Bogobojnych,

i w uśmiechy bardzo hojnych

przez występnych no, i skrytych

a kulturą nie obytych,

prostych bardzo bezbożników

zwykłych to awanturników,

do cwaniaków całej rzeszy,

których to głupota cieszy.

Ale, że go król posyła

wszystko w sobie uciszyła,

i z uśmiechem jak u damy,

której myśli nie poznamy,

wzrok badawczo w nim utkwiła

i tak sobie przemówiła:

 

„ Jest to sprawa niesłychana,

spotkać znowu dzisiaj pana,

mam nadzieję w progach naszych,

chodź niektóre z potrzeb waszych,

zaspokoić się nam uda,

i nie spotka pana nuda.”

 

On zamyślił się na chwilę,

po czym się uśmiechnął mile,

wstał niezgrabnie oczy zmrużył,

co miał w myślach to powtórzył:

 

„ Ja to najpierw chciałbym pannie,

z tych to spojrzeń przy fontannie

wytłumaczyć się jak trzeba,

bo to duszę moją gniewa.

Bo to czynić się nie godzi,

i fałszywy obraz rodzi,

mej osoby w panny głowie

chociaż panna tak nie powie.

Niech no panna mi wybaczy,

i łaskawym okiem raczy

spojrzeć na ten wybryk tani,

który słusznie tak się gani.

Ale jedno tylko powiem

zanim prawdy znów się dowiem,

że to piękno twoje pani,

które widzą tu zebrani

to niechybnie tak sprawiło,

że mnie dzisiaj tak oćmiło,

i jak głupiec bez umiaru

będąc pod działaniem czaru,

który widok twój roztacza,

i do serca śmiało wkracza

stałem tak jak osioł w żłobie,

przyglądając tylko tobie.”

 

Panna na to oniemiała,

i co mówić nie wiedziała,

bo zdumiona wielce będąc

z palców tylko wianki przędąc,

stała całkiem zamyślona

w jego postać zapatrzona.

I chodź w swym uporze trwała

to gdzieś w środku już wiedziała,

że to tylko jego mowa,

i urocze bardzo słowa,

mogą w sercu mur jej skruszyć,

i do głębi ją poruszyć.

Bo nikt przed nim tak wyraźnie

tak beztrosko, i odważnie,

nie powiedział jej tak wiele

słów przemiłych, które w ciele

wywołują dreszcz tak błogi,

że dostają skrzydeł nogi.

Ale panna jak to bywa,

że niejedno w sobie skrywa

szybko się opamiętała,

i odpowiedź taką dała:

 

„ Miłe słowa mówisz panie,

piękne każde twoje zdanie,

lecz obawę w sercu noszę,

i z tą myślą się zanoszę,

że nie pierwsza ja to panna,

której myśl twoja staranna,

wykładana była teraz

takich ja tu miałam nieraz.

Więc niech pan już poprzestanie,

i w swym trudzie już ustanie,

siądzie tylko za swym stołem,

i uraczy się rosołem.”

 

Po czym w tył się obróciła,

i zebranych opuściła.

Lech już dobrze o tym wiedział,

jaki to duch w pannie siedział,

i zmartwienia nie odczuwał,

ale w głowie myśl przesuwał,

która wyszła z jego duszy,

że być może on rozkruszy

mur co serce jej otaczał,

aby łatwo nikt nie wkraczał.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Sokrates 3 dni temu
    Brawo. Pięknie się czyta
  • mwojtek87 3 dni temu
    Dzięki to dopiero początek niedawno skończyłem całość ma prawie 300 stron

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania