Kroniki Saaradu: Gildia Wojowników #2

Pamiętam, że gdy po raz pierwszy obudziłam się w budynku należącym do Gildii Wojowników, poczułam się szczęśliwa. Szczęśliwa i zdezorientowana zarazem. Próbowałam przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości, w jakiej się znalazłam. Nikt mnie nie budził z krzykiem, nikt mnie nie bił za zbyt długie wylegiwanie się. To, co zdarzyło się dnia poprzedniego było jakby przesłonięte grubą warstwą mgły, która zaczęła stopniowo opadać rok po roku.

Zasnęłam w moich starych łachmanach, lecz zgodnie z tym, co obiecała mi Omvell, nowe ubrania położone były na krześle, włączenie z niezjedzoną kolacją. Nie wiedziałam nawet, kiedy zostało mi to wszystko przyniesione. Mimo tego, że owsianka w misce była zimna, od razu zabrałam się za jedzenie. Takie jedzenie dostawałam tylko w święta i tylko wtedy, gdy byłam na służbie u jakiejś rodziny. Przebrałam się w swoje nowe ubranie. Moje własne ciało zaczęło mnie niemiłosiernie swędzieć. Dopiero w tym momencie, na tle czystej, jasnej szaty, uświadomiłam sobie, jak bardzo jestem brudna. Moja skóra, naturalnie jasna i lekko zaróżowiona, przybrała kolor brudnej szarości. Sprawa miała się tak samo z pościelą, która od spodu była brudna. Zawstydziłam się. Ci ludzie dali mi dom, czystą pościel i szaty, a ja odpłacam im się w ten sposób - brudząc wszystko.

Lecz nie dane mi było długo złościć się na siebie i zastanawiać nad wagą popełnionego przeze mnie czynu, gdyż do mojego pokoju wszedł wysoki, szczupły chłopak z ciemnymi włosami, gdzieniegdzie poprzecinanymi złotymi refleksami i podobnie złocistym odcieniu skóry. Musiał być starszy ode mnie o jakieś pięć lat. Promienny uśmiech rozświetlił jego twarz, gdy na mnie spojrzał.

- Mam nadzieję, że nie przeszkodziłem - jego głos był aksamitny i piękny, choć słychać było w nim nutkę rozbawiania. - Nazywam się Burreik. Twoja przyjaciółka Omvell nie mogła dziś przyjść, więc mi przypadło oprowadzanie cię po twoim nowym domu.

Na wielkiego Tilleia, jaki on jest idealny.

Tak, w tym momencie poznałam chłopaka, w którym będę zakochana przez następne dwa lata. Rumieniec będzie wypływał na moje policzki za każdym razem, kiedy go będę widzieć. I zawsze będę się potykać, przewracać, upuszczać różne przedmioty czy wderzać w ścianę na jego widok.

Jak się pewnie domyślacie, niewiele zapamiętałam z podróży po Mattracie, gdyż tak nazywa się to miejsce. Nie myślałam o niczym innym, tylko o nowym obiekcie moich zainteresowań. Nie słuchałam tego, co do mnie mówi - po prostu słuchałam jego głosu. Dostałam od niego plan zajęć, a gdy dotknął przy tym mojej ręki, wpadłam po uszy. Nie było miejsca w moim sercu na panikę związaną z tym, że nie umiem ani pisać, ani czytać i kompletnie nie wiem, co jest napisane na tej cholernej kartce z rozkładem. I gdyby nie Omvell, która przyszła mnie odwiedzić wieczorem, to najprawdopodobniej następnego dnia rano poszłabym na coś, co nazywało się geografią, mimo moich braków we... wszystkim. Prawda wyglądała tak, że nigdy przedtem nie uczęszczałam do szkoły. Moi rodzice, choć zdobyli ponoć jakieś wykształcenie, nie zdążyli mnie niczego nauczyć. Tak więc za sprawą Omvell plan lekcji zmieniono mi diametralnie i przez jakiś czas uczęszczałam na zajęcia z dziećmi młodszymi od siebie o sześć czy siedem lat. Nie mieściłam się w ławkach, więc musiałam siedzieć na podłodze i stałam się obiektem kpin nauczyciela. Lecz dzięki temu miałam większą motywację do tego, aby się uczyć długimi godzinami po czasie obowiązkowych zajęć.

Również dzięki tej czarnoskórej dziewczynie zażyłam swojej pierwszej, prawdziwej kąpieli. Nie w lodowatej i brudnej wodzie z rzeki czy jeziora, tylko w gorącej, czystej i pięknie pachnącej za sprawą olejków aromatyzujących. Dwie bardzo miłe dziewczyny jakimś cudem rozczesały moje długie włosy, choć nie obyło się bez ucinania niektórych kosmyków i umyły mi je. Dostałam również nowe szaty, w kolorze jasnofioletowym. Zmieniłam ich kolor dopiero po zakończeniu podstawowej nauki. Moje pierwsze dni spędzone w Mattracie zapamiętam do końca życia, bo wtedy właśnie ono się naprawdę zaczęło i poczułam, że mogę być kimś więcej, niż zwykłą niewolnicą.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Okropny 12.05.2017
    To, co zdarzyło się dnia poprzedniego było jakby przesłonięte grubą warstwą mgły, która zaczęła stopniowo opadać rok po roku.
  • BeerAfterShow 15.05.2017
    Zwróć uwagę na powtórzenia i pamiętaj o przecinkach :)
    Trochę skaczesz z czasami. Na razie bez oceny, ale chętnie przeczytam co dalej :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania