Krótka anegdotka o Kowalskim czyli przemyślenia dwudziestolatka o współczesnym modelu współczesnego człowieka.

Czy tylko mnie potwornie wkurza współczesny człowiek? Stwierdzenie, że pieniądz rządzi światem jest już tak oklepane, że na nikim nie robi zbytnio wrażenia. Ale zastanówmy się.

Przeciętny młody Kowalski. Mieszkaniec Polski, po 12 latach edukacji, właśnie skończył liceum (zawodówka jest przecież dla idiotów, a technikum dla tych którzy nie dostali się do ogólniaka). Po upragnionej szkole średniej nie ma ani zawodu ani wiedzy przydatnej aby funkcjonować w codziennym życiu. Z wiedzy szkolnej nie wie jak wypełnić PIT, jak założyć firmę czy jak wkręcić żarówkę. Za to wie jaki jest wzór skróconego mnożenia, czy jak odmienia się nieregularne słówko „eat”. No i ma świadectwo ukończenia LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCEGO co zapewnia mu niebywały prestiż w rodzinie. Właśnie zdał maturę i idzie na studia, tak jak jego rówieśnicy z klasy. Studia zazwyczaj dzienne (rzadko zaoczne-kto by pracował w wieku studenckim jak można bardziej produktywnie spędzić te najlepsze lata życia..-”DAWAJ KRZYSIEK! Pijemy!!” ). Kowalski żerując na słoikach od rodziców, przepuszcza coraz więcej, ucząc się „prawdziwego życia”. Co do kierunku edukacji, to bez znaczenia. Ważne aby skończyć, zazwyczaj bez tytułu, po 3 letniej, nieprzerwanej balandze za kasę od starych. Z takim oto zapleczem świat stoi przed nim otworem, a dobrze płatna praca aż krzyczy „ KOWALSKI BIERZ MNIE!” No ale zaraz, zaraz.. Kariera miliardera po psychologii czy ochronie środowiska może zaczekać.

Potem Kowalski znajduje pracę i tu są dwie opcje: albo ma ustawionych rodziców i idzie w ich ślady, albo zahacza się na „chwilę” byle gdzie. I tak zostaje już do usranej śmierci. „To na chwilę, na start, byle się zaczepić.” Pojawiają się nawet hasła odnośnie docenienia nauki „jak trochę zarobię to zrobię magistra i mi się polepszy i znajdę pracę w zawodzie”. Zazwyczaj Kowalski już magistra nie robi, traci zapał i nadzieję, że ten papier może mu w czymkolwiek pomóc. Staje się częścią systemu, bardzo mizernego, gdzie za sznurki pociąga garstka, nie zawsze wykształconych ale bardzo inteligentnych osób, którzy w odpowiednim momencie dobrze wykorzystali swoje 5 minut. Dzięki sprytowi i indywidualnemu myśleniu zarabiają na nich inni. I takim to sposobem traktują Kowalskiego jak przysłowiowego osiołka. Osiołek Kowalski po studiach musi stanąć sam na nogi, więc szuka pracy, która oferuje marchewkę. Marna, zwiędła, najniższa krajowa ale dalej marchewka. Kowalski biega do pracy bo potrzebuje upragnionej kasy, tak jak osiołek biegnie za marchewką..Tylko szkoda, że nie zauważa, że na nim siedzi inteligentny Pan X, który macha mu marchewką przed nosem, dzięki czemu osiołek nieświadomie zanosi go na sam szczyt góry finansowej.

I tak o to Kowalski ma lat 30, znajduje mieszkanko na wynajem (albo na kredyt), żonkę i płodzi nowe pokolenie Kowalskich. I tak żyją sobie szczęśliwie na 45m2 (kuchnia, łazienka, salono- sypialnia i pokój dzieciaków). Ich największy wydatek to telewizor za 2000zł i VW PASSAT B5, rocznik 2002 za 6 500 zł (oczywiście na mały kredyt). Kowalski w swojej „tymczasowej pracy” zarabia 2000zł NETTO po 6 latach zatrudnienia. Umowa oczywiście na zlecenie. Żonka również pracuje na podobnej umowie, ale zajmuje się gniazdkiem więc pracuje mniej godzin, za oszałamiającą kwotę 1600zł NETTO. W niedziele zabiera rodzinkę i mężulka PASSATEM(spacer? Przecież mamy auto, to dla biednych bez auta kochanie) na obiadki do swoich rodziców.

Kowalskiemu stuknie zaraz czterdziestka, a on zatrzymał się na etapie 24 latka, który „właśnie się dorabia”. Haruje codziennie, tyra aby mieć za co żyć, aby żyć na tak zwanym „średnim standardzie”. Pracuje na życie, którego nie ma. Kowalski egzystuje jak cykada amerykańska.

I tak o to mija Kowalskiemu życie w zastraszająco szybkim i jednocześnie ślamazarskim tempie..Od poniedziałku do soboty praca, potem obiadek u teściów i upragniony jeden wolny wieczór z żonką i dziećmi przed TV. Sposób na tymczasowy zarobek, staje się stałym dochodem, sposobem na życie. Kowalski pracuje zmianowo, od godziny 6 do 14 lub od 14 do 22. Z rodziną się mija, jest zmęczony. Wstaje aby pracować, wraca do domu aby spać. Zachrzania całe dnie tylko po to, aby spędzić aż TYDZIEŃ z rodziną nad morzem raz do roku. Aby kupić rodzinie nowe ubranie, telefon czy buty. Tylko..on nie ma okazji, ani czasu aby zobaczyć swoją żonkę w nowej kiecce, czy jakie ładne zdjęcie zrobiła nowym telefonem jego córka. Kowalskiemu życie ucieka przez palce. Pracuje na rodzinę, z którą nawet nie może spędzać czasu.

90% społeczeństwa jest jak Kowalski..Pędzi za pieniądzem, bo musi bo coś nie wyszło, bo jesteśmy tak bardzo w konsumpcjonizmie, że nie umiemy inaczej pokierować swoim życiem. Patrzymy aby mieć za co żyć ale nie patrzymy jak żyć. Nie godząc się z panującym szablonem współczesnego człowieka jesteś odbierany jako zdziecinniały, nieodpowiedzialny lub jako bezsensowny buntownik. PRZECIEŻ NA TYM POLEGA ŚWIAT I ŻYCIE. SAM NIC NIE ZMIENISZ, CHCESZ BYĆ PASOŻYTEM, NIEWDZIĘCZNIKIEM? Pasożytem, niewdzięcznikiem ale dla kogo? I dlaczego od razu takie określenia? Bo co? Bo chcę inaczej? Bo nie chcę być bezsensowną marionetką?

Model człowieka tego wieku, stulecia? To łatwe. Zapierdalasz od rana do nocy, bez większych perspektyw, za najniższą i cieszysz się, że jest robota. Nieliczni żyją inaczej, na innym standardzie, czy pracują w swoim zawodzie. Najmniejszy odsetek stanowią ludzie, którzy nie pracują, a zarabiają. Bo albo robią to co lubią przez co nie pracują, albo tak mają ustawiony łeb, że to oni ciągną za sznurki, a marionetki za nich zapierdalają.

Nie chcę być Kowalskim. I myślę, że jeżeli Ty się nad tym zastanowisz to też nie chcesz powielać jego losu. Ale pamiętaj samo zastanawianie się i gdybanie co by było gdyby chuja da. Jeżeli chcesz mieć coś od życia i nie chcesz skończyć jako kolejny robol to teraz zakasuj rękawy i znajdź na siebie pomysł. Brzmi banalnie co? Ale zastanów się, przecież to taki właśnie miały początek wielkie korporacje, firmy i inne. Przecież Mc Donalds czy Coca Cola nie istniały od zawsze, a teraz? Trzepią hajs na nas wszystkich. Na mnie też co mnie cieszy, bo nie mogę mieć pretensji, że komuś się udało, że miał pomysł, a ja jeszcze nie mam. Bo owszem nie mam pomysłu na siebie, nie wiem co robić w życiu ale wiem jedno. Nie chcę być robolem, osiołkiem Kowalskim. Większość moich znajomych z którymi dzielę się swoimi przemyśleniami wyśmiewa mnie i ma za dziecinnego dwudziestolatka. Ostatnio nawet zostałam nazwana przez kumpla sarkastycznie „kobietą o szerokich horyzontach”, a sam od 18 roku życia tylko pracuje i uważa, że życie dorosłe najbardziej na tym polega. Fajnie ale..Ja wiem chociaż, że nie odpowiada mi ten model świata i chcę czegoś więcej, a oni zapierdalają tylko do roboty i wiem, że tak będzie wyglądać ich życie. Na razie wiem tylko, że chcę i zadziwię świat i siebie. Bo jak nie ja to kto to za mnie zrobi?

 

Czy naprawdę jestem infantylną wariatką, czy może to świat oszalał?

 

newhamilton

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Enchanteuse 15.03.2018
    Nie znoszę uogólnień. Choć czasem nie da się ich uniknąć i tutaj jest taka sytuacja. Niestety, nie wystarczy nie chcieć być bezrefleksyjną częścią tego pokręconego systemu wyzyskiwaczy, żeby nie zostać wkręconym w jego tryby. Pomysł, tak, ale czasem i to za mało. Trzeba mieć cholerne szczęście, albo znajomości, Są zawody bardziej i mniej poszukiwane; te najwartościowsze dla tych, którzy je wykonują są najczęściej również słabo płatne. Albo po prostu niezwykle wyczerpujące. Jak dla mnie, przyszłość rysuje się raczej pesymistycznie, a to tylko dlatego, że urodziłam się humanistką, a nie inżynierem. Nie informatykiem. I, mimo że nie ma w tym żadnej mojej zasługi, jestem z tego dumna.

    Nazwał Cię "kobietą o szerokich horyzontach"? Bądź dumna. Szerokie horyzonty jeszcze nigdy nie miały negatywnego wydźwięku.
  • Canulas 16.03.2018
    Podbijam się pod, Ench... tak trochę.
    Tekst nieco uogulniający, ale wpisujący się poniekąd w deseń współczesnych wyobrażeń o życiu.

    Z technikalii, sporo ro poprawy.
    - zapis licz słownie.
    - Nie ma czegoś takiego jak dwie kropki. Wykropek ma zawsze trzy.
    I inne takie duperelki.

    Ogólnie, może być, bo coś tam przekazać próbuje, ale...
    Chyba mnie jednak "nie jebło w oćka olśnieniem"

    Pozdro serdeczne.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania