Krótka historia z maciupko dobrym zakończeniem
Zdzisław lubił mordować koty. Miał do tego specjalne pomieszczenie: koty wrzucone do pieca biegały jak szalone. Truchła kotów wypranych w pralce w 90 stopniach Zdzisław pakował do reklamówek i wyrzucał na śmietnik. Zdechłymi kotami nikt się nie interesował, koty to nie ludzie.
W końcu koty sprzysięgły się i postanowiły zamordować Zdzisława, ale Zdzisław trenował kung-fu i karate i odparł niespodziewany atak wściekłych drapieżników: kocie czaszki i kręgosłupy pękały z trzaskiem. Broniąc się Zdzisław położył pokotem wiele kotów, a reszta kotów czmychnęła gdzie pieprz rośnie.
Przerażone koty, bojąc się o swoje życie, nie atakowały już więcej Zdzisława.
Zdzisław dożył starości, mordując koty, bo było to jego największe hobby.
Nikt nigdy nie ukarał Zdzisława za mordowanie kotów. Zdzisław zmarł szczęśliwie we śnie bez bólu i nie cierpiąc.
Po śmierci nie nastąpiło żadne piekło, gdzie koty mogłyby rozdzierać Zdzisława pazurami NA STRZĘPY, tylko jeden kot zapałętał się przypadkiem nocą na grób Zdzisława, gdzie zrobił siusiu.
Była to jedyna zemsta kotów na Zdzisławie, ale nieświadoma, bo kot sikający na grób Zdzisława nic nie wiedział o tym, że Zdzisław był seryjnym mordercą kotów.
Kot po prostu załatwiał potrzebę.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania