Poprzednie częściKrótka historia kawałka drzewa

Krótka opowieść o Projektancie

Pomiędzy gałęziami ustawionych drzew chowają się pustki, czekające na promienie słońca. Czasem opadają lekko na kolorowe płatki kwiatów, które ktoś rozmyślnie schował w cieniu koron, czasem tylko kołyszą się na wietrze. Nieoczywiste, stęsknione – doskonałe.

Wszędzie, jak okiem sięgnąć idealnie dobrane kolory i gatunki roślin rozkwitały w należytym porządku niczym dźwięki muzyki zapisane na pięciolinii. Harmonia nie mogła wylać się poza arkusz. O, nie! To nie mogło się wydarzyć. Wtedy Projektant musiałby wszystko zbierać i układać od nowa. Szczegółowo badać przyczyny, poddać próbki analizom i znaleźć nowe rozwiązanie, a to strasznie dużo pracy. O wiele więcej niż podcinanie pędów, pryskanie czy walka ze szkodnikami. Dodatkowo wiązałoby się to z ryzykiem zaniedbania całej reszty.

Dlatego był czujny. Był przewidujący. Był zawsze tam, gdzie właśnie powinien i był zawsze o krok przed. Krok przed przekwitniętym kwiatem, opadłym pożółkłym liściem, przed ślimakiem, a nawet deszczem. Nic nie umykało jego uwadze. Stworzył ogród, który wykroczył poza wszelkie kategorie i stał się dziełem sztuki. Ale nie dziełem ponadczasowym, tylko takim, które z czasem szło ramię w ramię, podkreślając swoim bytem każdą sekundę, minutę, porę dnia czy roku. Bezkresne dzieło, otoczone pięknie przyciętym żywopłotem.

Różne gatunki drzew mieniły się wszelkimi odcieniami zieleni, a kwiaty i krzewy wydawały uzupełniać się pod względem struktury, barwy i czasu kwitnienia. Idealny rytm życia, stworzony przez idealistę, miłośnika natury, rzeźbiarza płuc ziemi – jak czasem sam o sobie mówił.

Projektant spędzał całe dnie na udoskonalaniu swojego ogrodu. Cieszyły go słowa uznania odwiedzających, napawał się ich zachwytem, ale ani na moment nie zapominał o obowiązkach.

Pracował bez wytchnienia, aby inni mogli odetchnąć w cieniu jego drzew, aby mogli posłuchać szemrania strumyka i zamknąć na chwilę oczy, oddając się w ręce natury.

Lata mijały, a on wciąż pracował, poświęcając życie w całości projektowi, który choć skończony wciąż wymagał opieki. Opieki bezwzględnej i całodobowej, niczym pacjent na oddziale intensywnej terapii. Może dlatego Projektant poczuł się pewnego wieczoru zupełnie wyczerpany. Usiadł na ławce i westchnął. Zrobił to całym sobą, jakby przy jednym wdechu chciał wchłonąć zapachy wszystkich roślin, ale ku jego zdziwieniu nic takiego się nie wydarzyło. Jedyne co dostało się do płuc to pustka. Spojrzał na spracowane ręce i ogarnęła go panika. Serce przyśpieszyło. W głowie pojawiło się tysiące pytań. Co będzie, kiedy umrze? Kto zajmie się ogrodem? Kto doceni idealnie stworzoną harmonię? Wszystko zarośnie, zniszczeje. Był tego pewny, a ta pewność coś mu zabrała, zostawiając po sobie ogromną wyrwę.

Tego wieczoru Projektant nie położył się spać. Całą noc przechadzał się po alejkach. Mógł to robić z zamkniętymi oczami, znał je na pamięć. Wyrył w głowie każdy centymetr ścieżek i nic nie mogło go zaskoczyć, nic przestraszyć. Czuł się bezpiecznie, a to poczucie braku zagrożenia pogłębiało niezrozumiałą, rozrastającą się pustkę, która spadła nie wiadomo skąd i roztrzaskała się u jego stóp.

 

Co się stało? Zadawał sobie to pytanie jeszcze nad ranem, raz po raz, bez rezultatu. Przecież musiał coś przeoczyć, coś pominąć. Gdzie popełnił błąd? Wyczerpany kołysał się, przenosząc ciężar ciała z nogi na nogę, niczym dryfujący bez celu statek, kiedy promienie wschodzącego słońca powoli przebijały się pomiędzy liśćmi. Nagle zapragnął tego wschodu. Zapragnął go tak bardzo, że przestał patrzeć pod nogi. Zboczył ze ścieżki, podeptał rabaty, rozniósł czarną ziemię na idealnie wysprzątane alejki. Niczego nie zauważył. Szedł owładnięty początkiem nowego dnia, aż dotarł na skraj ogrodu, swojego misternie stworzonego świata i usiadł na ławce, o której istnieniu nie wiedział, albo zwyczajnie zapomniał.

Skierował pomarszczoną twarz w stronę wychylających się ponad horyzont promieni. Odetchnął. Tak jak robi to ktoś, kto po długiej wędrówce dociera do celu, a jego ciało zdaje się mówić „nareszcie”. Przed oczami Projektanta rozciągały się pola ozłocone najpiękniejszą porą dnia.

– Na co pan tak patrzy? – zapytał chłopiec, siedzący obok. Mężczyzna nie rozumiał jak mógł go nie zauważyć. Widocznie opętany wschodem postradał zmysły.

– Patrzę na świat – odpowiedział wciąż, nie odwracając wzroku. Nie chciał uronić ani sekundy, nagle uświadamiając sobie, że większość życia przelała mu się przez palce, że stał się respiratorem ratującym życie czegoś, co nie może umrzeć.

– Ale tam nic nie ma. Pustka. – Chłopiec był zuchwały i pewny siebie, choć nie wydawał się starszy niż osiem lat.

– W takiej pustce jest wszystko to, czego szukasz.

– Nie ma tam nic zaskakującego – odpowiedział niczym zblazowany nastolatek.

– Mylisz się mały. Tam wszystko jest zaskakujące – po wypowiedzeniu tych słów zrozumiał, że zaprzeczył swojemu życiu. Jednym zdaniem przekreślił cały projekt. Zawstydził się, skurczył, a jednocześnie coś się w nim dopełniło, rodząc tęsknotę, której nie rozumiał.

Chłopiec zdawał się nie zważać na słowa starca. Złożył palce tak, że stworzyły ramkę i przez to małe okienko obserwował otoczenie. Był zachwycony okrojonym widokiem.

– Będę kiedyś projektantem, wie pan? Uczynię świat piękniejszym.

– Chcesz dokonać niemożliwego – wyszeptał zahipnotyzowany linią horyzontu, który skrywał nieznane światy, a jednocześnie obnażał człowieka, pozostawiając jedynie zachwyt i niezmierzone zdziwienie. Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale chłopca już nie było, a może nigdy tam nie przyszedł?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Dekaos Dondi 18.10.2021
    Justyska↔Całkiem szczerze, jest bardzo wiele zastanowień w Twojej opowieści. Można się naprawdę zamyślić.
    Chociaż tak, że wszystko "dopieszczone na ostatni dopasowany guzik" może stracić sens. Dwie strony medalu są potrzebne, przeciwieństwa, jeszcze człek w tym wszystkim, bo nie ma piękna, bez obserwatora. No i ta "ramka" co zrobił chłopiec. Wykrawać jednocześnie fragmenty, bo szczegóły mogą zaginąć, w natłoku. I jeszcze więcej można pomyśleć. Każdy po swojemu. I ładnie napisałaś całość.
    To szczególnie↔''niczym dźwięki muzyki zapisane na pięciolinii''
    Pozdrawiam:)↔%
  • Justyska 18.10.2021
    Witaj DD. Wydaje mi się, że jestem skazana na niedopowiedzenia i wieloznaczności. Może dlatego, że dla mnie czesto pisanie jest jak pytanie i szukanie.
    Dziękuję za dobre słowo;)
  • „ odpowiedział znudzony niczym zblazowany nastolatek.” - albo znudzony, albo zblazowany. Tak mi się wydaje :)

    Fajne opowiadanie, naładowane przemyśleniami, a raczej w bardzo delikatny i nienachalny sposób, zmuszający do refleksji.
    Starzec trochę jak Bóg, jednak zmęczony jak człowiek, dostrzega swoje odbicie z młodości i usłyszał własne dawne marzenia, aby zrobić coś lepiej, aby udoskonalić świat.
    Każdy może zostawić świat trochę lepszym lub gorszym, zależy od tego jakie ma podejście do istnienia. Albo „bierze na własność” i maksymalnie wykorzystuje, albo „pożycza” i dba bo wie, że ktoś to później odziedziczy, i przejmie jego marzenia.
  • Justyska 18.10.2021
    Witaj Maurycy. Dziękuję za przemyślenia. A co do zblazowania i znudzenia to racja, w sumie to prawie to samo więc jedno wywaliłam:)
    Pozdrawiam serdecznie!
  • Piotrek P. 1988 18.10.2021
    Bardzo ciekawa, oryginalna, przyjemna i klimatyczna opowieść.
    5, pozdrawiam :-)
  • Justyska 18.10.2021
    Dziękuję pięknie za dobre słowoni wizytę ,:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania