Krótko o czasie
Podróż w czasie. Opowieści z tym pomysłem zapewne zapełniłyby niejedną biblioteczną, długą półkę. Bohater ma możliwość cofania się do czasu Adama i Ewy i podglądania w rajskim ogrodzie co oni za brewerie wyczyniają. Oczywiście by uniknąć nieszczęścia, bohater pod żadnym pozorem nie może w przeszłości podejmować jakichkolwiek działań, bo jego ingerencja może spowodować, że nigdy się nie narodzi. Mówi o tym słynny paradoks dziadka. Z kolei inny bohater próbuje wędrować w przyszłość by naprawić swoją teraźniejszość. Zwykle z opłakanym skutkiem. Nie wnikając jednak w filozofię i poprawność dowodów spróbowałem jako pisacz wymyślić nowa historyjkę z czasem w roli głównej. Założenie trywialnie proste: Bohater zostaje obłożony klątwą dotyczącą całego dalszego życia – będzie się miotał w czasie. Trzeba by wyobrazić sobie historię nieszczęsnego (szczęście jest nudne, więc musi być ból, cierpienie, rozterki etc.). To bardzo trudne nie jest, jeśli historia dzieje się ciurkiem, ale jeśli nie...
Niezbędnym staje się wyobrażenie sobie czasu i tu zaczynają się tak zwane schody. Czas jest wielkością fizyczną. To mnie, pisaczowi nie daje kompletnie nic. Potrzebuję bowiem konstruktu, który umożliwi mi manipulowanie bohaterem i jego przygodami. No, na przykład; „rzeka czasu”. Że niby wszyscy zanurzeni jesteśmy w jej jednostajnym nurcie i, chcąc – nie chcąc, poruszamy się wraz z nim, od urodzenia do śmierci.
Widzę już mętną wodę i jej nurt. Przypisuję płynącemu patyczkowi funkcję bohatera i obserwuję co będzie się działo. Stercząca z brzegu w poprzek nurtu ostroga zatrzymała patyk. Strumień czasu i bohater niemal się zatrzymali, mimo że zdarzenia nadal płyną. Przepłynęła doba, dwie, tydzień i bohater znowu płynie...w przyszłości!
Wersja kolejna: Trafił jednak patyk-bohater na wąską strugę szybkiego prądu. Nurt, trafem dziwnym rozdwoił się i płynie, teraz pięć razy szybciej niż cała rzeka. Wyprzedził swój czas...cholera! Znowu jest w przyszłości! Coś słabo z tą wyobraźnią! A jakby miał znaleźć się w przeszłości? W głowie wsiadam na patyczek i obserwuję otaczające mnie zdarzenia. Gdy się zatrzymam, zdarzenia popłyną obok mnie. Ucieknie mi randka z Kaśką, piwo z Wieśkiem i wypłata. Dowiem się od Eli, że Kaśka ma mnie za palanta, Wiesiek za dupka, a szef za wtykę ze skarbówki. Nic z tym nie zrobię.
A co gdy popłynąłem szybciej? Pół biedy jeśli jakimś trafem dowiedziałem się gdzie jestem. Wystarczy poczekać i zdarzenia mnie dogonią. Ale jeśli nie? Uznam Kaśkę za wredotę, Wieśka za sknerę, a szefa za oszusta.
Zresztą, tak na marginesie, cały model jest o kant zadka potłuc. W prawdziwej rzece można patrzeć w przyszłość i przeszłość. W czasie zobaczyć można tylko jeden kierunek – przeszłość.
Oczywiście nie znaczy to, że nie można napisać dobrego opowiadania o wizjonerze. Postać taka w fantastyce miała i ma się dobrze i zwykle poprawia humor Czytelnika. Gdyby jednak kogoś kusiło by jego bohater podróżował w czasie to modelu rzeki nie polecam.
Komentarze (6)
Nie wnikając jednak w filozofię i poprawność dowodów spróbowałem jako pisacz wymyślić nowa historyjkę z czasem w roli głównej.
" - jako pisarz, literówka
Ciekawe rozważania, ale założenie, że podróżując w przyszłość w można naprawić teraźniejszość, jest w moim mniemaniu błędna, chyba, że w tym zdaniu, które przytoczyłem wkradł się "czeski" błąd.
Mimo wszystko lektura interesująca.
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania