Krowa

Więc. Pora dopowiedzieć krowę. Przyszła pora powiedzieć więcej o krowie. Krowa powinna być wyjaśniona do końca, przyszła pora (Czyż nie pora zadać, wyskoczyć z, postawić, wymyśleć pytanie, co to jest pora?). Do końca będzie trudno, ale mam nadzieję, że mi się nie uda. Jak mi się powiedzie, to będzie źle świadczyć o krowie. To czyli słowa, słowa czyli dźwięki, dźwięki czyli fale, fale czyli może wystarczy, zatrzymam się na falach. Zatrzymać się na falach to jest umiejętność, co? Krowa. Naturalnym środowiskiem krowy jest łąka. Czy aby na pewno naturalnym? W swoim naturalnym środowisku przebywają tylko dzikie krowy, niestety nie znam takowych i nie wiem czy w ogóle istnieją. Może w ogóle nie istnieją, ale jak zechcę, to zaistnieją w szczególe. Jak zechcę, ale teraz nie chcę. Bo teraz przychodzi chwila przepięcia, chwila skupienia i pierwsze podsumowanie: krowa, łąka; i już nie mogę się doczekać następnego. Krowa stoi na łące, jest więc w swoim środowisku natural..., tym, które uznała ("uznała" - wniosek: krowy myślą) za naturalne i czeka. A na co czekają krowy? Łąkowe krowy czekają z niecierpliwością na wywiad (pani (a może to była stara panna?) nauczyciel w szkole podstawowej uczyła mnie, że należy zawsze odpowiadać pełnym zdaniem, więc raz na jakiś czas mogę, nie?). Najwygodniej jest go przeprowadzić, stojąc frontem do zwierzęcia. Tak zwany widok od strony mordy, krótko mówiąc. Więc ("więc" na początku zdania, czyż to nie piękny błąd gramatyczny, a może stylistyczny?) kiedy już stoimy w odpowiednim miejscu, możemy zadawać pytania. A ściślej ujmując nie my, tylko ja.

Pierwsze pytanie: Dzień dobry?

Pierwsze odpowiedź: Nazywam się Ola, zdrobnienie od Aleksandra.

- Czyli - "tak"?

- Oczywiście, że tak. Uwielbiam trawę.

- Zieloną... Zauważyłem, że kiedy żujesz trawę wpatrujesz się w słońce, czy to pomaga?

- Oczywiście, że tak i oczywiście, że pomaga. Bez tego nie byłoby żadnego efektu...

- A efekt jaki jest, każdy widzi.

- Ależ proszę, nie przesadzaj, to przecież nic takiego...

- Czyżby kokieteria?

- Oczywiście, że kokieteria, a co myślałeś, że nie kokieteria?, z całego serca kokieteria, czysta, nie skażona niczym...

- ...fałszywa skromność.

- Właśnie... dobrze to ująłeś, ale wracając do słońca...

- Zanim wrócimy, muszę ci jedno krowa powiedzieć: przez tą twoją fałszywą skromność to mi się rzygać chce...

- Ależ co ty mówisz?

- Zwymiotowałbym choćby zaraz...

- ...

- Wybacz, żartowałem, drzazga w oku - belka w źrenicy, najmniej prawdopodobna jest prawda, trawa jest zielona, a słońce żółte, siekiera w plecach?, co ja plotę?, lepiej wróćmy do...

- ...słońca.

- No tak, więc kiedy przeżuwasz trawę....

- ...wpatruję się intensywnie w słońce.

- Po co?

- Po co - co?

- Zbiorę: Ty - krowa stoisz na łące. Na łące rośnie trawa. Pewien fragment tej trawy masz w mordzie. Dolną partią mordy, potocznie zwaną żuchwą, wykonujesz okrężne ruchy. A jednocześnie gapisz się na słońce. Po co?, dlaczego?, w jakim celu?

- Aby zapamiętać.

- Aby zapamiętać co?

- Oczywiście, że słońce, to przecież jasne. Muszę pamiętać słońce, bo kiedy przychodzi czas oddania mleka jest mi ono niezbędne.

- W jakim sensie?

- Kiedy oddaję mleko, myślę o nim, o słońcu, niesamowicie intensywnie, nie wiem czy można o czymś myśleć równie intensywnie, oddaję mu całą siebie i...

- ...są efekty.

- Nie przesadzaj...

- O kokieterii zdaje się już mówiłem.

- Naprawdę?, cóż skleroza boli dopiero po śmierci.

- Boli czy nie, ale wiesz co, muszę ci się przyznać, że chciałem cię tym wywiadem ośmieszyć.

- Jak to?

- W twoje miejsce miałem po jego zakończeniu wstawić pewną osobę, ale taką, żeby się wszyscy domyślili, że chodzi mi o ciebie, bo cholernie mnie denerwuje, a używając właściwego słowa, wkurwia to, że nie potrafisz być sobą...

- Ja nie potrafię?

- Przepraszam, boisz się być sobą, udajesz silną, pewną siebie, a tak w rzeczywistości nie jest.

- Gdybyś tylko wiedział jaka jest rzeczywistość!

- To może mi powiesz!

- Nie mogę...

- Dlaczego?

- Po prostu nie mogę!

- Nie nie możesz, tylko nie chcesz.

- Bo...

- Bo co?

- Bo...

W tym momencie krowie zabrakło słów, straciła panowanie nad sobą, zaczęła beczeć (mazać się, płakać), kopnęła mnie kopytem w mordę i oddaliła się na długość łańcucha, który kazał ("kazał" - wniosek: łańcuch myśli) jej pozostawać na łące, dopóki nie przyjdzie właściciel i nie zabierze jej na noc do obory (raczej krowy niż łąki). A ja wiedziałem już, że nie przestanę o niej, o tej krowie myśleć i będzie się ona tu i tam pojawiać, bo mimo wszystkich argumentów przeciw, przez które, prawdę mówiąc, z każdym dniem podoba mi się coraz mniej, jest kilka za, które są moim zdaniem wartościowsze. A mówiąc po ludzku: opętała mnie paskuda!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Baba Szora 07.06.2021
    Bardzo zabawne, czytalam z usmiechem na twarzy :-)
  • Trzy Cztery 09.06.2021
    Opowiadanie napisane w stylu przeżuwawczym, tzn. fragmenty treści wracają z żołądka i są znowu przeżuwane (tłumaczone). Pasuje do tytułu! Opowiadanie o krowie samo jest "krowie":)
    Sympatyczne.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania