Kruki
Zaczynał się rok szkolny. Wszyscy drżeli z niepokoju i ekscytacji. Ale najbardziej przejęty wydawał się Krzyś - jak mówiono o nim w pokoju nauczycielskim, czy może: "Pan Ksiądz", którym był dla niemałej części swoich uczniów. Co prawda, samo nauczanie religii nie było dla niego nowością, zresztą podobnie jak inne kapłańskie obowiązki, które wypełniał już od kilku lat, jednak miał świadomość, że staje się ono coraz trudniejsze.Jego umysł zaprzątały: postępująca sekularyzacja oraz zniechęcenie do Kościoła. Wciąż martwił się, jak zostanie przyjęty przez garstkę dzieciaków, które pojawią się na katechezie. Szczególnie rozważał sytuację małej grupki trzecioklasistów, która miała niebawem przyjąć Pierwszą Komunię. Ucieszył się, widząc, że czekają pod klasą, mimo że przyszło tylko siedmioro spośród trzydzieściorga uczniów.
– Niech będzie pochwalony! - rzucił, na jego widok, jeden z nich
Po wejściu do sali, zaproponował krótką modlitwę. Podchwycił ją jedynie Piotruś, nieco trzpiotowaty chłopiec, który wcześniej witał go przed klasą, W pierwszej chwili chciał przerwać milczenie reszty dzieciaków, jednak stwierdził, że to nie najlepszy pomysł. Dalej wszystko toczyło się już normalnie,.wystarczyło kilkanaście minut, by wszycy nabrali spokoju i pewności.
– Pamiętajcie, żeby od następnej lekcji, przynosić zeszyty; jak ktoś chce może wkleić jakiś obrazek albo napisać motto na pierwszej stronie
– Motto? - zapytała Ola
– Tak, na przykład cytat z Biblii
– A to prawda, że Biblia rozsiewa nienawiść? - zapytał Kacper
– Nie, wręcz przeciwnie! Mówi nawet o miłości nieprzyjaciół
– Ja nie wierzę, że ksiądz umie zamieniać wodę w wino
– Bo nie umiem - odpowiedział z uśmiechem
– Ale tak jest napisane w Biblii!
Kiedy zadzwonił dzwonek ogłaszający koniec lekcji, odczuł ulgę; obecność uczniów cieszyła go, ale w szkole - jak wiadomo - nic nie jest łatwe. Zresztą to samo trzeba powiedzieć o kościele - wieczorem miał dyżur w konfesjonale. Kiedy wreszcie wrócił do "domu" odmówił brewiarz i planował pójść spać, lecz nie pozwalały mu na to silne emocje nagromadzone przez całe dzień. Zrozumiał, że istnieje tylko jeden sposób, by je opanować - postanowił upiec chleb. Wyrabianie ciasta i cała reszta towarzyszących mu czynności, już nawet nie mówiąc o konsumpcji ich owocu, zawsze pozwalały mu się odprężyć. W jego sytuacji nie było to najprostsze, ale nie niemożliwe - dysponował niezbędnymi produktami i małą kuchenką z piekarnikiem.
Cicho udał się do kuchni.
– Mój ostatni świecki nawyk - zażartował w myślach, zakładając fartuch.
Poczuł radość, żmudnie przygotowując wszystko, co potrzebne, a następnie wkładając ciasto do piekarnika. Z błogiego oczekiwania wyrwał go dźwięk zbliżających się kroków. Sądził, że to proboszcz i już starał się tworzyć tłumaczenie w obliczu srogiej reprymendy
Jednak w drzwiach kuchni ukazała się postać drugiego wikarego, księdza Łukasza, który sprawiał wrażenie zawiedzionego:
– Czemu nie powiedziałeś, że będziesz piekł chleb?
– To był impuls. I nie chciałem nikogo obudzić.
– To oczywiste, że każdy wolałby taki chleb od snu!
– Bez przesady
– Pewnie będziemy musieli sporo czekać?
– Nie tak bardzo
Na twarzy księdza Łukasza pojawił się zagadkowy uśmiech
– Co? - zapytał ksiądz Krzysztof, próbując przeniknąć jego sens
– Szkoda, że teraz nie jesteś w sutannie; wyglądałbyś zupełnie jak kruk, który przylatywał do Eliasza
Komentarze (5)
Autorze, ludzie są przekorni. Kiedy widzą nagonkę na kogoś lub coś, to stają po stronie tego atakowanego.
Tekst zrezygnowanego, który ma zaciśnięte powieki i nie widzi pozytywów wiary. Nawet ta opisana "katecheza", za którą dałabym katechecie pałę.
Jak się boi ryzykownych pytań, to niech w ogóle zrezygnuje z nauczania.
Czyta się jak opowiastkę z parafialnej gazetki.
Ja napisałem o opku.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania