Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Krwawa zabawa w chowanego 2
Nazywam się Leszek. Wraz z młodszym bratem Karolem i starszą siostrą Elą pojechaliśmy na obóz harcerski w górach. Bardzo nam się tam podobało. Po przybyciu na miejsce poznaliśmy kolegów i naszego opiekuna. Był nim druh Tomasz. Rozpaliliśmy w nocy ognisko i piekliśmy kiełbaski. Tomasz grał na gitarze i śpiewał radosne piosenki. Na drugi dzień mieliśmy bawić się w podchody.
Obudziliśmy się wczesnym rankiem i po posiłku udaliśmy się na miejsce zbiórki. Instruktor objaśnił nam zasady zabawy i podzielił nas na dwie grupy. Ja byłem wraz z rodzeństwem w grupie uciekającej. Dołączyło do nas trzech harcerzy i w szóstkę mieliśmy pół godziny przewagi nad drugą grupą, która pod dowództwem druha Tomasza miała nas złapać.
Minęło pół godziny. Byliśmy około czterech kilometrów od pościgu. Teren był bardzo zarośnięty przez brzozy, jodły, świerki, buki oraz klony. Chciałem zadzwonić do rodziców, ale w Tatrach nie było zasięgu.
Nagle Karol zobaczył na ziemi trop. Koledzy-harcerze stwierdzili, że należy do niedźwiedzia brunatnego. Oczywiście zrobiłem smartfonem zdjęcie tropu. Jeden z starszych kolegów był instruktorem od wchodzenia się na ścianki wspinaczkowe. Chciał się popisać przed Elą, która wpadła mu w oko. Chciałem przekonać nierozsądnego harcerza, że wspinaczka po drzewach w takich warunkach to niebezpieczne zajecie, ale nie zdążyłem.
Harcerz wdrapał się na sam wierzchołek drzewa i pomachał Eli, która była zachwycona. Wiedziałem, że lekkomyślny adorator nic nie zobaczy, bo inne drzewa zasłonią mu skutecznie widok na grupę pościgową. Facet myślał penisem, a nie głową.
I wtedy stało się to czego się obawiałem. Kretyn stracił równowagę i spadł z impetem na runo leśne. Od uderzenia popękały młodzieńcowi kości twarzoczaszki, a prawe oko eksplodowało wypadając z oczodołu. Ponadto poszkodowany złamał sobie w kilku miejscach nogi, miednicę oraz kości prawej ręki. Jęczał w agonii. Obrażenia były poważne. Nie zapomnę tego widoku do końca życia.
W tym momencie Ela puściła pawia, a roztrzęsiony Karolek wpadł w histerię i zaczął płakać. Próbowałem „złapać” zasięg, ale niestety bezskutecznie.
- Kurwa mać! Ja pierdolę! – kląłem jak szalony
Nagle coś poruszyło się w zaroślach. Z przerażeniem stwierdziliśmy, że to niedźwiedź, którego tropy widzieliśmy wcześniej. Jeden z harcerzy nie wytrzymał tego psychicznie i w panice zaczął próbować uciekać. Drapieżnik był szybszy. Mocnymi szczękami rozszarpał tętnice udową harcerza. Z powstałej rany trysnęła krew, jakby była pod ciśnieniem.
Zostało nas czterech. Tego połamanego nie biorę pod uwagę, bo i tak zginie w męczarniach. Jak nie od obrażeń, to dobije go głodny niedźwiedź.
Wiecie co jest najgorsze co możecie zrobić, gdy goni was wściekły niedźwiedź? Nie odwracaj się, by go zobaczyć. Niestety tak zrobił Karol. Przewrócił się i drapieżnik go dogonił. Przygniótł mojego braciszka do ziemi i rozszarpał kłami jego jamę brzuszną. Zjadł go żywcem. Nie mogłem mu pomóc, bo sam bym zginął. Bestia przestała nas gonić. Głodna pożerała ciało biednego Karolka.
Minęły dwie godziny. Naszą pozostałą przy życiu trójkę odnalazł zaniepokojony druh Tomasz. Byliśmy uratowani, ale straciłem ukochanego brata. Natomiast siostra Ela nie wytrzymała tego psychicznie i z silną psychozą trafiła do szpitala psychiatrycznego. Tam popełniła samobójstwo podcinając sobie nadgarstki kawałkiem szkła.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania