O dwójce dzieci, co były nie posłuszne...

Dawno temu, jeszcze przed narodzinami Jezusa, na terenach pradawnych Słowian stała wioska Has-tack. Owa wioska była utopijnym miejscem - żyła tam szczęśliwa rodzina, w której dzieci biegały beztrosko po polach, po których krzątali się ich rodzice. Dorośli zawsze powtarzali swoim pociechom dwie rzeczy: „Strzeż się Południcy, która pojawia się w samo południe” i „Nigdy nie wychodźcie w nocy na pole, gdyż możecie spotkać tam Merka, który wygląda jak stóg siana, a kiedy was zobaczy... już po was”, a one zawsze przytakiwały na te przestrogi. Nigdy nie miały zamiaru iść w pole w nocy, zbyt się przestróg bały.

Niestety pewnego wieczoru rodzeństwo - brat i siostra - postanowiło sprawdzić, czy rodzice aby ich nie oszukują. Wymknęli się z domu w samym środku nocy. Udało im się uciec na pole, po którym chodzili szukając owego Merka. Przechadzały się tak już jakiś czas, ale nie znalazły go.

Zawiedzione zaczęły wracać do domu...wtem dzieci usłyszały z ciemności warkot i bulgotanie. Nie miały pojęcia co za licho wydaje takie obrzydliwe dźwięki. Zerwały się z miejsca i zaczęły biec, bojąc się zobaczyć co to może być.

Biegły, biegły i biegły, ale jedno z dzieci potknęło się o kamień i przewróciło uderzając twarzą w ziemię. Drugie odwróciło się jedynie i widziało jak stóg siana, Merk, pędzi pożreć leżącego na ziemi brata.

Merk złapał go swoimi wielkimi kłami za nogę i podrzucił do góry. Raptownie połknął dziecko, przy czym cały ubarzał się krwią, a siostra widząc to, uciekła do domu.

Zbliżając się do drzwi dziewczynka wyła i krzyczała w niebogłosy. Nikt jej nie otworzył, gdyż rodzice twardo spali po całym dniu roboty w polu. Potwór zbliżał się do dziecka ryczącego i nawalającego pięściami, bezskutecznie, w drzwi. Nagle potwór zatrzymał się, a dziecko wejrzało prosto w jego żółte ślepia. Było to jednocześnie ostatnie spojrzenie dziewczynki - chwilę później została połknięta i schrupana w całości.

Wioska postanowiła zemścić się na Merku i następnego dnia ludzie przyszli na pole z pochodniami. Zaczęli palić wszystkie stogi, aż nie natrafili na bestię. Ten czując ogień na swoich włosach, zaczął szaleć: pędził w tę i z powrotem, depcząc co jakiś czas jakiegoś wieśniaka. Po kilku minutach Merk spłonął. Pozostał po nim jedynie popiół. Dzięki temu z źdźbeł potwora nie zginęło już żadne dziecko w Has-tack.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • MKP rok temu
    "Zbliżając się do drzwi dziewczynka wyła, waląc małymi piąstkami w drewnianą ścianę" - wszystkie czynności, według zastosowanej formy czasowników - dzieją się jednocześnie czyli: zbliża się się do drzwi jednocześnie w nie wali. To jest błąd stylistyczny.

    Odczuwam historyjkę opowiadaną we wsi przez bajarza i to jest fajne skojarzenie, ale trzeba jeszcze popracować nad stylistyką.
  • J.Czajor rok temu
    Dzięki za zauważenie błędu stylistycznego, już go poprawiam. Cieszę się, że podoba Ci się klimat mojego opowiadania.
  • Błędnie przeczytałem tytuł jak "Krwawy Marek", i to mnie skusiło. Niestety nie jestem rad. Opowiadanie może ma i fajny klimat, ale fabuła jest prosta niczym sztampowa legenda. Po za tym opisane jest to powierzchownie i lapidarnie. Pozdrawiam 2
  • zsrrknight rok temu
    "Nie nie miały pojęcia co za licho wydaje takie obrzydliwe dźwięki." - literówka
    "nawalającego pięściami, bez skutecznie, w drzwi" - bezskutecznie

    pomysł może dobry, ale wykonanie co najwyżej średnie. Zdecydowanie zbyt skrótowo
  • J.Czajor rok temu
    Dzięki za zauważenie błędów postaram się ich więcej nie popełniać. Czy mógłbyś mi powiedzieć, co dokładnie Ci się nie podobało w moim wykonaniu? Co byś zmienił lub dodał? Pozdrawiam serdecznie!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania