Krysia - cykl
pospółka
w nieprzewidywalny czerwcowy wieczór
powiedziałem że jeżeli nie zechce zostać moją żoną
co godzinę mam pociąg powrotny
okazało się że stąpając po spadłym gradzie
da mi kruchy jak skała czas
do końca roztopów opływania w życie
kobieta z miseczką
kiedy wróciłem po pół roku
oskubany z nadążania za raczkującym wnukiem
powiedziała że zostanie ze mną już tak do końca
głębsza niż oczekiwanie na deszcz
zapłakała miłością urywaną od tego dnia
bliższego powtarzalnej prawdy
chandruszka
kiedy nie wraca ze spaceru
wzdłuż cudzego już płotu
z dzikim winem
buzująca siada obok
po wstydliwej prośbie
o przełożenie w liściach nad nami
odwiedzającego nas wiatru
w podbieraku babiego lata
wciąż przepuszcza wystarczającą ilość światła
a ja już nie dosiewam się na łysiejący trawnik
z jej kwiecistego cedziłka
szklana furtka
nie jest słabszą z pary zaobrączkowanych latawców
w opustoszałym gnieździe czasem rodzi się odłupek z serca
mikrokosmosu tej wiosny przesadziła się z kwiatami
na nieukamienowany skrawek podwórza
wymyka się tam jeszcze i po zmroku
z czymś pod zastaw naszego ostatniego serialu
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania