Książę Wilków - Dziedzictwo - Rozdział XXXV
Pod koniec maja w Instytucie znów pojawiły się Rachel i Melisa. Nie przyszły jednak od razu na zajęcia. Obydwie potrzebowały czasu na ponowny powrót do normalności. Jak to stwierdziła Michelle:
- Jeszcze nigdy nie widziałam Rachel aż tak osowiałej.
O dziwo pewnego razu postanowiła nas odwiedzić. W pierwszy weekend czerwca Kate z Michelle oraz Siergiej z Nataszą wyszli pobiegać i przy okazji odwiedzić łączkę zbliżeń. W tym czasie ja i Shelby zostaliśmy w domku. W pewnym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Gdy Shelby je otworzyła ze zdziwieniem stwierdziliśmy, że po drugiej stronie stoi Rachel we własnej osobie.
- Co ty tutaj robisz? – spytała Shelby.
Jak już wspomniałem wybaczyła mi zdradę, ale ponieważ wiedziała dokładnie co tam zaszło całą swoją niechęć skierowała właśnie na Rachel.
- Możemy porozmawiać? – spytała Rachel stojąc w drzwiach.
Shelby spojrzała na mnie, a ja wzruszyłem ramionami dając znak, żeby wpuściła ją do środka. Usiedliśmy we trójkę przy stole w kuchni.
- Chciałabym za wszystko przeprosić – zaczęła Rachel. – I jednocześnie wyjaśnić wam kilka rzeczy.
Ja i Shelby spojrzeliśmy po sobie.
- Słuchamy uważnie – powiedziała Shelby krzyżując ręce na piersiach.
Rachel westchnęła i rozpoczęła swoją kwestię.
- Jak wiecie pochodzę z Anglii, ale moje nazwisko, McStaff pochodzi od Staffi, czyli nazwiska rodowego jednego z najstarszych wilkołaczych rodów. Mój ojciec bardzo dużą wagę przywiązywał do naszego pochodzenia. Mówił, że dawniej Staffi tworzyli watahę zamieszkałą mniej więcej na terenie dzisiejszego stanu Oregon, a jedna z nas zawsze pełniła funkcję pierwszej samicy w haremie Księcia. Pierwsza samica była bardzo ważnym urzędem. Ona zarządzała całym haremem, rodziła księciu dzieci, zawsze towarzyszyła mężowi w wyprawach wojennych…
- Bardzo ciekawe – przyznałem jej. – Ale to wiemy już z lekcji z Mirandą. I co to ma wspólnego z nami?
Po tym, co usłyszałem od mamy zacząłem zupełnie inaczej patrzeć na sprawy związane z naszą historią i na to, o czym opowiadała nam Miranda. W końcu wszyscy Książęta i Księżne, o których dowiedziałem się na historii wilkołactwa byli moimi przodkami. Ale jak widać w tym Instytucie przebywały również wilkołaki wywodzące się z innych, wielkich rodów.
- Właśnie do tego dochodzę. Kiedy powiedziałam mojemu ojcu, że chodzisz ze mną do Instytutu, od razu zaczął wypytywać o ciebie. Spytał czy ze sobą chodzimy. Odpowiedziałam, że nie. Zapytał czy się przyjaźnimy. Odpowiedziałam, że nie bardzo. Wtedy on powiedział, że mam zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby zwrócić na siebie twoją uwagę.
- Po co? – zdziwiła się Shelby.
Rachel głośno przełknęła ślinę.
- Mój ojciec należy do tych wilkołaków, które wierzą, że nasze państwo wciąż można odbudować, a w takim przypadku Staffi ponownie mięliby pierwszą samicę w haremie.
- Czekaj, uważasz, że Lucas jest Księciem Wilków? – zapytała Shelby z rozbawieniem.
- Niestety, ale to prawda – odpowiedziałem.
Shelby spojrzała na mnie wymownie.
- Chyba żartujesz – powiedziała.
- Nie żartuję – odpowiedziałem zupełnie poważnie. – Jestem ostatnim, żyjącym Haverem, a więc i ostatnim, prawowitym Księciem – zwróciłem się do Rachel. – Ale nawet to nie usprawiedliwia rozkazu oddania własnego ciała w imię jakieś ideologii.
- Wiem, ale boję się mu sprzeciwić – wyznała Rachel. – To wszystko. A Melisa i Maria po prostu pochodzą z ubogich rodzin i mogą się uczyć tutaj tylko dzięki stypendium. Dlatego tak kurczowo się mnie trzymają. Przepraszam za wszystko.
Westchnąłem i ująłem jej dłoń.
- Posłuchaj Rachel – zacząłem. – Nasze państwo przestało istnieć ponad czterysta lat temu, ale widzę, że na ziemi wciąż żyją wilkołaki, które marzą o jego odbudowie. Niestety póki co jest to niemożliwe. Zrobimy tak. Powiedz swojemu ojcu, że ze sobą chodzimy. Możesz też powiedzieć, że mam już swój harem i właśnie zostałaś w nim pierwszą samicą. Dam ci swój numer. Jeśli będzie potrzeba, wszystko potwierdzę.
Rachel uśmiechnęła się.
- Dziękuję.
- Naprawdę zamierzasz stworzyć harem? – spytała Shelby zaskoczona.
- Oczywiście, że nie – odpowiedziałem. – Zamierzam chodzić tylko z tobą – zwróciłem się do Rachel, – ale jeśli chcesz, to możemy się przyjaźnić. Oczywiście jeśli Shelby nie będzie miała nic przeciwko.
Oboje utkwiliśmy w niej pytające spojrzenie. Ta przez chwilę się zastanawiała, po czym odpowiedziała:
- No dobrze. Niech wam będzie.
***
W następnym tygodniu we wtorek wszyscy mięliśmy już wystawione oceny końcowe. Normalnie rok szkolny kończył się tutaj na początku czerwca, ale został przedłużony w związku z koniecznością odpracowania dwóch, kwietniowych tygodni, jednakże oceny zostały wystawione już teraz.
Skala ocen nieco różniła się od tej w innych szkołach. Najniższą oceną było tutaj N czyli niski. Dalej wzwyż klasowały się DST czyli dostateczny, później DB czyli dobry i BDB czyli bardzo dobry, co było tutaj oceną najwyższą. Moje klasowały się następująco:
Historia wilkołactwa – BDB
Kilka referatów zrobiło swoje.
Komunikacja niewerbalna – BDB
U Leah wszyscy czterej mięliśmy taką ocenę, bo jak to stwierdził Link, komunikację niewerbalną mięliśmy opanowaną bardzo dobrze. Później było nieco gorzej.
Wiedza o rasach – DST+
Tropienie – DB-
Biegi przełajowe – N
Polowania – DST+
Samoobrona – DB+
Z samoobrony powinienem chyba mieć DST, ale Link sam stwierdził, że u niego nikt nie dostaje oceny niższej niż DB-.
Etyka – DB+
WOW – BDB
Wyniki raczej średnie (zwłaszcza z jednym N), ale w tej szkole przechodziło się dalej nawet z kilkoma niskimi. Liczyły się bowiem oceny na dyplomie, a nie sam fakt ukończenia szkoły.
Bardzo ta wiadomość ucieszyła Kate, która miała N z polowania i biegów oraz Shelby, która również nie najlepiej wypadła z biegów.
Tymczasem w środę zadzwonił do mnie Link z prośbą, abym wpadł razem z Siergiejem, Kate i Shelby. W ciągu ostatnich dwóch tygodni mięliśmy pełen luz, bo skoro nawet wykładowcy nie przychodzili na zajęcia, to my tym bardziej nie musieliśmy. Gdy weszliśmy do jego domku okazało się, że w salonie razem z moim ojcem siedzi Miranda, Reis i Selynn.
- Sierżant Reis – rzucił Siergiej na powitanie.
- Tak, zgadza się – powiedział funkcjonariusz w koloratce odkładając filiżankę herbaty. – Teraz jestem już porucznikiem, a Selynn sierżantem, ale to szczegół. Usiądźcie proszę.
Gdy zajęliśmy miejsca przy stole Reis wyciągnął z kieszeni książeczkę czekową.
- Było nie było, ale przyczyniliście się do ujęcia groźnych członków gangu. Dlatego też kierownictwo MOKIN uznało, że należy wam się mała nagroda.
To powiedziawszy otworzył książeczkę, wyjął z niej cztery czeki na pięć tysięcy dolarów każdy i podał je nam po kolei.
- Możecie je zrealizować w dowolnym banku na świecie – dodała Selynn.
Podobne czeki otrzymali Jake, Link, Miranda i Isabelle. Wszyscy we czwórkę postanowiliśmy je zrealizować, a połowę pieniędzy (czyli każdy po dwa i pół tysiąca) przekazać Melisie i Marii. Im te pieniądze były o wiele bardziej potrzebne.
Jak poinformował kanał Alpha Channel Kapitan wrócił do więzienia, gdzie za porwania, gwałty i morderstwa ma do odsiedzenia wyrok dożywocia. Do tego doszło pięć lat za ucieczkę i zbrodnie popełnione na wolności. Refer został karnie zdegradowany i wydalony z MOKIN. Za współpracę z Przymierzem oraz zorganizowanie ucieczki Bossa i Kapitana został skazany na piętnaście lat pozbawienia wolności, które spędzi w Alaskan Fort. Objęto go również dożywotnim zakazem sprawowania jakichkolwiek funkcji w MOKIN i Stowarzyszeniu Wolnych Aurorów, czyli najogólniej rzecz ujmując – na wieczne bezrobocie. Pozostali członkowie Przymierza dostali wyroki w zależności od stopnia winy, od dwóch do dziesięciu lat więzienia. Cztery trupy MOKIN wzięło na siebie. Link został oczyszczony z zarzutów. Boss wciąż przebywał na wolności, ale aresztowania kolejnych członków Przymierza sprawiały, że krąg wokół niego zacieśniał się.
Po wszystkich tych wydarzeniach zarówno Jake jak i Sage patrzyli na mnie o wiele przychylniej, a wiadomośc o tym, że z Shelby jesteśmy razem powitali niemal z entuzjazmem.
- Jesteśmy ci dozgonnie wdzięczni – oświadczył Jake w rozmowie telefonicznej.
Pozytywnie rozwijały się również moje relacje z Selynn, o której Link coraz poważniej myślał jak o swojej partnerce. Selynn pozytywnie odnosiła się zarówno do mnie jak i do Shelby. Była wyrozumiała, miła w obyciu i całkiem nieźle gotowała. Należała również do MOKIN, więc bać się też nie mięliśmy czego.
Biegając z Shelby często widzieliśmy jak oboje z Linkiem spacerowali w wilczej postaci w kierunku łączki zbliżeń. Ostatnie dwa tygodnie spędziliśmy biegając w ósemkę kiedy tylko się dało (Shelby, ja, Siergiej, Natasza, Michelle, Kate, Link i Selynn). Oczywiście tak duża wataha nie mogła ujść uwadze na ograniczonym terenie, dlatego też wielokrotnie wyjeżdżaliśmy w głąb puszczy aby tam móc zapolować na całego. W międzyczasie dowiedzieliśmy się również kim jest Derek. To był mąż Mirandy, która jak się okazało, przyjaźniła się z Linkiem. Derek był średniego wzrostu, szczupłym mężczyzną o pociągłej twarzy, niebieskich oczach i ryżawych włosach. W wilczej postaci był basiorem o lśniącej, złocistej sierści. Natomiast Selynn jako wilczyca miała czarne futro podobnie jak Shelby tyle, że na prawym boku widniała szara łata kształtem przypominająca błyskawicę.
Wkrótce rok szkolny dobiegł końca. Ponownie zostało zorganizowane ognisko, tym razem jednak pożegnalne, na którym znów spotkaliśmy znajomych z innych sekcji. Aleks i Adelajda chwalili się, że umieją już ziać ogniem na ponad pięć metrów i przelecieć pół kilometra lotem ślizgowym (bez machania skrzydłami). Grace i reszta z sekcji C natomiast sprzedali nam kilka dowcipów na temat Isabelle, która miała tam pseudonim ,,Gruba Berta”. Wiadomo dlaczego.
W końcu głos zabrał Adam Wong, dyrektor Instytutu. Podziękował nam za wspólnie spędzony rok, pożegnał uczniów ostatniego roku życząc im powodzenia w przyszłości, pogratulował nam tegorocznych wyników w nauce i życzył szczęścia za rok. Tym razem Kate i ja pozostaliśmy na imprezie znacznie dłużej, bo naprawdę mieliśmy po co.
Dwa dni później nastał dziewiętnasty czerwca, dzień, w którym pozostało już tylko spakować się i wracać do domu. No i oczywiście był to dzień moich dziewiętnastych urodzin. Zastanawiałem się, czy mam wrócić do Alana i Mandy czy być może mógłbym już zamieszkać razem z Linkiem. Zdecydowanie wolałem tę drugą opcję, dlatego kiedy się spakowałem i pożegnałem z resztą współlokatorów z torbą przewieszoną przez ramię poszedłem do niego. Dzień był ciepły, słoneczny i bezchmurny. W kolejnych dniach miała nadejść pierwsza w tym roku fala upałów, a sam campus zaczynał już świecić pustkami.
- Aż żal się stąd zabierać, prawda? – spytał Link na mój widok pakując swoje rzeczy do jeepa.
Snickers wyraźnie podekscytowany wyjazdem biegał wokół domu oczekując radosnej chwili wyjazdu.
- Masz rację – odparłem podchodząc do niego. – Mam tylko jedno pytanie.
- Chodzi o kwestię zamieszkania? – zapytał zupełnie jakby czytał mi w myślach. – Myślałem, że ta sprawa jest już jasna.
- To znaczy? – spytałem z nadzieją.
- Zamieszkamy razem. Ty, ja, Selynn i Snickers.
Uśmiech sam cisnął mi się na usta.
- Naprawdę? – dopytałem nie mogąc w to uwierzyć.
Link pokiwał głową.
- Mam dom w stanie Oregon. Na pewno wszyscy się tam pomieścimy. Stoi pośrodku lasu i jest trochę podobny do tego – wskazał na swój domek służbowy. – Na pewno ci się tam spodoba.
- Znaczy, że mogę się pakować? – spytałem wskazując na jego samochód.
- Z tym wiąże się druga sprawa – powiedział Link wkładając rękę do kieszeni spodni. – Dzisiaj masz urodziny, prawda? – miło, że pamiętał. Potwierdziłem. – Razem z Selynn uznaliśmy, że skoro nie było mnie na osiemnastu poprzednich to na dziewiętnaste należy ci się coś ekstra.
To powiedziawszy wyjął z kieszeni kluczyki do samochodu i rzucił mi je. To były kluczyki opatrzone logo… mustanga!
- Wszystkiego najlepszego Lucas. Mam nadzieję, że masz prawko? – zapytał z uśmiechem.
- Tak! Dziękuję tato! – wykrzyknąłem rzucając mu się na szyję
- Dobrze już – powiedział Link podśmiechując się. – Idź go obejrzeć. Stoi na parkingu przed bramą.
Od razu ruszyłem w tamtym kierunku niemal biegiem.
- Tylko nie siedź za długo! Za godzinę pojedziemy do Alana zabrać resztę twoich rzeczy! – krzyknął za mną.
Kiedy dotarłem na parking oczy zaświeciły mi się na widok tego ,,prezentu”. Piękny, czerwony ford mustang GT rocznik 2010 w stylu coupe. Otworzyłem go pilotem, włożyłem torbę do bagażnika i wsiadłem za kółko. Odpaliłem silnik. Ten zamruczał budząc się do życia z mocą trzystu pięćdziesięciu koni mechanicznych.
- Cudo – wyszeptałem do siebie gładząc dłonią skórzaną kierownicę.
- Lucas? – usłyszałem z boku znajomy głos.
Z lewej Shelby właśnie pakowała swoje rzeczy do volvo Jake’a.
- Okradłeś dealera czy co? – spytała opierając się łokciami o drzwi z opuszczoną szybą.
- Nie. To prezent urodzinowy – odparłem.
- Masz dzisiaj urodziny? Wszystkiego najlepszego – dodała z uśmiechem.
Wcisnąłem pedał gazu parę razy podnosząc obroty silnika do czterech tysięcy na minutę.
- V8. Duża pojemność i moc. Amerykańska robota – przyznała Shelby kiwając głową. Dziewczyna, która zna się na motoryzacji? Wilkołaki to niesamowite stworzenia. Po kilku miesiącach myślisz, że znasz je na wylot, a one nawet po roku potrafią cię zaskoczyć.
- Masz ochotę na przejażdżkę? – spytałem.
Shelby obejrzała się za siebie.
- Tata gada z Mirandą, więc pewnie tak szybko nie skończą – powiedziała, po czym wsiadła od strony pasażera.
- Zapnij pas – poleciłem.
Następnie wrzuciłem wsteczny bieg, wycofałem, a potem ryjąc kołami w ziemi ruszyłem do przodu.
Czas w jakim ta fura rozpędzała się do setki był wprost niesamowity. Jeszcze lepsze było jednak uczucie wgniatania w fotel, gdy wyjechaliśmy na drogę stanową. Kiedy wrzuciłem piąty bieg i dałem gaz do dechy oboje z Shelby zaczęliśmy krzyczeć z podniecenia. Połykacz przestrzeni! Dobrze, że zrobiłem prawko jeszcze u Alana.
Dla faceta nie ma nic lepszego niż siedzieć za kierownicą własnego mustanga. Teraz miałem to, czego Kevin mógł mi tylko pozazdrościć (nigdy nie zapomnę jego miny, kiedy razem z Linkiem podjechaliśmy pod mój stary dom). W dodatku wiedziałem już, kim naprawdę jestem i miałem paczkę oddanych przyjaciół, a mój rodzony ojciec i nowa, przybrana matka okazali się najwspanialszymi wilkołakami na świecie. Jedno było pewne. Wszystko zmierzało w bardzo dobrą stronę.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania