Księżycowa księżniczka 12

Trzy rodziny mieszkają. Teraz kto będzie teraz orał? Oj dola zła, dola zła.

Gruther popatrzył po ludziach.

— Zostać chcecie? Potrzebują rąk do pracy. A i przed napaścią obronicie.

— A ty panie?

— Dosyć już dobra zrobiliście dla mnie. Da Bóg, do miasta wrócę. Mam jedno życie odebrać, potem wolny będę. Za trzy dni wyruszę.

— Sam nie dasz rady, Gruther — rzekł Siegfried.

— Da Bóg, dam. Nie chce wiecej nikogo narażać dla swojej sprawy.

Do chłałupy wpadła Dextra i ukucnęła przy nogach Gruthera.

— Czego ona chce? — zdziwił się

— Pewnie dobre serce poznała — rzekł Siegfried.

— Ja nie jestem lepszy niż inni.

— O, jeśli by tak było, oddali by za ciebie życie nasi kompani?

— Dextra nie zabić. Przyjaciel — wyszeptała dziewczyna.

Miała krótkie ledwo za kark czarne włosy. Ładne zielone oczy. Nie była brzydka, tylko ubrudzona smołą i błotem.

— Nie macie jakiegoś czystego okrycia?

— To na nic, panie. Myć się nie chce. Pół dnia czysta, a potem znowu brudna jak czort.

— Widzieliście kiedy czorta, chłopie?

— Nie, ale tak mówią. Dziękujemy wam dobrzy panowie. Chcecie zostać, zostańcie. Pewnie baby nie widzieliście dawno, a nie wszystkie wdowy stare.

— Co wy chłopie. Jeszcze nie pochowały mężów.

— Nie mówię, że za raz. Ci co nas napadli nie czekaliby tak długo.

Chłop zaczął się śmiać. Takie było życie.

— Chcecie spać na sianie, dobrze. A jak nie, dużo wolnych łoży zostało.

— Co on tak namawia?

— Nie namawia. Dla nich dobrze i dla was również.

Chłop naprawdę nie żartował. Po chwili do chaty weszło dziesięć zapłakanych wdów. Tylko dwie były w średnim wieku. Osiem nie starszych od Gruthera.

— Przyda się nowa krew. Tu trzy rodziny, mówiłem.

Do wieczora siedzieli i rozmawiali. Chłopi podali kilka dobrych butelek wina. Gruther nakazał umiar. Sam nie tknął mocnego trunku.

Dextra siedziała przy jego nogach jak pies. Wybrali dla niego najlepszą chatę na nocleg.

Ale kiedy szykował się do spania, lekko szalona dziewczyna wcale nie zamierzała go zostawić.

— Dextra, gdzie śpisz?

— Dextra spać gdzie Gruther.

— O, zapamiętałaś moje imię.

— Gruther dobry. Dextre nie zabić. Dextra, przyjaciel.

— Musisz się umyć.

— Dextra nie myć się.

— Jak chcesz spać w komnacie, musisz się umyć.

Gruther wyszedł do drugiej izby.

— Matko? Macie balję z woda i jakieś konopne szaty?

— Och panie. To kocmołuch. Już jej dawali. Pół dnia nie wytrzyma.

— Zaraz ukropu przygotuje. Dextra przynieś wody.

Dziewczyna spojrzała na młodzieńca.

— Gruther zostać. Dextra wody przynieść. Umyć Gruther.

— No, no, no. Nie będziesz mnie myć. Sama się umyjesz. Chcesz spać gdzie ja, musisz być czysta.

— Dextra przyjaciel. Dextra umyć się i tak brudna.

— Panie, ona więcej wody wyleje niż trzeba. Wrzeszczy jak by jej kto krzywdę robił. Już nie raz my próbowały.

— Dextra, umyjesz się. Dostaniesz czyste szaty. Wtedy będziesz mogła spać w chacie.

— Dextra umyć, Gruther. Dextra umyć siebie. Spać z Gruther. Dextra przyjaciel.

— Co ona plecie? Dextra, ja mąż, a ty dziewczyna, będziesz spać w izbie.

— Dextra spać w nogach Gruther. Dextra przyjaciel.

Dziewczyna pokazała białe zęby.

— Zęby ma piękne — rzekł Gruther.

— Ona piękna, skóre ma jak księżniczka, tylko zaraz się usmaruje. I nikt nie wie gdzie.

— Dextra, księżniczka, ha, ha, ha — zaśmiała się dziewczyna.

Poszła po wodę. Przyniosła dwa wiadra.

Kiedy wielka balja była napełniona wodą, Gruther wskazał na wodę.

— Myj się, Dextra. Ja zaczekam w drugiej izbie.

— Dextra umyć Gruther, potem Dextra.

— Nie , nie. Nie będziesz mnie myć...

— Dextra, przyjaciel. Dextra myć Gruther.

Złapała się za głowę i zaczęła wyć.

— Co jej matko?

— Ona uparta. To dobra dziewczyna. Musi być jak chce. Jeśli nie, wyje jak wilk.

— Dobrze, umyjesz mnie, a potem siebie. Tylko nie wyj.

Dziewczyna przestała od razu

— Dextra dobra dziewczyna. Dextra, ksieżniczka.

Wystawiła zęby i zaczęła się śmiać.

Gruther zdjał buty i rozwiązał szmaty z nóg. Zamierzał rozpiąć kaftan. Dextra znalazła się przy nim. Zaczęła rozpinać mu kaftan.

— Hola, hola. Sam się rozbiorę.

Ale Dextra była innego zdania.

— Dextra dobra dziewczyna. Rozebrać Gruther, potem umyć. Potem Dextra.

Gruther zgodził się. Czuł się dziwnie.

— Jesteś brudna, Dextra. Ubrudzisz mnie.

Całkiem nie wiedział, dlaczego to powiedział. Ale to była prawda. Dextra była brudna jakby wyszła z błota.

Dziewczyna spojrzała na niego. Oderwała rękaw od swojej sukni zanurzyła w wodzie materiał i zaczęła wycierać twarz i dłonie.

— Dextra nie ubrudzić, Gruther. Gruther dobry, czysty.

Co było czynić. Młodzieniec dał jej zdjąć kaftan i koszulę. Potem dziewczyna chciała mu zdjąć wiecej. — Co ty robisz, Dextra. Chcesz mnie rozebrać?

Dextra popatrzyła na niego uważnie.

— Dextra dobra dziewczyna. Myć Gruther. Dextra, przyjaciel. Gruther nie kochać, Dextra. Dextra rozumieć. Tylko myć Gruther.

— Nie głupia jesteś, wiesz o co mi chodzi. Ile masz lat?

Dziewczyna wyciągnęła pięć palców.

— Masz więcej niż pięć — zaśmiał się rycerz.

Dextra wzięła jeszcze raz pięć i jeszcze raz i jeszcze raz.

— Chyba umiesz liczyć tylko do pięciu. Masz piętnaście, dwadzieścia?

Dziewczyna wciągnęła jeszcze raz pięć palców.

— Dextra ma pięć lat. Dextra dobra dziewczyna, przyjaciel. Dextra, księżniczka.

Pokazała zęby i znowu zaczęła się śmiać.

Gruther został w kalesonach i wszedł do balji. Dextra myła go brubą szmatką.

— Ona spokojna przy was, panie. Coś w was jest dobrego — rzekła starsza kobieta.

W końcu Dextra uznała, że Gruther jest czysty. Wzięła czysty kawał lnianej szmaty i wycierała jego ciało.

Gruther pomyślał, że dba o niego jak o króla. Wyszedł z balji. Kiedy tylko wyszedł Dextra zaczęła zdejmować odzienie. Ku jego zdziwieniu zdjęła wszystko. Miała brudne nogi i twarz i ręce. Reszta ciała miała czystą. Gruther odwrócił oczy.

— Dextra ładna. Czemu Gruther nie patrzy?

— Bo jesteś goła. Nie jesteś dziecko.

— Dextra dziecko. Ma pięć lat. Dextra księżniczka.

Gruther wiedział, ze znowu wystawiła swoje białe zęby. Kąpała się chwilę. Matka domu podeszła z czystym matriałem do wycierania. Gruther widział to kątem oka.

— Matka nie wycierać, Dextra. Gruther wycierać Dextra. Dextra dobra dziewczyna.

— Chyba was polubiła. Jest taka spokojna jak nigdy.

Kobieta dała materiał Grutherowi. Młodzieniec zaczął ją wycierać.

— Tam masz ubranie, tylko się nie usmol!

— Dextra spać w nogach. Jutro sie ubrać. Dextra czysta, ale brudna.

— Nie wiem co masz na mysli. Pewnie ktoś cię ukrzywdził. Idziemy spać. Tylko wyleje wodę.

Gruther zaczął wylewać wodę z balji. Potem kiedy było już mało wody, wziął całą i wylał resztkę na dwór. Popłukał wiadrem ze studni i przyniósł balje do domu.

— Dziekuję wam matko. Gdzie Dextra?

— Poszła do waszej izby.

— Gdzie wcześniej sypiała?

— W naszej izbie. W kącie.

— Czy ona nie jest... groźna?

— Nikomu nie dała podejść bliżej. Wówczas wyje i trzyma się za głowę. Nikomu nic nie zrobiła. Dzieci się jej boją, dorośli unikają. Jest u nas od początku. Czasem brała mnie za nogi i klękała. Mówiła, matko.

— Dziękuję za wszystko. Pomożemy wam jutro. Gdzie wasz mąż.

— Ja, wdowa. Mam dwóch synów. Mają żony. Mieszkają obok. Jak byście przybyli później nie miała bym i synów. Mąż zmarł trzy lata temu. Dobry był człowiek. Nie pił dużo. Teraz jest u Pana Jezusa, czeka na mnie.

— Dziękuję matko.

Gruther otworzył drzwi do drugiej izby. Dextra siedziała w kucki w kącie izby i trzymała głowę w dłoniach. Kiedy wszedł wstała. Podeszła do łoża i odkryła kołdrę. Nawet w mieście, Gruther nie miał takich wygód. Stary, gruby wełniany koć, to wszystko.

Gruther położył się do łoża. Dextra zwinęła się w kłębek w jego nogach.

— Nie gniewaj się, Dextra. Moje serce zajęte, krwawi. Nie mogę z tobą spać.

Gruther nie spodziewał się odpowiedzi, a jeżeli już to zwykłej. Dextra, dobra. Dextra, przyjaciel.

— Dextra widzi ból w sercu, Gruther. Dextra ma ból w sercu. Dextra wie co to kochać. Dextra nigdy nikt nie kochać.

— Śpij już, biedactwo. Nie dam cię już nikomu cię skrzywdzić.

Westchnął ciężko, bo przypomniał sobie Kaliję. Zasnął.

Kiedy wstał Dextry nie było. Zaniepokoił się trochę. Mimo całej boleści, poczuł dziwną sympatię do tej biednej dziewczyny. Ale nie troskał się długo, bo Dextra przyniosła mu śniadanie. Miała na sobie biało-szare konopne ubranie. Suknia sięgała do połowy łydek. W kącie izby Gruther zobaczył zawiniątko. Chciał zapytać ja co to jest, ale zrezygnował.

— Zaraz wracam.

Wyszedł za potrzebą. Wrócił po małej chwili. Dextra czekała. Zobaczył nowe ubranie. Miecz i reszta wyposażenia stał w drugim kącie izby.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • alex 04.03.2017
    Dla tych co czytają. Kk 13 zapomniałem dać kategorii. Przepraszam. Część 13 jest razem z innymi utworami wstawiona 3 marca. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania