Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Księżycowa księżniczka 17
szło. Przyniosła dwa króliki. Rozpaliła ognisko i znowu wiedział, że będzie pyszna wieczerza.
Gruther postanowił skończyć pracę trochę wcześniej. W sumie dzisiaj się nie napracował. Kładł tylko gałęzie na dach. Poprzednio przygotował zbite pale i Dextra mu pomagała wciągnać je na górę.
Martwiła się, żeby nie spadł. Ale on jej powiedział, ze jak będzie spadał to go złapie. Bardzo się tym przejęła i praktycznie kilka godzin nie spuszczała go z oka. Była dorosła, ale w niektórych momentach zachowywała się jak dziecko.
Gruther umył się w jeziorze. Słońce miło grzało, ale mimo to Dextra cały czas paliła ognisko.
Wyszedł z wody, a ona czekała z wielkim kawałkiem materiału, żeby go wytrzeć. Wcześniej się opierał, ale czuł, że sprawia jej radość jak go wyciera. Czuł, że jest już gotowy żeby się z nią kochać. Już wczoraj mógł, ale zasnęła tak szybko. Teraz patrzył na nią. W końcu to zauważyła.
— Czemu patrzysz?
— Jesteś ładna. Bardzo. Pierwszy raz jak cię zobaczyłem już to wiedziałem.
Gruther zaczął ją rozbierać.
— Jestem czysta, myłam się.
— Nie dlatego cię rozbieram.
— A dlaczego?
— Bo chcę na ciebie patrzeć.
— Ty już dawniej patrzyłeś.
— Ale tak jak dzisiaj, patrzę pierwszy raz.
Gruther zdjął z niej wszystko. Czuł, że coś dzieje się z jego ciałem. Ale zamiast zacząć ją kochać czekał. I czuł, że jest mu jeszcze milej. Gruther nie miał wielkiego doświadczenia, ale wiedział jak to się zwykle odbywało. Słyszał, a czasem widział. Ale on czuł, że chce, żeby Dextra go dotykała. Pamiętał, że była ciekawa go zobaczyć, ale kiedy nie chciał, nigdy już o tym nie wspominała. Teraz czuł, ze widok jej nagiego ciała go pociąga i sprawia, ze czuł bardzo miłe odczucia. Oczywiście był podniecony. Ona stał przed nim. Zaczął dotykać jej policzki. Potem szyję i plecy.
— Chcesz żebym cię dotykał?
— Bardzo.
Gruther nie pamiętał, żeby miał w życiu takie odczucie. Czuł się cudownie. A jednocześnie oddalał to, aby zacząć. Położył swoje duże dłonie na jej jędrnych piersiach. Delikatnie je dotykał i gładził. Ona patrzyła mu w oczy. Dotykał jej brzucha, a potem biodra. Ona drgała, ale nie powiedziała słowa. Cały czas patrzyła.
— Dobrze tak?
— Bardzo — szepnęła.
Gruther nigdy nie widział kobiecego organu i nie pamiętał, czy dotykał. Położył tam dłoń. Dextra była wilgotna. Kiedy ją tam dotknął przymknęła oczy i westchnęła. Była wilgotna i ciepła. Gruther wsunął palce głębiej. Była jeszcze bardziej ciepła i bardziej wilgotna. Pocałował jej usta. Ona była zaskoczona. Zaczał ją całować całą. Całował jej piersi i tam gdzie była najbardziej wilgotna.
— Gruther, nie mogę stać. Nogi są miękie.
Wziął ją na ręce i położył na skóry. Dalej ją całował. Wszędzie. Ona dyszała z rozkoszy. Nie tylko kiedy całował jej wilgotne ciało. Zaczął zdejmować z siebie ubranie. Był bardzo podniecony, ale nadal to opóźniał.
— To trochę zaboli, a potem będzie miło.
— Dobrze.
Chciał być delikatny, ale zaczął tracić panowanie. Wszedł w nią ostro. Ona krzykneła. Opanował się i wyszedł z niej. Nadal ją całował. Przybliżył twarz do jej twarzy.
— Zaraz będzie miło — szepnął.
— Jest bardzo — szepnęła. Co to ?
Poczuł się dziwnie, zamiast ja kochać, chciał rozmawiać. Bardzo pociągały go jej reakcje.
— Zobacz.
Dextra zobaczyła jego meskość.
— Twardy i duży — powiedziała. Dlaczego?
— Tak już jest. Ty jesteś mokra, a ja twardy i duży. Chcesz jeszcze raz?
— Nie będzie boleć?
— Nie powinno. Może trochę na początku, ale potem będzie bardziej miło niż wcześniej.
— Będzie milej? Nie może być!
— Zobaczysz.
Delikatnie zaczał ją pięścić. Dotykał samą męskością, jej kobiecość.
— Masz racje, jest milej.
Zaczęli się kochać. Dextra zachowywała się naturalnie. Musiała mieć wielką rozkosz. Powtarzali to kilkakrotnie. Potem leżeli na plecach.
— Matka mówiła, że potem jest dziecko.
— Czasami jest.
Dextra popatrzyła na jego biodra.
— Jest mięki i nie duży, dlaczego?
— Bo się zmęczył.
— Dextra też się zmęczyła, ale jest dalej mokra. Co zrobić, żeby dalej był taki jak wcześniej?
— Nie wiem. Trzeba poczekać.
— Duży Gruther lubi jak go gładzę, może mały Gruther też lubi.
— Zobacz.
Dextra zaczeła go gładzić delikatnie.
— Gruther całował tam. Dextra też chce.
— Dobrze.
Zaczęła go pieścić ustami. Czuł rozkosz i znowu urósł.
— Mały Gruther lubi jak Dextra całuje?
— Tak.
Zaczęli znowu. Trwało to dłużej, ale było równie miłe. Potem Dextra chciała znowu, ale Gruther już nie mógł.
— Nie rozumie. Teraz już nie lubi?
Gruther musiał jej wytłumaczyć. Dextra zrozumiała.
— Chcę się umyć.
— Pójdę z tobą.
Pobiegli do wody. Wrócili po jakims czasie. Zrobiło się ciemno.
— Idziemy spać — powiedział Gryther.
Położyli się i zasnęli prawie od razu.
Obudził się. Dziewczyna była obok. Siedziała nago na skórach i patrzyła na niego.
— Dawno nie śpisz?
— Nie wiem, było ciemno jak wstałam.
— Jesteś zadowolona?
— Bardzo.
— Matka mówiła?
— Nie. Mówiła, że jest dobrze. Ale nie myślałam, że tak. Dlaczego bolało?
— Matka nie mówiła?
— Nie.
— Tam w środku jest coś. Po pierwszym razie się rozrywa.
—Teraz już nie boli, ale wcześniej trochę bolało. Ale później było bardzo miło. Czy będzie dziecko?
— Może. Nie wiem. Czasem jest od razu, a czasem nie. Zrobiłem już dom. Nie mam co robić.
— Możesz zacząć drugi.
— Drugi, dlaczego? Dla kogo?
— Dla Księcia i Gwiazdki. Wilki przyjdą w zimę. Nie chcę krzyczeć.
Zrobiła dziwną, trochę wystraszona minę.
— Co się stało?
— Chyba nie mogę już krzyczeć. I boję się wilków.
— Dobrze, zbuduję zagrodę dla koni. Jutro.
— Ja muszę podlać nasionka.
Wstała. Patrzył na jej zgrabne ciało. Jej włosy troche urosły ale były nadal krótkie. W tym momencie Gruther zwrócił na coś uwagą o czym wcześniej nie myślał. Wszystkie kobiety miały długie włosy. Dlaczego Dextra miała krótkie.
— Miałaś kiedyś długie włosy?
— Nie pamietam, dlaczego?
— Wszystkie kobiety mają. Twoje wyglądaja jakby je ktoś uciął, ale nie równo.
— Kto?
— Ja nie wiem. Myślałem, że ty wiesz.
— Nie wiem. Nic nie pamiętam.
Następne dwa dni były chyba najmilsze w życiu Gruthera. Oczywiście, w myślach i sercu pamiętał cały czas tak samo Kaliję. Ale teraz był z Dextrą. Kochał ją, wiedział to. Dextra kochała go wiele, wiele mocniej, ale nie umiała mu tego powiedzieć. Ale teraz doszły rozkosze ciała. Przez te dwa dni kochali się cały czas. Oczywiście z przerwami. Każdy następny raz wiązał ich bardziej. Poznawali swoje ciała i doszli do perfekcji w dawaniu sobie rozkoszy. Gruther był z nią już prawie miesiąc. Wydawało mu się, że jest dużo dłużej. Trzeciego dnia Dextra poczuła się niespokojna. Nie wiedziała powodu. Gruther nic najpierw nie zauważył, ale w końcu i on odczuł jej niepokój.
— Co się stało, miła?
— Nie wiem, boję się.
— Nic się nie bój. Mieszkamy tu sami, nikt nie wie gdzie. Nawet moim towarzyszom nie powiedziałem.
— To co innego. Coś mnie wzywa.
— Co ty pleciesz, co cię wzywa.
— Nie wiem.
Do wieczora, jeszcze kilka razy mu powiedziała, że się boi. Położyli się spać. Była nadal niespokojna. On gładził jej głowę i tak ją uśpił. Od kilku nocy spali nago. Znali swoje ciała i było im tak dobrze. Dextra była bardzo ciepła. Grzała jak piec.
Gruther obudził się w środku nocy. Była pełnia. Ale wilki nie wyły. Było bardzo cicho. Zdziwił się, bo nie słyszał sowy ani żadnych leśnych odgłosów. Posłanie obok było puste.
Może poszła za potrzebą, pomyślał. Ale Dextra nie wracała. Zobaczył w świetle księżyca jej suknie obok posłania. Wyszła nago?
Dach był zasłoniety przez gałęzie, ale światło oświetlało izbę bo drzwi były otwarte, dlatego zobaczył jej ubranie. Ubrał się szybko.
Zaczął ją wołać, ale bezskutecznie. Nie słyszał wilków, ale dla pewności wziął pochodnię. Mieli kilka, tylko ich nie używali. Kopalny olej kopcił, ale pochodnia paliła się mocno. Szedł w koło i zataczał coraz większe kręgi. Wiedział, że się nie zgubi, bo była jasna noc od ksieżyca. Wiedzał, gdzie jest woda. I kiedy już miał zawrócić, coraz bardziej zaniepokojony, zobaczył Dextrę. Tak myślał, że to ona. Ale to nie była Dextra. Nie tylko Dextra. Stała odwrócona tyłemi wpatrywała się w księżyc. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie jedna rzecz. Włosy. Zobaczył, że jej włosy są długie aż do ziemi. Ona stała w lekkim rozkroku i miała rozsunięte ramiona. W ręku coś miała. Kiedy podszedł bliżej zobaczył sztylet. Ale to był jej sztylet. O prostej klindze z rekojęścią z drewna, zdobionej srebrem. Kilka razy pokazywała mu ten sztylet.
— Dextra?
Ale się nie odwróciła. Złapała swoje długie włosy i zaczęła je ciąć sztyletem zaraz za karkiem.
— Dextra!
Ale dziewczyna nie reagowała. Podszedł do niej i stanał przed nią. Był nieustaszonym wojownikiem, ale poczuł strach od czubka głowy do samych palców u nóg. Dextra wpatrywała się w księżyc i szarpanymi ruchami zcinała włosy. Ale nie to przeraziło Gruthera. Jej oczy miały kolor srebra.
— Derija — powiedział cicho.
Dextra nie oderwała oczu od ksieżyca.
— Derija zginęła, jest tylko Dextra. Dextra musieć zciąć włosy, Derija odejść.
— Ty potworze, przepadnij. Kłamałaś cały czas. Bądź przeklęta.
Dextra czy raczej Derija nie reagowała. W końcu zcięła ostatni pukiel włosów. Przerażony Gruther zobaczył, że włosy zamieniają się w srebrny pył. Oczy Dextry przyjęły normalny wyglad.
— Co się stało, miły?
— Ty potworny demonie, zamilcz. Oszukałaś mnie, a ja zaczałęm cię kochać. Nienawidze cię, precz ode mnie.
— Co ty mówisz, Gruther. Ja jestem Dextra. Kocham cię, co mówisz!
Ale Gruther czuł teraz odwagę. Czuł gorycz, a jego serce rwał ból.
— Przepadnij demonie, idź precz!
Wszedł do domu. Dextra stanęła na progu
— Nie waż się wejść. Jeśli wejdziesz, zabiję cię.
— Gruther, co ty. Ja jestem Dextra, co mówisz!
Z jej oczu toczyły się łzy. Gruther zaryglował drzwi. Nie zastanawiał się, ze Derija mogłaby go zabić w jednej chwili, gdyby chciała.
— Gruther, wpuść mnie. Jestem Dextra, kocham cię!
Zatkał uszy aby nie słyszeć jej głosu. Siedział na skórach.
Odcknął się kiedy już dniało. W pierwszej chwili pomyślał, że miał zły sen. Ale zobaczył puste posłanie. Zobaczył zaryglowane drzwi. Zaczął wkładać wszystko do swojego worka. Odryglował drzwi. Dextra siedziała nago na progu.
— Gruther co zrobiłam, dlaczego?
— Nie jesteś Dextra. Jesteś Derija, demon. Idź precz.
Podszedł do ogniska i rozdmuchał ogień. Wziął kawał zapalonego drzewca i wrzucił na dach. Po chwili cała chata zaczeła się palić. Gruther zarzucił wszystko na grzbiet Gwiazdki. Odwiązał Ksiecia.
— Biegnij, jesteś wolny. Nie chce abyś mi przypominał demona. Uderzył konia w zad.
— Uciekaj — krzyknął.
Koń nie chciał iść, ale Gruther uderzył go kilka razy i w końcu koń pogalopował przez las.
Gruther wskoczył na swoją wierną klacz. Zaczął jechać przez las. Nawet nie spojrzał na dziewczynę. On siedziała blisko drzwi. Rozpalone pale zaczęły spadać obok. Mimo to dziewczyna siedziała nadal nieruchoma.
*
Gruther nie czuł nic. Nie myślał o głodzie, ani o jedzeniu. Zatrzymał się kilkakrotnie aby się napić wody. Jechał nie zważając na nic. Nie było tak goraco jak miesiące temu, ale wciąż było ciepło. Zdjał ze swojej klaczy cały ciężar. Rzucił się na trawę i zasnął. Gwiazdka spokojnie skubała trawę kiedy
Gruther obudził się nastepnego dnia. Zaczął łączyć słowa. Pięć lat. Księżniczka. Wilki. Nie rozumiał dlaczego tak go oszukała. Poprzednia boleść po stracie Kaliji była niczym w porównaniu z tym co teraz czuł. Wiedział po co jedzie i gdzie. Chciał odnaleźć Ottona i go zabić. Nie myślał o tym, że może zginać. Nie myślał, że może mu się nie udać. Nie myslał o niczym.
Dextra siedziała przy zgliszczach. Nie czuła nic. Bo gorycz jaka objęła jej całe jestestwo przekroczyła granice bólu. Nie miała już łez. Nie rozumiała, że człowiek, którego uważała za dobrego, tak postapił.
— Dlaczego, Gruther! Dlaczego!
Siedziała długo. W końcu skrawki pamieci coś jej przypomniały.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania