Księżycowa księżniczka 19
— Jesteś demonem, Derija. Jeśli mu pomożesz, umrzesz. Demon jest wieczny, ale jeśli pomoże człowiekowi i uratuje mu życie, umrze.
Dextra usłyszała głos, który był głuchy dla innych. Zrozumiała, że jest Dextrą ale i Deliją, ukrytą w niej. Ale tym razem ta objawienie nie wywołało żadnych reperkusji. Wyszeptała tylko coś, co w tej sytuacji wygladało na groteskowe.
— Uratowałam te kobiety porwane przez zbójców.
— To nie to samo, Gruthera miłujesz. Dlatego straciłaś moc.
— Daj mi ta moc raz jeszcze, poświęce swoje życie dla niego.
— Ty rzekłaś — powiedziała moc.
Ale nie zamieniła się w długowłosą postać o srebrnych oczach. Stało się coś zupełnie innego. Nagle zerwał się wiatr o ogromnej sile. Chmury stały się czarne.
— Czart go ratuje — zaczęli szeptać
Uderzył deszcz o takiej sile jakiej dawno nie pamiętano. Ugasił dopiero co rozwijające się płomienie.
Wiatr rozdmuchiwał dym i parę tak mocno, że Gruther zaczął łykać hałsty świerzego powietrza. Wir powietrz zaczął szarpać palem. Co dziwne, powrozy krępujące ciało Gruthera, zostały zerwane. Wówczas ogromny wir wyrwał pal z ziemi i uniósł go w górę. Po chwili runał w dół. Spadł prosto na Ottona. Przebił go na wylot i przygwoździł do ziemi. Otton umarł szybko. Wdziało to niewielu. Z tyłu tłum krzyczał coś innego.
— Złota orda, złota orda!
Przerażeni ludzie opuszczali plac niedoszłej egzekucji. Nagle deszcz i wiatr ustał, ale nadal słyszano głosy oznajmiające napad mongołow.
Gruther ocknął się daleko od miasta. Na skraju lasu, gdzie zaczął nowe życie z Dextrą. Leżał na ziemi, a przed soba zobaczył Daliję.
— Jestem Dalija. Ale pokochałam cię już dawno. Straciłam moc i stałam się Dextrą. Jestem też nią. Ja wiem o niej, a ona nic nie wie o mnie. Tylko w pełnię księzyca miałam odzyskiwać włosy. Gdybym cię zabiła, odzyskałabym moc na stałe. Ale ja kochałam cię i kocham. Dlatego nieznana moc, która sprawiła, że stałam się demonem dawno temu, została zmuszona i dała mi raz jeszczę siłę żeby cię uratować. Lecz dlatego, że kocham cię i to zrobiłam, umrę. Tylko zanim się to stanie, na chwilę stanę się Dextrą. Tym razem ona będzie wiedzieć.
W ułamku chwili w miejscu gdzie stała Delija, znalazła się dziewczyna. Gruther widział, ze jest to ta sama osoba. Tylko Dextra miała krótkie włosy i zielone oczy, nie o kolorze księżycowej tarczy jakie miała Delija.
— Gruther, wybacz. Wiem, że mi nie wierzysz, ale jestem niewinna.
— Wierzę ci — szepnął. Będę z tobą.
— Nie, Gruther. Ja zaraz umrę. Pozwolono mi żebym zobaczyła cię po raz ostatni moimi prawdziwymi oczami. Weź ten nóż. To wszystko co mam. Reszte oddałam tobie.
Gruther chciał ją dotknąć, ale zanim to zrobił, rozpłyneła się w powietrzu. Po kilku chwilach, srebrny pył spadł na ziemię. Po chwili i pył zniknął. Pozostał tylko Gruther i nóż, pozostawiony przez dziewczynę. Zdawało mu się tylko, że słyszy w powietrzu swoje imię...
— O ja nieszczęśliwy — zapłakał. Czemu Boże jesteś tak niesprawiedliwy. Straciłem wszystko co kochałem. Czy dlatego, ze przelałem tyle krwi? A jeśli tak, dlaczego to nie ja umarłem. Najpierw Kalija, uosobienie dobra, a teraz to nieboże żyjące w ciele demona. Zlituj się nad nią. Niech uzyska życie u ciebie. Oddała za mnie życie, a to ja powinienem umrzeć za nią. Teraz nie będę się więcej cieszył życiem. Będę szukał śmierci i ona da mi ukojenie.
Gruther patrzył beznamiętnie na nóż. Nie czuł nic.
Powstał z kolan. I wówczas usłyszał cichy szept. Musiał dobrze nadsłuchiwać, żeby usłyszeć słowa.
— Nic nie wiesz, człowieku. Jesteś niesprawiedliwy w ocenie. Ale widzę twój ból i cierpienie. Dam ci jeszcze raz szansę. Znajdziesz swoja miłość, ale nie zmarnuj tej szansy drugi raz.
Gruther nie pytał kim jest ten, kto mówi. Każda część jego ciała i duszy wiedziała.
— Kiedy to będzie? I kto to będzie, bo obie miłowałem.
— Znajdziesz swoja miłość, nie zmarnuj szansy.
Głos umilkł. Gruther wstał i zaczął iść. Nie uszedł może stu yardów kiedy dostrzegł coś w krzewach. Książe. Stał i skubał trawę
— Wybacz, że i tobie nie okazałem serca. Woziłeś na swoim grzbiecie Księżycową Księżniczkę, a teraz ja ciebie dosiądę, choć niegodny jestem aby cię dosiadać.
Koń stał spokojnie i zarżał cicho, jakby z bólem. Może czuł, że jego pani odeszła.
Gruther szedł obok i trzymał konia za uzdę. Szedł drogą. Zobaczył stertę kamieni. Rozgarnął ziemię palcami. W wykopanym dołku ułożył sztylet. Nakrył go stertą kamieni. Dosiadł konia i ruszył w kierunku miasta.
Wielkie miasto, nazwane później Siedmiogrodem, zaczęły atakować hordy mongołow. Kto zdołał, uciekał. Ale Gruther przyjechał tu, aby znaleźć ukojenie. I znalazł je szybko. Kilka dni później zabłąkana strzała jedna przebiła jego strapione serce. Zanim skonał wymówił tylko jedno słowo.
— Dextra.
Koniec części pierwszej.
Część druga: ,,Co szepcze las”.
Jakie życie jest najlepsze? Długie? Zdrowe? Ciekawe? Jeśli długie to zdrowe i ciekawe, prawda? Bo co za sens żyć długo i nudnie. Albo gorzej żyć i być przykutym do łóżka.
Szczęście. Tak, nie ma w tym kwestji. Każdy normalny człowiek pragnie być szczęśliwy. A co jeśli się bardzo tego pragnie, a mimo to nie można tego osiągnąć. Nie miało się szczęścia być szczęśliwym. Cóż za kombinacja słów!
Większość ludzi upatruje szczęście w dobrej relacji z inną osobą. Szczęśliwy związek. Zadowolona żona, dobre życie. Po angielsku: Happy wife, happy life. Większość mędrców, nauczycieli duchowych ma inne zdanie. Szczęście jest w każdym. Nie zależy od związku, czy innej osoby. Jeszcze inni wtrącają aspekt, karmy. Jest tak z pewnego powodu. Poprzednie życie lub życia. No cóż, trzeba temu stawić czoło. Niektórym się nie udaje. Z różnych powodów kończą tą nierówną walkę z losem lub przeznaczeniem. Pomiędzy bardzo szczęśliwymi i bardzo nieszczęśliwymi ludźmi jest większość. Żyją trochę szczęśliwi i trochę nieszczęśliwi. Kiedy trwa radość, nagle wszystko się wali. Ale czasem, kiedy wygląda, że będzie źle i szaro na długi czas, coś się zmienia. Przez zachmurzone chmury przebijają się promienie słońca.
Właśnie tak wyglądało życie Granta.
Pochodził ze średnio usytuowanej rodziny. Urodził się i wychował w jednym z większych miast w Stanach, położonych na zachodnim wybrzeżu. Miasto znane z wielkiej wytwórni filmów.
Grant miał umiejętności manualne. Ale też dostrzegał sztukę. Pracował na budowie, naprawiał samochody. Próbował malować obrazy. Miał dwóch braci. Jeden z nich był starszy, drugi młodszy. Miał jeszcze siostrę. Siostra była najmłodsza. Miał dobry kontakt z rodzicami. Czasami spotykali się w domu rodziców. Dwóch jego braci miało żony, siostra chłopaka, z którym miała wziąść ślub w przyszłym roku. Tylko Grant nie miał stałej partnerki. Miał za sobą dwa przelotne związki, ale oba zakończyły się szybko. W jego mniemaniu nie z jego winy. Jeśli można w ogóle mówić o winie. W pierwszym nie było uczucia. Drugi związek trwał ponad rok. Dziewczyna wyjechała do Azji. Po kilku miesiącach wróciła. Chciała nawet wrócić, ale Grant nie chciał. Czuł się w pewnym sensie zradzony. Rebecka nie czuła tego w ten sposób. Ale ponieważ przyjęła jego decyzję gładko, wszystko się definitywnie zakończyło. Gdyby próbowała bardziej, kto wie? Grant nie był potworem ani typem urażonego samca. Tak naprawdę miał w sobie dużo wrażliwości. Jej pochodzenia nie umiał określić. Ponieważ te dwa związki kosztowały go trochę, przestał szukać. Zajął się bardziej tym co robił. Miał trochę pieniędzy. Rodzice go wspomogli. Chodziło o to, że postanowił zrobić sobie dłuższe wakacje. Na celowniku znalazła się Europa. Zamierzał zwiedzić południe i południowy wschód starego kontynentu. Grecja, Włochy, Bułgaria i Rumunia. A może i Turcja.
Samolot wylądował w Atenach. Od razu poczuł inne powietrze. Z lotniska pojechał do hotelu.
Od pierwszego dnia czuł różnicę we wszystkim. Jedzenie, ludzie i pogoda. Przez pierwsze dni zwiedzał. Starał przenieść się w czasie, odczuć życie dawnego imperium.
Po trzech dniach pobytu w stolicy udał się na wyspę Milos. To właśnie tutaj odnaleziono słynny posąg bogini Venus. Wyspę o powierzchni 160 kilometrów kwadratowych zamieszkuje trochę mniej niż pięć tysięcy mieszkańców. A ile turystów odwiedza to miejsce w sezonie letnim naprawdę trudno powiedzieć. Grant podziwiał krajobrazy, kolorowe wody i budownictwo. Odwiedził jeszcze kilka mniejszych wysepek. Chciał odwiedzić słynną wyspę Lesbos, gdzie wieki temu Safona figlowała ze swoimi uczennicami, ale ostatecznie zrezygnował. Gorąco trochę dokuczało.
Nastepne na liście były Włochy. Pierwszy hotel miał na północy buta w Mediolanie. Drugie po Rzymie pod względem wielkości miasto Włoch. Grant podziwiał zabytki. Katedrę i najsłynniejszą operę La Scalla. Z Mediolanu poleciał do Rzymu. Odwiedził Colosum i kilka obiektów starego imperium.. Wszędzie było mnóstwo turystów. Poczuł zmęczenie i zdecydował sie odwiedzić jedno z okolicznych miasteczek w promieniu stu kilometrów. Wybrał niezbyt stare miasteczko o nazwie Sermoneta. Urzekły go kamienne wąskie uliczki. Niektóre domu zbudowano tu tak blisko, że prawdopodobnie możnaby było podać sobie dłonie z okien przeciwnej strony ulicy.
Po kilku dniach pobytu pojechał do mniej drogiego kraju jakim jest Bułgaria. Spędził kilka dni nad Morzem Czarnym. Piasek był naprawdę delikatny, a woda cudownie ciepła.
Następne państwem na liście miała być Rumunia. Ale zmienił plan i pojechał do Istambułu. Tu dopiero było tłoczno. Miasto miało ponad czternaście milionów mieszkańców. Wiele pięknych zabytków z jedną prawdziwą perłą, Hagia Sophia. Po trzech dniach zwiedzania wielu meczetów i bazylik znalazł się na targu. Przewijało się tu setki ludzi. Nie miał żadnego planu. Po prostu chodził od straganu do straganu. Wszedł do sklepu z dywanami. Coś pięknego. Wszędzie rozłożono cuda sztuki tkackiej.
Zobaczył kątem oka młodą, około dwudziestoletnia blondynkę. Dziewczyna rozmawiała ze sprzedawcą i po chwili weszła za zaplecze. Grant nie rozumiał co sie później stało. Wyszedł ze sklepu i bez żadnego powodu obszedł budynek i znalazł się z tyłu. Dwóch ludzi niosło duży dywan. Spojrzał na dwóch turków. Wyglądali na zwyczjnych ludzi. I tego co potem się stało, Grant nie mógł zupełnie pojąć. W ułamku chwili podniósł z ziemi kamień nieco mniejszy od jego pięści. Bez słowa podszedł do pierwszego z ludzi i uderzył go prosto w podbródek tym kamieniem. W pół sekundy później pozbawił przytomności drugiego mężczyznę. Rozwinął dywan. W środku leżała związana i zakneblowana dziewczyna.
Wyjał mały składany nóż z kieszeni. Kupił go kilka minut temu, bez żadnego powodu. Rozciął więzy na rękach i nogach dziewczyny i zerwał jej knebel. Nie wiedział czy zrozumie, ale odezwał się w swoim języku.
— Bądź cicho. Uciekajmy, zanim tych dwóch odzyska przytomność.
Zaczęli biec. Po pięciu minutach znaleźli się na ulicy. Grant zawołał taksówkę. Podał nazwę swojego hotelu.
— Kim jesteś i co się stało.
Dziewczyna była lekko oszołomiona.
— Sam nie rozumiem. Widziałem cię w sklepie, a potem zniknęłaś na zapleczu. Nie mam pojęcia jak wiedziałem, że tych dwóch cię porwało. A już zupełnie nie rozumiem jak wiedziałem, że cię niosą w dywanie.
— Mówiono mi, że oni szaleją za blondynkami. Ale nie dawałam wiary. Prawdopodobnie chcieli mnie porwać do jakiegoś miejsca, gdzie lubią dziewczyny.
Zaczęła płakać. Grant zauważył, że kierowca na nich patrzy w tylnym lusterku. Po kilku minutach dojechali do jego hotelu.
— Jak masz na imię?
— Jestem Grant.
— Ja mam na imię Anabell. Pochodzę z Pragi.
— Posłuchaj, Anabell. Może jestem przewrażliwiony, ale musimy zmienić hotel. Nigdzie się nie oddalaj, najlepiej trzymaj się mnie.
Grant i Anabell pojechali na górę do jego pokoju. Grant zapakowł wszystko w kilka minut. Zjechali na dół.
— Teraz pojedziemy do ciebie i jedziemy na lotnisko. Jesteś sama, prawda?
— Tak, skad wiesz?
— Nie wiem. Tak pomyślałem. Co za pomysł, aby piękna blondynka łaziła sama po Istambule!
— Och, mówili mi, ale sądziłam, że to bzdury. Jestem twoja dłużniczką.
— Miałaś w planie zwiedzać inne kraje?
— Bułgarię i Rumunię.
— To się dobrze składa, bo ja miałem z Turcji pojechać do Rumunni. Pojedziesz ze mną?
— Powinniśmy jechać na policję.
— Tak powinniśmy zrobić, ale to samo coś mi mówi, że to zły pomysł. Jedziemy prosto na lotnisko.
Pojechali razem do jej hotelu. Grant się dyskretnie rozglądał, ale nie zobaczył nic podejrzanego.
— Pomyślałem, ze ktoś mógł cię obserwować już w okolicy hotelu, ale teraz myślę, że to się zaczęło na targu.
— Myślisz?
— Nie myślę, czuję.
— Och, cała się trzęsę. Chyba wrócę do Czech.
— W Rumunni ci nic nie grozi.
— Kim ty jesteś? Policjantem, agentem?
— Nie. Zwykłym turystą. Przyjechałem ze Stanów na wakację.
To było naprawdę zwariowane. O siódmej siedzieli już w samolocie. Lecieli do Bukaresztu.
Anabell przez cały czas lotu nic się nie odzywała, okazjonalnie zerkała na Granta.
W końcu znaleźli sie na lotnisku.
— I co teraz? — zapytała.
Przez chwile poczuł nieznane uczucie. Ale trwało to naprawdę ułamek chwili.
— Wynajmiemy jakiś hotel i będziemy zwiedzać.
— Chcieli mnie porwać. Zostałabym jakąś prostytutką.
Anabell cała drżała. Grant uświadomił sobie, że dopiero teraz minął u niej szok i uświadomiła sobie co się właściwie stało albo raczej co mogło się stać.
— Uspokuj się, już jest wszystko dobrze. Nic ci nie grozi.
Grant delikatnie ją przytulił. Czuł, że się uspokaja.
— Dziękuję — szepnęła. Chyba ci wcale nie podziękowałam.
— Teraz to zrobiłaś — uśmiechnął się.
Pojechali do średnio drogiego hotelu. ,,Duke” hotel miał dobra renomę i kosztował poniżej 70$ za noc.
— Poproszę dwa pojedyńcze, obok — poprosił Grant.
— Weźmy jeden, dwuosobowy. Będzie taniej.
— Ale...
— Nie o to chodzi, że taniej. Będę się lepiej czuła.
Dostali pokój na drugim piętrze.
— Wiesz, naprawdę mogliśmy wziąść dwa.
— Grant, każdy normalny facet by był zadowolony. Zachowujesz się tak niewieścio.
— Tak, mam chyba problem. Moja ostatnia i do tej pory jedyna dziewczyna, też mi to powiedziała.
— Och, nie chciałam cię urazić. Jesteś moim bohaterem i... chyba mi się podobasz.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania