Księżycowa księżniczka 4

Jest mało chat...

— Nie zwróciłeś uwagi, że wszystko jest nowe? Ta osada którą widzieli wasi ludzie jest trochę dalej. Tą zaczęliśmy budować, zaraz jak ich odprawiliśmy. Tylko Światowid został przeniesiony.

— Oszukałes nas?

Gruther to powiedział, ale bez gniewu.

— Tu są wszyscy, z którymi mógłbyś walczyć. Nie mogłem wiedzieć kto przybędzie, chociaż Kalija was dokładnie opisała...

— W sumię, nie oszukałeś nas. To ja się pomyliłem. Wybacz.

Terlach spojrzał na swojego dowódcę.

— Zadziwiasz mnie, Gruther. Nigdy bym nie przypuszczał, że jesteś taki.

— W dobrym sensie, czy złym?

— Pewnie, że w dobrym. Zawsze czułem, że jesteś prawy. Ale nie sądziłem, że aż tak.

— Sam nie rozumiem. Czuję, że coś zmienia moje serce.

— To Kalija sprawiła — odrzekł wzruszony Mirtus. O właśnie, to ona.

Z drugiej komnaty wyszła dziewczyna. W jednej chwili wyobrażenie Gruthera o wróżkach prysło jak iskra w ognisku. Kalija miała białą bawełnianą suknię do ziemi, przewiązaną konopnym pasem. Nie miała pewnie nawet dwdziestu lat. Miała błękitne oczy jak ojciec. Ulija jak i jej trzej synowie mieli ciemne oczy i brązowe włosy. Włosy Kaliji były jak dojrzałe zboże. Gruther nigdy nie widział piękniejszej niewiasty. Zapomniał na chwilę kim jest i gdzie jest. Co dziwne Kalija zdawała się widzieć tylko jego. Podeszła blisko i skłoniła się przed nim aż do ziemi.

— Witaj Grutherze w naszych progach. Gaja nie pomyliła się w twoim opisie. Jesteś nie tylko szlachetny, ale i urodziwy.

I wówczas Gruther powiedział coś czego się nie spodziewał po sobie. Właściwie to stało się tak szybko. Ale czy nie to mówiło mu jego serce?

— Jak mam walczyć z wami. Jesteście szlachetni i prawi. A ty Kalijo. Nigdy nie widziałem tak pięknej niewiasty. Twoje serce jest prawe i napełnione miłością Chrtstusa.

 

Ale za małą chwilkę stało się coś równie dziwnego.

Gruther nigdy nie sądził, że jest coś ponad to co widzi i może dotknąć. Słyszał co prawda o różnych dziwnych zjawiskach, ale podciągał je pod jedno. Diabeł. Lecz teraz poczuł literalne ciepło płynące od dziewczyny. Kalija podchodziła do niego powoli. Gruther miał wrażenie, że wszystko zwolniło. Widział tylko Kaliję jak wolno zbliża się do niego. Kiedy już była zupełnie blisko wszystko przybrało normalną szybkość.

— Umiłowany, szkoda że będę z tobą tylko chwilkę. Miłuje cię moje serce, chociaż nie ja ci pisana.

Dziewczyna wzięła jego twarz w dłonie i złożyła pocałunek na jego policzku.

Gruther znowu nie rozumiał czemu zapytał właśnie o to. Chciał bardziej zapytać o inne sprawy.

— Kim jest Gaja?

— To matka Ziemia.

— Rozmawiałaś z nią?

— To moja matka. Jest również twoją matką, ojca i wszystkich ludzi.

— Czyż nie urodziła cię twoja matka?

— Tak, ale ja mówię o ciele.

— Nie rozumiem. Wiem tylko, że nie chcę z wami walczyć, a będę musiał.

— Nie bedziesz musiał. Wierz mi.

— Ty nie rozumiesz. Jestem żołnierzem w służbie Boga. Papież jest jego namiestnikiem na ziemi. Nie można inaczej.

Kalija stała przed nim i w jej pięknych oczach dostrzegł łzy.

— Rodzimy się w pewnym celu. I nic tego nie zmieni. Co bym dała, żeby być z tobą. Ale nie ja ci pisana. Nie będziesz z nami walczył, ale będziesz walczył o mnie. I przegrasz. Ale nie lękaj się. Mówię ci to, żebyś wiedział.

Dziewczyna usiadła do stołu. Dopiero teraz Gruther zobaczył nieopisane zdziwienie na twarzach wszystkich. Ale ani ojciec ani matka Kaliji nie powiedzieli jednego słowa.

— Zacznijmy jeść. Zechcesz pobłogosławic jedzenie, Gruther?

— Nie jestem aż tak wierzący.

— Tak. Wobec tego ja to uczynię. Dzieki ci Gajo za twoje dary. Dzięki ci Słońce, że dzięki tobie je mamy. Jak i ciepło i światło. Dzięki ci Boże za te dary. Dzięki ci, że otaczasz nas miłością. Dzięki ci, że stworzyłeś Ziemię i Słońce — rzekła Kalija.

— Amen — powiedział Terlach. Wybacz, piękna dziewczyno. Nasze Pisma mówią, że Pan stworzył niebo i ziemię. I słońce. Czy twój Bóg jest innym Bogiem?

— Nie ma innego. Jest jeden.

— Skoro tak wierzycie, czemu odesłaliście wysłanników Chrystusa. A teraz oni przysłali nas, by was zmusić siłą do przyjęcia wiary w Chrystusa Pana.

— My mamy swoich bożków. To Kalija tak wierzy.

— Czyją córką jest Kalija. Czy jej rodzice nie mogą przyjąć jej wiary i wszyscy razem? Wówczas wysłannicy Chrystusa nie przysyłaliby nas tutaj.

— Kalija jest moją i Uliji córką. A gdyby wysłannicy papieża byli wysłannikami Chrystusa, chętnie przyjelibyśmy ich wiarę.

— A kogo wysłannikami są, jeśli nie Chrystusa?

— Wiesz wiele, więc sam sobie odpowiedz, Terlach — rzekł Mirtus.

Zaczęli jeść. Gruther nie dostrzegł mięsa.

— Czy nie jecie mięsa?

— Jemy. Dzisiaj nie czynimy tego dla Kaliji. Ona nie je.

— To bardzo smaczne jedzenie. A ten sok to z czego?

— Wiedziałam, że zapytasz, Grutherze. Po posiłku pokażę ci krzewy.

— Zawsze sądziłe, że wróżki to...

— Tak. Wiem. Sądzisz, że to ty. Prawda jest taka, że cię tego nauczono.

— To znaczy, że nie ma czarownic?

— Są pewnie. Siedzą w środku lasu i odprawiaja bezbożne obrzędy... — zaczął Terlach.

Ale Mirtus nie dał mu skończyć. Walnał pięścią w stół, aż wszystkie drewniane i miedziane misy podskoczyły.

— Co możesz o tym wiedzieć! Widziałeś jedną!?

Nastapiła cisza. Mirtus popatrzył po wszystkich.

— Wybaczcie. Uniosłem się. Za chwilę wrócę.

Wstał od stołu i poszedł do komnaty, z której wyszła Kalija.

— Czy powiedziałem coś złego? — zapytał Terlach.

— Nie, tylko to jest czuły punkt ojca. On widział jedną. Kiedy wrócił z lasu jego włosy były białe jak śnieg.

— Słuchajcie. Czuję się u was tak dobrze. I jeszcze ty, Kalijo. Coś muszę zrobić. Przelałem już tyle krwi. A teraz nie wiem co począć. Gdybym był sam... nie mogę odesłać wojska, bo będę zdrajcą. Co mam czynić?

— Poczekaj do jutra. Ojciec przedstawi ci plan. Mówił ci o tym.

— A ty wiesz o tym. Czy nie możesz powiedzieć teraz?

— Posłuchałbyś młodej dziewczyny? Jesteś pare lat starszy ode mnie, ale z pewnością jesteś dowódcą, bo znasz się na rycerskim rzemiośle. Miej cierpliwość. Pokaże ci krzew z którego pijesz napój. Jutro Mitrus wszystko ci objawi.

— Bedę modlił się, żeby wasza krew nie była przelana — szepnął Terlach.

— Cały czas myślisz, że to nasza krew się poleje — rzekł Tur.

— Milcz synu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • KarolaKorman 03.03.2017
    ,,— Amen — powiedział Terlach. Wybacz, piękna'' - przed ,,Wybacz'' myślnik
    Ale się sprawy skomplikowały. Gruther zaczyna wątpić, Kalijo wpadła mu w oko i do tego tajemniczy krzew i opowieść o czarownicy - zaciekawiłeś :) 5 :)
  • alex 03.03.2017
    Karola. Czytasz bo ja... Poprawiam błędy, ale wciąż są. Nie dobre takie. Dzięki.
  • alex 03.03.2017
    Karola. Czytasz bo ja... Poprawiam błędy, ale wciąż są. Nie dobre takie. Dzięki.
  • alex 03.03.2017
    Chciałem raz. Przepraszam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania