Księżycowa księżniczka 8

Powrócimy do naszego miejsca. Oni zdaja sobie sprawę, że cesarstwo nie zostawi tej sprawy. Dlatego spalą swoje domostwa i ruszą w góry. Nie jest mi wiadome czy jest jakieś większe plemie. Mimo, że ich wierzenia są sprzeczne z naszymi, okazali mnie i Terlachowi dużą gościnę. Pogłoski, że maja dużo złota nie są prawdziwe. Kobiet nie widziałem. Poza dwoma. Jedna z nich jest naprawdę piękna i pojedzie z nami. Jest gwarancją dla nas, że dojedziemy szczęśliwie do naszych ziem. Nie jest poganką. Ma lepsze poznanie wiary niż niejeden z naszych sług Bożych.

Szmer przeszedł wśród zbrojnych.

— Gdybyś został z nami, nie doszłoby do buntu — odezwał sie jeden z żołnierzy.

— Nic pewnego, Salirjan dawno czekał na taką okazje, a Herdyk razem z nim — odrzekł drugi.

— Czemu mi nie powiedziełeś? — zapytał Gruther.

— Wiesz jak jest, Gruther. Nic pewnego. Tak myślałem, ale pewności nie miałem. Nie każdy jest tak szlachetny jak ty. Każdy z nas ma coś na sumieniu. I będziemy musieli odpokutować za nasze przewinienia.

Gruther słuchał i znowu zobaczył postać dziewczynki, którą przebił mieczem.

— Nie jest łatwo żyć na ziemskim padole — westchnął. Wyruszymy jutro z rana. Wstąpimy do tej samej wsi po jadło. Skoro raz nas wsparli, pewnie zrobia to znowu. Jest nas teraz połowę mniej. Musimy się mieć na baczności. Okolica spokojna, ale ludzie ze stepów mogą grasować w okolicy. Słyszałem pogłoski, że szykuja się na Siedmiogród.

— Toż to silne miejsce. Utrzyma się — odezwał się jeden.

— Jest tylko jedno co może nam zagrażać — odezwał się jeden cicho.

Oczy wszystkich skierowano na niego.

— O czym mówisz, Hergrif ? — zapytał Gruther.

— Ludzie z tej wsi, co nam dali jadło coś szeptali. Jest tu jakaś czarownica o wielkiej mocy. To nie lud pogan miał być naszm celem.

— Co mówisz, Hergrif. Czemu ty to wiesz, a ja nie?

— Słyszałem w karczmie rozmowę. To byli wysłannicy samego biskupa.

— Jak to wiesz?

— Szedłem za nimi aż do samej rezydencji biskupa.

— To nie może być prawda — uciął Gruther. Szykujcie się do drogi. Wyruszamy rano.

Gruther zaczał przygotowywać konia.

— Porozmawiasz z Kaliją? — zapytał Terlach.

— Tak, właśnie jadę do niej. Mitrus wydał rozkaz żeby spalić osadę-pułapkę jeszcze dzisiaj. To słuszne posunięcie. Będzie miał światków. Mimo to wiem, że szpiedzy przybęda aby sprawdzić. Słyszałeś co mówił Hergrif?

— Tak. I ja coś słyszałem, ale do teraz nie brałem tego poważnie.

— Zapytam Kaliję, mam do niej całkowite zaufanie. Zajmij się porządkiem. Żeby im znowu ktoś w głowach nie pomącił.

Gruther wspiął konia i pogalopował do osady. Wraz z nim pojechali bracia Kaliji i reszta ludzi z osady.

Gryther jechał szybko. Poczuł, że ci z nim specjalnie wstrzymywali konie. Już z daleka zobaczył smukłą postac pięknej Kaliji.

— Masz dobre wieści, Gruther?

— Tak. Pozostali ludzie co nie przyłączyli się do spisku trwaja nadal przy mnie. Co z ciałami zabitych.

— Doły zasypane. Mokradło pochłonęło wszystko. Tylko koni szkoda.

— To samo pomyślałem wcześniej. Cały czas nie daje mi spokoju twoja decyzja. Nie powinnaś jechać. To inny świat. Zaduch, smród odchodów. U was to czysty raj w porównaniu z miejscem gdzie ostatnio stacjonowałem.

— Wiem, ale będziesz mnie potrzebował. Chociaż później będziesz bronił.

— Wszystko co mówisz wydaje się być przejrzyste, ale ja nie rozumiem zbyt wiele. A jeszcze jedno. Jeden z moich ludzi wspomniał, że jest tu jakaś czarownica. Z pewnością nie miał na myśli ciebie. Podobno słyszał rozmowę dwóch wysokich zakonników, zaufanych biskupa, że nasza wyprawa miała inny cel. Mieliśmy ją zwabić. Nie bardzo w to wierzę. Wiesz coś o tym?

Twarz Kaliji przyjęła na chwilę wyraz surowy i smutny jednocześnie.

— To prawda. Dlatego jadę z tobą.

— Cemu mi nie powiedziałaś. Dlaczego Mitrus nic nie wspomniał.

— Nie moge ci teraz powiedzieć.

— Coś mi tu nie pasuje. Jeżeli jest takowa osoba, to czemu nie zagroziła nam kiedy jechaliśmy w tą stronę. Wiem, że nikomu nie powiesz, więc ci coś powiem. Ja nie wierzę w czarownice. Mimo, że oficjalnie istnieją. Sa z pewnością osoby zajmujące się magią. Twój ojciec rozmawiał ze mna i powiedział, że po poznaniu ciebie, sam się przekonam czy masz coś wspólnego z Szatanem. Wiem, że nie masz. Dla mnie jesteś uosobieniem dobra.

— Gruther, mój miły. Poza walka na płaszczyźnie ciała, dzieje się cały czas wojna na płaszczyźnie ducha. Jest to wojna niewidzialna dla większości oczu. Ta siła jest realna. Nie zagroziła twoim ludzią z dwóch albo nawet trzech powodów. Pierwszym jest fakt, ze jeszcze mnie nie poznałeś. Drugim, miałeś wsród swoich ludzi złych ludzi. Ale trzeci powód jest bardziej złożony.

Gruther patrzył w piękna twarz Kaliji. Dostrzegł tam całą gamę uczuć. Podszedł do niej blisko. I dobrze, że tak się stało. Kalija omdlała. Gruther położył ją delikatnie na ziemi. Wziął trochę wody i skropił jej czoło.

— Co ci umiłowana?

— Gruther, ciężko mi na sercu. Próbuję walczyć z tym uczuciem, ale nie mam siły.

— Czemu się opierasz, Kalijo? Wciąż powtarzasz, żeś mi nie pisana. Moje serce bije dla ciebie mocno. Tego najbardziej nie rozumiem. Może to jakiś wymysł. Gdyby było tak, czemu ty mnie miłujesz, a ja ciebie.

— Ty jestes mną zafascynowany. Twoje serce jest przeznaczone dla innej osoby, a ja? Nie mam wyboru. Chciałabym być twoją, ale nie po to się narodziłam.

Gruther nie wytrzymał. Zaczął całować rozpalone usta Kaliji. Ona przez chwilę próbowała go odpychać, ale w końcu przytuliła się i oddawała mu pocałunki. Jednak, mimo że byli w środku chaty, coś powstrzymywało Gruthera by posunąć się dalej. W końcu Kalija położyła głowę na jego ramieniu.

— Umiłowany. To nie może być! Ty będziesz bardziej cierpiał i ja również. Proszę cię, nie całuj mnie więcej.

— Czemu umiłowana. Moje serce nie znało kogoś takiego jak ty. A przecież i ty mnie miłujesz.

— Och, Gruther! Wierz mi. Gdybym ci mogła to powiedziec teraz. Ale nie mogę.

Gruther znowu zobaczył wielkie łzy na jej ślicznym licu.

— Wiem, że w to nie wierzysz, ale może się jeszcze spotkamy. I wówczas będę cię mogła kochać. I ty mnie. Ale nie teraz. Nie.

Płakała. Gruther cierpiał w środku. Czuł, że to co mówi złotowłosa jest prawdą. Ale w najmniejszym ułamku tego nie pojmował.

— Dobrze, nie pocałuje cię więcej. Postaram się zepchnąć to co czuję, do głębi mojej duszy. Wybacz. Ale mam jeden warunek. Nie pojedziesz ze mną. Twoje miejsce jest z twoim ludem. Twój ojciec i matka będą za toba tęsknić. Twoi bracia cię miłują. Nie możesz pojechać ze mną.

Kalija popatrzyła na niego z taka mocą, że aż poczuł strach w sercu.

— Muszę z toba jechać. Jeśli nie, ona ich wszystkich zabije.

— Kto, ta czarownica. Dlaczego?

Kalija usiadła zrezygnowana na łożu.

— Miałam ci powiedzieć później, ale nie widzę innej możliwości. Powiem ci, a ty bedziesz słuchał. Nie powiem ci nic więcej, więc nie pytaj. Czy możesz mi to obiecać?

— Dobrze, obiecuję.

— To stało się piętnaście wiosen temu. Zanim przybyli twoi ludzie. Byliśmy wielkim ludem. Od setek lat oddawaliśmy czaść Słońcu i Ziemi. My wiemy, że jest jeden Bóg, który stworzył wszystko. Ale my szanujemy to co nas otacza.Wszystko razem łaczy się w jedno. Ale w tym wszystkim jest równowaga. Jest dobro i zło. Jasność i ciemność. Ja urodziłam się i byłam szczęśliwa. Kochałam słońce, drzewa i kwiaty. I matka ziemia wybrała mnie. Znasz moich trzech braci. Są rośli i silni i piękni. Ale to nie są wszystkie dzieci Mitrusa i Uliji. Mieli jeszcze jedno dziecko. Córkę. Moja siostra była piękna jak ja. Miała ciemne jak smoła włosy i oczy jak trawa. Poszłyśmy w las. Kochałam ją i sądziłam, że ona kochała mnie. Poprosiła bym dała jej częśc mocy, która ze mna była. A ja powiedziałam, że to zostało mi dane przez matke ziemię. Więc nie mogłam jej tego oddać. Wówczas ona popłakała się i powiedziała, że nie mam dobrego serca. Było mi bardzo przykro. I wierz mi, gdybym mogła, dałabym jej nie część, ale cała moja moc. A ona pobiegła w las i nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Szukałam ją do wieczora. Ponieważ było już ciemno zostałam w lesie. Bałam się, że zabłądzę. I bałam się o nią. Zasnęłam na mchu. A kiedy sie obudziłam... otaczały mnie wilki. Patrzyłam na ich świecące ślepia i strasznie się bałam. Wilki szczerzyły kły i sądziłam, że to moje ostatnie minuty. I wówczas podszedł ogromny wilk. Jak później odkryłam, to była wilczyca. Warkneła ostro i wszystkie wilki ustapiły. A ona położyła się przy mnie. Ogrzewała mnie swoim ciałem. Kiedy się obudziłam, wilki znikły.

Wróciam do osady. Powiedziałam co się stało. Szukaliśmy siostry cały dzień. Ale bez owocnie. Tylko Mitrus został na noc i szukał. Wrócił następnego dnia. Miał włosy białe jak śnieg.

— Dlaczego?

— On znalazł kogoś. Dorosłą kobietę. Miała oczy o kolorze księżyca w pełni. Długie czarne do ziemi włosy. Skórę jasną. Tajemnicza postać oznajmiła, że zabije wszystkich z osady jeśli ja nie przyjdę sama następnej nocy. Nie chcieli mnie póścić, bo sądzili, ze widzą mnie ostatni raz. Ale ja poszłam. Bałam się strasznie, ale nie chciałam, żeby ten demon zabił wszystkich. Wiedziałam gdzie mam iść, bo znałam to miejsce. Kiedy przybyłam, była pełnia.Nie słyszałam wilków. I to było dziwne. Nie bałam się ich. Bałam się spotkaniaz tą straszną postacią. Czekałam długo. I kiedy myślałam, że nadaremnie zobaczyłam moją siostrę. Bardzo się ucieszyłam i chciałam ją przytulić i powiedzieć, że bardzo się cieszę, że się znalazła. Ale zanim otworzyłam usta ona spojrzała na mnie. To była moja siostra ale nie tylko. Miała oczy o kolorze srebra. Jak księżyc w pełni. Powiedziała mi, że to ona widziała wczoraj ojca. Ma moc bez mojej pomocy.

— A więc twoja siostra żyje!

— Tak. Ona jest tym demonem. Nic jej się nie ima. Zaczęła dziesiątkować nasze plemie i innych ludzi. Niszczy jeśli chce zwierzęta i rośliny.

— Ale co to ma się z tym wszystkim wspólnego?

— Och, nic nie rozumiesz! No tak, nie powiedziałam ci. Ona czeka na ciebie. Twoja miłość ją wyzwoli. Powiedziała mi wszystko. Że przybędziesz, że mnie pokochasz, a ja ciebie. Ale jeśli to by się spełniło nikt jej nie wyzwoli. Wzmocni się i zniszczy wszystko. Tylko ty możesz ją powstrzymać.

— Ale jak mam to zrobić. Nie chcę kochać nikogo tylko ciebie. Poza tym jest zła! Czemu musisz ze mna jechać?

— Jeśli nie, zabije twoich ludzi.

— Ale dlaczego tak jest?

— Nie wiem. Pewnie robi to z zazdrości. Miałam wszystko, ale oddałabym to abym mogła ciebie kochać. To ona jest twoją wybranką.

— Ale ja jej nigdy nie pokocham. Nigdy!

— O tak. Pokochasz ją. Powiedziałam ci. A teraz ja zapomnę o tym i ty również.

— Jak ona ma na imię? Twoja siostra.

— Derija, ale ona nadała sobie inne imię. Księżycowa księżniczka, królowa ciemności.

Kiedy Gruther otworzył oczy zobaczył sufit z bali. Nie pamiętał nic. Zrozumiał tylko, ze zasnął w chacie. Weszła Kalija.

— Przyniosłam jedzenie. Musisz się wzmocnić przed podróżą. Już słońce wstało. Musimy ruszać.

Gruther nic nie pamiętał. Prawie nic.

— Miałem sen, ale nie pamiętam. Kto to jest Derija?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • KarolaKorman 12.03.2017
    Bardzo ładnie opisałeś historię siostry. Teraz już wiemy, jaki cel ma Gruther. Smutno będzie Kaliji oddać ukochanego swojej siostrze, ale robi to dla całego ludu, słusznej sprawy.
  • athame 12.03.2017
    Dziekuję za odwiedziny. Miło cię widzieć :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania