KTÓRYŚ ŻAL
Ciemnoszary świt zakołysal myślami szemranej tęsknoty
Otulił mnie mętną zwilgotniałą poświatą
Obojętne rozbudzenie w liliowych barwach oparów snów zamajaczyło na rozgrzanej zmiętości poduszki
A deszcz za oknem powtarzał melodię znudzonego marszu
Zamoczył westchnienia i zanurzył je w swoistym zaszkleniu
Wstałam
Zbrudzony poranek nie przypadł mi do gustu
Gubię parasolki na zakurzonych ulicach
Żal i tęsknota za czymś nieokreślonym rozzuchwaliły me zmęczone poczucie rzeczywistości
Za czym
Za kim
Za sobą
Za złudnością tamtych świtów
Za błądzeniem donikąd
Niech chmurność zostanie
Przypomni mi o celowości ukrytych pragnień w zatłoczonej sensowności
Poszłam tam
na wzgórze prawdy
Uchwyciłam to
Lepiej zamknąć za sobą drzwi nieokreśloności
I spróbować zrozumieć zamęt konieczności
Ten poranek
Ten świt
To zaszarzona głębia istnienia
Wchodzę w dzień
Wyrzucam tamte tęsknoty do kontenera minionego czasu
Nastanie epoka sensowności działań
u progu aprobaty nieprzemijalnego ciagu zdarzeń
Komentarze (3)
Czasami bełkotliwy.
Taki wysilony na współczesną poezję.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania