KTÓRYŚ ŻAL

Ciemnoszary świt zakołysal myślami szemranej tęsknoty

Otulił mnie mętną zwilgotniałą poświatą

 

Obojętne rozbudzenie w liliowych barwach oparów snów zamajaczyło na rozgrzanej zmiętości poduszki

 

A deszcz za oknem powtarzał melodię znudzonego marszu

Zamoczył westchnienia i zanurzył je w swoistym zaszkleniu

 

Wstałam

 

Zbrudzony poranek nie przypadł mi do gustu

Gubię parasolki na zakurzonych ulicach

 

Żal i tęsknota za czymś nieokreślonym rozzuchwaliły me zmęczone poczucie rzeczywistości

 

Za czym

Za kim

Za sobą

Za złudnością tamtych świtów

Za błądzeniem donikąd

 

Niech chmurność zostanie

Przypomni mi o celowości ukrytych pragnień w zatłoczonej sensowności

 

Poszłam tam

na wzgórze prawdy

Uchwyciłam to

 

Lepiej zamknąć za sobą drzwi nieokreśloności

I spróbować zrozumieć zamęt konieczności

 

Ten poranek

Ten świt

To zaszarzona głębia istnienia

 

Wchodzę w dzień

Wyrzucam tamte tęsknoty do kontenera minionego czasu

 

Nastanie epoka sensowności działań

u progu aprobaty nieprzemijalnego ciagu zdarzeń

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Puchacz 25.09.2020
    Dla mnie przeładowany metaforami, przegadany i z lekka nadęty.
    Czasami bełkotliwy.
    Taki wysilony na współczesną poezję.
  • Anlima 25.09.2020
    Dziękuję za opinię
  • laura123 25.09.2020
    Doczytałam do "me", o nie!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania