Ktoś inny
Głucha cisza. Jest nie do wytrzymania. Budzi mnie każdego ranka po nieprzespanej nocy. Rozchylam powoli powieki zapuchnięte od nocnego płaczu. Po sekundzie z powrotem je zamykam by otwierając je ponownie ujrzeć inny obraz. Nie chcę tu być. Lepiej nie wstawać z łóżka i czekać aż sen przyniesie odrobinę lepszego świata. Jednak wstaję. Dlaczego? Bo muszę, a właściwie powinnam. "Powinnam". Każdy jest więźniem tego słowa.
Włączam radio. Dochodzi huk wiadomości z głośnika, ale ja tego nie słyszę. Dochodzą do mnie głuche dźwięki, bez sensu, bez znaczenia. Z kubkiem kawy gorzkiej, jak moje wspomnienia siadam przed monitorem komputera. Tysiące wiadomości od producentów i Helen (mojej menadżerki) kasuje bez odczytania treści. Wiem, że umieszczone w nich słowa mnie niczym nie zaskoczą. Następnie w koszu lądują wiadomości od "znajomych" którzy za pewne dopytują o kolejne role w kultowych serialach. No tak, kiedy przestaję być "sławna" przyjaźń ze mną staje się nieopłacalna. Cóż...
Prowadzona instynktem postanawiam umyć się i ubrać. Silę się nawet na perfekcyjny makijaż i wymyślne stroje tylko po to, żeby nie być sobą. Po drodze zaczepia mnie młoda kobieta z dyktafonie w ręce. Dzień jak co dzień. Dziennikarze są wszędzie tylko czekają, żebyś się potkną i upadł na samo dno w brukowcach.
- Czy wróci pani do śpiewania? Po tak wielkim sukcesie poprzednich utworów, tak długa przerwa jest zaskakująca. - Jak zwykle nic nie mówię, ale w głowie zawsze sama zastanawiam się nad odpowiedziom. Nie wrócę do śpiewania. Nie mogę. Tworzę muzykę i piszę teksty, ale już nigdy nie ujrzą światła dziennego. Są zbyt prawdziwe. "Prawda nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem". Właśnie te słowa usłyszałam z jego ust jako ostatnie.
- Czy na stałe zostanie pani aktorką czy to tylko epizod? - padają kolejne pytania. Zostanę aktorką bo to świetny zawód dla mnie. Udawanie kogoś innego . I d e l n i e.
Po długiej drodze urozmaiconej przez dziennikarzy (To niesamowite, że mimo braku moich odpowiedzi na pytania, jutro w gazecie przeczytam pełny wywiad przeprowadzony z moją osobą. Nigdy mnie to nie przestanie zastanawiać, skąd biorą odpowiedzi.) po godzinie trafiam na plan serialu w którym obecnie gram. Warto napomnieć, że zdecydowałam się chodzić do studia na piechotę, gdyż znajduje się ono niecałe dziesięć minut spacerkiem od domu... teoretycznie.
Wita mnie jak zwykle grupa montarzystów i znajomych z planu. Jak zawsze zadają to samo pytanie. "Czemu się spóźniłaś?!". Nigdy im się to nie nudzi mimo braku odpowiedzi. Nie wyrzucili mnie z produkcji tylko z dwóch powodów. Po pierwsze: dziennikarze zrobiliby sztorm, gdyby dowiedzieli się, że znikam z planu (jednak powinnam ich bardziej doceniać. Dzięki nim nie jestem na bezrobociu). Po drugie: jako jedyna z całej obsady zawsze znam wszystkie kwestie. Znajomość ta bynajmniej nie jest spowodowana ogromnym zapałem do pracy. Po prostu to lubię. Lubię być kimś innym i zawsze robię to na 100%.
Zawsze kończymy pracę na planie po zmroku. Bardzo mi to odpowiada, bo w po zachodzie słońca mam odrobinę więcej swobody. Codziennie wracając z pracy spaceruję bez celu po mieście. Przyglądam się ludziom. Zastanawiam się nad ich nastrojem. Chcę cieszyć się ich szczęściem i miłością. Staram się zrozumieć ich problemy i zmartwienia bez rozmowy z nimi. Interesuje mnie, jak minął im dzień. Czy pędzą do domu po 10 godzinach spędzonych w markecie na kasie, by zrobić późny obiad dla rodziny, czy dopiero wstali i przyszli do miasta się pobawić w nocnych klubach...
Większości przyglądam się jednak powierzchownie. Mijam zaniedbanych bezdomnych w dziurawych ubraniach, kobiety sukcesu w perfekcyjnym uniformie, prawników w drogich garniturach, dzieci pędzące za matką, która nie ma czasu by stwierdić, że buty sportowe nie pasują do spódnicy. Dostaję zaproszenie od barczystego odzianego w skórę łysego mężczyzny do klubu. Zostawiam je jednak dla kuso ubranych blondynek, biegnących po brukowych kostkach w wysokich obcasach.
Około północy wchodzę do swojego pustego mieszkania i nadchodzi najgorszy moment każdego dnia. Przebieram się w dres i zmywam makijaż, który był jak maska. Jak twarzą postaci, którą odgrywałam przez cały dzień. Czuję się naga. Patrzę w lustro. Ale odbicie nie przedstawia aktorki czy piosenkarki, która jest na liście pięciu najbardziej rozpoznawalnych kobiet na świcie, którą byłam jeszcze chwilę temu. To, co widzę to samotna, smutna postać, która nie widzi sensu życia po utracie tej j e d n e j osoby
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania