Ktulu

Nieraz umierałem.

Znam się na śmierci.

Legiony niezliczone wybiłem.

Zbrodnię? Kolejną zbrodnią po stokroć podlejszą zasłaniam.

 

Jestem sztuczny.

Bo z drewna i nie mam korzeni.

Deszcz mnie nie podlewa.

Nie potrzebna mi fotosynteza.

Nie karmi mnie żywność.

Nie mam żołądka jak człowiek.

Też ścięgien , żył, krwiobiegu! nie mam.

Nie myślę umysłem.

Nie unoszę pożądaniem.

Emocje mi nazwą jak wiadro czy kołek.

Znam je, rozumiem czym są.

Bawię się lękiem, strachem, z nudów?

Czy często, czy czasem?

 

Me ja jest drewniane.

Bo jestem kukłą mityczną.

Pół diabłem.

Część Bogiem.

21 gramów mnie bestią, to rabtem

kilka procent.

Tak jestem malcem.

Mniejszym od brzdąca.

Coś jak noworodek.

Nie ujrzysz mnie okiem z jamy wśród tkanek.

Nie jestem biologią, ni florą, fauną też nie.

Lecz wiem czym co jest, a czym nie jest.

 

Mam coś jak wzrok mimo braku mózgu czy źrenic.

Ja Widzę.

Wyraźnie szept słyszę.

Wrzaskiem w szok cię wprowadzę.

Ja wrzeszczę, choć brak mi krtani.

To magia, w ruch, czyn, zwany morderstwem mnie wprawia.

Nie jestem jak żywe.

Nie pachnie, nie stroje.

Jestem. Kim jestem?

Ironią losu.

Sarkazmem.

Jedyne co ludzkie to to że się bawię.

Głównie żywych w martwe zamieniam.

Jestem czymś jak Pinokio lecz chłopcem nie stałem, za sprawą wróżek, nie jestem ich czarem

 

Jestem stanowczy.

Dyskusji nie prowadzę.

Nie mam wady czy zalet.

Nie pochodzę z kątkolwiek.

Choć jestem czymś niczym kukła żywa, nic mnie nie stworzyło.

Nie miałem źródła początku, kres mi na drodze czy szosie nie stanie.

Nic nikomu nie daje.

Nie kradnę. Zabieram wszystko czym wam radość.

Szczęścia nie doświadczam.

Tarta w mym fatum nigdy nie miałam. Nie jestem żeński, choć czasem mówię jak one..

Ranek mi nocą, świt mi wieczorem.

Śnieg deszczem.

Deszcz śniegiem.

Skwar ziąbem.

Ziąb skwarem.

O nic nie pytam.

Nikomu nic nie każę.

Gdy biorę coś, nie oddaję.

Własność mi scenariuszem,

Scenariusz to schemat.

Myśl o mnie obłędem,

Czy wiarą w mnie?

i kiedy i u kogo?

 

Dżepetto wystrugał dłutem lalkę,

Jej mianem jest pajac.

Coś jak klaun lub kloszard.

Choinka wygląda na sztuczną, lecz igły zielone prawdziwe, nie są z gumy odlane, urosły same.

Jej drewno jest drewniane, jego źródłem są korzenie.

Za sprawą słońca, pod wpływem wody, cieczy przezroczystej wsiąkniętej przez ziemię, rosną

A ja drewno, też drewno, też drewniane, lecz nie z korzeni i nie zrodzone.

 

Nie pije wody, nawet jej nie widzę, ja w niej nie utonę, bo mi jej nie ma.

Woda chorobą.

Zmyślona.

By wyjaśnić.

Latanie ryby mimo braku skrzydeł.

Ja jestem geniuszem, ja jestem ktulu z kosmosu. Nie bestia, nie demon.

Wszechwiedzące oko, niczym Daytona swym pierścieniem czy też przy mnie niczym kamienny lub ognisty golem.

 

Jestem poetą, władam biegle słowem czy wyrazem czy jakimkolwiek zdaniem.

Opiszę co zechcę, jakkolwiek długo a nawet wszystko co jest gdziekolwiek w dwóch słowach przekaże.

 

Wszystko, wsio.

Nic, nicość.

Pustki bezkres.

W mym cieniu, spowił mgłą czarną jak heban przedsionek.

Jam jest ktulu, drewno drewniane.

 

Cdn.

Następne częściKtulu 2

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Grisza 2 miesiące temu
    "władam biegle słowem czy wyrazem czy jakimkolwiek zdaniem"

    No nie rozśmieszaj mnie!

    "to rabtem kilka procent"

    rabtem
    rabtem
    rabtem...
  • KarolKacperK 2 miesiące temu
    No rabtem pajacu
  • Grisza 2 miesiące temu
    Jeśli ja jestem pajacem, to kim jest ktoś, kto "raptem" pisze przez "b"?
  • KarolKacperK 2 miesiące temu
    Grisza mną. człowieczku zrozum że ja po polsku nie pisze a po snarno_sztygintnemu.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania