Ku słońcu
Tkwię w mule po uszy, przykryta błotem,
ku słońcu wyciągam ręce.
Kręcę się w kółko, tam i z powrotem.
Do światła się rwie moje serce.
Topię się w bagnach szarości, brzydoty,
uwolnić się stamtąd nie mogę.
Jak w czyn zamienić moje tęsknoty
przyjdzie rozmawiać z Bogiem.
Może mi rękę poda Stróż Anioł,
wyciągnie z dołka, uskrzydli?
Może Aniołem tym jesteś Ty, Mamo?
Pan Bóg się chyba pomylił.
Po co mu byłaś? Po co Cię zabrał?
Los dźwigać muszę dziś sama.
W słońcu nadzieja. W miłości prawda.
Tam z niebios spogląda mama.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania