Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Kult Krzyku

- Nie wierzę, że dałem się na to namówić.

- Mówię ci, to jakaś chora akcja. Tam dzieję się coś nie normalnego.

- No i co? Co nas to obchodzi?

- Stary, a co jeśli to jakieś wiedźmy albo coś?

- I dlatego jesteśmy w lesie i to w samym środku nocy, gdzie możemy się zgubić.

- Nie pękaj. Pamiętam drogę. I świeć tą latarką przed siebie, a nie w moje oczy.

Światło latarki było słabe. Jednak pozwalało dostrzec to, co było przed twarzą. Chłopcy szli powoli. Szymon prowadził przyjaciela przez gąszcz krzaków i drzew, które straszyły swoim skrzypieniem pod wpływem większego powiewu wiatru. Pomimo późnej pory, powietrze było ciężkie. W dodatku było strasznie gorąco. A ilość komarów była przeogromna. Co powodowało, że Patryk miał ochotę zawrócić. W głowię miał tylko pytanie, „Czemu się w ogóle na to zgodziłem”.

Szymon z ekscytacją parł przed siebie. Nie mógł się doczekać, aby pokazać to, co odkrył w lesie. Przez całą drogę trzymał swój sekret w tajemnicy. Jednak powtarzał, że „To będzie chora akcja”.

- Cholera! Jebane komary!

- Nie krzycz tak. Już prawie jesteśmy.

- W końcu się dowiem co tu robię o tej porze.

Chłopcy idąc między chaszczami, usłyszeli dziwne dźwięki. Coś jakby bębny. W dodatku przed sobą dostrzegli łunę światła, która zaczynała być coraz bliżej. Dało to do myślenia, że ktoś jest przed nimi. Światło z każdym krokiem było coraz jaśniejsze. A bębny coraz głośniejsze. Szymon czuł podekscytowanie. Patryka jednak zaczął czuć się nieprzyjemnie. Miał wrażenie, że pakują się w coś niepokojącego.

- Dobra jesteśmy. Dalej nie idziemy. Bo jeszcze nas zobaczą.

- Co? O czym ty mówisz?

- Chodź, zobacz sam.

Patryk przykucnął obok przyjaciela. A to co dostrzegł sprawiło u niego dreszcze.

W samym środku lasu miało miejsce jakieś dziwne spotkanie. Było mnóstwo ludzi. Jedni byli ubrani w szaty, a co niektórzy byli nawet nadzy. W dodatku na środku paliło się wielkie ognisko, wokół którego siedzieli wszyscy zgromadzeni. Wyglądało, jakby się modlili.

- Stary, co to? Jakaś sekta?

- Mówiłem ci. Chora akcja.

- Co to za ludzie?

- Nie mam pojęcia. - odpowiedział Szymon. - Ostatnio, gdy pokłóciłem się ze starym wyszedłem, żeby od reagować. Poszedłem właśnie do lasu. Szedłem sobie jakiś czas, a potem zobaczyłem właśnie tą łunę i usłyszałem bębny. Myślałem, że to jakiś biwak czy coś. Jednak to chyba jakiś kult.

- Kult?!

- Ciszej! Inaczej nie da się nazwać tego co robią.

- A niby co takiego robią? Orgie?

- Chciałbyś. Zresztą, zaraz zobaczysz. Tylko nie krzycz, okej?

Patryk spojrzał na Szymona z przerażeniem w oczach. Ten zaś był tak podekscytowany, że jego oddech był bardzo szybki, a jego gałki oczne niemal wychodziły z dołków.

W momencie, gdy Szymon skończył mówić, grupa ludzi ustawiła się przed wielkim ogniskiem. Bębny ustały. Zaś przed wszystkimi stanął starszy mężczyzna w szacie. Uniósł on ręce wysoko nad swoją głową. Po czym zaczął przemawiać do zebranego tłumu.

- Witajcie bracia i siostry. Spotykamy się dziś, aby oddać się naszym modlitwom. Widzę kilka nowych twarzy. Cieszę się, że nasz Kult tak się rozrasta. A nowi członkowie zawsze są mile widziani. - Jego gesty były bardzo pewne siebie. W dodatku można było ujrzeć uśmiech na jego twarzy - Mam nadzieję, że dziś damy z siebie wszystko. I pamiętajcie nie podchodźcie do nikogo, gdy straci przytomność. To część rytuału. Zaczniemy na znak gongu. Proszę, przygotujcie się.

- Co oni zamierzają robić?

- Cierpliwości. Zaraz zobaczysz

Mężczyzna w szacie odszedł, znikając w tłumie. Wszyscy zgromadzeni zaczęli się rozbierać. Bębny pobrzmiewały bardzo głośno. Wszyscy nadzy ludzie utworzyli wielki krąg, wokół ogniska. Załapali się za ręce. A bębny nagle ucichły. Rozległ się dźwięk gongu. Po chwili każdy z nich zaczął krzyczeć z całej siły. Dźwięk ich krzyczenia rozchodził się chyba po całym lesie. Jednak nikt nie zamierzał przestać. Twarze niektórych stawały się czerwone. Inni zaś kiwali się w przód i w tył niczym w transie. Chłopcy nie wiedzieli co o tym myśleć.

- Co tu się odwala?!

- A bo ja wiem? Robili to samo ostatnio, gdy tu byłem.

- Czemu oni się tak drą?

- Nie wiem, nie siedziałem tu długo. Bałem się, że ktoś mnie zobaczy.

Po tych słowach chłopcy zauważyli, że niektóre osoby zaczęły upadać, nadal krzycząc z całych sił. Za to ci którzy nie mogli już krzyczeć, siedzieli na ziemi, kiwając się w przód i tył niczym jak omamieni. Po około pięciu minutach, nastała cisza. Wszyscy zamilczeli. Chłopcy poczuli się dziwnie. W tle było słychać tylko odgłos świerszczy i drzew kołatających na wietrze. W ten wszyscy zwrócili swoje głowy w stronę chłopaków.

Szymon aż pisnął z przerażenia. Patryk od razu wziął nogi za pas, krzycząc na cały las. Szymona jednak nadal patrzył w ich stronę. Oczy wszystkich ludzi były czerwone, w dodatku wypływała z nich krew. Ich twarze zrobiły się blade, a skóra była obwisła. Zupełnie jakby w mgnieniu oka stracili co najmniej z kilkadziesiąt kilogramów. Ludzie zaczęli powoli podążać w stronę Szymona. Chłopak uznał, że ma już dość wrażeń. Ulotnił się z kryjówki, aby dogonić przerażonego Patryka. Biegł z całych sił, uważając na wystające gałęzie. Po przebiegnięciu kilku mil dostrzegł światło latarki przyjaciela. Szybko udał się w jej stronę. Czuł jednak coś za jego plecami. Nie wiedział, czy to „sekciarze”, czy po prostu zwykły strach płata mu figle.

Co gorsza - w miejscu, gdzie widział latarkę, nie było śladu Patryka. Szymon poczuł, jak przerażenie wżera się do jego mózgu. Racjonalne myślenie zniknęło. Pozostały jedynie trzęsące się ręce i paraliżujący strach. W dodatku miał wrażenie, że widzi czerwone ślepia, między krzakami. Wtedy też usłyszał dziwne skrzypie nad sobą, a także poczuł, jak coś kapie mu na czoło. Dostrzegł coś na jednej z gałęzi drzew nad nim. Światło latarki odkryło, co to było.

Ciało Patryka, a w zasadzie tylko jego górna część wisiała na jednej z gałęzi, w dodatku na jego własnych wnętrznościach. W jego oczach można było dostrzec jedynie białka, zupełnie jakby ktoś pozbawił go źrenic. Przerażony Szymon stał bez ruchu. Zaczął płakać. Upadł na kolana, krzycząc w niebo głosy.

Jego płacz i krzyki zagłuszyły kroki kogoś za nim. Ten ktoś złapał go za ramię. Po czym odezwał się spokojnym, i łagodnym głosem. Szymon rozpoznał go. Był to starzec, którego widzieli przy ognisku.

- Synu, nie rozpaczaj. Jego śmierć nie poszła na marne.

- Co go zabiło?

- Ten las skrywa w sobie demona. Demona, który co kilka dni stara się uciec. Nasz kult powstrzymuje go od wyjścia z lasu. Zaś krzyk wzywa go do nas. Niestety wiąże się to też z ofiarą. To co widzieliście, Ty i twój przyjaciel. Było częścią ceremonii zatrzymania demona. Ceremonia jest niezwykle męcząca. Dlatego niektóre osoby tracą siły duchowe i fizyczne. Zaś osoby, które nie mogą dłużej krzyczeć i padają z wycieńczenia zostają pożarci przez ów byt. Dzięki czemu, demon spokojnie odchodzi na kilka tygodni, i zostaje w lesie.

- Czy ja też zostanę pożarty?

- Nie, ponieważ ofiary zostały już złożone, i demon został już zaspokojony. Jednak chcę, abyś do nas dołączył. Twój krzyk był bardzo donośny. Byłbyś wielce przydatny w naszym kulcie.

- Nie mogę wrócić do domu, kiedy mój przyjaciel nie żyję. - Szymon wyprostował się- Dobrze, dołączę do was. Nie chcę, aby to coś skrzywdziło jeszcze kogoś z moich bliskich.

Starzec uśmiechnął się serdecznie w stronę chłopaka. Po czym obydwoje zniknęli w ciemnych gąszczach lasu.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Masz sporo powtórzeń, których warto by unikać.

    "W samym środku lasu miało miejsce jakieś dziwne spotkanie. Było mnóstwo ludzi. Jedni byli ubrani w szaty, a co niektórzy byli nawet nadzy." – Ubrani w szaty? Każde ubranie można określić mianem "szata", powinieneś dopowiedzieć konkretniej jakiego typu te szaty, jakoś je opisać.

    "Bębny ustały." bębny gdzieś chodziły? Chyba powinno być "ucichły", lub "zamilkły"?

    Masz sporo rzeczy do poprawy, technicznie słabo, ale opowiadanie, jako pomysł, bardzo spoko.
  • TenŁadnyZBagien 15.07.2021
    Dziękuję, za opinie :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania