Kurwa Szatana

- Wybacz mi ojcze, bo zgrzeszyłem.

- Nie trać nadziei mój synu , mamy rzecznika wobec Ojca, Jezusa Chrystusa sprawiedliwego. On bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy, i nie tylko za nasze, lecz również za grzechy całego świata…

 

Stary zakonnik spędzał w konfesjonale większą część popołudnia, wysłuchując tego co ze swoich serc pragnęli zrzucić jego współbracia. Z rzadka zdarzało się, że penitent zwierzał mu się z czegoś szczególnego, co w ciekawy sposób dodawałoby jego posłudze kolorytu. Zwyczajowo jednak ich grzechy dotyczyły drobnych uchybień w przestrzeganiu wiążących zakonników ślubów. Dopiero starsi członkowie, którzy przywykli do trudów klasztornego życia, byli na tyle silni by radzić sobie z całym katalogiem zasad. I choć to nowi cieszyli zawsze Boga najbardziej, to właśnie złamanie tych starszych było główną radością Szatana.

 

- Jesteśmy tylko naczyniami, które Pan nasz napełnia wedle swej woli. Raz miodem, a raz stęchłą wodą. - Spowiednik miał przygotowane zestaw formułek, które zmieniał zależnie od tego kto klęczał z drugiej strony misternie rzeźbionej kratki. - Czasem nawet wznosząc naczynie do ust nie wiesz co znajdzie się w środku. Naszej wartości nie określa zdolność do przełknięcia przygotowanego naparu, lecz umiejętność świadomego myślenia. Oceny, co należy nam czynić. Pijemy kozie mleko bo daje naszemu ciału siłę do dalszej służby. Wino rozjaśnia nam umysł, piwo daje wytchnienie mięśniom po całym dniu pracy w polu…

Mark czuł jak niewygodny klęcznik wbija się mu w kolana. Kręcił się czekając aż zakonnik skończy kazanie i pozwoli mu wreszcie zrzucić z serca prawdziwy ciężar. Problem z jakim się tu zjawił palił jego duszę od tygodnia i wreszcie dziś zrozumiał, że musi zacząć działać bo inaczej sama świadomość może skalać jego duszę. Spowiednik jednak nie spieszył się jednak zupełnie.

- Gdy jednak nasz nos wyczuje smród. Gdy na nasze oczy dostrzegą ciemne plany na powierzchni. Gdy palec zanurzony w płynie wyjdzie brudny i oblepiony śluzem. Wtedy trzeba naczynie opróżnić. Wylać całą zawartość i zlać środek czystą wodą. Dopiero tak oczyszczoną skorupę napełnić można na nowo. Nie inaczej, bo…

- Widziałem ją ojcze.

Nowicjusz nie mógł już dłużej czekać i choć teraz czuł ogromny wstyd, to musiał przerwać staremu zakonnikowi.

- Kogo widziałeś synu?

- Kobietę, którą opat przywiódł z miasta. Którą pod osłoną nocy zaprowadził do swojej izby i przez którą nie stawił się na jutrzni.

Przez chwilę spowiednik milczał szukając w głowie odpowiedniej formułki, którą mógłby szybko uspokoić nowicjusza. Pan nie chciał jednak natchnąć swojego sługi zmuszając go do samodzielnego szukania odpowiedzi.

- Kimże jesteśmy – zaczął by nie trwać w niezręcznej ciszy. Wypowiadane słowa pozbawione były jednak przekonania z jakim zakonnik zwykł głosić swoje myśli – Kimże jesteśmy bo oceniać naszych braci, którzy stworzenie są tylko na podobieństwo naszego Pana. W przeciwieństwie jednak do Niego pełni są słabości i ułomności. Każdego dnia Szatan wystawia nas na próbę, radując się każdym potknięciem, każdym momentem zwątpienia, każdą raną jaką przez nas może zadać Bożej miłości…

Młody nowicjusz słuchał, lecz z każdym wypowiadanym słowem rozumiał, że spowiednik nie pomoże mu w rozwiązaniu problemu. Zakonnik chciał odsunąć od siebie problem zasłaniając się słowami.

- Oczyść swój umysł z obaw i lęków jakie On spuszcza na nas by niweczyły wolę Boga. Odmów pięciokroć modlitwę Świętego Jana od Krzyża, szukając w niej ukojenia jakie i on znalazł. Pomódl się też za naszego Arcybiskupa Tomasza i naszego umiłowanego Króla Henryka, by Bóg zesłał na nich łaskę mądrości prowadzącą do pojednania. Bóg, Ojciec miłosierdzia, który pojednał świat ze sobą przez śmierć i zmartwychwstanie swojego Syna i zesłał Ducha Świętego na odpuszczenie grzechów, niech ci udzieli przebaczenia i pokoju przez posługę Kościoła.?

Mark opuścił głowę rozumiejąc, że spowiedź dobiega właśnie końca, a on musi wstać z kolan z tym samym ciężarem z jakim tutaj przyszedł.

- Et ego te absolvo a peccatis tuis in nomine patris et filii, et spiritus sancti.

- Amen.

 

*

 

By przekonać zarządcę, musiał uciec się do kłamstwa. Już wtedy wiedział jednak, że będzie to najlżejsze z czego przyjdzie mu się wyspowiadać. Kobieta, która wciąż przebywała na terenie klasztoru zajmowała jego myśli tak bardzo, że nie potrafił skupić się podczas żadnej z wczorajszych mszy. Dwukrotnie Zakrystian zwracał mu uwagę, gdy nie zauważył ważnego momentu i kontynuował poprzednią modlitwę podczas gdy bracia przeszli już do kolejnego etapu. Wciąż zastanawiał się, co było w niej takiego, że nie potrafił przestać odgonić z głowy tego pomiotu szatana. Wiedział, że nie powinno jej tu być, że przeor w jawny sposób łamał klasztorne zasady. Czuł jednak całym sobą jak bardzo pragnął złamać je samemu. Skarcił sam siebie wyznaczając sobie pokutę i ruszył w stronę drewnianej chaty w której mieszkał przeor.

Taca z jedzeniem była czymś o tyle niezwykłym, że zwyczajowo przeor Dominik jadał zawsze razem z braćmi, na wspólnej sali. Od kilku dni kucharz miał jednak przykazane by posiłki podawać mu bezpośrednio do chaty. Wielu dziwiło się na taki stan, tłumacząc to sobie na różne sposoby, czy to potrzebą izolacji i kontemplacji przeora, czy też problemami zdrowotnymi, która uniemożliwiały mu również udział w części dobowych nabożeństw. Mark znał jednak prawdziwy powód.

Zapukał w drewniane drzwi, choć był pewien, że nikt mu nie odpowie. Wbrew przykazaniom kucharza zabrał przygotowane dla przeora jedzenie znacznie za wcześnie. Ojciec Dominik nie skończył jeszcze spotkania kapituły i przez kolejne kilkanaście minut powinien jeszcze przebywać w Małej Sali. Nie jego Mark miał jednak nadzieję spotkać.

Zapukał po raz drugi, lecz i tym razem nikt z środka nie odpowiedział. Sosnowe drzwi ustąpiły pchnięte delikatnie jak gdyby zapraszając nowicjusza do środka. Zawahał się po raz ostatni, rozważając konsekwencje swoich planów. Gdyby ktokolwiek go teraz zauważył… Przymknął oczy odganiając niespokojne myśli i nim nie napłynęły ponownie wszedł do środka.

Skromny wystrój był jedynie nieznacznie powyżej klasztornego poziomu. Przeor Dominik nigdy nie pozwalał sobie na więcej niż wolno było pozostałym. Kilka dodatkowych sprzętów niezbędnych dla zakresu prac i obowiązków jakie spoczywały na kimś dzierżącym jego godność. Dwie izby, pozwalające na oddzielenie pracy od odpoczynku. Dwie izby. Mark przystanął szukając miejsca na odłożenie tacy. Nie znalazł jej, lecz nadal pozostawała nadzieja, że jest właśnie w tym drugim pomieszczeniu, za kolejnymi drzwiami. Oddychał coraz szybciej czując zbliżającą się chwilę. Do powrotu przeora pozostawała coraz mniej czasu.

Odstawił tacę na biurku, lekceważąc rozłożone na nim dokumenty i podszedł do niskich drzwi. Działała szybko, nie pozwalając sobie na krótką choć chwilę zwątpienia. Pragnął tego tak bardzo, że łamał kolejne zasady, zupełnie nie zastanawiając się nad konsekwencjami. Szarpnął klamkę pewien, że ustąpi tak samo jak przy drzwiach wejściowych. Te były jednak zamknięte.

Przez krótką chwilę rozważał siłowe sforsowanie przeszkody. Wzbierająca w nim żądza dodawała sił i pchała do działania. Kilkukrotnie ruszył jeszcze klamką upewniając się, że bez klucza mechanizm nie ustąpi. Ona musiała znajdować się za drzwiami. Kobieta, jakiej Mark nigdy nie zaznał. Zakazany owco, tak bardzo pociągający, że gotów był kłamać i oszukiwać własne sumienie by dostać się do niej. Ukryta przed zakonnikami, niczym prywatny skarb przeora. Skoro jemu wolno było łamać z nią śluby, to…

Zamarł gdy klucz przekręcił się w zamku od wewnętrznej strony sypialni. Drzwi delikatnie uchyliły się do środka sprawiając, że serce młodego nowicjusza niemal stanęło. A więc miał rację!

- Wróciłeś wcześniej… - aksamitny głos urwał się jak ucięty nożem, gdy zielone oczy kobiety spostrzegły jej błąd.

Przez kilka uderzeń serca stali wpatrzeni w siebie zastanawiając się, jak powinni się zachować. Mark zaczął pierwszy

- Wybacz Pani, nie chciałem…

- Przestań - przerwała mu zanosząc się jednocześnie śmiechem – widziałam cię gdy zjawiłam się waszym klasztorze. Ten kretyn wprowadził mnie tak nieostrożnie, że cud iż byłeś jedynym który nas spostrzegł.

Spuścił głowę przyznając jej rację. Był pewien, że choć przyglądał się jej bardzo długo, to nie spostrzegła skrytej za beczkami głowy. Teraz miał już tylko nadzieję, dzieląca ich wtedy odległość uniemożliwiła jej dostrzeżenie pożądania jakie musiało przebijać w jego wzroku. Jeszcze przed chwilą był tak pewien tego co chce uczynić. Teraz stojąc naprzeciw półnagiej, okrytej wyłącznie cienką narzutą kobiety nie potrafiła nawet odnaleźć słowa by jej odpowiedzieć, co dopiero wykonać jakikolwiek ruch.

- Zazdrościsz mu prawda? – powiedziała jedno zdanie i trafiła nim w sam środek rozchwianych myśli młodego nowicjusza – Pragniesz tego co on posiada. Pragniesz czegoś na co nigdy nie pozwolą ci wasze śluby.

Zbliżyła się do niego z uśmiechem potwierdzającym, kto był w tej rozmowie stroną dominującą. Młody błądzący kleryk, takich uwielbiała uwodzić najbardziej. Nie dość silny w wierze by oprzeć się naturalnemu męskiemu pożądaniu. Spojrzała jak jego habit zaczyna prężyć się poniżej białego sznura. To było prostsze niż się spodziewał.

- Wiesz, że on zaraz wróci – szepnęła mu wprost do ucha opierając się na jego piersi. Czuła drżenie młodego ciała wyrażające strach połączony z pożądaniem. Uwielbiała działać tak na mężczyzn. – Pragniesz mnie dotknąć?

Pozwoliła, by okrywający ją materiał osunął się na deski podłogi i przysunęła się do niego jeszcze mocniej.

- Byłeś kiedyś z kobietą?

Obrócił głową na boki zbierając w sobie całą odwagę jaką gromadził zmierzając do tego momentu.

- A chciałbyś?

Ujęła delikatnie jego dłoń prowadząc ją ku swojej piersi. Panujący w chacie chłód sprawił, że nieosłonięte sutki napięły się tak, że wyczuwał je bardzo wyraźnie pomiędzy swoimi palcami.

- Powiedz, czego pragniesz, a może zabawimy się w trójkę. Dominik nie odmówi mojej prośbie.

Spojrzał w zielone oczy rozumiejąc, że tymi słowami Bóg daje mu pozwolenie. Rozgrzesza go za to co chciał uczynić. Myśl o sodomii wespół z przeorem okazała się katalizatorem.

Nóż niemal bezdźwięcznie wbił się w szyję kobiety zatapiając cienkie ostrze aż po rękojeść. Otworzyła usta łapiąc w zdziwieniu powietrze. Przytrzymał ją patrząc w zdziwione zielone oczy. Napawał się chwilą swojego sukcesu. Ogromem oddania się swojemu Bogu. Wiedział, że zrobił, to co należało zrobić, że oparł się pokusą i udowodnił swoją wartość.

Mgła przysłoniła namiętną zieleń i wypuszczone z silnych męskich ramion ciało osunęło się na podłogę.

- Coś ty uczynił! – Głos przeora grzmiał niczym grom.

Mark rozumiał, że jest to jednak tylko krzyk desperacji człowieka, który nie rozumiał jeszcze jak wielką wyświadczył mu przysługę.

- Była kurwą Szatana ojcze.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 13

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (15)

  • Akwus 17.02.2015
    Ostatnia z wprawek zadanych w zeszłym tygodniu, na jakie mam czas: 6400-8000 znaków - scena z prostytutką i księdzem (dowolny przedstawiciel kościoła) próba ukazania różnicy pomiędzy celem bohatera jakiego powinien być świadom czytelnik a jego pragnieniami :)
  • KarolaKorman 17.02.2015
    Wygrała służba Bogu nad Szatanem, tym samym mrzonka nad człowieczeństwem, bo przecież ludzka jest męska słabość do kobiet. Bardzo ciekawy tekst. Wkradło się dużo drobnych błędów(literówek). Dam pomimo to 5 :)
  • Gorgiasz 17.02.2015
    Bardzo dobrze. Niepokoi mnie jednak ostatnie zdanie. gdyby była zwykłą, ludzką kurwą, to wszystko byłoby w porządku? Nie należałoby zabijać (w myśl przedstawionej ideologii?)
  • Akwus 17.02.2015
    Gorgiaszu, pytasz mnie, czy nowicjusza :)

    Dla Marka nie było chyba rozróżnienia na kurwy zwykłe i szatańskie :) Zielonooka kochanka przeora była po prostu pokusą i narzędziem w dłoni tego, przeciwko któremu tacy jak on powinni bronić prosty lud. Była ucieleśnieniem szatana.

    Dla mnie zabijanie nie jest metodą do czegokolwiek. Ufam jednocześnie, że nie zamierzasz ze mną dyskutować o jakichkolwiek usprawiedliwiających to ideologiach :)
  • Gorgiasz 17.02.2015
    Ad. Akwus
    Nie, to nie. :-)
    Chodzi mi o to, że (moim zdaniem) jest to niezręczne i dwuznaczne sformułowanie. Gdybyś napisał „Była narzędziem Szatana, ojcze” - nie wzbudziłoby to moich najmniejszych wątpliwości czy szukania podtekstów. A tak, rysuje się pewna dychotomia, prowokująca wręcz do dyskusji.
  • Abbadon 17.02.2015
    Bardzo dobre opowiadanie. Kompletne, wyczerpujące temat, z dobrym zwrotem akcji, a do tego poruszające ważne tematy. Ode mnie 5
  • Akwus 17.02.2015
    Może nie dość jasno się wyraziłem :)

    To zdanie jak i całe opowiadanie ma prawo/cel prowokować do dyskusji. Użyłem dokładnie przemyślanego zwrotu. Nie chciałbym tylko być utożsamiany z postacią i musieć bronić teorii, że wolno zabić, w myśl jakiejkolwiek idei.
  • NataliaO 17.02.2015
    A ja raczej mam pytanie Czy tak naprawdę wygrał Bóg i dobro? Początek opowiadania niby rozmowa nas do czegoś wprowadza ale jest trochę zbyt dużo złożona, wystarczyło by coś lekkiego. Dalsza część jest dobrze poprowadzona. Świetnie ukazuje kuszenie. I ta śmierć na końcu jak by zatoczyło koło czy to dobro a może zło. Bardzo precyzyjne poprowadzona treść. Dam 4
  • NataliaO 17.02.2015
    Jestem mało krytyczna ale świetnie się Ciebie czyta :)
  • Dobre, ale tytuł....rewelacja.
  • Akwus 18.02.2015
    Natalia, myślisz, że to może być dyskusyjne, czy wygrywa w tym opowiadaniu bóg? To trochę jak z Adwokatem Diabła - szatan jest w nieskończenie lepszej pozycji. Jeśli oprzemy się jednej jego pokusie, to zapewne wpadniemy niezauważenie w inną :(
  • BreezyLove 18.02.2015
    Opowiadanie na prawdę robi wrazenie, daje 5 :)
  • ausek 31.12.2015
    Opowiadanie ciekawe, inne w pozytywnym sensie, a tytuł mnie powalił...nie powiem oryginalny ;)
    PS. Jeśli masz dużo skarg i zażaleń to wal śmiało. Mam nadzieję, że miejsca Ci starczy pod moim opowiadaniem.
    Szczęśliwego Nowego Roku życzę. ;)
  • Akwus 02.01.2016
    Pochłonęła mnie walka z potworami w Novigradzie i przepadłem od początku Świąt :) Powoli wracam do normalności, więc w końcu odrobię pracę domową i Cię skrytykuję :)
  • Nazareth 02.01.2016
    "Działała szybko"- Działał
    Bardzo dobre opowiadanie. Wbrew innym opinią uważam że zarówno działanie jak i ostatnia wypowiedź Marka pasowały do charakteru postaci co jest jedynym uzasadnieniem potrzebnym w dobrym tekście. Nie wiem kto wygrał, Bóg czy szatan, ani czy morderstwo było moralnie usprawiedliwione. Wiem za to, że całość jest sprytnie skonstruowana i dobrze opowiedziana, dodatkowo okraszona zaskakującym zakończeniem. Zostawiam zasłużone 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania