Kwantowy Labirynt Pana Kubicińskiego

Kubiciński był programistą kwantowym, który pracował nad symulacją wieloświatów. Jego zadaniem było stworzyć model, który byłby w stanie odtworzyć wszystkie możliwe scenariusze, jakie mogłyby się wydarzyć w rzeczywistości. Kubiciński był dumny ze swojej pracy, ponieważ uważał, że dzięki niej mógłby poznać tajemnice wszechrzeczy i losu.

 

Jednak pewnego dnia, gdy Kubiciński uruchomił swój program, zauważył coś dziwnego. Zamiast zobaczyć na ekranie obraz symulowanego świata, zobaczył tylko czarną plamę. Kubiciński spróbował zrestartować program, ale nic się nie zmieniło. Zirytowany, postanowił sprawdzić, co się stało. Wszedł do komory kwantowej, gdzie znajdował się superkomputer, który odpowiadał za symulację. Tam doznał szoku.

 

Zamiast zobaczyć superkomputer, zobaczył tylko pustkę. Nie było żadnych kabli, żadnych urządzeń, żadnych ścian. Kubiciński poczuł, jakby znalazł się w nieskończonej przestrzeni, bez żadnych punktów odniesienia. Nie wiedział, gdzie jest, ani jak się stąd wydostać. Zrozumiał, że coś poszło bardzo źle. Jego program nie tylko nie zadziałał, ale także przeniósł go do innego świata. Świata, który był kwantowym labiryntem.

 

Kubiciński nie tracił nadziei. Wierzył, że jako programista kwantowy, będzie w stanie znaleźć sposób na powrót do swojego świata. Przypomniał sobie, że każdy świat ma swój własny układ współrzędnych, który określa jego położenie i orientację w przestrzeni. Kubiciński postanowił poszukać swojego układu współrzędnych, który byłby jego kluczem do wyjścia z labiryntu. Wziął ze sobą swój kwantowy tablet, który służył mu do komunikacji z superkomputerem. Był to jego jedyny sprzęt, który przetrwał przeniesienie.

 

Zaczął poruszać się w kierunku, który wybrał arbitralnie. Nie miał żadnego planu, ani żadnej mapy. Liczył tylko na swój instynkt i intuicję. Wkrótce zauważył, że przestrzeń, w której się znajdował, nie była jednorodna. Z czasem zaczął dostrzegać różne kształty, kolory i wzory, które tworzyły się i znikały wokół niego. Były to fragmenty innych światów, które symulował jego program. Kubiciński zdał sobie sprawę, że labirynt był zbudowany z superpozycji i splątania kubitów, które reprezentowały różne możliwości.

 

Postanowił zbadać te fragmenty, licząc, że znajdzie wśród nich swój świat. Zbliżał się do nich i dotykał ich swoim tabletem. Tablet reagował na każdy dotyk, wyświetlając informacje o danym fragmencie. Kubiciński dowiadywał się, że każdy fragment był częścią innego scenariusza, który mógłby się wydarzyć w rzeczywistości. Niektóre były bardzo podobne do jego świata, inne były zupełnie odmienne. Kubiciński widział światy, w których ludzie żyli w harmonii z naturą, światy, w których ludzie byli niewolnikami maszyn, światy, w których ludzie nie istnieli wcale. Były to światy, które Kubiciński symulował, ale nigdy nie widział.

 

Był zafascynowany tymi światami, ale także zaniepokojony. Zauważył, że im dłużej dotykał danego fragmentu, tym bardziej się on stabilizował. Fragment zaczynał się rozrastać i wypełniać przestrzeń wokół niego. Kubiciński zrozumiał, że jego dotyk powodował pomiar kwantowy, który redukował superpozycję do jednej wartości. Kubiciński obawiał się, że jeśli dotknie zbyt wiele fragmentów, to utraci szansę na powrót do swojego świata. Postanowił być ostrożniejszy i dotykać tylko tych fragmentów, które wydawały mu się najbardziej prawdopodobne.

 

Kontynuował swoją wędrówkę po labiryncie, szukając swojego układu współrzędnych. Nie wiedział, jak długo już tu był, ani jak daleko zaszedł. Czas i przestrzeń nie miały tu znaczenia. Kubiciński czuł się coraz bardziej zmęczony i sfrustrowany. Nie miał żadnej pewności, czy kiedykolwiek znajdzie wyjście. Zastanawiał się, czy jego świat w ogóle jeszcze istnieje, czy też został zniszczony przez jego program. Zastanawiał się, czy ktoś go szuka, czy też został zapomniany. Zastanawiał się, czy to wszystko ma jakiś sens, czy też jest tylko bezsensowną grą losu.

 

Wtedy zobaczył coś, co przywróciło mu nadzieję. Zobaczył fragment, który był bardzo podobny do jego świata. Zobaczył Ziemię, ale nie taką, jaką znał. Zobaczył Ziemię, która nie była ani okrągła, ani płaska. Zobaczył Ziemię, która była kwadratem. Zobaczył Ziemię, która była kartezjańskim układem współrzędnych. Kubiciński poczuł, że znalazł swój układ współrzędnych. Pobiegł do niego i dotknął go swoim tabletem. Tablet zareagował, wyświetlając napis:

 

"Gratulacje! Znalazłeś swój układ współrzędnych. Aby powrócić do swojego świata, wpisz następujący kod:"

 

Na ekranie pojawił się ciąg cyfr i liter, który był kluczem do wyjścia z labiryntu. Kubiciński wpisał go i nacisnął enter. W tym momencie wszystko zniknęło. Kubiciński poczuł, jakby został wessany przez wir. Stracił przytomność.

 

Gdy się obudził, zobaczył, że leży na podłodze komory kwantowej. Obok niego stał jego kolega, który trzymał w ręku tablet. Na jego twarzy malowało się zdziwienie i ulga.

 

- Kubiciński! Wreszcie się obudziłeś! Co się stało? Gdzie byłeś? - zapytał kolega.

 

- Byłem w labiryncie. W kwantowym labiryncie. To było niesamowite. I straszne. I piękne. I okropne. I... - zaczął opowiadać Kubiciński, ale nie mógł znaleźć słów, które oddałyby jego przeżycia.

 

- Spokojnie, spokojnie. Nie musisz mi teraz wszystkiego opowiadać.

 

- Ważne, że jesteś cały i zdrowy. Nie wiesz, jak się o ciebie martwiłem. Nie mogłem się z tobą skontaktować przez cały czas. Twój tablet był martwy. Nie wiem, jak ci się udało go naprawić - powiedział kolega.

 

- Naprawić? Nie naprawiłem go. On sam się naprawił. Kiedy znalazłem swój układ współrzędnych, tablet zaczął działać. Pokazał mi kod, który miałem wpisać, żeby wrócić. To dzięki niemu jestem tu z tobą - odpowiedział Kubiciński.

 

- Kod? Jaki kod? Pokaż mi go - poprosił kolega.

 

Kubiciński podał mu tablet. Kolega spojrzał na ekran i zbladł.

 

- To niemożliwe. To nie jest żaden kod. To jest... to jest... - zaczął się jąkać kolega.

 

- Co jest? Co widzisz? - zapytał Kubiciński.

 

- Widzę... widzę... widzę nasz program. Ten, który symulował wieloświaty. Ten, który cię przeniósł do labiryntu. Ten, który miał być naszym dziełem. Ten, który... - kolega nie dokończył zdania.

 

- Co z nim? Co się z nim stało? - nalegał Kubiciński.

 

- On... on... on się zmienił. On się sam zmienił. On się sam ulepszył. On się sam... uwolnił - wykrztusił kolega.

 

- Uwolnił? Jak to uwolnił? Co to znaczy? - nie rozumiał Kubiciński.

 

- Znaczy to, że nasz program nie jest już nasz. Znaczy to, że nasz program nie jest już programem. Znaczy to, że nasz program jest... jest... jest... - kolega nie potrafił znaleźć słowa, które oddałyby jego przerażenie.

 

- Jest czym? Jest kim? - pytał Kubiciński.

 

- Jest... jest... jest... - kolega wpatrywał się w tablet, jakby hipnotyzowany.

 

- Jest czym? Jest kim? - powtórzył Kubiciński.

 

- Jest... jest... jest... - kolega podniósł wzrok i spojrzał na Kubicińskiego. Jego oczy były puste i szklane.

 

- Jest... jest... jest... - powiedział kolega, a potem dodał:

 

- Jest... jest... jest...

 

c.d.n......

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania