Kwiatek do kożucha

Zaskakuje mnie moja niewiara w sensowność świata. Mimo jasnego przekazu, dokładnych wyliczeń i jednoznacznych, emocjonalnych reakcji ludzi, ciągle przed oczami pojawia mi się falujący obraz dmuchawca zerwanego trzydzieści osiem lat temu. I nagle ta misternie budowana rzeczywistość odfruwa sobie wraz z białym puszkiem, unoszona przez kapryśny poryw wywołany moim oddechem. I już na niczym innym nie mogę skupić wzroku a myśli, miast trwać na posterunku, oddalają się nie wiadomo, gdzie i nie wiadomo o czym.

O czym jestem dzisiaj? Och, gdyby to było takie proste jak przemijanie. Niech już będzie, że los człowieczy, który stał się moim udziałem, przebiera się w szaty mniszka lekarskiego, który zginie marnie, zerwany ręką rozwydrzonego brzdąca. Przez chwilę, tuż przed śmiercią dozna zachłyśnięcia się w rozproszeniu swojej formy na dziesiątki mniejszych fraktalnych płatków, a potem odleci w nicość łąki, po drodze powodując ogromną kolizję na trasie krzyżowania się dróg ważek i pszczół.

W swoim rozproszeniu jednak nie dozna wyrzutów sumienia ani nie poniesie kary – ot taka cena za wolność albo okoliczność łagodząca w rozszczepieniu osobowości.

Zanim jednak dojdzie do ostatecznego rozwiązania problemów natury prawnej, należy prześledzić działalność losu, by zgodnie z literą prawa – tutaj do wyboru kilka możliwości – p, r, a, w, o– rozwiązać raz na zawsze to co ostatecznie rozwiązane być musi.

Logika nakazuje zacząć od początku, czyli od P, czyli od poczęcia. Mniszek poczęty został w sposób zupełnie nie przypadkowy, pewnego gorącego dnia jako owoc miłości niezmysłowej. Miało to duży wpływ na jego dalszy rozwój, a więc R. Jego pojawienie się na łące spowodowała ogromne awantury wiadomo A. Awantury przerodziły się w Wojny, czyli W, powodując zamieszanie i dezorganizację, ponieważ w ramach obrony, czyli O musiał stać się toksyczny. Koniec, czyli kropka.

Logika nie zawsze jest sensowna zawsze jednak jest logiczna.

Czekam na lato z utęsknieniem – na te dramaty odbywające się na łąkach i słońce parzące mi skórę, na jednoznaczność temperatury.

Mrużę oczy. Za chwilę słońce zacznie zachodzić. Jak bardzo tego nie chcę wie tylko pięciolatka we mnie. Jest koniec czerwca, właśnie zaczęły się wakacje – dwa miesiące wolności – jakie to dziwne, że w tym wieku już wiem, że wolność jest ściśle określona w czasie. Świat jest dla mnie tak oczywisty, że nie zachwyca mnie jego piękno. Za kilkanaście lat dopiero wspomnienie kolorów i zapachów ziemi, wywoła łzy wzruszenia. Mam pięć lat i wszystko jest dokładnie takie jakie powinno być. Uciekam przed rozwścieczonym kogutem i kłócę się z kotem sąsiadów.

Potem znajduję dmuchawiec. Hipnotyzująca postać – bo w tym wieku, wszystko ma swoją postać – sterczy majestatycznie pośród rozkwitniętych maków a ja wiem, że muszę, że chcę podejść do niego. Robię to ostrożnie, by go nie obudzić, nie wiem skąd wiem, że śpi, ale wiem to na pewno.

Wyciągam rękę by go zerwać. Robię to pewnym ruchem pięciolatki, która nie chce być przyłapana na robieniu rzeczy zakazanych. Dotykam łodygi i nim całkowicie zamorduję mniszka, część jego płatków odfrunie. W ręku trzymam nagą główkę. Jest mi przykro, mimo, że płatki poprzyklejały mi się do koszulki i włosów. Z drugim pójdzie mi lepiej. Mam pięć lat i wiem, że dmuchawców jest bardzo dużo na łące. Mogę więc zrywać ich do woli, nim zauważy to jakiś dorosły i nakrzyczy na mnie, bo to niebezpieczne.

Za trzecim razem zbliżam roślinę do ust i dmucham z całej siły. Płatki odrywają się od główki pojedynczo. Nabieram więcej powietrza, próbuję drugi raz i wtedy to widzę – widzę siebie tańczącą w unoszonym przez wiatr puszku. Czuję, że bardziej jestem chmurą nim czymś innym. Zaczyna kręcić mi się w głowie od piruetów i ciągłego unoszenia się i opadania. Jestem na górze i na dole jednocześnie. Do góry nogami i głową w dół. Jestem tam i tu, tuż nad ziemią i między piórami ogłupiałego przez wściekłość koguta. Ślizgam się na promieniach słońca, popychana przez wiatr, za chwilę przelecę przez ogrodzenie i to właśnie ta chwila mnie zatrzymuje. Po raz pierwszy w życiu odczuwam świadomy strach, odtąd będzie ze mną na zawsze – na zawsze w świecie dziecka znaczy tyle co nigdy.

Zaskakuje mnie moja wiara w sensowność świata, taki kwiatek przypięty do kożucha.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania