La figure pafu

La figure pafu: poza, którą nieświadomie przybierasz, gdy żegnasz osobę mało atrakcyjną.

Kalendarz ścienny 365 przydatnych zwrotów i wyrażeń

 

La figure da się rozpoznać po oczach. Najpierw się mrużą, a potem długo szukają czegoś na ścianie, jakby śledziły poruszające się po niej wielkie mrówki.

 

Potem stopy automatycznie kierują się w stronę wyjścia, a usta wariują. Zaciskają się, krzywią lub ciumkają. Następnie następuje PaFu.

 

Obraz nędzy i rozpaczy, który przedstawiała większość kandydatek na twarz kremu na twarz, zasługiwała według szanownego jury tylko na tę reakcję. Wśród nich była jedna – ani ładna, ani brzydka, za to z teczką. Weszła na casting skocznym krokiem, jednak w progu potknęła się o własne nogi. Przekoziołkowała nad dywanem w dziwne wzorki i, ku zaskoczeniu jurorów, zgrabnie wylądowała na jednej nodze.

 

— Proszę zaczynać – polecił przewodniczący komisji.

 

Kandydatka przystąpiła do otwierania teczki, a panie z jury do wykonywania figury pożegnalnej.

 

— Zanim przejdziemy do rzeczy, chciałabym coś powiedzieć – zaczęła nieśmiało dziewczyna, nie zwracając uwagi na prezentowaną ku niej niechęć.

 

— Od zawsze chciała pani być modelką? – domyślił się przewodniczący i poprawił opadające na nos okulary.

 

— Otóż nie. Mój dziadek miał ogródek. Gdy byłam mała, często bawiłam się tam całymi dniami. Puszczałam latawce.

 

— Latawce?

 

— Tak – potwierdziła skwapliwie dziewczyna. — Dziadek mi je robił. Ale to nie one są najważniejsze w tej opowieści! Do ogródka często wpadała pewna pani. Miała czerwoną sukienkę, z jakiegoś powodu zawsze poplamioną farbami. Może to była malarka – zastanawiała się głośno. — Raz powiedziała, że próbowała sprać te plamy, ale że się nie dało, sukienka służyła jej potem do prac w ogrodzie.

 

— Proszę się streszczać! – ponaglił zniecierpliwiony.

 

— Już, już. Pewnego dnia przyszłam do tej pani pożyczyć żelazko…

 

Przewodniczący przetarł oczy. Wypowiedź kandydatki w pewnym momencie przekroczyła barierę między słowem a obrazem. Kolorowe zdania ułożyły mu się przed oczami we wzór. W końcu ujrzał wyłaniający się obraz – białą kuchnię i stary piec, na którym suszyła się czerwona, poplamiona sukienka. Kandydatka numer dwadzieścia dwa wyjaśniała sąsiadce, co się stało z żelazkiem. Przewodniczący wstrzymał oddech, gdy rozpoznał tę kobietę. Przecież to była jego sąsiadka! Że też wcześniej tego nie dostrzegł. Tak, wszystko się zgadza, nawet kiedyś wszedł do jej domu, by przynieść list.

 

A ten ogródek? Znał ten ogródek! Matko, kim w takim razie była ta dziewczyna? Ją też znał. Mógł to przyrzec.

 

Obudził się zlany potem. Senne marzenie się rozmyło, a jasne światło jarzeniówki zmusiło go do przymknięcia oczu. Na szafce nocnej leżała kartka z kalendarza 365 przydatnych zwrotów i wyrażeń.

 

— Już pamiętam! Pamiętam! – krzyczał. — Siostro! Pamiętam! – Nagle zakrył twarz dłońmi i krzyknął zrozpaczony — O Boże! O Boże! Gdzie oni wszyscy są? Chcę ich zobaczyć!

 

Szlochając, usłyszał dobiegający z korytarza głos.

 

— Pani Basiu, pacjent z trzydziestki dwójki znowu zaczyna wspominać! Prosiłam, by nie pokazywać mu słoiczków z kremem.

 

— Nie pokazywałam – usprawiedliwiała się pielęgniarka – nie wiem, co tym razem go wzięło.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • KURGAN dwa lata temu
    To był krem, czy może jakaś perlista substancja?
  • Kasamiyo Akasawa dwa lata temu
    diabli wiedzą teraz
  • zsrrknight dwa lata temu
    świetne. Bardzo dobrze działasz narracją i operujesz językiem.
  • Kasamiyo Akasawa dwa lata temu
    dziękuję ^^
  • Tjeri dwa lata temu
    Lubię takie pisanie. Tekstu niedużo, a obraz kompletny i emocji pod dostatkiem. Dobra miniatura.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania