Labirynt
Mijają dni. Czyżby zapomniała?
Eleonora i jej bezdomni przyjaciele z zakonu żebraczy, kumple , piszący swojskie arcydzieła po murach swojej wyobraźni; w wilgotnych piwnicach i stęchłych strychach, wybitne jednostki, co do jednego; razem z kotami i pająkami;
czasem wieje wiatr, biega po labiryncie podziemia; jest moda: plastykowe worki łopoczą w konarach krzaków; w oknach labiryntu miasta falują firany, falują w podmuchach przeciągu z rynsztoku, z którego wypływają, by stać się sobą. Znowu?
Jesteśmy głodni, wiecznie głodni. O wzroku, podrzynaj gardła. Z jabłkiem o smaku słońca w krtani Z flintą na ramieniu. Te wszystkie ulice, żyjące tak, jakby potrzebowały kolejnej kurwy.
Komentarze (4)
Dosyć mocne, jakże przykre przesłanie. Może nie do końca podoba mi się forma Twojego tekstu, momentami sprawia wrażenie trochę niedbałej (oczywiście w moim odczuciu, to nie ma być jakaś doczepka do Ciebie, a po prostu moje pierwsze wrażenie). Co do treści, mógłbyś jedynie budować troszkę dłuższe zdania, czytelnikowi byłoby prościej bez tych średników i dwukropków co chwilę, ale poza tym jest naprawdę nieźle. Trudny temat sobie wybrałeś, ale dobrze sobie z nim poradziłeś. Na początek ode mnie czwóreczka :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania