Labirynt - część 1
Mama siedziała na kanapie okryta ciepłym, wełnianym kocem, który moja ciotka – Joanna – przyniosła jej pół roku temu. Patrzyła w okno, tylko od czasu do czasu na mnie zerkając.
- Uważaj na siebie – poprosiła szeptem.
Nic nie odpowiedziałam, tylko usiadłam obok niej i delikatnie objęłam ją ramieniem. Była tak krucha, iż bałam się, że niechcący mogę ją uszkodzić. Pogłaskałam ją po głowie, tak jak ona robiła to, gdy byłam mała. Jak wiele zmieniło się od tamtych szczęśliwych lat.
- Wszystko się uda. Na pewno – zapewniłam ją.
Uśmiechnęła się blado. W jej oczach widziałam wysiłek, jaki musiała włożyć w ten uśmiech. Poczułam łzy pod powiekami, lecz zabroniłam im wypłynąć na policzki. Nie mogę teraz płakać. Nie przy niej.
Wyjęła prawą dłoń spod koca i chwilę później poczułam, jak jej palce delikatnie splatają się z moimi.
- Kocham cię, córeczko – szepnęła mi do ucha.
- Ja też cię kocham, mamo – odszepnęłam. – Chociaż nie będziemy już razem, pamiętaj, że myślami zawsze będę z tobą. Boże, mamo, tak bardzo chciałabym zostać…
Nie chciałam tego powiedzieć. Obiecałam sobie, że będę twarda, że opanuję uczucia, że odsunę je na dalszy plan, okazując tylko te pozytywne, lecz pragnienie przebywania u jej boku do samego końca było silniejsze ode mnie. Przezwyciężyło wszystkie moje postanowienia i nie pozwoliło mi dłużej udawać.
Starła łzy z mojego policzka i dotknęła moich włosów. Poczułam nieprzyjemny skurcz, gdy uświadomiłam sobie, że być może robi to po raz ostatni.
- Nie martw się o mnie – poprosiła. – Obie dobrze wiemy, co się ze mną stanie. W hospicjum będzie mi dobrze, a ty u ojca będziesz mogła wieść normalne życie nastolatki.
Chciałam powiedzieć jej, że bez niej moje życie nie może być normalne, że bez niej nic już nie będzie takie jak kiedyś, ale gardło miałam tak ściśnięte, że nie byłam w stanie mówić. Już nie płakałam, lecz nadal hamowałam łzy. Wiedziałam, że widok mojego cierpienia sprawia jej ból, a tego za wszelką cenę pragnęłam uniknąć.
Aż podskoczyłam, gdy ciszę rozdarł o wiele za głośny dźwięk dzwonka.
- Ja otworzę - powiedziałam i zerwałam się z miejsca. Przed drzwiami przystanęłam na moment. Nie chciałam tego robić. Marzyłam, by móc zabarykadować się tu, w tym domu, razem z mamą i zostać z nią już na zawsze.
Dzwonek rozbrzmiał po raz drugi. Z westchnieniem i łzami cisnącymi się do oczu otworzyłam drzwi,
W progu stał wysoki, szczupły blondyn w czarnej skórzanej kurtce i okularach. Uścisnął mnie na powitanie. Poczułam jego zapach i usłyszałam głośne bicie jego serca.
- Jesteś już spakowana? – spytał cicho, choć pewnie domyślał się odpowiedzi.
Skinęłam głową.
- Mogę iść jeszcze na chwilę do mamy?
- Oczywiście. Mamy czas, bo i tak musimy poczekać na Joannę.
Gdy tylko to powiedział, usłyszeliśmy, jak samochód skręca i wjeżdża na podwórko. Oboje wiedzieliśmy, że to ona. Czym prędzej pobiegłam do mamy i mocno się przytuliłyśmy. Drżała w moich objęciach wstrząsana szlochem. Ja również płakałam. Tak bardzo nie chciałam się z nią rozstawać.
- Laura, możesz zostawić nas na chwilkę samych? – spytał tata.
Nawet nie zauważyłam, kiedy on i ciocia Asia pojawili do pokoju.
Posłusznie wstałam i wyszłam do kuchni. Miałam wielką ochotę podsłuchać rozmowę dorosłych, bo wiedziałam, że niewątpliwie dotyczyła ona mojej osoby, jednak zwalczyłam w sobie tę pokusę. Przecież nie kazali mi wyjść tylko po to, bym stała po drugiej stronie drzwi.
Nalałam sobie trochę soku jabłkowego do szklanki i wypiłam wszystko jednym haustem. Ten sok zawsze już będzie mi przypominał dom – pomyślałam. I mamę.
Ostatni raz weszłam do swojego pokoju, lecz natychmiast tego pożałowałam. Już nic nie było w nim takie, jakie chciałam, żeby było. I wtedy zrozumiałam, że właśnie takie będzie odtąd moje życie. Zupełnie inne od tego, o którym marzę.

Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania