Labirynt - część 2
Podróż nie trwała długo, lecz gdy zaparkowaliśmy pod blokiem ojca, było już zupełnie ciemno.
- Za chwilę wrócę po twoje rzeczy – powiedział tata, gdy wysiedliśmy z auta. Zadrżałam i pożałowałam, że nie mam na sobie kurtki. Temperatura z pewnością spadła poniżej zera. Tata chyba zauważył, że trzęsę się z zimna i nawet otworzył usta, żeby to skomentować, lecz w końcu nie powiedział nic, tylko czym prędzej poprowadził mnie do mieszkania.
Gdy tylko otworzyły się drzwi, moich uszu doszło głośne, dziecięce zawodzenie. Westchnęłam. Czy naprawdę tak będzie codziennie?
Chwilę później w korytarzu pojawiła się Emilia. Na koszulce miała ślad po kaszce.
- Hej, Laura. – Odezwała się robiąc taki gest, jak gdyby chciała mnie uściskać, lecz na szczęście w porę się opanowała. Nie miałam najmniejszego zamiaru się do niej przytulać. –
Znowu usłyszeliśmy płacz. Emilia pobiegła do pokoju, a po chwili trzymała już w ramionach kilkumiesięczne niemowlę i szczebiotała do niego nieustannie. Dzieciak uśmiechał się teraz i wyciągał do mnie swoje małe rączki. Nie miałam pojęcia, jak powinnam się zachować. Był taki słodki. Poczułam, jak jeden z niewidzialnych sopel lodu w moim sercu lekko się nadtapia.
- Mogłabyś zrobić nam herbatę? – spytał tata, który wciąż stał w pełni ubrany i najwyraźniej nie wiedział, co ze sobą począć.
- Eee… jasne, ale może najpierw pokażę Laurze jej pokój? Chodź.
Emilia Uśmiechnęła się do mnie niepewnie.
- Marcin powiedział, że lubisz fioletowy, więc pomyślałam, że ten kolor ci się spodoba. Przepraszam, że nie spytałam cię o zdanie, ale gdybym zrobiła to dopiero teraz, nie miałabyś gdzie spać, a wcześniej nie mieliśmy z tobą prawie żadnego kontaktu.
- Jest naprawdę fajny – powiedziałam szczerze, ciesząc się, że chociaż pokój jest okej.
Gdy wyszła, uchyliłam na moment okno i zajrzałam do szafy na ubrania i szuflad w biurku oraz nocnej szafce. Wszędzie było pusto, jedynie na regale ktoś ustawił kilka, sądząc po okładkach, używanych książek. Uśmiechnęłam się, gdy przeczytałam ich tytuły. Brzmiały całkiem znośnie. Okej, były tam pozycje, które już od dawna planowałam przeczytać. Od zawsze lubiłam książki o miłości.
Rozpakowanie okazało się trudniejsze, niż się spodziewałam. Mój pokój w domu mamy, był znacznie większy od tego, w którym przyszło mi mieszkać teraz, toteż miałam spore trudności ze znalezieniem miejsca dla wielu niezbędnych dla mnie rzeczy. Chyba mam za dużo drobiazgów. No cóż, z niektórymi będę musiała się pożegnać.
Poprosiłam Emilię o worek i z żalem spakowałam do niego wszystkie te przedmioty, które nie będą mi już potrzebne, jak na przykład stare ubrania zalegające w szafie od niepamiętnych czasów czy całkiem już bezużyteczne papierowe laleczki, które wycinałam jako mała dziewczynka. Miałam dwa pudła tego badziewia.
Przy kolacji niewiele rozmawialiśmy. Tata pierwszy wstał od stołu, twierdząc, że musi wykąpać Kubusia. Emilia skrzywiła się i również wstała, aby pozmywać naczynia. Pomyślałam, że może powinnam jej pomóc, ale widok brudnych talerzy i patelni szybko odwiódł mnie od tego pomysłu. Zamiast tego zamknęłam się w swoim pokoju i dokończyłam jego urządzanie, a następnie wzięłam dość długą, gorącą kąpiel i położyłam się do łóżka. Jutro czeka mnie ciężki dzień, nie ma co.

Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania