Lajlajlajlandia

LAJLAJLAJLANDIA

 

Miasto Plaża, wybrzeża kontynentu Lajlajlajlandia, późna wiosna, lata dziewięćdziesiąte dwudziestego wieku, rano.

 

Indiano, Bracciano, Mariano i Romano byli Rdzennymi Amerykanami, braćmi w wieku dwudziestu kilku lat. Mięli długie czarne włosy i śniade karnacje. Byli ubrani w chusty z wzorkami przedstawiającymi wielokolorowe kwiaty, motyle i ptaki. Mieszkali w domu otoczonym ogrodem, ale ciepłe wiosenne i letnie wieczory lubili spędzać w dużych, drewniano-bambusowych domkach na drzewach, rosnących w tym ogrodzie.

 

Jednego słonecznego poranka, postanowili wybrać się na długi spacer po mieście. Spotkali się na deptaku, na zabytkowej starówce, przy moście przyozdobionym kwiatami. W tle było słychać utwór CB Milton - A Real Love. Poszli w stronę pobliskiego placu, otoczonego dwoma parkami z fontannami i znajdującego się w środkowej części miasta. Z okolicznych głośników leciała muzyka, piosenka Ace Of Base - All That She Wants.

 

Przeszli przez to wesołe miejsce pełne ludzi tańczących na ulicach, i poszli na jedną z najbardziej znanych i lubianych ulic we wschodniej części miasta, otoczonej kolorowymi budynkami z licznymi balkonami pełnymi kwiatów. Usłyszeli piosenkę Earth, Wind & Fire - September, która towarzyszyła im także po drugiej stronie ulicy, nad stawem przy murowanej bramie wejściowej do dużego parku na przedmieściach. Zatrzymali się na chwilę przy zbiorniku wodnym z wielokolorowymi rybami, usiedli na jednej ze stojących dookoła ławek i odpoczęli, podziwiając drzewa i tropikalne ptaki.

 

Po kilku minutach, wstali i poszli dalej. Weszli na wzgórze, przeszli przez kamienny łuk i rosnący za nim żywopłotowy labirynt, w którym zrelaksowali się na ławkach otoczonych krzewami różanymi, oglądając fontannę. Później weszli na jeszcze wyższe, porośnięte lasem wzgórze gdzie stała tajemnicza budowla wzniesiona z wielkich kamieni, a wtedy usłyszeli utwór Ace Of Base - Happy Nation.

 

Przeszli obok dzielnicy małych domów ze średniej wielkości ogrodami, żywopłotów i krzewów kwitnących, potem obok pobliskiej łąki, na której był lunapark pełny wesołych ludzi, a wtedy z okolicznych głośników zaczęła lecieć piosenka Dr Alban - It's My Life. Zeszli ze wzgórza wzdłuż dróżki, wyszli z lasu i przez most dotarli do basenu na rozległej suchej łące rozgrzanej promieniami słońca. Nad pobliską rzeką latały nietoperze, ważki i chrabąszcze. Podczas gdy Indiano, Bracciano, Mariano i Romano odpoczywali przy basenie w cieniu parasoli, z radiomagnetofonu stojącego na okrągłym plastikowym stole, wydobyły się dźwięki dwóch przebojów: najpierw Boney M - Ma Baker, a następnie Mylo vs Miami Sound Machine - Doctor Pressure.

 

Kiedy skończyli odpoczywać, ruszyli dalej. Przeszli między lasem a suchą łąką o sporej powierzchni, i wtedy zaszli na skate park, który znaleźli po drodze. Spotkali tam Skejta, Rockmana, Surfera, Hipisa i Rastamana. Mieli oni kolorowy radiomagnetofon i słuchali muzyki. Akurat leciała piosenka Shaggy - In The Summertime. Nadeszło popołudnie, więc Rdzenni Amerykanie po kilku minutach zaczęli wracać do domu.

 

Na miejscu znaleźli się o zachodzie słońca. Jednak ze względu na ciepłe lato i bycie w wypoczynkowym nastroju, postanowili spędzić noc nie w domu, a w ogrodzie, w drewniano-bambusowym domku na drzewie. Wieczorem było odgłosy cykad i świerszczy wśród roślinności na obszarze całej dzielnicy.

 

Koniec.

Średnia ocena: 3.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • NataliaO 19.05.2015
    czułam się jak by prowadziła mnie jakaś mama do skarbu, i ten dobór muzyki nawet przesłuchałam sobie. 4:)
  • NataliaO 19.05.2015
    *mapa
  • Ktokolwiek 19.05.2015
    ciekawy spsób przedstawienia, jednak nie do końca do mnie przemówił. Krótko mówiąć zero akcji, a cięgłe przerywniki (tytuły piosenak) raczej mnie denerwowały. To opowiadanie jest bardzo nijakie... nie ocenię go. NIe prypadło mi do gustu, to wiedz :) ale nie bierz sobie bardzo do serca, nie wszystkim musi się podobać.
    Pozdrawiam ciepło
  • KainaBref 20.05.2015
    Nie bardzo wiem o co chodzi, bo chyba przysnęłam w połowie wędrówki. Opowieść P.Cejrowskiego to to nie jest. Ale mnie nie musi się podobać.
  • Jednak będę się wpisywał, choć przeszkadza mi że każdy, byle kto, może patrzeć na moje słowa, nigdy nie rozmawiam w towarzystwie obcych o rzeczach ważnych, ßczególnie gdy prostactwo może to usłyszeć – to ponizenie dla przekazywanych treści, należałoby szyfrować, ale trudno. No więc te piosenki odtwarzane w Lajlajlajlandji różnią się od swoich odpowiedników na ziemi: są o wiele doskonalsze i piękniejsze, a ich słowa różnia się znaczeniem, podobnie jak Sutra Djamentowa na ziemi i w Niebie różni się: inne są slowa, inne znaczenia. Ha ha, budowla z wielkich kamieni – piramida Tolteków, ale extra :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania