Łąka, Dinozaury, Klif I Plaża

Opowiadanie

 

"Łąka, Dinozaury, Klif I Plaża"

 

gatunek: sny/fantastyka/surrealizm/przygoda/akcja/zwierzęta

 

Jedno z tropikalnych, plażowych, wypoczynkowo-imprezowych miast średniej wielkości. Gdzieś na jakiejś dalekiej planecie. Zachód złocisto-pomarańczowego słońca na tle żółto-różowego nieba. Rok 2008.

 

Na plaży, pod wysokim, drewniano-metalowym pomostem tańczyło oraz śmiało się trzech kolegów i trzy koleżanki. Wszyscy mieli po dwadzieścia kilka lat.

 

Ciepły i słoneczny środek następnego dnia.

 

W ogródku należącym do restauracji, znajdującej się w dużym parku między plażą a centrum miasta, sześcioro dobrych znajomych jadło pistacjowe batony czekoladowe i popijało bananowymi koktajlami mlecznymi. Grupka składała się z trzech kolegów i z trzech koleżanek. Wszyscy byli otoczeni przez bananowce, drzewa podróżnika, kokosowce, sabale i daktylowce.

 

— Jedziemy na jakąś dziwną wycieczkę, urozmaiconą spontanicznymi akcjami, wymyślanymi na miejscu, na krótko przed planowaną realizacją? — zaproponował jeden z kolegów.

— Dobry pomysł! Jedziemy! — zgodziła się z wielkim entuzjazmem reszta dobrych znajomych.

— Ty to masz łeb pełny ciekawych pomysłów, niczym jakiś dobrze prosperujący sklep albo supermarket pełny towarów, yo! — skomentował żartobliwie i polubownie drugi z kolegów.

 

Gdzieś na rozległych, niekończących się łąkach, biegło sześć roślinożernych, dwunożnych dinozaurów mających po kilka metrów długości, a na ich grzbiecie każdego z nich siedziało po jednej osobie.

 

— Co sądzicie o tym, aby niedługo zacząć pisać nostalgiczno-imprezowo-senno-surrealne opowiadanie, którego wątkiem przewodnim będzie trwająca od wiosny do jesieni albo zimy seria imprez i bliższych oraz dalszych podróży, powoli stopniowo przenosząca się do fantastycznego świata? — spytał jeden z kolegów.

— Świetny pomysł, yo! — stwierdziła jedna z koleżanek.

 

Nagle ludzie zniknęli, a wtedy znaleźli się na jednym z kilkudziesięciu dosyć obszernych trawników, oddzielonych krawężnikami i otoczonych drzewami owocowymi oraz krzewami kwitnącymi. Jeden z mężczyzn zbudował siłą swoich myśli piękny dom średniej wielkości, który osadził na poboczu działki, niedaleko otaczającego ją niskiego żywopłotu. Następnie, w części frontowej ogrodu posadził kilkanaście dużych drzew o rozłożystych liściach.

 

Niespodziewanie, na sam środek ogrodu przylazły trzy duże dwunożne dinozaury drapieżne: jasnozielony tyranozaur, ciemnozielony spinozaur i żółto-pomarańczowy giganotozaur. Zaczęły walczyć między sobą. Grupka przyjaciół wystraszyła się i szybko wbiegła w gęstwinę drzew, posadzonych zaledwie trzy minuty wcześniej. Wtedy na trawnik wbiegł znacznie większy dinozaur drapieżny, z nieznanego gatunku. Kiedy stawiał głośne kroki, to w całej okolicy aż trzęsła się ziemia.

 

Te dinozaury, które zjawiły się tu przed nim, przestraszyły się, przestały walczyć i podbiegły pod drzewa, wśród których ukrywali się przerażeni ludzie, nie mający jak uciec, bo od otwartego świata byli oddzieleni dziwną, tajemniczą, niewidzialną ścianą. Tymczasem, największy drapieżny stwór szybko podbiegł do trzech mniejszych, z łatwością zagryzł wszystkie z nich, jednego zaraz po drugim, a wtedy wbiegł w drzewa i je połamał. Rozbił niewidzialną ścianę, zabijając ludzi poprzez rozdeptanie ich, a następnie ucieszył się, że został sam na tej dziwnej planszy.

 

W radosnych podskokach przebiegł przez pola, lasy i łąki, aż natrafił na wysoki klif, za którym była już tylko długa i szeroka plaża, a za nią bezkresne morze albo ocean. Gigantyczny, zabójczy, inteligentny zwierz, a może już coś jakby swoisty zwierzołak, rzucił się w dół, sturlał się po miękkim, sypkim, uformowanym z piasku klifie i już wylądował na plaży. Zza swoich kolczastych pleców wyciągnął ogromny leżak, stół, radiomagnetofon, kosz piknikowy oraz parasol. Porozstawiał je odpowiednio. Wyjął także wielkie okulary przeciwsłoneczne i ubrał je. Włączył wesołą, przebojową muzykę plażowo-dyskotekową. Położył się na leżaku oraz zrobił sobie plażowy piknik. A po niebie, pośród chmur, zamiast mew lub pelikanów, fruwały potężne pterozaury, czyli gady latające.

 

Koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • kigja 25.12.2020
    :)))
  • Piotrek P. 1988 25.12.2020
    Dziękuję za :))), pozdrawiam :)))
  • Dekaos Dondi 29.12.2020
    Piotrek P. 1988↔Całość oczywiście, ale najbardziej ostatni fragment, do cna zakręcony.
    "Ze swoich kolczastych pleców, wyciągnął... itd...:)))↔Pozdrawiam:))
  • Piotrek P. 1988 29.12.2020
    Dziękuję za wesoły i inspirujący komentarz, pozdrawiam :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania