Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Lalka
Gnijąca, wypełniona robactwem, śmierdząca papka była pozostałością po ludziach, którzy wybrali się nad jezioro, znajdujące się w pobliżu miasteczka nuklearnego.
Na nieszczęście ludzi w wodzie zadomowił się zmutowany, przypominający ośmiornicę antropoidalny stwór, który niekiedy wychodził na ląd i w przypływie ślepej furii atakował wszystkie napotkane istoty żywe. Potwór oprócz ludzi zmasakrował też pasące się nieopodal stado sklonowanych dwugłowych baranów oraz błąkające się gdzieniegdzie świnie o ludzkich twarzach. Obrzydliwy stwór zgniótł na miazgę wszystkie napotkane stworzenia, a ich ścierwa umieszczał na powiększającej się stale utworzonej ze zwłok kupie, znajdującej się blisko brzegu jeziora.
Funkcjonariusze policji ignorowali ten problem jak tylko mogli, ale gdy na biurku szefa komisariatu policji znalazła się ulegająca rozkładowi głowa, brutalnie oderwana od ciała, przez zamieszkującego wodę potwora trzeba było coś z tym zrobić. Komisarz Trybała nie był zbyt chętny, żeby cokolwiek robić, ale tego problemu nie dało się już zawinąć pod dywan. Musiał działać. Załadował głowę do worka i pojechał do wojskowego centrum naukowego, aby poprosić o pomoc inżynierów wojskowych, przebywających w bazie, w walce przeciwko plugawej istocie, zamieszkującej jezioro.
Piotr Kościński i Józef Woźniak zajmowali się właśnie nowym rodzajem maszyny, łączącej w sobie cechy humanoidalnego androida oraz robota bojowego. Uczeni byli tak pochłonięci robotą, że nawet nie zwrócili uwagi na Trybałę, który stał w drzwiach laboratorium i nieśmiało próbował zwrócić na siebie uwagę.
Gdy tylko wspomniana dwójka dostrzegła Trybałę, ten nic nie powiedział, tylko wyciągnął głowę z worka i położył na stole, gdzie znajdowały się dokumenty, ale też kanapki. Naukowcy byli tym czynem zniesmaczeni i stwierdzili, że śniadania raczej już nie będzie. Nie pozostało im nic innego tylko zacząć przyglądać się głowie, która niegdyś należała prawdopodobnie do kobiety. Przynajmniej na to wskazywały czarne, odpadające od czaszki włosy.
Woźniak podszedł do stołu, wziął głowę za włosy i odrzucił nią w kąt.
- Fuj. Co za obrzydliwość. - skomentował. Z głowy zaczęła wychodzić ziarnista breja muszych larw, co było widokiem ciężkim do zniesienia, ale w pokoju byli sami twardzi zawodnicy, którzy byli w stanie wytrzymać wiele.
Mężczyźni dogadali się co do tego, że nad jezioro wyślą Jessie - maszynę, nad którą jeszcze pracowali, ale którą trzeba było przetestować w warunkach bojowych.
Pozostała jeszcze kwestia uprzątnięcia ludzkiej, przegniłej, śmierdzącej głowy leżącej w kącie pomieszczenia. Do uprzątnięcia bałaganu została wyznaczona Mechaniczna Magdalena. Był to humanoidalny robot o nienagannej talii, z długimi blond włosami, przebrany w strój pokojówki. Mężczyźni byli bardzo rozweseleni, gdy pojawił się robot, tym bardziej, że android okazał się wyjątkowo miły i kontaktowy.
- Mechaniczna Magdalena melduje się! - powiedział cyborg, po czym sięgnął po rurę od odkurzacza i zaczął odkurzać całe pomieszczenie. Wszystko to było trochę dezorientujące, bo Mechaniczna Magdalena została wezwana do uprzątnięcia resztki zwłok, aczkolwiek mężczyźni przyglądali się androidowi z dużym zaciekawieniem, niekiedy śliniąc się na widok pięknych, umięśnionych nóg i jędrnego, ładnie zarysowanego tyłeczka.
Robot po chwili zabrał się czyszczenia stołu, co bardzo ucieszyło przebywających w pokoju mężczyzn.
- Jane Fonda. - powiedział Kościński – Ten robot wygląda jak Jane Fonda z filmu „Barbarella. Konstruowałem go i chciałem, żeby miał miłą aparycję. Przez pewien moment myślałem o tym, żeby miał twarz Małgorzaty Braunek z „Lalki”, ale zrezygnowałem. Ten robot to taka lalka na baterie, ale stwierdziłem, że lepiej będzie, jak mój android będzie kojarzył się z miłością, a nie z niedostępnością. Magdalena nie ma w sobie nic z uwodzicielskiej kobiety fatalnej, jak to mówią.
- Magdaleno, czy chcesz uprawiać ze mną miłość? - zapytał po chwili naukowiec.
Android spojrzał na inżyniera, a następnie wyciągnął dłoń i powiedział: - Miłość.
Kościński przyłożył dłoń do jej dłoni i tak zastygli w bezruchu przez parę sekund. W tym czasie robot się rozgrzał, w jego otoczeniu było czuć wyładowania elektryczne, a z głowy zaczęła mu lecieć para.
Po chwili ta dziwaczna scenka się zakończyła.
Mechaniczna Magdalena popatrzyła na mężczyzn i powiedziała: - Anioł nie uprawia miłości. On nią jest.
Trybała zakrył oczy ręką. Był zdegustowany całym tym przedstawieniem. Sprawa nie była błaha, a naukowcy, do których przyszedł po pomoc, bawili się w teatrzyk. Przynajmniej tak to odbierał. Głowa z dużym prawdopodobieństwem należała do pięknej, zaginionej niedawno, młodej kobiety. Popatrzył na jej zdjęcie. Jej długie, czarne włosy spływały swobodnie po ramionach i otulały twarz o wyrazistych rysach. Jej oczy były pełne głębi i emocji. Trudno było je zapomnieć. To co zostało z jej głowy budziło przerażenie. Do tego drażniły go muchy i muszki, które latały dosłownie wszędzie.
Na szczęście Mechaniczna Magdalena ogarnęła temat bałagany. Zaczęła pryskać aerozolem po całym pomieszczeniu w celu zlikwidowania owadów. Następnie załadowała głowę do czarnego worka i zabrała się za sprzątniecie nieczystości.
Wojskowi tymczasem patrząc na Trybałę stwierdzili, że potworem trzeba zająć się bez zbędnej zwłoki.
- Trzeba zabrać się ostro do pracy. - powiedział Woźniak, po czym poszedł do pomieszczenia, gdzie znajdowała się Jessie. Robot był przeciwieństwem Mechanicznej Magdaleny. Miał niezwykle umięśnione ciało, rudobrązowe włosy związane w wysoko osadzony kucyk. Ubrany był w niebieską koszulkę, metalowy napierśnik, brązowy skórzany pas z kaburą, zielone spodnie do kolan i buty z pancerzem, a na czole miał czerwoną opaskę. Ten android był stworzony do walki i wszelkich działań wojennych i było to aż nazbyt widoczne. Jednocześnie Jessie miała dość przyjemną aparycję i była figlarnym i optymistycznym cyborgiem. Była zdecydowanie ulubionym dzieckiem Józka Woźniaka, który darzył ją nawet większym uczuciem niż swoją żonę.
- Jessie, jedziemy na misję. Musimy zabić potwora Cthulu, który od jakiegoś czasu sieje tu postrach - powiedział Józef, po czym wspomniana dwójka dosiadła motocykli.
Para wyjechała z bazy wojskowej, przygotowana do walki na śmierć i życie. Rozpoczął się szaleńczy pęd ku jeziorze, w trakcie którego świat zamienił się w rozmazaną smugę barw. Powietrze świszczało w kaskach, silniki ryczały jak szalone, a motocykliści zachowywali się jakby chcieli zespolić się ze swoimi maszynami. Wymijali inne pojazdy i gdy wydawało się, że nic nie przeszkodzi w dotarciu do celu natknęli się na niecodzienną przeszkodę. Na drodze prowadzącej do jeziora znajdowała się sterta ludzkich głów. Motocykliści zatrzymali się i zeszli ze swoich pojazdów. Głowy były z pewnością ludzkie, ale to co odróżniało je od typowych, odciętych od ciał głów było to, że gadały. Z ich ust wypływały różnego rodzaju plugastwa i przekleństwa. Była to jedna, wielka kakofonia przerażających dźwięków, niczym z oddziału zamkniętego szpitala psychiatrycznego. Jedna z głów zaczęła podskakiwać i zaczęła zbliżać się do Józka Woźniaka, miotając bluzgi gdzie popadnie. Jessie nie zastanawiając się nad niczym wzięła zamach i z całej siły kopnęła głowę w dolną jej część. Głowa poszybowała wysoko, ponad stertę upiornych łepetyn.
- Musiałam to zrobić. Ona by cię ugryzła. - powiedziała Jessie do Józka.
- Aha. Dzięki. - odpowiedział zdezorientowany Józef.
Po chwili para znowu dosiadła swoich motocykli, zdecydowana ominąć nieprzyjazne czerepy. Podróż maszynami po żwirze nie była już tak szybka, ale tylko w ten sposób można było uniknąć komplikacji. Po chwili naukowiec wraz ze swoim robotem znowu znaleźli się na asfalcie.
Gdy para dojechała na plażę i zsiadła ze swoich motorów została otoczona przez kilku zamaskowanych osobników. Jeden z nich podszedł do Józka i próbował uderzyć go w twarz. Ręka uniosła się w powietrze, jednak Józek zdążył się uchylić i cios przeszył tylko powietrze. Józek zwinął ciało w obrót i wypuścił potężne kopnięcie, które trafiło rywala w bok. Po chwili do walki dołączyli pozostali osobnicy, ale nimi zajęła się Jessie. Android skutecznie unikał ciosów i wypuścił całą serię uderzeń i kopnięć, które miażdżyły ciała napastników. Jeden z nich widząc co się dzieje wbił się w Jessie z agresją. Nogi tej dwójki ślizgały się po piasku, ale to zwarcie nie trwało długo. Jessie uderzyła głową przeciwnika, a następnie kopnęła go w krocze. Nie na wiele to dało, dlatego zdziwiony całą sytuacją robot uderzył stopą z całej siły w kolano wroga. Noga połamała się wpół i słuchać było trzask łamanej kończyny. Przeciwnik upadł na kolana oszołomiony potęgą ciosu. Jessie zacisnęła dłonie w pięści i uderzyła nimi z dwóch stron w skronie oponenta. Maska pokrywająca twarz rozerwała się, a krew bryzgnęła z głowy na wszystkie strony wraz z mózgiem. Wrogowie zostali pokonani. Jednak jakie zdziwienie ogarnęło Józka, gdy ściągnął z głów kominiarki zakrywające tożsamość napastników. Głowy pozbawione były twarzy i jakichkolwiek otworów. Nie miały oczu, nosa, ust. Józek nie miał czasu na zastanawianie się nad tym dziwactwem, ale w jego głowie wykiełkowała myśl, jakim cudem oni oddychają, widzą czy też się odżywiają. To było niepojęte.
Wraz z Jessie wzięli do ręki karabiny maszynowe i zaczęli powoli przesuwać się w górę plaży, w celu ostatecznego ubicia potwora.
W pewnym momencie Józek natknął się na szczątki ludzie. W zgliszczach można było dostrzec resztki ubioru – okulary, czarne kowbojki, czarny płaszcz. Po rozmiarze zwłok i ciuchach można było wywnioskować, że należały do kobiety.
-To chyba to, co zostało z tej nieszczęsnej dziewczyny. - powiedział głośno Józef. - Z tego co się orientuję zaginiona kobieta była kimś w rodzaju femme fatale. Niezależnie od tego jaka była, musimy ubić tą bestię.
Woźniak nawet nie zdążył dokończyć tego zdania, gdy Jessie objęła go za szyję i zaczęła go całować. Przyssała się do jego ust jak ślimak, a Józek nie mógł się jej oprzeć.
Romantyczną scenerię zakłócił potężny wybuch, który spowodował pożar zabudowań znajdujących się niedaleko plaży. Płomienie rozświetliły niebo intensywnym blaskiem. Piasek i woda kontrastowały z ognistym tłem. Po chwili z jeziora zaczęła wyłaniać się głowa potwora. Stworzenie miały ohydny łeb, nie przypominający niczego innego na ziemi. Z mordy wychodziły mu cztery macki, niczym u ośmiornicy. Kończyny pluły ogniem i kwasem na wszystkie strony. Wszystkie istoty znajdujące się w okolicy musiały uważać. Ogień, który pojawił się niedaleko plaży był na pewno spowodowany działaniem monstrum.
Józef kątem oka obserwował jezioro i był trochę przerażony całą sytuacją. Chwila moment i zostanie ze mnie para wodna – myślał. Jednak Jessie przyssała się do niego jak odkurzacz i ani myślała przestać, a Józkowi w sumie się to podobało.
Mężczyźnie po chwili udało się oderwać od siebie Jessie.
- Ten fatalny pocałunek to wszystko, czego potrzebujemy Jessie, ale musimy się ewakuować w bezpieczne miejsce. - powiedział chłopak, a android niczym zahipnotyzowany go posłuchał.
Dwójka uciekła z plaży i schowała się za przylegającymi do niej drzewami. Tymczasem monstrum rozkręciło się na dobre. Pluło kwasem, ile wlezie. Macki chwytały wszystko co napotkały na swojej drodze, czyli kamienie, drewno i kawałki leżących gdzieniegdzie trupów. Atmosfera tego miejsca była iście apokaliptyczna. Józek i Jessie rozdzielili się. Każde biegło w inną stronę, jednocześnie wymierzając w poczwarę serię pocisków z karabinu. Kule wbijały się w ciało stwora niczym w galaretę, a z powstałych otworów leciała gęsta, mętna i lepka ciecz. Stworzenie zaczęło wyć i się wycofywać w stronę jeziora. Bitwa była wygrana, ale dwójka śmiałków nie była z tego w pełni zadowolona. Celem było unicestwienie tej istoty, a najlepiej takie ukatrupienie potwora, aby można było zawieść je do laboratorium celem zbadania szczątków. Na nieszczęście dla rasy ludzkiej i przede wszystkim laboratorium naukowego sprawę trzeba było odłożyć na później. Józek i Jessie popatrzyli na taflę niespokojnej wody, po czym skierowali wzrok ku sobie i zaczęli się całować.
- Ten fatalny pocałunek to wszystko, czego potrzebujemy. - powiedziała Jessie.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania