Poprzednie częściLatający zabójcy cz.1

Latający zabójcy cz.2

Nastała cisza. Chłopcy nadal bali się wyjść z toalety, mimo że stwory już dawno odleciały. Na odwagę zebrał się Rafał, który powoli otworzył drzwi i wyjrzał czy nic tam nie ma. Bartek nadal siedział w kącie i powoli uświadamiał sobie, że wielu jego znajomych zginęło. Ze strachu cały się trząsł. Rafał wyszedł i uważnie się rozejrzał. Poza rozerwanymi ciałami nic więcej tam nie było.

- Możesz wyjść-z przekonaniem oznajmił Rafał.

- Nic z tego one tu wrócą i nas też zabiją-Bartek był bliski płaczu.

- Wychodź i to już! - wrzasnął Rafał, po czym złapał Bartka i zaczął go wyciągać z toalety mimo stanowczego oporu chłopca.

- Zostaw mnie tu jestem bezpieczny-Bartek ani myślał wyjść z łazienki.

- Nie pierdol głupot, jeśli tu zostaniesz i tak zginiesz-Rafał próbował go wyciągnąć, ale on się nie dawał.

- Dobra, jeśli chcesz tu kurwa zdechnąć to proszę bardzo, ale ja idę, bo chcę żyć-oznajmił i wyszedł.

Rafał odjechał zostawiając Bartka w łazience nie mógł zrozumieć, że on tak łatwo stracił nadzieję. Teraz został już sam, lecz wiedział, że w pojedynkę niczego nie zdziała. Wtedy przypomniał sobie, że Radek z jego klasy nie przyszedł na dyskotekę postanowił, że poprosi go o pomoc. Gdy podjechał pod jego dom usłyszał burzliwą dyskusję przeradzającą się w poważną kłótnię. Zapomniał, że chłopiec pochodzi z rodziny alkoholików. Nagle Radek wybiegł z domu.

- Jebać taką rodzinę! - krzyknął z całej siły.

- Pierdol się! - odpowiedział jego ojciec. - Do domu możesz już nie wracać.

Gdy chłopiec zorientował się, że przed domem stoi Rafał cały zaczął palić się ze wstydu.

- Teraz pomyślisz, że twój kumpel mieszka z żulami-powiedział do Radka.

- Ależ nie a zresztą to teraz nie ważne musisz mi pomóc-Rafał nie był do końca przekonany czy dobrze robi.

- Spoko lepsze to nisz te zjeby-Radek zgodził się bez namysłu.

- W takim razie wsiadaj resztę ci powiem jak dojedziemy na miejsce-powiedział Rafał i chłopcy odjechali.

Tymczasem stwory ukryły się w opuszczonym markecie na przedmieściach Płońska. Chłopcy dojechali do szkoły.

- To o co chodzi? - spytał zaciekawiony Radek.

- Spokojnie, gdy wejdziemy do hali sportowej dowiesz się o co chodzi. Chłopcy weszli do środka a Radek mało nie zemdlał.

- To były sekundy nadleciały jakieś stwory i rozszarpały wszystkich - opowiadał Rafał

Wtedy chłopiec przypominał sobie o Bartku. Szybko więc pobiegł do toalety, lecz po nim zostały tylko nieliczne kawałki.

- Bartek ty idioto, dlaczego mnie nie posłuchałeś-Rafał obwiniał się o śmierć kolegi.

- To nie twoja wina on miał wybór mógł z tobą iść, ale nie poszedł-pocieszał go Radek.

Rafał myślał gdzie stwory mogły polecieć wiedział, że daleko nie odleciały.

- To musi być niedaleko, bo tak najedzone nie miałyby siły polecieć na większą odległość-stwierdził chłopiec.

- Czy sugerujesz, że one tu wrócą? - zapytał Radek.

- Tu nie ale Płońsk to idealny bufet dla nich, więc ukryły się blisko niego-Rafał czuł, że ma odpowiedź na końcu języka. - Już wiem ten opuszczony market to idealna kryjówka dla tak wielu stworów.

- No dobrze wiemy gdzie są, ale jak je pokonamy? - Radek nie był optymistycznie nastawiony.

- Ten budynek przeznaczony jest do rozbiórki a wczoraj mój tata mówił, że podłożyli już tam ładunki wybuchowe zdetonujemy je i stwory zginął pod stertą gruzów-odpowiedział Rafał.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania