Latarnik. Część 5 + Konkurs
Tak doszliśmy do przedostatniego przystanku w historii o latarniku. Pozostał nam już tylko epilog wyjaśniający wszystko. Konkurs polega na odgadnięciu kim jest latarnik, latarnia i ta przygoda. Pamiętajcie, by do odpowiedzi dopisywać propozycję nagród! :) Uwzględniam odpowiedzi udzielane pod poprzednimi częściami. Czekam na Wasze propozycje. Rozstrzygnięcie pojawi się jutro!
Otwórzcie umysły, szukajcie wskazówek, dajcie się ponieść fantazji! Miłej lektury.
*****
Mężczyzna ciężko dyszał, jakby sam diabeł ugniatał jego klatkę piersiową, a może to był stan przed zawałowy. Na karku powoli unosiły się włoski, normalny efekt, gdy śmierć stoi tuż za tobą i chuchając w kark, szepcze, że zaraz cię zabierze. Nataniel uniósł wysoko lampę, której migocące światło padło na zbliżające się postaci. Wśród nieznajomych poniosło się ciche warknięcie i zrobili krok w tył.
- Boicie się światła!? – krzyknął, absolutni nieczujący odwagi człowiek w płaszczu.
Zrobił krok w przód, a zebranie z sykiem zaczęło się odsuwać. Zachęcony tym małym sukcesem, wyszedł z komórki, odpychając tłum istot.
- Nie jesteście już tacy chętni!? No i co teraz cwaniaczki!? WON!!!
Odeszli na kilka metrów, podkowa wściekłych, mglistych istnień rzuciłaby się na Nataniela gdyby tylko mogła.
- Ha! Nic mi nie zrobicie!
Deszcz ciął ziemię dookoła, tworząc coraz większe kałużę. Woda spływała po płaszczu, starając się ochronić właściciela przed wściekłymi atakami łez nieba. Melodia grana przez krople wyrażała niepokój i coraz większy strach. Nataniel odwrócił się i zesztywniał. Smoliste istoty tworzyły krąg, zamknięty pierścień nienawiści z epicentrum w postaci mężczyzny owiniętego w żółć. Nie mogły do niego dojść, choć bardzo chciały, granicą była smuga światła wydobywająca się z lampy. Nataniel musiał cały czas się obracać, by zatrzymać, pragnący jego śmierci, tłum, który zbliżał się, gdy tylko jasność przechodziła na druga stronę.
- Odejdźcie!
Nagle byty znieruchomiały, zmrużyły swe niebieskie oczy.
- Na co czekacie?!
I wtedy lekko się rozstąpili, a w kręgu pojawiła się większa postać o szkarłatnym spojrzeniu, krew gotowała się w jego gałkach. Kształt miał nieregularny, utkany z mgły i dymu drgał nieustannie.
- Nie boję się ciebie! – krzyknął Nataniel, którego głos zdradzał kłamstwo.
Postać zrobiła krok, wlepiając w mężczyznę swoje spojrzenie godne samej śmierci.
- Widzisz to? – Nataniel wskazał lampę – Nic mi nie zrobisz!
Postać powoli weszła w krąg światła, jego „skóra” zaczęła się gotować, bulgotać jak rozgrzana smoła. Towarzyszył temu potworny dźwięk i ohydny zapach spalenizny, jednak nieznajomemu to nie przeszkadzało, po prostu parł przed siebie. Doszedł do przerażonego mężczyzny.
- Zostaw mnie!
Mglista istota wyciągnęła rękę i złapała lampę, smród wzmógł się dwukrotnie i wtedy dłoń zaczęła się zmieniać w pasma pełzającej mgły, które ruszyły wzdłuż świetlistego szkła, aż do ręki trzymającego. Nataniel, jak rażony prądem, puścił z krzykiem lampę, lecz było za późno, został zakuty w mgliste łańcuchy wychodzące z ramienia rubionowookiego. Byt otworzył smoliste usta i zaczął coraz bardziej rozwierać szczęki, mocniej i mocniej, w nieskończoność. Nagle ryknął potwornie, a Nataniel poczuł szarpnięcie.
- Nie, nie, nie! – błagał krztusząc się własnymi łzami.
Zbliżał się do gardzieli pełnej mroku i bezkresnej ciemności.
- Błagam! Nie!
Zapierał się jak mógł, ale to nic nie dawało, aż nagle nastała ciemność.
Nataniel otworzył oczy. Leżał na trawie, w kałuży wody, zalewany deszczem z każdej strony. Powoli się podniósł i spojrzał w niebo. Tylko krople były światkiem szkarłatnego błysku w oczach mężczyzny.
- NATANIEL!!!
Odwrócił się w stronę latarni i od razu ruszył do niej biegiem. Przebiegł wzdłuż domu latarnika i dotarł do muru wysokiej wierzy.
- To nie może się dobrze skończyć – szepnął sam do siebie.
Ze ściany wystawały metalowe pręty, tworzące rodzaj prowizorycznej drabiny. Nataniel zaczął się powoli wspinać, a wiatr rozwiewał poły żółtego płaszcza. Po kilku minutach dotarł na szczyt. Przeskoczył barierkę i wszedł do środka. Na środku małego pomieszczenia znajdowała się ogromna lampa, serce latarni, a tuż za nią stałą Rosie Ann, zanosząca się płaczem.
- Rosie Ann – Nataniel zrobił krok w stronę ukochanej, lecz ta uciekła z krzykiem.
- Odejdź! – załkała – Nie jesteś nim, jesteś potworem, przecież widzę!
- To ja! – mimo przerażenia mężczyzna poczuł drobny powiew ulgi, Rosie Ann go rozumiała i mówiła w normalnym języku – Kochanie, to ja, zaufaj mi.
Kobieta usiadła na podłodze i załkała. Nataniel podszedł, Rosie Ann uniosła głowę i wtedy zobaczył jej przerażone spojrzenie. Wyciągnął do niej dłoń, ale ją cofnął.
- Co się dzieje? – zapytał sam siebie robiąc krok w tył.
Z jego dłoni unosił się gęsty dym, jakby trawił go wewnętrzny ogień. Mgła wypełniała jego wnętrze, a teraz szukała ujścia.
- Skrzywdź ją, skrzywdź, skrzywdź. Chcesz ją zabić, pragniesz tego! – głos w głowie Nataniela wbijał się, jak tysiące okruchów szkła, w jego mózg.
- Przestań!
- Zabij ją! Zabij, zabij!!!
- NIE!!!
Mężczyzna rzucił się na Rosie Ann zaciskając dłonie na jej szyi.
- Nie! Błagam! Nataniel!
Kobieta walczyła z całych sił, ale nie miała szans, powoli zaczynała tracić świadomość.
- Nataniel, kochasz mnie… Nie zrobisz mi krzywdy… Prawdziwy Nataniel nie dałby mnie skrzywdzić…
I wtedy serce latarni rozbłysło. Nataniel zasłonił oczy wijąc się w potwornym bólu. Upadł na kolana, walcząc z własnym wnętrzem. Nagle do jego uszu dotarł dźwięk rozbijanego szkła i potworny krzyk, niknący z każdym przebytym metrem. Otworzył poparzone oczy. Kobieta zniknęła. Pozostało tylko rozbite okno, przez które wpadała zbliżająca się burza.
- Rosie Ann!!! – krzyknął zrozpaczony, gdy podbiegł do barierki.
Nigdzie nie było jej widać, gdzieś w dole było tylko wzburzone morze. Nataniel wspiął się na poręcz i nie zastanawiając się, po prostu skoczył.
Latarnik podszedł do balustrady i spojrzał w dół.
- Udało się Natanielu. Dopełniłeś przysięgi. Jesteś gotowy. Jesteś godny. Udało ci się. Teraz wszystko się zacznie…
Mężczyzna odwrócił się i wszedł do latarni, mijając rozświetlony symbol na ścianie, którego wszystkie fragmenty mieniły się na złoto.
Komentarze (5)
czekam z największą niecierpliwością na wyjaśnienie historii, za te 5
,,Konkurs polega na odgadnięciu kim jest latarnik, latarnia i ta przygoda.'' - to zdanie wybiło mnie trochę z moich przekonań, bo pomyślałam, że skoro tę historię pisałeś będąc na zasłużonym urlopie, byłeś może nam polskim morzem. Skoro morze to i wyspa się znajdzie. I jest to legenda np. wyspy Wolin.
Symbole i data mogą mówić o wspólnym przeżyciu np. ślubie, więc latarnikiem może być główny bohater jak wspomina Marzycielka.
Dowiem się wszystkiego jak przeczytam kolejną część, a za tę zostawiam 5 :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania