Przeczytałem ten i poprzedni odcinek Twoich wspomnień i przyznam, że odczucia mam raczej ambiwalentne. Widać, że potrzebujesz się wygadać, a najchętniej robisz to do papieru, który wszystko przyjmuje, nie zadaje niewygodnych pytań i nie pyskuje. Jako rodzaj swoistego pamiętnika pensjonariuszki ośrodka rehabilitacyjnego, te wspomnienia byłyby na pewno bardzo cennym materiałem do analizy dla osób, które odpowiadają za organizację turnusów w takich miejscach, ich pracowników psychologów, terapeutów, lekarzy, pielęgniarzy i podobnych osób.
Moim zdanie teksty, które tu wstawiasz są zdecydowanie za długie, powtarzasz się dość często, przy którymś kolejnym tekście robi się to już nawet trochę nudne. Nie żebym Cię zniechęcał do pisania, w sumie ma to jakąś wartość dla Ciebie, powiedzmy terapeutyczną, pewnie bardziej Ci pomaga to pisanie od tych turnusów rehabilitacyjnych. Pisanie wspomnień pozwala zabić czas.
Te problemy, o których piszesz są dla mnie trochę śmieszne, chciałbym takie mieć, ale rozumiem, że ty traktujesz to wszystko śmiertelnie poważnie.
Nie wierzę w takie rehabilitacje, nie sądzę, żeby mogły w czymkolwiek pomóc, czy kogoś uzdrowić. Z tego co widzę, pełnią one rolę zapychacza w procesie leczenia, jak lekarz widzi, że nic się nie da zrobić, to zleca rehabilitację, odsuwając od siebie problem na dłużej. Może w niektórych przypadkach w czymś pomagają.
w Neurologii Dziecięcej trochę to inaczej wygląda. Gdyby nie reha to bym miała straszne przykurcze i bym nie chodziła :) zdrowa nie będę, ale chodzić sama mogę. A żaden lekarz nigdy mnie nie prowadził :)
LittleDiana no tak, ale w przypadku tego Daniela jest to już swoista sztuka dla sztuki. On przyjeżdża, oni udają że rehabilitują. I się kręci w interesie.
Jakby te Twoje teksty były 1/3 krótsze, byłyby pewnie strawniejsze i ciekawsze. No i korekta by się przydała. Masz czas, wydrukuj, przeczytaj na spokojnie w realu na papierze. Na kompie tak nie widać błędów. Przynajmniej ja tak mam.
LittleDiana aha, myślałem że to chodzi o rehabilitację po wpadkach.
Znajomi sprzedali dwie wypasione chałupy, na leczenie i rehabilitację chorej wnuczki w Stanach. Niewidomej od urodzenia. Spłukali się ale nic to nie pomogło.
Patriota Bo w Stanach to to słaba rehabilitacja jest, nawet ta prywatna jest mocno ograniczona z tego co wiem :)
Ja jestem niepełnosprawna od urodzenia, diagnozę postawili mi jak miałam osiem miesięcy bo nie siadałam nawet z oparciem :) W mojej kulawości są bardzo różne stopnie, na jednej szali jest taki Daniel, na drugim jestem ja a gdzieś dalej jest mój sąsiad po którym nic nie widać xD Polecam czytać opowiadanie od początku :)
Odnoszę wrażenie, że Laura się męczy, czytelnik również. Jest w tej powieści jakiś zaklęty krąg, z którego nie można się wydostać. Trudno mi zapamiętać co było w rozdziałach 20, 21, cóż dopiero we wcześniejszych. Przywiązywanie uwagi do detalu może uczynić opowiadanie ciekawszym, o ile detal jest odkrywczy, bądź pokazany w niezwykły sposób, lub detale zestawiane tak, ażeby czytelnik dostrzegł coś, czego wcześniej nie widział. Ale tutaj detal tylko pomnaża prozę życiową, donikąd nas nie doprowadza, niczego nie rozwiązuje. Nie po to sięgamy po książkę. Dobrze dobierasz słowa, lekko konstruujesz zdania, panujesz nad formą, przydałoby się wlać więcej interesującej treści.
Natomiast co do samego tematu trudno mi się wypowiadać, gdyż w tej dziedzinie nie jestem ekspertem. Przytoczę tylko anegdotę o dwóch myszach, które wpadły do dzbana z mlekiem. Jedna uznała to za zrządzenie losu i biernie dała się pogrążyć w mleku. Druga z uporem łapkami biła o powierzchnię, aż nad ranem odkryli ją siedzącą na świeżej osełce masła. Terapia ma sens jak długo w nią wierzymy.
Komentarze (17)
Moim zdanie teksty, które tu wstawiasz są zdecydowanie za długie, powtarzasz się dość często, przy którymś kolejnym tekście robi się to już nawet trochę nudne. Nie żebym Cię zniechęcał do pisania, w sumie ma to jakąś wartość dla Ciebie, powiedzmy terapeutyczną, pewnie bardziej Ci pomaga to pisanie od tych turnusów rehabilitacyjnych. Pisanie wspomnień pozwala zabić czas.
Te problemy, o których piszesz są dla mnie trochę śmieszne, chciałbym takie mieć, ale rozumiem, że ty traktujesz to wszystko śmiertelnie poważnie.
Nie wierzę w takie rehabilitacje, nie sądzę, żeby mogły w czymkolwiek pomóc, czy kogoś uzdrowić. Z tego co widzę, pełnią one rolę zapychacza w procesie leczenia, jak lekarz widzi, że nic się nie da zrobić, to zleca rehabilitację, odsuwając od siebie problem na dłużej. Może w niektórych przypadkach w czymś pomagają.
Jakby te Twoje teksty były 1/3 krótsze, byłyby pewnie strawniejsze i ciekawsze. No i korekta by się przydała. Masz czas, wydrukuj, przeczytaj na spokojnie w realu na papierze. Na kompie tak nie widać błędów. Przynajmniej ja tak mam.
Znajomi sprzedali dwie wypasione chałupy, na leczenie i rehabilitację chorej wnuczki w Stanach. Niewidomej od urodzenia. Spłukali się ale nic to nie pomogło.
Ja jestem niepełnosprawna od urodzenia, diagnozę postawili mi jak miałam osiem miesięcy bo nie siadałam nawet z oparciem :) W mojej kulawości są bardzo różne stopnie, na jednej szali jest taki Daniel, na drugim jestem ja a gdzieś dalej jest mój sąsiad po którym nic nie widać xD Polecam czytać opowiadanie od początku :)
Odnoszę wrażenie, że Laura się męczy, czytelnik również. Jest w tej powieści jakiś zaklęty krąg, z którego nie można się wydostać. Trudno mi zapamiętać co było w rozdziałach 20, 21, cóż dopiero we wcześniejszych. Przywiązywanie uwagi do detalu może uczynić opowiadanie ciekawszym, o ile detal jest odkrywczy, bądź pokazany w niezwykły sposób, lub detale zestawiane tak, ażeby czytelnik dostrzegł coś, czego wcześniej nie widział. Ale tutaj detal tylko pomnaża prozę życiową, donikąd nas nie doprowadza, niczego nie rozwiązuje. Nie po to sięgamy po książkę. Dobrze dobierasz słowa, lekko konstruujesz zdania, panujesz nad formą, przydałoby się wlać więcej interesującej treści.
Natomiast co do samego tematu trudno mi się wypowiadać, gdyż w tej dziedzinie nie jestem ekspertem. Przytoczę tylko anegdotę o dwóch myszach, które wpadły do dzbana z mlekiem. Jedna uznała to za zrządzenie losu i biernie dała się pogrążyć w mleku. Druga z uporem łapkami biła o powierzchnię, aż nad ranem odkryli ją siedzącą na świeżej osełce masła. Terapia ma sens jak długo w nią wierzymy.
Pozdrawiam i zachęcam do pisania :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania